Pairing: Mao&Mizuki
Dozwolone od: 17+
Gatunek tekstu: obyczaj, romans
Ostrzeżenia: brak
Notka autorska: Mao to mood, szczerze mówiąc.
W samochodzie Mao już nieco się uspokoił, ale i tak Mizuki uparł się, że to on będzie prowadził.
- Miałem atak paniki, nie zawał - zauważył Masao.
- I co? - Hiroyuki zajął miejsce po stronie kierowcy. - Daj mi się trochę o siebie pomartwić.
- Niech ci będzie - Mao zapiął pas. - Tak w ogóle...
- Hm?
- Przepraszam, że znalazłeś się przeze mnie w niekomfortowej sytuacji - stwierdził Mao.
- Niekomfortowej?
- Nie przypuszczam, żeby moje palce prawie przebijające ci skórę były czymś przyjemnym - zauważył Mao. - Poza tym, jestem starszy. To ja powinienem chronić ciebie.
- Ja nie mam żadnych fobii - Mizuki wzruszył ramionami. - A na palce nie zwróciłem uwagi. Skupiłem się na tym, że się we mnie wtulasz.
- I to tulenie było przyjemne? - zaciekawił się Mao, a Mizuki zganił się w myślach za to, że za dużo powiedział.
- Lubię się tulić... - odpowiedział wymijająco.
- A ja lubię tulić się do ciebie - oznajmił Mao.
Mizuki prawie stuknął w latarnię.
- O czym ty mówisz? - zdziwił się gitarzysta.
- Och, przestań - Mao przyjrzał mu się uważnie. - Naprawdę uważasz, że tylko Tsurugi i Kei denerwują mnie swoją ślepotą?
Mizuki przełknął nerwowo ślinę.
- Tego... Jestem ślepy? - spytał powoli.
- I to jak! - zawołał Mao, robiąc wymach rękami, przez co prawie Mizukiego trafił. - Porozmawiamy, jak wysiądziemy, okej? Bo jeszcze ci przez przypadek wybiję szybę. Albo ząb.
Mizuki kiwnął głową i resztę podróży spędzili w ciszy, w której układał sobie przeróżne scenariusze tego, co Mao chciał mu powiedzieć.
Kiedy zajechali pod dom wokalisty, pogoda nadal była niespokojna.
- Chodź do mnie - Mao otworzył drzwi od klatki schodowej. - Bo jeszcze ci drzewo spadnie na drogę.
Mizuki zgodził się bezgłośnie i podążył za Mao.
- Zapraszam - Masao pchnął drzwi wejściowe i wręcz wciągnął Hiroyukiego do mieszkania.
- Więc o czym chciałeś porozmawiać? - spytał Mizuki.
Mao minął go i ruszył do kuchni.
- Chcesz zieloną czy czarną herbatę? - zapytał. - Zaproponowałbym kawę, ale się skończyła.
- Zieloną - odparł Mizuki, siadając na kanapie.
Mao wrócił po chwili, niosąc dwa kubki. Podał jeden Mizukiemu, a sam usiadł obok gitarzysty.
- Podobasz mi się - oznajmił, na co Hiroyuki prawie wypuścił kubek z dłoni. - I lubię cię. Nawet bardzo.
- Ale...
- Próbowałem cię poderwać - stwierdził Mao, machając nogami. - Ale to nie jest takie proste, Mizu.
- Nie?
- Nie - Mao pokręcił głową i upił łyk herbaty, siorbiąc. - Jesteś zbyt mało spostrzegawczy.
Masao odstawił kubek na stół.
- Więc mówię ci to wprost - oznajmił. - Kocham cię. Nie wiem, co z tym faktem zrobisz, ale taka jest prawda.
Mizuki zastanowił się przez chwilę, po czym pochylił się i cmoknął Mao w usta.
- Może być taka odpowiedź - stwierdził Masao i tym razem to on pocałował Mizukiego.
A on mu ten pocałunek oddał.
Usłyszeli grzmot tuż po tym, jak pokój rozświetliła błyskawica.
...i właśnie wtedy siadły korki.
- I tyle z widzenia herbaty - mruknął Mizuki, czując, jak Mao się w niego wczepia. - Wszystko okej?
- Nawet nie jest tak źle - usłyszał głos Mao w kompletnych ciemnościach. - Chodź, zajmiemy czymś mój głupi umysł.
- Czym... A, dobra, już mi nie tłumacz - Mizuki zaśmiał się krótko.
Wychodzi na to, że wydarzenia toczą się najciekawiej, kiedy gaśnie światło.
The end