Zespół: Belle
Pairing: Masato&Akiya
Dozwolone od: 17+
Gatunek tekstu: romans, obyczaj
Ostrzeżenia: brak
Notka autorska: Trochę dziwnie było mi pisać o kimś noszącym to imię/przydomek, ponieważ po tylu latach przywykłam do innego Akiyi w moich opowiadaniach, ale jakoś dałam radę. ^^
Od zawsze miał bardzo płytki sen. Potrafiło go obudzić dosłownie wszystko, od legendarnej metalowej kulki turlającej się po panelach sąsiadów o drugiej w nocy, do faceta zbyt głośno zamykającego drzwi od samochodu na parkingu pod blokiem. A jak już się obudził, to bardzo długo nie mógł zasnąć i koniec końców zawsze stwierdzał, że trzeba czymś się zająć, bo przecież nie można cały czas leżeć i patrzeć w sufit z nadzieją, że się zaśnie.
Tak jak teraz.
Akiya przymknął oczy. Naprawdę? Obudziło go gruchanie gołębi za oknem?
Dajcie spokój.
Usiadł, odrzucając kołdrę i spojrzał na swój bas oparty o ścianę, a później przeniósł wzrok na zegarek.
Och, dopiero po trzeciej. Cudownie. Ma dużo czasu na to, żeby skomponować przynajmniej dwie piosenki.
I tak już nie zaśnie. Od pół godziny próbował i był tym już zmęczony. Uporczywe czekanie na to, aż sen w końcu nadejdzie jest uciążliwe i frustrujące. Zwłaszcza, że to nie była pierwsza taka sytuacja w tym tygodniu i jego organizm już nie funkcjonował zbyt dobrze. A i tak nie mógł zasnąć. A im bardziej próbował, tym bardziej irytował się, że nie może, przez co skakało mu ciśnienie i...
W dużym skrócie, błędne koło.
Poszedł do kuchni, zaparzył sobie herbatę i postawił garnek z ryżem na kuchence. Niech się gotuje, będzie na śniadanie. Dziś miał ochotę na onigiri z jakąś rybą.
Wrócił do pokoju i usiał przy biurku. Otworzył zeszyt do nut i zastanawiał się, w jaki sposób przelać całą swoją frustrację na swój głupi organizm.
Zapewne zrobi to za pomocą ballady. Tak, jakby podświadomie chciał sam siebie uśpić kolejną kompozycją.
Jednak tym razem okazało się to nie być takie proste. Ręka mu się nieco trzęsła, obraz mu się co jakiś czas rozmywał i miał wrażenie, że trochę kręci mu się w głowie. Do tego nie do końca mógł się skupić na swoim zadaniu.
Akiya stwierdził, że naprawdę musi być z nim źle, kiedy spalił ryż po raz drugi. Doszedł do wniosku, że samodzielne gotowanie tego dnia to kiepski pomysł i wstawił pokryty sadzą garnek do zmywarki.
O ile nie powinien go w ogóle od razu wyrzucić.
- Głupi organizm - mruknął pod nosem.
Ostatni raz coś takiego zdarzyło mu się jeszcze w Aube. Tyle, że wtedy mieli święty spokój, bo akurat wrócili z trasy i mógł odpocząć. A teraz, w Belle, pracują nad albumem i nie może sobie pozwolić na to, by opuścić jakiś dzień w studio, czy którąś próbę.
Akiya potarł skronie palcami. Jak zwykle za bardzo się wszystkim przejmuje. Powinien zwolnić, bo się jeszcze potknie i przewróci.
W tym momencie dotarło do niego, że dzwoni jego telefon. Poszedł więc do sypialni i podniósł komórkę z szafki nocnej. Wyświetlacz wesoło poinformował go, że dzwoni Masato.
Tak... Masato... Znany też jako perkusista ich zespołu oraz młodszy brat Yoshito i Eny z xTripx, choć ten drugi jest teraz w Dauto i przedstawia się swoim prawdziwym imieniem.
W głowie Akiyi Masato widniał podpisany jako "Człowiek, którego kochasz, ale który cię odrzucił, bo rany po tym, co odwalił jego były, są zbyt świeże".
Akiya westchnął i odebrał połączenie.
- Halo?
- Hej - przywitał się Masato. - Musiałem załatwić parę spraw na mieście przed próbą i będę przejeżdżał obok twojego domu za chwilę. Zgarnąć cię?
- Chętnie się z tobą zabiorę - Akiya uśmiechnął się lekko, czując jednocześnie radość i smutek, bo wiedział, że i tak nic z tego nie będzie. Masato wyjaśnił mu to dość stanowczo.
Aż za.
- W takim razie zaraz będę - oznajmił Masato. - Wakita?
- Tak? - Akiya przyzwyczaił się już, że i Yumehito i Masato go tak nazywają. Haro chyba jako jedyny tego nie używał, a przynajmniej rzadko.
- Masz dziwny głos. Coś się stało? - spytał Masato.
- Nie. A ty chyba nie prowadzisz znowu jedną ręką?
- Wziąłem cię na głośnik, mamo - Masato parsknął śmiechem. - Ale naprawdę mam wrażenie, że coś jest nie tak. Brzmisz, jakbyś był chory.
- Nie, tylko trochę... - zaczął Akiya i...
Właściwie nie wiedział, co chciał powiedzieć. Że trochę mu się kręci w głowie, czy że go trochę mdli?
Wiedział za to, że trochę za szybko znalazł się na podłodze. Ale jako, że przytomności nie da się stracić jedynie "trochę", to stracił ją kompletnie.
Akiya zamrugał. Słyszał jak przez mgłę hałas, ale nie mógł go ani rozpoznać, ani zlokalizować. Dopiero po chwili zorientował się, że ktoś chyba musiał uderzać w drzwi.
Było mu nadal słabo i niedobrze. Głowa go bolała, prawdopodobnie od rąbnięcia w podłogę. A jego była mówiła "Aki, kupmy dywan do kuchni", to nie, nie słuchał jej. A trzeba było słuchać Chou, to by teraz nie czuł się tak okropnie.
Głuche łupnięcie połączone z trzaskiem i brzdękiem. Nie miał siły sprawdzać, co się stało. Nie miał siły nawet otworzyć oczu. Miał za to wrażenie, że jeśli to zrobi, to zwymiotuje.
- Akiya! - usłyszał nagle i poczuł, jakby jego serce zrobiło fikołka.
...Masato?
- Na litość bogów...
Tupot stóp rozległ się w jego mieszkaniu. Poczuł, jak ktoś łapie go za ręce i nogi i je podnosi. Uchylił powieki.
Tak, Masato. Przestraszony na śmierć Masato. Z jednym rękawem od koszuli nieco przetartym i prawie że podartym.
- Żyję... - oznajmił Akiya, ale jego własny głos go przeraził. A raczej to, jaki był słaby.
- To dobrze - stwierdził Masato, puszczając jego ręce. - W przeciwieństwie do twoich drzwi. Zapłacę ci za nie. A teraz pojedziemy do szpitala. I bez dyskusji.
- Niech ci będzie... - mruknął Akiya, czując, jak Masato bierze go na ręce.
Gdyby tylko była jakakolwiek nadzieja... I gdyby nie czuł się tak okropnie... Byłoby to naprawdę bardzo miłe...