Pairing: Soan&Hitomi
Dozwolone od: 17+
Gatunek tekstu: obyczaj, romans
Ostrzeżenia: brak
Notka autorska: Natchnęły mnie do tego dwie rzeczy - post na jednym forum i fakt, że Soan bez zapowiedzi wpadł na koncert urodzinowy Hitomiego. Napisałam to jakiś czas temu, ale wrodzona skleroza sprawiła, że dodaję to dopiero teraz.
Zwykły urodzinowy koncert. Wszystko musiało być dopięte na ostatni guzik. Hitomi biegał po garderobie w poszukiwaniu swojej marynarki, słysząc zza ściany głos Ivy'ego, który rozmawiał przez telefon z Vivim.
To było takie dziwne. Rok temu przecież jeszcze świętowali jego urodziny całą piątką. Sizna się wtedy upił tak bardzo, że Soan i Ivy musieli go holować do hotelu, a Vivi cały czas chichotał, trzymając się kurczowo ramienia Hitomiego, by się nie przewrócić. I kiedy wszyscy już bezpiecznie i spokojnie leżeli w swoich łóżkach, drzwi od pokoju wokalisty zaskrzypiały cicho. Hitomi uchylił powieki i zobaczył Soana w mokrych włosach, który właśnie przekręcał klucz w zamku. I już wiedział, że prędko tej nocy nie zaśnie.
Ale teraz Morana już nie ma. I Soana też od kilku tygodni nie ma. Udają, że wszystko jest w porządku. Przed fanami. Ale nie jest.
Hitomi zarzucił na siebie marynarkę i usłyszał otwierające się drzwi. Nie odwrócił się, jakoś zupełnie go nie interesowało, kto z jego kolegów zaproszonych na występ tutaj wszedł.
Może Lay, może Kaname, może Ivy... A może jeszcze ktoś inny.
Drzwi zamknęły się cicho. Hitomi słyszał po krokach, że osoba stawiająca je to na pewno mężczyzna, ale zanim zdążył się odwrócić, poczuł dłonie na oczach.
Serce na chwilę mu stanęło. Poczuł bardzo znajomy zapach nikotyny i truskawkowej gumy do żucia. Tylko co on tutaj robi?
- Tomofumi? - Hitomi złapał Soana za ręce i odwrócił się. Perkusista jak zwykle uśmiechał się lekko.
- Postanowiłem zrobić ci niespodziankę - oznajmił.
- Ale przecież... - Hitomi opadł ciężko na kanapę. Po ostatniej kłótni nie spodziewał się w ogóle, że jeszcze Soana zobaczy.
Soan westchnął. Chyba zrozumiał, o czym Hitomi myśli. Czasem wokalista miał wrażenie, że Tomofumi ma zdolności telepatyczne. Zawsze wiedział, o co innemu człowiekowi chodzi. A zwłaszcza jemu.
- Przepraszam, Hito-chan - szepnął Soan, pochylając się nad Hitomim i delikatnie muskając jego usta swoimi. - Ja wiem, że czasem jestem nieznośny. Ale nie wysyłaj mnie przez to do piekła.
- Skąd ci to w ogóle przyszło do głowy? - Hitomi pociągnął Soana za ramię i posadził obok siebie.
Perkusista zamyślił się na chwilę. Widać było, że coś mu leży na sercu. Ale Hitomi nie miał jego umiejętności.
- Są ludzie, którzy obwiniają mnie o rozpad Morana - odparł Soan. - Hitomi... Czy ja jestem temu winien? Czy ja jestem histeryzującym manipulatorem? Czy moja dusza zasługuje tylko na pobyt w piekle? Czy jestem demonem, który zniszczył nasz zespół?
Hitomi zamrugał. Powtórzył sobie te słowa kilka razy w głowie, po czym zmarszczył brwi.
- Kto ci to powiedział? - zapytał Hitomi. Głos lekko drżał mu od złości.
- Fanka. Podobno - westchnął Soan. - Chciałem poznać twoją opinię. Jako, że... Ty też się ode mnie odsunąłeś ostatnio. Chciałem wiedzieć, czy to wszystko jest moją winą. I czy nie powinienem przepraszać Zilla publicznie za rozpad naszego zespołu.
Soan skrzywił się lekko, gdy poczuł, jak Hitomi trzepnął go otwartą dłonią w tył głowy.
- Za co? - Tomofumi spojrzał na Hitomiego ze zdziwieniem.
- Jesteś najcudowniejszą osobą na świecie. Nikt nie ma prawa nic takiego o tobie mówić, a ty w to wierzyć. W jednym ta dziewczyna miała rację - histeryzujesz. I to tyle, jeśli chodzi o prawdę zawartą w jej liście - wyjaśnił Hitomi.
- Wiesz co, Hito-chan?
- Tak?
- Właśnie za to cię kocham. Zawsze potrafisz wyciągnąć człowieka z chwilowego dołka - Soan uśmiechnął się czule i przyciągnął Hitomiego do pocałunku.
Dopiero w tym momencie obaj zrozumieli, jak im przez te kilka tygodni tego brakowało.
- Na wszystkich bogów japońskich, wróciliście do siebie! - Ivy, stojący od pewnej chwili w drzwiach, o czym Soan i Hitomi dowiedzieli się później, podbiegł do nich i podniósł z kanapy, tuląc ich do siebie. - Nigdy więcej się nie kłóćcie, bo obu pogryzę.
- Aibi-chan, co? - Soan zaśmiał się krótko, a Hitomi tylko westchnął.
Morana już nie ma.
Ale oni wszyscy są wciąż przyjaciółmi. Tej więzi nikt im nie odbierze.
The end