Zespół: DIV, w tle D=OUT
Pairing: Chobi&Chisa, Naoto&Shougo, Yoshi (ex. CatFist)&Meiko (OC)
Dozwolone od: 17+
Gatunek tekstu: obyczaj, romans
Ostrzeżenia: melancholia głównego bohatera
Notka autorska: Meiko jest wzorowana na siostrze Chobiego. Fanfik pt. "Fire and Ice" jest midquelem tego. Zostałam zainspirowana pewnym Tumblrem, którego jednak nie podam, bo nie wiem, czy właściciel by sobie tego życzył.
"Piątek, 11 listopada"
Pada. Stwierdzam, że to dobry dzień, by zacząć pisać. Może to infantylne. Ale to chyba nie jest zły pomysł... Prawda?
Lubię deszcz. Lubię, jak uderza w żelazne parapety, rozbryzgując krople na wszystkie strony świata. Lubię szarość za oknem i to wrażenie, że niebo płacze za przemijającym czasem.
Lubię deszcz. Lubię moknąć. To mnie oczyszcza. Deszcz jest chłodny, spływa po moich włosach, moczy rozpalone policzki, ostudza rozgrzaną duszę. Lubię deszcz.
Ale czasem jest za chłodny. Wtedy robi się zimny, moje oskrzela nie lubią zimna, nie lubią deszczu, nienawidzą być wystawiane na jego działanie. Wracam do domu, drobnymi palcami wyciągam z kieszeni inhalator i uspokajam moją drogą przyjaciółkę Astmę, która stwierdziła, że moja miłość do deszczu jest zła. Zakazana.
Ty też tak twierdzisz, susząc mi włosy ręcznikiem, choć sam mógłbym to zrobić. Kocham Cię, ale Twoja nadopiekuńczość doprowadza mnie do furii. Przestaliśmy nawet chodzić do kawiarni, naszej ulubionej. Chcę jeszcze raz w mroźny, zimowy dzień wypić w niej kakao i zjeść waniliowe ciasto z owocami. Ale nie mogę, bo uważasz, że na pewno dostanę ataku. Dlatego chodzimy tam w ciepłe dni, pijemy herbatę i jemy czekoladowe ciasto z orzechami, bo tamtego nie podają w inne pory roku niż jesień i zima. To ciasto sezonowe. A kakao w lato nie robią, bo taki zwyczaj.
Czasem mam wrażenie, że jesteś jak deszcz. Że jednocześnie Cię kocham i nienawidzę.
"Niedziela, 27 listopada"
Wczoraj był rocznicowy koncert UNiTE.. Dziwnie tak tylko z Shougo. Chcieliśmy, żebyś przyszedł, ale Meiko trafiła do szpitala. Jak zwykle spanikowałeś, choć to tylko wyrostek robaczkowy. Martwisz się o nią tak samo, jak o mnie. Kiedyś mi powiedziała, że ma dosyć traktowania jak dziecka. Jak lalki, która się pobije, gdy ją upuścisz.
Też mam tego dosyć. Coraz bardziej. Znam jej ból.
Ale Cię kocham i nie potrafię Ci tego powiedzieć w twarz. Nigdy nie potrafiłem nikomu mówić o tym, co mnie trapi. Zawsze tłumiłem to w sobie. A później sięgnąłem po nóż.
Głupi byłem. Nastolatek, któremu się wydaje, że jak odejdzie, to będzie lepiej. Nie będzie. Będzie gorzej. Zwłaszcza tym, którzy go kochają.
Przeraża mnie fakt, że nie tylko nastolatkom w tych czasach tak się wydaje. Ale nic na to nie poradzę. Mogłem jedynie przelać swoje uczucia w tekst do "Answer".
Fani się zastanawiają, czemu płaczę. Zrzucają tę reakcję na to, że to było nasze pierwsze wydawnictwo. Pierwszy teledysk. Pierwszy look.
To nie to. Oni nic nie wiedzą. Oni tylko myślą, że wiedzą. Że posiedli całą wiedzę o nas, czytając wpisy na Twitterze i oglądając komentarze na YouTube.
Mylą się. Nawet nie wiedzą, jak bardzo. I jak wiele bólu i niezrozumienia kryje się często za czarnymi znakami na śnieżnobiałym papierze...
