Zespół: Arlequin, w tle Kizu i Dog in the PWO
Pairing: Shohei&Aki, w tle Tamon&Nao, Kuruto&Kanna oraz Shohei i Yue jako "friends with benefits"
Dozwolone od: 17+
Gatunek tekstu: obyczaj, komedia?
Ostrzeżenia: brak
Notka autorska: Kto tak naprawdę jest irytujący?
Padało. Shohei przyszedł do studia i złożył parasolkę, po czym wcisnął ją z impetem do stojaka. Nadal był zły, głównie na siebie, bo miał już prawie trzydziestkę na karku, a wciąż zachowywał się jak dzieciak. Nie mógł mieć Akiego, więc pozwalał sobie na chwile zapomnienia z Yue i Tatsuyą. No, do momentu, kiedy Tatsuya nie zszedł się z Shoyą, bo zdrady jednak ssą jak rura od starego odkurzacza, wyprodukowanego jeszcze w Związku Radzieckim. Teraz został mu tylko Yue, jego wierny do bólu przyjaciel. Kociarz, a jednak charakter miał typowo psi. Jak już się przywiązał, to szansa na to, że to on zerwie znajomość czy zakończy związek, była równa zeru.
A że kolejna dziewczyna Yue zostawiła go z jakiegoś błahego powodu, to znów mógł swojego pięknego przyjaciela zaciągnąć do łóżka.
Zerknął na Tamona i Nao. Nawet nie zauważyli, że przyszedł, wpatrzeni w siebie. Kuruto pomachał mu z końca sali i wrócił do pisania czegoś na telefonie. Pewnie wymienia wiadomości z Kanną, jak zwykle.
- Cześć - odezwał się w końcu Shohei, a Tamon i Nao dopiero wtedy zwrócili na niego uwagę.
- O, hej! - zawołał Tamon, uśmiechając się promiennie.
- Dobrze, że już jesteś - stwierdził Nao, patrząc na Kuruto. - Nie przywitasz się z Shoheiem?
- Zrobiłem to chwilę temu, jak wy przeglądaliście się nawzajem w swoich oczach - odparł Kuruto, a Nao uśmiechnął się do Shoheia przepraszająco.
Tamon i Nao byli ze sobą już pięć lat, a ich miłość wciąż znajdowała się na etapie "Kochamy się nad życie i istnieć bez siebie nie możemy".
- Akiego nie ma? - zdziwił się Shohei. Wokalista zazwyczaj przychodził wcześniej od niego, by móc powitać go głośnym "HEJ, HEIHEI!".
- Wyszedł zadzwonić - wyjaśnił Nao i w tym momencie Shohei poczuł, jak ktoś wskakuje mu na plecy.
- HEJ, HEIHEI! - wrzasnął Aki wprost do jego ucha.
- Aki, złaź z moich pleców, krzyż mi pęknie! - zawołał Shohei.
- Ej, chudy jestem! - Aki zaśmiał się, łapiąc basistę tak, że prawie go udusił.
Przed oczami Shoheia pojawił się Yue, który pytał go, czy ma taki fetysz. Musi odpędzić te myśli.
Shohei szarpnął się, przez co Aki wylądował na podłodze. Tamon śmiał się z zaistniałej sytuacji, Nao tylko westchnął. Kuruto, sądząc po szybkości, z jaką pisał i wysyłał wiadomości, wszystko relacjonował Kannie na bieżąco.
- Brutalny jesteś, Heihei - stwierdził Aki, siadając po turecku. - I znowu pachniesz waniliowym żelem pod prysznic.
- Nie mogę się myć rano? - spytał Shohei.
- Pachniesz tak tylko wtedy, jak spotkasz się z Yue - odparł Aki, uśmiechając się zawadiacko. - Coś cię łączy z twoim najdroższym sąsiadem?
Seks. Nic więcej. Żaden z nich nigdy nie traktował tego poważnie. Ot, sypialniana zabawa dorosłych ludzi.
- Nie jesteśmy razem - Shohei usiłował być spokojny. Co Akiego to obchodziło?
- Szkoda. Wyglądacie razem przeuroczo - stwierdził Aki, wstając. - Ale w sumie ty ogólnie jesteś taki pocieszny, Heihei. Miś w skórze niedźwiedzia~!
Przywali mu. Jak nic go uderzy. Albo utopi w szklance wody, byle się zamknął.
- Ty za to jesteś irytujący jak taki komar - odparł Shohei. - Latasz jak pomylony i bzyczysz człowiekowi nad uchem, nie zastanawiając się, co właściwie. Byle co, byle gadać.
- Jestem komarem? - spytał zdezorientowany Aki. - Oj, Heihei~! Komary się zabija, a ty mnie nadal nie...
- Bo to karalne - Shohei naprawdę miał go dość. Dość Akiego, dość całej tej dyskusji, dość jego kolegów z zespołu, którzy wpatrywali się w nich z nieukrywaną ciekawością, co będzie dalej.
Aki zamrugał. Shohei wciąż pozostawał poważny. Stali tak naprzeciwko siebie. W pewnym momencie słychać było jedynie brzęczenie wzmacniaczy. Nawet Kuruto przestał pisać na telefonie i umilkł dźwięk jego paznokci stukających o ekran.
- ...zabiłeś - dokończył nagle Aki, jakby taśma z jego kwestią zacięła się jedynie, a nie została zerwana przez Shoheia. - Aha. No tak. Rozumiem. W takim razie, nie będę cię już niepokoić, Shohei. Przepraszam.
Aki podszedł do mikrofonu, mijając go. W powietrzu dało się wyczuć napięcie aż do ostatniej zagranej przez nich tego dnia piosenki.