Zespół: Alice Nine&Kagrra,
Pairing: Tora&Akiya
Dozwolone od: 14+
Gatunek tekstu: angst, AU
Ostrzeżenia: śmierć
Notka autorska: To opowiadanie zostało napisane dla ofiar katastrof samolotowych, choć najbardziej dla tych, którzy zginęli 10 kwietnia. Jest również dedykowane bliskim ofiar, jak i wszystkim czytelnikom.
Pairing: Tora&Akiya
Dozwolone od: 14+
Gatunek tekstu: angst, AU
Ostrzeżenia: śmierć
Notka autorska: To opowiadanie zostało napisane dla ofiar katastrof samolotowych, choć najbardziej dla tych, którzy zginęli 10 kwietnia. Jest również dedykowane bliskim ofiar, jak i wszystkim czytelnikom.
Nie pamiętam, co działo się przed katastrofą. Kojarzę tylko szczegóły. Krzyki, panikę, pilota każącego nam zachować spokój. Nie pamiętam, co dokładnie się stało. Dlaczego samolot spadł? Może ty odpowiesz mi na to pytanie? Ty byłeś jakoś bardziej opanowany ode mnie, więc powinieneś to wiedzieć.
Jedyne, co teraz wiem na pewno, to to, że leżę na ziemi. Nie wiem, gdzie jestem, ale jest tu strasznie ciemno, a mnie boli nawet najmniejsza część mojego ciała. Otwieram oczy, choć praktycznie nie mam sił. Nie jest jednak tak ciemno, jak mi się zdawało. W końcu odszukuję cię wzrokiem. Leżysz jakieś dwa metry ode mnie. Nie wiem, czy żyjesz, czy jesteś nieprzytomny, wiem tylko tyle, że muszę się do ciebie dostać. Gdy w końcu mi się to udaje, choć przysporzyło mi to wiele bólu i wysiłku, łapię cię w panice za rękę. Drgnąłeś, to dobry znak. Znaczy, że żyjesz. Otwierasz powoli oczy i patrzysz na mnie takim martwym wzrokiem. Leżymy tak przez chwilę i, być może, wyobrażamy sobie tylko swój obraz, bo wątpię, żebyśmy wyglądali tak, jak siebie widzimy. Wiem, że na pewno jesteś ciężko ranny, poobijany i pokaleczony, ale tego nie widzę. Ty na pewno też nie widzisz moich ran. Siły w końcu mnie opuszczają, więc kładę głowę na ziemi i zamykam oczy. Po chwili czuję, jak uścisk twojej ręki rozluźnia się. Słyszę, jak twój oddech zwalnia, aż w końcu ustaje. A ja czuję straszne zmęczenie i silny ból. W końcu poddaję się. Ogarnia mnie błogi spokój, potem otacza ciemność. I nagle widzę światło. Piękne, śnieżnobiałe światło. I ciebie wyciągającego do mnie rękę.
- Chodź - mówisz takim spokojnym, ciepłym głosem, uśmiechając się przy tym lekko.
Wyciągam rękę i chwytam twoją dłoń. Wtedy do mnie dociera – umarliśmy. A ty na mnie poczekałeś. I teraz zostaniemy razem. Na zawsze.
Jedyne, co teraz wiem na pewno, to to, że leżę na ziemi. