Zespół: D=OUT&Acme (ex. xTRiPx), w tle DIV i LapLus
Pairing: Naoto&Shougo
Dozwolone od: 17+
Gatunek tekstu: obyczaj, romans
Ostrzeżenia: brak
Notka autorska: Chwila przerwy od oneshot challenge, bo mam odchył na ten ship. Przepraszam za to, jak zachowuje się tutaj Shougo? To chyba tyle na temat.
Shougo leżał na łóżku i patrzył w sufit.
DIV nie istniało.
Chobi miał dosyć humorów Satoshiego, więc chciał odejść. Satoshi nie chciał jednak odchodzić, jeśli Chobi by został. I w końcu odeszli obaj. A Shougo i Chisa dobili ich zespół do końca.
A poza tym, sam Shougo też miał Satoshiego dość. Mimo, że go kochał. Teoretycznie.
Jak dawno uczucie, które było między nimi, wypaliło się? Jak długo Shougo balansował na granicy wytrzymałości i w końcu Satoshiego zostawił?
Tego nie wiedział. Ale Satoshi nadal obsesyjnie go kochał. Wysyłał mu tysiące wiadomości każdego dnia, próbując się z nim skontaktować. Prosząc o wybaczenie. Na początku Shougo odbierał też od niego telefony, ale już dawno przestał to robić. I myślał nad zmianą numeru. W końcu ile można wytrzymywać takie nękanie?
Przymknął oczy i przypomniał sobie podobną sytuację sprzed pięciu lat. Kiedy porzucił, jak mu się wydawało, swoją miłość życia.
Ale dla Shougo każdy następny związek był tym na pewno idealnym i ostatecznym.
Tylko jakoś tak… Smutne oczy Naoto, kiedy mówił mu, że z nimi koniec, teraz, po kilku latach, nagle zrobiły na nim wrażenie i sprawiły, że poczuł ukłucie w sercu.
Otworzył oczy z powrotem i usiadł na łóżku. Podniósł telefon z szafki i podświetlił ekran. Jak zwykle, dziewięć nieodebranych połączeń i dziesięć nowych wiadomości od Satoshiego.
Paranoja.
Ale to teraz Shougo nie interesowało. Zignorował wszystkie wiadomości oraz nieodebrane połączenia i wszedł w listę kontaktów.
I wybrał ten, na który nie dzwonił od bardzo dawna.
- Maminya Naoto, słucham? - odezwał się głos po drugiej stronie słuchawki. - Mam nowy telefon, a podczas przenoszenia karty kilka się skasowało, więc prosiłbym o przedstawienie się.
- Inoue Shougo z tej strony - powiedział Shougo. Nastała cisza.
- Co się stało, że do mnie dzwonisz? - spytał po dłuższej chwili Naoto. - Shougo?
- Nic... - odparł Shougo, z powrotem kładąc się na łóżku. - Smutno mi i jakoś tak... Chciałem z kimś pogadać.
- Nie dzwoniłeś do mnie od lat - zauważył Naoto. - Jak już, to wysyłałeś prywatne wiadomości na Twitterze. A jak chcieliście zaproponować mi i Reice współpracę na koncercie, to zadzwonił do mnie Chisa.
- Wiem, wiem - przyznał Shougo. - Ale chciałem porozmawiać.
- Yoshiego nie ma?
- Nie ma.
- Czyli jesteś sam w mieszkaniu? - upewnił się Naoto.
- Tak.
- Mam przyjechać? - spytał Naoto.
- Bez przesady - Shougo zamachał rękami, choć wiedział, że Naoto tego nie zobaczy. - Jest prawie dziesiąta, nie ma potrzeby, żebyś...
- Będę za pół godziny - odparł Naoto i rozłączył się.
Shougo zamrugał. Miał dziwne wrażenie, że perkusista Dauto naprawdę się o niego zmartwił. Ale dlaczego? Przecież jemu po prostu było smutno. Nikt nie musi lecieć do niego na łeb, na szyję. Chciał tylko porozmawiać i wszystko by mu przeszło...
A może zachowanie Naoto było spowodowane tym, że jednak byli kiedyś ze sobą pięć lat? I do tego osiem lat grali w jednym zespole? I perkusista zna go lepiej nawet od Yoshiego, Chisy i Chobiego razem wziętych?
Nawet Satoshi go tak dobrze nie zna.
W zasadzie... Shougo miał wrażenie, że przez te trzy lata z Satoshim on ani trochę nawet nie usiłował go poznać.
I tak jak zapowiadał, Naoto zjawił się po pół godzinie.
- Hej - powiedział, wchodząc do środka, kiedy Shougo mu otworzył. - Kupiłem po drodze czteropak piwa. Starczy, czy jeszcze iść do osiedlowego dokupić?
- Starczy - stwierdził Shougo. - Po prostu muszę się komuś w miarę obiektywnemu wygadać...
- I uważasz, że jestem obiektywny? - zapytał Naoto, ściągając buty i kierując się w stronę pokoju Shougo.
- Wobec Satoshiego pewnie tak.
- Wobec was obu nie jestem obiektywny - stwierdził Naoto, siadając na kanapie i nalewając sobie piwa. - Więc o co chodzi?
- Satoshi wysyła mi pełno wiadomości i wydzwania, żebym do niego wrócił - oznajmił Shougo, biorąc puszkę. - I co ja mam zrobić, Naoto?
- A kochasz go nadal? - zapytał perkusista, mieszając piwem w szklance.
- Nie, nie kocham - odparł Shougo.
- Powiedziałeś mu to?
- Kilka razy...
- I nadal do niego nie dotarło? - Naoto prychnął. - No proszę, ja to przyjąłem do wiadomości za pierwszym razem.
- Masz mi to za złe? - spytał Shougo. Naoto westchnął.
- Że ze mną zerwałeś? Nie. Że zszedłeś się potem z tym oszołomem? Trochę tak. Że bawisz się ludźmi? Bardzo.
- Nie bawię się ludźmi - zaprzeczył Shougo.
- I dlatego w wieku trzydziestu paru lat znowu jesteś sam? - spytał Naoto.
Shougo spojrzał na niego, a potem spuścił wzrok.
- Chyba jednak nie powinienem do ciebie dzwonić...
- Nie, Shougo - Naoto objął go ramieniem i przytulił go do siebie. - Powinieneś. Bo ktoś w końcu musiał ci to powiedzieć. Poza tym, przyznaj. Zostawiłeś swoją miłość życia, ale teraz ci smutno i źle, przez co szukasz kontaktu z tymi starymi, prawda?
- Naoto...
- Nadal jestem dla ciebie ważny, bo jednak kilka dobrych lat spędziliśmy razem. I dlatego zadzwoniłeś akurat do mnie. Zgadza się?
- Zgadza - przyznał Shougo.
- Mam dla ciebie radę - stwierdził Naoto. - Spotkaj się z Satoshim na kawie. Tak na neutralnym terenie. Powiedz mu jeszcze raz, że z wami koniec. A potem zmień numer. Jeśli nadal będzie cię nękał, to ja mu powiem, co o nim myślę. A teraz po prostu włączmy jakiś film i pogadajmy o pierdołach. Okej?
Shougo kiwnął głową. Miał wrażenie, że chyba wie, dlaczego Naoto uważa, iż bawi się ludźmi.
Czy to możliwe, że on nigdy nie przestał go kochać?