Poza tym, nie ma już nas - naszego zespołu. Jest tylko projekt z Shougo i Ty z kawą w błękitnym kubku, siedzący z kotem na kolanach w fotelu, czytający mangę.
* * *
- Mam ponad dwadzieścia lat! Nie musisz mnie trzymać pod kloszem. Wystarczy, że rodzice tak robili i robią tak do teraz. "Tego nie możesz, tam nie idź, to sobie odpuść." Poradzę sobie, serio. Nie jestem dzieckiem! - wrzasnął Chisa, uderzając dłońmi w stół. Aczkolwiek według Chobiego nie musiał i nie powinien aż tak się drzeć.
- Nie traktuję cię jak dziecka. To by chyba była pedofilia.
- Ale ty na każdym kroku udowadniasz, że jesteś starszy! Obaj jesteśmy dorośli i fakt, że jak ty biegałeś po scenie, będąc w pierwszym zespole, to ja w tym czasie malowałem motylki w szkicowniku, nie oznacza, że masz mnie niańczyć!
- Nie denerwuj się tak, bo…
- Bo co? Bo dostanę ataku? No to dostanę! Wielkie mi halo! Mam astmę od urodzenia, spędziłem wiele czasu w szpitalu, wiem, co robić. Rozumiesz? Wiem! Nie umrę od głupiego wyjścia do sklepu, albo zbiegnięcia po schodach! Ganiałem w szkole za piłką po boisku, zanim Hayato pokazał mi swoją gitarę. Dopóki mam przy sobie inhalator, to nic mi się nie stanie!
- Ale to nie jest przyjemne ani dla ciebie, ani dla mnie!
- No, zwłaszcza dla ciebie, co nie? Bardziej się przejmujesz moją astmą niż ja. Jesteś przewrażliwiony. I nie zaprzeczaj!
- Ja się tylko martwię!
- Nerwicy dostaniesz, jak się będziesz tak zamartwiał. I problemów z sercem. W połączeniu z kawą i papierosami, masz to jak w banku.
- Teraz to ja nie wiem, o co ci chodzi…
- Ja rzuciłem, to ty też możesz.
- Wychodzi na to, że ty też jesteś przewrażliwiony.
- Ja ci tylko pokazuję, jak to jest.
- Ale ja mam poważny powód, a nie takie dyrdymały!
- Dyrdymały to ty masz w głowie. Jakbyś nie darł z Satoshim kotów o wszystko, to nasz zespół nadal by istniał.
- Satoshi jest nienormalny. On podał Shougo jakieś otumaniające leki!
- Popadasz w paranoję. Niedługo oskarżysz Satoshiego o otwarcie Puszki Pandory...
- Oskarżyć Satoshiego o istnienie astmy? Dobry plan.
- Hiroki!
- No bo nie rozumiem. Krzyczysz na mnie, bo się o ciebie martwię. Mam być emocjonalną kłodą, jak pan wspomniany wcześniej?
- Masz nie traktować mnie jak jajka.
- Nie traktuję cię jak jajka.
- Traktujesz! Do kawiarni nie pójdziemy, bo zima i mogę dostać ataku. Z zespołu odszedłeś, bo stresowały mnie te twoje kłótnie z Satoshim i dostawałem częściej ataków. Kłócić też się ze mną nie chcesz i praktycznie zawsze przyznajesz mi rację, bo jak to tak? Spowodować, że Sachi się zdenerwuje i dostanie ataku? No toć ty takie idealne seme, Sacchan powie, Sacchan dostanie! Jak powiem, że masz mi przynieść głowę Satoshiego na tacy, to pójdziesz mu ją urwać?
- Z nim raczej nie dałbym sobie rady... Chociaż jakby go najpierw dźgnąć... Albo może strzałka usypiająca? Jak te, co mają weterynarze na dzikie zwierzęta.
- Hiroki, błagam. Bądź poważny.
- Mogę ci przynieść głowę Yoshito. Tego klopsa pokonam z łatwością.
- Hiroki.
- No co?
- Próbujesz zmienić temat.
- Próbuję.
- To przestań. Nie rozmawiamy na poważne tematy i potem dzieje się to, co się dzieje.
- Ale nic się nie dzieje. Wydaje ci się. Uspokój się, usiądź sobie, zrobię ci jaśminowej herbatki, włączymy anime, będzie dobrze - Chobi uśmiechnął się i poszedł do kuchni.
