Uniwersum: Genshin Impact
Dozwolone od: 17+
Gatunek tekstu: fantasy
Seria: "Light&Ice"/"Sun&Wind"
Ostrzeżenia: spoilery do gry, headcanony
Notka autorska: Czy powinnam dodać ostrzeżenie na temat kwestii na samym końcu?
Notatka jedenasta: Lampki
Moje ulubione zajęcie. Szukanie kwiatków dla Doktora Baizhu w Mondstadt. Powinnam zapisać sobie w notatniku, że to takie moje hobby.
Swoją drogą, zalałam ostatnio notatnik mlekiem kokosowym i kilka ostatnich kartek mi się posklejało ze sobą...
Tym razem dałam sobie polecenie, by wyruszyć po te świecące kwiatki o takiej porze, żeby być w Mondstadt tuż przed zmrokiem.
Zmierzchało, gdy dotarłam na miejsce. W Wolvendom zobaczyłam dwie dziewczynki - jedną może trochę starszą od mojego ciała, drugą młodszą. Starsza była wyższa ode mnie, miała ciemnobrązowe włosy i złote oczy. Młodsza była zielonooka, a jej włosy miały bardzo jasny odcień fioletu.
- Powinnyśmy już iść, moi rodzice zaczną mnie niedługo szukać - powiedziała młodsza do starszej. - Amber!
- Nie chcesz zobaczyć wilków? - spytała Amber, uśmiechając się promiennie. - Powinny się niedługo pojawić.
- Nie chcę - odparła młodsza. - Chcę iść do domu, muszę się pouczyć, jeśli chcę być mądra.
- Ja się nie uczyłam i jestem mądra.
- Polemizowałabym.
- Noelle!
W tym momencie mnie zauważyły.
- Kim jesteś? - spytała Amber, podchodząc do mnie. - Ja jestem Amber, a to Noelle. A ty?
- Jestem Qiqi. Jestem zombie - odparłam, a Amber złapała mnie za ręce.
- To jeszcze lepsze niż wilki! - zawołała. - Ale masz zimne dłonie, wow~!
- Przepraszam za nią, ona już tak ma - Noelle zaśmiała się, lekko zawstydzona.
Było już ciemno. Lampki zaczęły świecić i teraz widziałam je idealnie.
- Muszę zbierać lampki - oznajmiłam, wyrywając się Amber.
I wtedy zobaczyłam blask ognia.
- A wy co tu robicie o tej porze? Dzieciom nie wolno chodzić tak późno po lesie - usłyszałam głos, który skądś kojarzyłam, ale nie pamiętałam go.
Nastoletni chłopak w uniformie Rycerzy Favoniusa podszedł do nas, trzymając kulę ognia na dłoni i używając jej niczym pochodni.
- Dobry wieczór, sir - Amber zasalutowała. - Chciałam zgłosić, że pragnęłyśmy z Noelle zobaczyć wilki...
- Ty chciałaś, ja chciałam czytać książkę... - westchnęła Noelle.
- Czyli znowu wciągasz kogoś w swoje niecne plany, hm? - usłyszałam głos za plecami, a na ramionach Amber ktoś zacisnął dłonie.
Podniosłam wzrok. Drugi młody rycerz przeniósł na mnie wzrok. Jego oczy rozszerzyły się nieco. Zmarszczył brwi.
- Sir Kaeya! Miałeś mnie tak więcej nie straszyć! - Amber odwróciła się do niego gwałtownie. - Dobrze, dobrze, już idziemy. Noelle, chodź, bo ci dwaj zaraz wpędzą nas w prawdziwe kłopoty.
Złapała młodszą dziewczynkę za rękę i uciekła.
- Wracajcie tutaj, miasto jest w drugą stronę! - Diluc pobiegł za nimi, zostawiając mnie z Kaeyą samą.
- Qiqi - Kaeya stanął przede mną.
Był wyższy ode mnie o głowę, albo i nawet więcej.
Kucnął przede mną.
Jego źrenice były dziwne. Diamentowe.
A oczy mroźne, jak moja moc.
- Powinnaś mnie wtedy zostawić w tej rzece - pogłaskał mnie po głowie. - Powinienem był się utopić...
Spojrzał w stronę miasta i usiadł na trawie.
- Naprawdę się nie starzejesz, co? - spytał, uśmiechając się smutno.
Usiadłam obok niego.
- Znasz mnie?
Wyglądał na zaskoczonego. A po chwili zmarkotniał jeszcze bardziej.
- Masz problemy z pamięcią - bardziej stwierdził, niż spytał. - Powiedz... Czy jeśli ktoś ci bliski kazałby ci zniszczyć coś, co kochasz, zrobiłabyś to?
- To zależy, czy dałabym sobie takie polecenie - odparłam. - Jeśli bym sobie nie dała, to bym nie musiała tego zrobić.
- Ach tak - Kaeya westchnął. - Nie wiem, komu być wiernym, Qiqi. Ojczyźnie czy ludziom, którzy mnie kochają.
- Nie wiem - wzruszyłam ramionami i wstałam. - Muszę nazbierać lampek. Rano nie będzie ich widać.
- Pomogę ci - Kaeya podniósł się i zaczął zbierać lampki razem ze mną.
Po chwili miałam już pełny koszyk.
- Dziękuję - uśmiechnęłam się do niego. - Muszę już iść. Doktor Baizhu czeka na te kwiaty.
Odwróciłam się. Kaeya zatrzymał mnie na chwilę.
- Masz wizję Cryo, prawda? - spytał. - To prawda, że dostają ją ci, co coś stracili?
- Nie wiem - spojrzałam na niego przez ramię. - A co?
- Tak się zastanawiałem, co ty straciłaś - wyjaśnił.
- Czy to nie oczywiste? - spytałam. - Życie.
Kaeya spojrzał na mnie i uśmiechnął się, czochrając mi włosy.
- Nawet nie wiesz, ile bym dał, żeby się z tobą zamienić.
Rano już nie pamiętałam tej rozmowy.