Pairing: Isshi&Akiya, w tle Izumi&Shin
Dozwolone od: 17+
Gatunek tekstu: angst
Seria: Oneshot Challenge
Ostrzeżenia: śmierć, oparte na faktach
Notka autorska: Miało być wczoraj, prawda? Miało. Ale mam sklerozę, no bywa.
Oneshot challenge - czyli inaczej mówiąc, dostałam zagadnienia i na ich podstawie musiałam napisać 30 fanfików. Ale żeby nie było tak łatwo, trochę sobie to utrudniłam, stwierdzając, że będą to opowiadania z pairingami, o których zazwyczaj nie piszę. Zajęło mi to... Dużo czasu, nieważne, ile, ale no. Mam nadzieję, że będzie się podobało. ^^
Początki zawsze są trudne, prawda, Isshi? Nasz też nie należał do najłatwiejszych. Musieliśmy się przyzwyczaić do tego, że ten drugi również chodzi po domu, zajmuje łazienkę, wyjmuje jedzenie z lodówki i śpi obok w łóżku.
Zawsze wkurzało mnie, że tyle palisz. Wiele razy wyjmowałem ci papierosa z ust, rzucałem na podłogę i przydeptywałem, mówiąc przy tym, że masz tego nie robić. Śmiałeś się wtedy, jakby to było coś, co można bagatelizować. Ale z dnia na dzień paliłeś coraz mniej, aż w końcu wypalałeś chyba tylko trzy papierosy dziennie. Udało mi się chociaż po części osiągnąć mój cel.
Lubiłem bawić się twoimi włosami, gdy rozsypywały się na poduszce. Patrzyłeś wtedy na mnie wzrokiem mówiącym, że jesteś zdegustowany moją infantylnością. Później jednak całowałeś mnie namiętnie i sprawiałeś, że zapominałem o całym świecie.
Za każdym razem, jak siedzę na parapecie i wpatruję się w świat za oknem, przypominam sobie, że ty często tu przesiadywałeś. W jakiś sposób czuję twoją obecność, kiedy dotykam zimnej szyby. Zamykam oczy i przypominam sobie tamten lipcowy dzień. Deszcz uderza rytmicznie w parapet, a ja zastanawiam się, co by było, gdybyś nadal żył. Gdyby śmierć mi cię nie zabrała.
Dzwoni telefon. No tak, Shin. Odbieram, choć nie mam na to ochoty.
- Tak, słucham?
- Cześć, Akiya. Tak pomyślałem, że może chciałbyś się przejść na miasto. Za długo siedzisz w domu, zaczynamy się z Izumidą i Nao trochę martwić - mówi Shin zatroskanym głosem.
- Przecież pada - odpieram, patrząc na krople spływające po szybie. W słuchawce przez chwilę jest cisza.
- Nie pada, Aki - głos Shina jest dziwnie pusty. - Świeci słońce i jest dwadzieścia stopni w cieniu.
Mrugam. Patrzę przez okno i staram się skupić na tym, co powiedział mój przyjaciel. Deszcz jeszcze się wzmógł, czarne chmury wiszą nad miastem. Pewnie zaraz rozpęta się burza.
- Pada - mówię stanowczo.
- Weź z nim porozmawiaj, Izumida, ja już nie mam siły - słyszę oddalający się głos Shina i dzwonienie jego zawieszek do telefonu.
- Hej, Akiya - Izumi przejmuje pałeczkę. - Chodź na miasto. Nao mówił, że znalazł taką fajną knajpkę. Co prawda Hashidani twierdzi, że jest tam za dużo ludzi...
- Bo jest - Shin odzywa się w tle.
- ...ale myślę, że może być fajnie.
- Pada. Wyjdziemy, jak się rozpogodzi - uśmiecham się nieznacznie, w zasadzie nie wiem, po co.
Rozłączam się. Deszcz nadal bębni w parapet, miałem rację, rozszalała się burza i trzaskają pioruny. Ocieram wierzchem dłoni niepotrzebne łzy z policzka. Może gdybyś tutaj był, zauważyłbym, że naprawdę jest piękna, słoneczna pogoda, idealna do spacerowania i wychodzenia na miasto z przyjaciółmi...
The end