Pairing: Naoto&Shougo, w tle Chobi&Chisa
Dozwolone od: 17+
Gatunek tekstu: obyczaj, romans
Ostrzeżenia: brak
Notka autorska: Shougo nauczył się, że błędy można naprawić, Naoto się cieszy, Chobi jest przewrażliwiony, Chisa biedny, a ja śpiąca.
Jak tylko Chisa do niego zadzwonił, Naoto zerwał się z fotela i w pośpiechu założył buty, po czym wybiegł z mieszkania, nawet nie wyłączając telewizora i światła w pokoju.
Co się stało, że Shougo aż tak źle się poczuł? To tylko ze stresu, czy może nagle się rozchorował?
A może po prostu jeździ w kółko autobusem, bo chce sobie wszystko przemyśleć, a oni go tylko zirytują swoją paniką?
Wbiegł do autobusu linii 29 i przeszedł całą jego długość.
Shougo w nim nie było.
Zrobił tak jeszcze pięć razy, ale to nic nie dało, oprócz tego, że spotkał się z Chobim.
- Jesteś pewien, że 29 to jedyna linia, którą można się dostać spod kawiarni do jego mieszkania? - spytał Naoto. Chobi kiwnął głową.
- Tak. Jak jeszcze nie mieszkaliśmy z Sachim razem, to często jeździliśmy tą drogą. Odpuściliśmy sobie chodzenie tam zimą w momencie, kiedy podczas jednego czekania na przystanku na autobus, Sachi dostał ataku - wytłumaczył Chobi. - Chodź, w którymś autobusie on musi być.
Naoto kiwnął głową. Okrążyli jeszcze osiem autobusów, ale dopiero w dziewiątym go znaleźli.
Shougo spał z głową opartą o szybę, trzymając kurczowo komórkę w ręce. Aż dziw, że go nikt nie okradł.
A przynajmniej z telefonu.
- Shougo! - Naoto podbiegł do niego i potrząsnął nim. - Shougo?
- Naoto, powiedz mi, że on śpi - Chobi oparł się o barierkę. - Naoto!
- Nie śpi, jest nieprzytomny - Naoto wyjął telefon z dłoni Shougo i włożył sobie do kieszeni spodni. - I strasznie zimny.
- Może zadzwońmy po karetkę? - zaproponował Chobi i obrzucił morderczym wzrokiem zaciekawionych gapiów. - No i co się patrzycie, nie macie własnych zajęć? Wyjmijcie sobie książkę albo tableta i zajmijcie się swoimi sprawami.
Pasażerowie autobusu odwrócili się od nich i udawali, że ich nie widzą.
- Nie musiałeś aż tak reagować - stwierdził Naoto, okrywając Shougo swoim płaszczem.
- Zorientowali się, że coś się dzieje dopiero, jak przyszliśmy. A on tutaj spał dobrą godzinę i jakoś nikt się nie kwapił do zainteresowania się faktem.
- Czemu tak krzyczycie? - Shougo nagle otworzył jedno oko. - Au, moja głowa...
- Chcesz jechać do szpitala? - spytał Chobi. Shougo pokręcił głową.
- Nie, chcę tylko do domu. Chyba mnie jakaś grypa bierze, bo mnie trochę telepie... - stwierdził i próbował wstać, ale zachwiał się i usiadł z powrotem. - Ups?
- Wysiadamy dopiero na następnym przystanku, siedź na razie - stwierdził Chobi. - A potem Naoto cię wyniesie.
- Że co? - Naoto zamrugał. - Dlaczego ja?
- Bo jestem niezdarą i jeszcze bym go upuścił, poza tym jesteś wyższy i silniejszy - odparł Chobi, wychodząc z autobusu. Naoto, niosąc Shougo, wyszedł za nim.
Yoshi był nieco zdziwiony, gdy otworzył drzwi i zobaczył za nimi Chobiego i Naoto z Shougo na rękach.
- Źle się czuje - wyjaśnił szybko Naoto i poszedł zanieść Shougo do jego pokoju.
- Jak za dobrych czasów - mruknął Yoshi.