- Ty nadal nie rozumiesz, o co mi chodzi... - westchnął Chisa, idąc za nim.
- No nie rozumiem. I pewnie nie zrozumiem. Ale postaram się zaakceptować.
- Ale ty nie masz tego akceptować! No wydrzyj się na mnie, nakrzycz, zrób cokolwiek! Bo jedyne, za co zawsze dostaję ochrzan, to zbytnie nadwyrężanie się!
- Ale ja nie chcę na ciebie krzyczeć.
- Bo się zdenerwuję i dostanę ataku?
- To też, ale...
- Skończ.
- Co?
- Bądź cicho. Po prostu bądź cicho. A nie, ty nie umiesz być cicho.
- Sachi.
- O, zirytowałeś się. No dalej, nakrzycz na mnie - Chisa potrząsnął nim za ramię.
- Sachi, przestań. Ta dyskusja do niczego nie prowadzi - stwierdził Chobi, otwierając szafkę. - W jakim kubku chcesz herbatę?
- I serio nic do ciebie nie dotarło?
- Może być zielony?
- Ignorujesz mnie?
- Ten z pieskiem będzie chyba w porządku.
- Hiroki!
- Mówiłem, akceptuję twoje zdanie. A teraz się uspokój, zanim serio dostaniesz ataku. Albo przynajmniej się popłaczesz.
- Nie rób ze mnie takiej rozbitej emocjonalnie niemoty!
- Nie robię z ciebie niemoty.
- Robisz. Traktujesz jak jajko. Jak dziecko. Próbujesz zignorować to, że mi się to nie podoba. Czy ty mnie widzisz jako małego chłopca?
- Mówiłem wcześniej, że to by była pedofilia.
- Przestań sobie żartować!
- A ty przestań się zachowywać, jakbyś rzeczywiście był tym dzieciakiem! - Chobi odwrócił się gwałtownie do Chisy. - Od pół godziny chrzanisz głupoty, które ja mówiłem rodzicom w liceum! Siadaj na krześle, zanim...
- Jak powiesz, że dostanę ataku, to przyrzekam, że cię walnę.
- Nie byłbyś w stanie mnie uderzyć.
Chisa zamrugał. Spojrzał na Chobiego, po czym wciągnął powietrze przez zęby, odwrócił się na pięcie i pobiegł do sypialni.
- Gdzie ty idziesz? Sachi, wracaj tutaj! Sachi! Kurihara, do cholery! - Chobi pognał za nim.
- Zamknij się - warknął Chisa, zbierając swoje rzeczy z półek.
- Co?
- Po prostu się zamknij.
- Co ty robisz?
- Jutro przyjdę po resztę. Albo za tydzień. Jak ochłonę.
- Dnia beze mnie nie wytrzymasz.
- Wytrzymuję, jak mamy z Shougo koncerty. Nie potrzebuję twojej opieki dwadzieścia cztery godziny na dobę - Chisa zepchnął Chobiego z drogi, wyszedł z mieszkania i zamknął drzwi z taką siłą, że wiszący obok nich kalendarz spadł ze ściany.
- Nameko... - zaczął Chobi, patrząc na swoją kotkę, która, obudzona hałasem, postanowiła jednak wstać z posłania. - Czy on trzasnął drzwiami? Powiedz, że on... - usiadł na podłodze. - ...ze mną serio właśnie nie zerwał...
* * *
Shougo wyplątał się z objęć Naoto, słysząc dzwonek do drzwi. Podszedł do nich i spojrzał przez wizjer. Otworzył je i zdezorientowany wpuścił Chisę do środka.
- Co się stało? - zdziwił się Shougo. - I czemu dzwonisz, przecież nadal masz klucze.
- Ręce mi się za bardzo trzęsą - odparł Chisa, po czym zakasłał. - A ten przewrażliwiony idiota w tym jednym aspekcie miał rację - stwierdził, po czym poszedł do swojego pokoju opanować atak astmy, którego jednak dostał.
- On ma walizkę - zauważył odkrywczo Naoto. - Shogo, oni chyba nie...
- Wydaje mi się, że tak - Shougo wyglądał, jakby przynajmniej zdechł mu jeden z jego psów.
- Matko, jak nie jedni, to drudzy - Yoshi walnął się ręką w twarz i poszedł do kuchni po piwo. Dlaczego jego współlokatorzy muszą mieć wieczne problemy miłosne...?