Zespół: Xaa-Xaa
Pairing: Reiya&An
Dozwolone od: 17+
Gatunek tekstu: obyczaj, romans, komedia
Ostrzeżenia: brak
Notka autorska: W tej części jeszcze mało tej komedii, ale w jutrzejszej...
No, bez spoilerów. Lecim z tym koksem. Enjoy~!
Zamrugał.
Bolała go głowa.
Czoło dokładniej.
Słyszał jakieś głosy.
Zamrugał jeszcze raz.
Nos też go bolał. I chyba trochę krwawił.
Dotknął swojego nosa. Tak, trochę tak. Trochę krwawił.
Dopiero po chwili się zorientował, że leży. Na zimnej podłodze i zaraz się przeziębi, albo złapie wilka, albo tak.
- Reiya! - usłyszał i spojrzał w tamtą stronę.
An pochylał się nad nim. Yoshiatsu stojący przy ścianie tylko patrzył na nich z dezaprobatą.
- Żyje? - spytał Yoshiatsu.
An kiwnął głową.
- To go pozbieraj, bo plami podłogę - mruknął wokalista, wchodząc do swojej sali prób.
- Co go ugryzło? - spytał Reiya, siadając. - I co się stało?
- Tomo rąbnął cię drzwiami - wyjaśnił An, przykładając mu chusteczkę do nosa. - Chyba cię na chwilę zamroczyło.
- Chyba na pewno - stwierdził Reiya, pozwalając mu wytrzeć krew ze swojej twarzy. - Na długo?
- Z pół minutki - odparł An.
- Gdzie w ogóle jest Tomo?
- Poszedł po lód - odparł An i w tym momencie Tomo wrócił z workiem lodu.
- Proszę - powiedział, podając go Anowi. - Reiya, przepraszam, ja nie chciałem, ja nie wiedziałem, że idziesz...
- Nic się nie stało - stwierdził Reiya, dotykając nosa. - Nie jest złamany.
- I dobrze, nie byłbyś już taki przystojny - zaśmiał się An, przykładając mu lód do twarzy.
- Heh - Reiya próbował udawać śmiech. Misja ta jednak zakończyła się kompletnym niepowodzeniem.
Wstał, podpierając się ściany z jednej strony i ramienia Ana z drugiej. Nieco miękkiego, lecz umięśnionego ramienia.
An cały był złożony z przeciwieństw. Delikatne rysy twarzy zupełnie nie pasowały do jego niskiego, męskiego głosu. Był przy sobie, ale muskularny. Niski, ale silny. Udawał często poważnego, ale ani trochę taki nie był. Mrużył swe duże, ładne oczy tylko po to, by wydawać się groźniejszy. Nie wychodziło mu to. Wyglądał bardziej jak zbuntowany dzieciak.
Sześć lat młodszy od Reiyi. Dwadzieścia centymetrów od niego niższy. O wiele bardziej dziecinny i niepoważny.
I może właśnie dlatego Reiya go kochał? Może właśnie dlatego przywalił w te drzwi, bo się na niego zapatrzył?
Ogólnie zrobiłby z tym faktem cokolwiek, gdyby sobie nie obiecał, że więcej miłości w zespole szukać nie będzie. Z Haru mu nie wyszło, choć przynajmniej ich związek nie zakończył się taką kompletną katastrofą, jak ten Rojiego i Kazukiego. Może gdyby się nie wmieszał, to... Ach, nieważne.
Miał w końcu trzydzieści trzy lata. Potrafił się powstrzymać przed chęcią pocałowania Ana w te jego idealnie wykrojone usta.
- Matko, Reiya, co ci się stało? - spytał Haru, gdy weszli do sali prób.
Kazuki podniósł na niego wzrok i mruknął, że to oddaje jego dzisiejszy nastrój. Czy coś w tym stylu. Reiya nie do końca dobrze zrozumiał, co jego brat powiedział, bo jak zwykle wymamrotał to tym swoim cichym, znużonym głosem.
- Nic takiego, oberwałem drzwiami - odparł Reiya, siadając przed lustrem.
Nie wyglądał tak źle.
- Proszę - An podał mu nawilżaną chusteczkę. Reiya oporządził się do końca.
- Powinieneś wrócić do domu - stwierdził Haru. - Albo iść do lekarza i się upewnić, że nie zafundowałeś sobie wstrząsu mózgu.
- To Tomo rąbnął mnie drzwiami, nie rzuciłem się na nie sam - obruszył się Reiya.
- Ale - Haru nachylił się do jego ucha - przyszedłeś z Anem. Więc pewnie to jego wina. Pośrednio. Przykuł twoją uwagę zbyt mocno i się zagapiłeś, no nie?
...Haru zauważył?
- Wiesz dobrze, że miłość w tym samym zespole to zły pomysł - odparł Reiya. - Szybciej się skończy niż się zacznie.
- A skąd taki wniosek? - spytał Haru. - Próbowałeś z kimś, prócz mnie?
- Nie, ale Roji i Kazuki próbowali i wiesz, jaki był tego finał - Reiya miał już trochę dość tego biadolenia Haru.
- Niech ci będzie - stwierdził gitarzysta, prostując się. - Chciałem tylko pomóc.
Reiya westchnął. Może Haru ma trochę racji? Może powinien dać sobie i Anowi szansę?
Spojrzał na zakrwawioną chusteczkę.
Dobrze wiedział, że to właśnie był powód, dlaczego rąbnął w te głupie drzwi. Powód nazywał się Antoki Nonan i siedział teraz za perkusją, nie będąc świadomym, co tak naprawdę Reiya do niego czuje.