Blog zawiera treści o związkach męsko-męskich i damsko-damskich. Jeżeli nie lubisz yaoi i yuri, to naciśnij czerwony krzyżyk i nie czytaj, zamiast obrzucać mnie błotem. Dziękuję za uwagę.

Polecany post

Reklama vol 3

Zespół: Kalafina, Nightmare, Ganglion, Band-Maid, CLOWD, Broken by the Scream Pairing: Ni~ya&Hikaru, Wakana&Keiko, Sagara&Oni, ...

piątek, 9 kwietnia 2021

Memories of Snowflake IV

Uniwersum: Genshin Impact

Dozwolone od: 17+

Gatunek tekstu: fantasy

Seria: "Light&Ice"/"Sun&Wind"

Ostrzeżenia: spoilery do gry, headcanony

Notka autorska: Przetłumaczenie "cocogoat" na polski okazało się nie być takie trudne.



Notatka siódma: Zimno


Dragonspine to bardzo nieprzyjemna część Teyvat. Jest tam okropnie zimno, więc Doktor Baizhu nie przepada za zapuszczaniem się w tamte tereny.

Mi tam chłód nie przeszkadzał ani trochę, kiedy poszłam szukać agatów. Takich czerwonych kamieni.

Zbierałam je, kiedy poczułam na sobie czyjś wzrok. Odwróciłam się i zobaczyłam osobę, która mogła być zarówno młodym nastolatkiem albo dorosłym mężczyzną. Nie potrafiłam określić jego wieku. Wiedziałam jedynie, że ma jasne włosy i turkusowe oczy.

I że mimo mrozu, nie widziałam jego oddechu.

Ten młodzieniec podszedł do mnie i pochylił się nade mną.

- Jestem Qiqi. Jestem zombie. Kim ty jesteś? - spytałam.

Wyrwał mi włos z głowy i szepnął coś, co sprawiło, że włos zmienił się w czarnego motyla, którego skrzydła były pokryte krwią.

- Kimś równie nadnaturalnym jak ty - odparł. - Na imię mi Albedo. Naprawdę jesteś zombie. Fascynujące.

- Albedo! - usłyszałam ostry głos i przeniosłam wzrok na kobietę, która nam się przyglądała.

Było w niej coś niepokojącego.

- Co znalazłeś? - spytała, nawet na mnie nie patrząc.

- Zombie - odpowiedział Albedo. - Ale takie... Niesamowite. Wygląda na to, że samo sobie daje rozkazy.

- Hm? - kobieta przyjrzała mi się. W jej oczach widziałam coś, co przyprawiało mnie o dreszcze. Złapała mnie za policzek.

- Rhine? Co robisz? - spytała druga kobieta, która do nas podeszła.

Zaokrąglenie pod jej płaszczem mogło oznaczać tylko jedno.

- Znaleźliśmy zombie. I to takie idealne - odparła Rhine. - Swoją drogą, to ja powinnam cię spytać, co tu robisz, Alice. Nie powinnaś przychodzić tutaj w twoim stanie.

- Oj tam - Alice machnęła ręką. - A ty nie traktuj tego słodkiego zombie jak jakiegoś obiektu doświadczalnego, bo być może twój następny eksperyment wybuchnie, hihi~

Rhine puściła mnie i wyprostowała się.

- Robota adeptów, prawda? - spytała, patrząc mi prosto w oczy.

- Tak - przyznałam.

Albedo podniósł moją rękę i przyjrzał się dłoni.

- A paznokcie normalnie masz czarne, czy to lakier?

Zamroziłam mu palce. Nawet nie mrugnął.

- Nie czujesz bólu? - zdziwiłam się.

- Czuję. Ale czy powinienem na to zareagować? - spytał, patrząc na mnie z uwagą.

Rhine i Alice westchnęły ciężko.

Wieczorem już nie pamiętałam, dlaczego.


Notatka ósma: Astry


Tak, definitywnie powinnam przeprowadzić się do Mondstadt. Już nie pamiętam, ile razy byłam tam wysyłana, głównie po kwiaty.

Dosłownie nie pamiętam.

Westchnęłam ciężko, zbierając astry, które rosną jedynie w wietrznych miejscach, kiedy usłyszałam kroki. Zielonowłosa, złotooka dziewczynka z koszykiem również zbierała kwiaty. Spojrzała na mnie znad okularów i struchlała, po czym usiłowała uciec, ale się przewróciła.

Wstałam, trzymając swój koszyk. Dziewczynka siedziała na trawie, wyraźnie speszona.

- Jestem Qiqi. Jestem zombie - podałam jej dłoń. - Pomogę ci wstać. Dałam sobie takie polecenie.

Dziewczynka złapała moją dłoń, wstała, podziękowała cicho i uciekła.

Wieczorem zdałam sobie sprawę, że nie zapytałam jej nawet o imię.


Notatka dziewiąta: Muzyka


Szłam akurat kupić posiłek dla Doktora Baizhu, gdy zobaczyłam małą dziewczynkę. Miała ciemną karnację, bursztynowe oczy i ciemnobrązowe oczy. Siedziała przy źródełku i uderzała rytmicznie pałeczkami w garnek.

- Co robisz? - spytałam, na co ona spojrzała na mnie i uśmiechnęła się promiennie, pokazując światu swoje szczerbate zęby.

- Muzykę! - zawołała i zaczęła walić w garnek tak mocno, że połamała pałeczki. - Bum! Wielki finał! Xinyan dała kolejny występ, publika ją kocha!

I zaczęła krzyczeć, jakby coś ją bolało.

Zamrugałam.

Chyba nie do końca rozumiem niektóre osoby.

Wieczorem ten hałas był jedynym wspomnieniem, które zostało w moim umyśle.


Notatka dziesiąta: Gwiazdy


Wracałam do apteki, gdy spotkałam dziewczynkę. Patrzyła w niebo, jakby nad czymś intensywnie rozmyślała, obserwując gwiazdy.

 - Jesteś martwa - powiedziała nagle, kiedy przechodziłam obok niej. - Od kilkuset lat.

Spojrzałam na nią. Miała bladozielone oczy i czarne włosy.

 - Kim jesteś? - spytałam. - Ja jestem...

 - Qiqi. Zombie. Wiem - uśmiechnęła się. - Mona. Tyle musisz wiedzieć.

Westchnęłam i ruszyłam w dalszą drogę.

 - Mleko kokosowe nie jest z kokozy, na bogów! - zawołała nagle.

 - Nie? - zdziwiłam się, odwracając się.

 - Oczywiście, że nie! - Mona pokręciła głową. - Orzechy kokosowe rosną na drzewach. Jak je rozłupiesz, to ze środka wypłynie mleko. Nie istnieje coś takiego jak kokoza.

Patrzyłam na nią z zaciekawieniem.

 - Powinnam to sobie zapisać - stwierdziłam.

 - Powinnaś. Bo inaczej wpędzisz Rex Lapisa w zakłopotanie - oznajmiła Mona i poszła.

Wieczorem zapomniałam już, o czym mówiła.