Zespół: Purple Stone, w tle Yusai/Zin
Pairing: Keiya&Fuma, w tle Orochi&Gaku
Dozwolone od: 17+
Gatunek tekstu: obyczaj, romans
Ostrzeżenia: brak
Notka autorska: Mój pierwszy i ostatni (oby) świąteczny fanfik. Gratuluję Fumie za zainspirowanie mnie do napisania go, przez ponad osiem lat nikomu się to nie udało. Soł, Merry Christmas i takie tam. ^^
Boże Narodzenie, Święta, Gwiazdka czy jak to tam zwał. W Europie czy Stanach Zjednoczonych - jedno z ważniejszych świąt chrześcijańskich. W Japonii - okazja do romantycznych wycieczek w blasku kolorowych światełek i przy akompaniamencie przecukrzonych piosenek o jemiołach i innych cukrowych laskach. Ogólnie miłość wszędzie, walentynki dla bardziej sentymentalnych i takie tam. I oczywiście dzięki temu można poeksperymentować w kuchni z typowymi dla tego okresu przyprawami, a w łóżku z kostiumami Śnieżynki i Świętego Mikołaja... Ale tego ostatniego nie czytaliście. Zwłaszcza dzieci.
Fakt faktem, Japończycy lubią urządzać sobie słodkie przyjęcia gwiazdkowe, na które zapraszają kilka osób i sprawiają sobie nawzajem prezenty. I o to cały problem się rozchodził.
Fuma stał przed witryną sklepową, w szarych, puchatych słuchawko-nausznikach i grubych, skórzanych rękawiczkach. Miał już czekoladki dla Gaku i żelki dla Orochiego, ale co on miał u licha kupić Keiyi?
- "Coś taniego i słodkiego" - powtarzał sobie pod nosem Fuma słowa Gaku, u którego mieli się spotkać. - Tanie i słodkie. Co, mam mu dać buzi?
Fuma zaśmiał się lekko histerycznie na samą tę myśl. On. Keiyę. On miałby pocałować Keiyę. Chyba w snach. Basisty, rzecz jasna.
Ogólnie nie to, żeby Fuma był w jakikolwiek sposób nieśmiały, czy żeby z Keiyą znał się za krótko, by w ogóle myśleć o sprawach miłosnych. Problem leżał w bardzo prozaicznym fakcie, który dla serca Fumy nie liczył się wcale.
Otóż Keiya, jak było chyba widać od razu i na pierwszy rzut oka, był mężczyzną. Fuma był nim także. I na dokładkę basista nie miał zielonego pojęcia, czy istnieje jakakolwiek możliwość, by Keika spojrzał na niego w choć trochę inny sposób niż na przyjaciela.
A przecież nie podejdzie do Keiyi i nie spyta "Ej, Keiya, słuchaj, jest sprawa. Jesteś może gejem, albo chociaż bi?". To przecież zbyt prywatna sprawa i gdyby wokalista chciał, to dawno przyznałby się sam!
Pójście po radę do zakochanego po uszy Gaku też nie było dobrym pomysłem, bo ta zespołowa papla, która jakimś cudem została ich liderem, na pewno od razu powiedziałaby całemu muzycznemu światkowi, że Fuma się zabujał.
- Dobrze, że przynajmniej to nie Sana - mruknął basista, oglądając jakąś figurkę w kształcie kota i przypominając sobie, jak skończyli muzycy, którzy powierzyli swoje tajemnice perkusiście UNiTE..
Fuma westchnął przeciągle i wtedy zobaczył malutką pozytywkę, która mieściła się w dłoni. Była słodka i kosztowała niewiele, więc Murakami uśmiechnął się promiennie i ruszył w stronę kasy, zadowolony, że udało mu się znaleźć coś odpowiedniego.
Basista wrócił do domu, ściągnął buty i przywitał się ze swoim kotem, po czym poszedł do kuchni i wstawił wodę na herbatę.
Fuma otworzył szafkę i wyciągnął zieloną herbatę z pomarańczą, cynamonem i goździkami, po czym wsypał kilka łyżeczek do zaparzacza w kształcie gwiazdki, włożył go do dzbanka i gdy woda się zagotowała i trochę ostygła, zalał herbatę i zaniósł do sypialni. Wziął z kuchni kubek z kotem w czapce, poszedł do sypialni, pożył się wygodnie na łóżku, włączył składankę świątecznych piosenek na komórce, założył słuchawki, po czym wziął do rąk książkę i zaczął czytać. Dora w międzyczasie położył mu się na kolanach, a on zatracił się w swoim świecie, w którym niczego mu nie brakowało.
Oprócz osoby ich nieco szalonego wokalisty...