Pairing: nieokreślony
Dozwolone od: 17+
Gatunek tekstu: obyczaj, okruchy życia
Ostrzeżenia: śmierć, oparte na faktach
Notka autorska: Napisałam to z myślą o konkretnym jrockowcu, ale po wręcz fali pytań bez odpowiedzi o to, co się wczoraj stało z wokalistą Linkin Park, doszłam do wniosku, że dam wam wybór. Ogólnie zespołu nigdy nie słuchałam i szczerze mówiąc, nawet nie lubiłam, ale pana Chestera kojarzyłam jako tego śmieszkującego wokalistę robiącego spam zwierzątkami na Twitterze. I znam naprawdę wielu ludzi, którzy go kochali i podziwiali, dla których Linkin Park to jeden z ważniejszych zespołów w ich życiu, więc... Proszę. To dla was. Dla tych, którzy wczoraj uronili chociaż jedną łzę albo po prostu zrobiło im się ciężko na sercu. I dla pana, panie Chesterze. Może tam, gdzie pan teraz jest, jest panu lepiej.
Cisza. Taka zupełna cisza była w mojej głowie, gdy tylko przeczytałem tę informację.
Wpatrywałem się w litery jak dziecko, które dopiero uczy się czytać po angielsku. Jedna po drugiej ustawiały się w słowo "died", jedna po drugiej układały wyraz "suicide".
Kubek wyślizgnął mi się z dłoni i rozbił o podłogę, zalewając moje stopy i dywan herbatą.
- Nie żyje? - powtórzyłem tak cicho, że prawie bezgłośnie. Już wyraźniej słyszałem swój oddech i bicie serca, które tak przyspieszyło, jakby chciało się wyrwać.
Samobójstwo? Samobójstwo?! I to jeszcze takie niehonorowe, na miłość bogów!
- Nie żyje - powiedziałem już trochę głośniej, jakby samemu sobie uświadamiając, co czytam. - On nie żyje.
Usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi i kroki. Nadal tępo wpatrywałem się w ekran laptopa, gdy objąłeś mnie ramionami i przytuliłeś do siebie.
- Widziałem tę informację - oznajmiłeś, zanim zdążyłem spytać, czy już wiesz. - Idź umyć stopy i przebrać skarpetki, ja zmyję podłogę i pozbieram resztki kubka.
- Przepraszam za rozbicie go - szepnąłem, a ty pogłaskałeś mnie po głowie.
- Dostałem go od mojej byłej, nic nie szkodzi - powiedziałeś spokojnie.
Westchnąłem ciężko i zamknąłem laptopa. Wstałem, wziąłem czyste skarpetki i poszedłem do łazienki, uważając na rozbitą porcelanę.
Ten dzień był taki wesoły. Ten dzień był taki lekki. Miałem wrażenie, że mogę latać. Ale to on pofrunął, unosząc się spod sufitu aż do nieba.
The end