- Oj tak - Chobi westchnął krótko. - Myślisz, że do siebie wrócą? - spytał szeptem.
- Shougo chyba ma to w planach, ale wiesz, jaki on jest - Yoshi podrapał się po głowie. - Wejdziesz na herbatę?
- Nie, zostawiłem Sachiego samego w domu, a zimą wolę go mieć na oku - stwierdził Chobi, poprawiając szalik. - To do zobaczenia, Yoshi.
- Do widzenia - Yoshi uśmiechnął się lekko i zamknął za nim drzwi.
Naoto położył Shougo na łóżku i przykrył go kołdrą.
- Zrobić ci coś ciepłego do picia? - spytał.
- Jakiejś herbatki miętowej, bo trochę mi niedobrze - stwierdził Shougo.
- Już lecę - Naoto roztrzepał Shougo włosy i poszedł do kuchni zagotować wodę. Wrócił po chwili i postawił kubek na szafce nocnej. - Proszę.
- Dziękuję - mruknął Shougo. - Naoto?
- Tak?
- Nie chcę wracać do Satoshiego.
- Masz tego stuprocentową pewność?
- Mam - odparł, łapiąc wciąż chłodnymi palcami dłoń Naoto. - Chcę wrócić do ciebie.
Naoto zamrugał. Czegoś takiego się nie spodziewał.
- Jesteś tego pewien, Shogo? - spytał.
- Nie wiem - odparł Inoue po chwili. - Znaczy, jestem, ale... Nie wiem.
- Jak dorośniesz i się dowiesz, to mi powiedz - westchnął Naoto, wstając, ale Shougo go zatrzymał. - No co?
- Zimno mi. Przytulisz mnie? - spytał Shougo, na co Naoto zawahał się przez chwilę, po czym wślizgnął się pod kołdrę i objął go ramieniem.
- Jestem za miękki - stwierdził, na co Shougo zaśmiał się krótko. - Ale obiecasz, że to przemyślisz? Nie zrobisz niczego pochopnie?
- Obiecuję, że przemyślę sobie wszystko i dam ci znać, co wymyśliłem - powiedział Shougo i zamknął oczy. - I przepraszam za to, że cię zraniłem...
Naoto znowu zamrugał. Shougo był bardzo wrażliwym człowiekiem, ale przez to czasem zapominał, że on innych też może skrzywdzić w jakiś sposób. I... To nie tak, że na te słowa Naoto czekał przez pięć długich lat.
Minęło kilka dni. Shougo sam nie wiedział, co się takiego stało, że wtedy poczuł się tak paskudnie. Czy to było spowodowane stresem, czy po prostu się czymś zatruł? A może Satoshi wsypał mu coś do tej kawy?
Shougo parsknął śmiechem. Jasne. Na pewno. I co jeszcze? Chyba pomału zaczął popadać w paranoję. Ale na wszelki wypadek jednak zmienił numer.
Zapiął smycze wszystkim swoim psom i wyszedł na dwór. W pewnym momencie Sadaharu zerwał się do biegu, a gdy Shougo spojrzał, gdzie ta kulka futra go ciągnie, zobaczył Naoto.
- Hej, Shogo - Maminya pogłaskał Sadaharu po łebku i wstał. Padał śnieg. - Przemyślałeś sobie?
- Przemyślałem - przyznał Shougo, patrząc Naoto prosto w oczy. - Satoshi był pomyłką. A jak przypominam sobie chwile z tobą, to mi tak... Tęskno... - walnął się ręką w twarz. - To brzmi jak z komedii romantycznej, przerwijmy to.
- Ale mi się to podoba - Naoto położył dłonie na zmarzniętych policzkach Shougo. - Możemy kontynuować ten mdły romans - stwierdził i pocałował go.
Shougo mało co nie puścił smyczy, ale na szczęście udało mu się opanować. Zarzucił ramiona na szyję Naoto i oddał pocałunek.
I czuł się tak, jakby nigdy nie popełnił tego najgorszego błędu w życiu, jakim było zostawienie Naoto. Jakby te pięć lat nigdy nie istniało.
The end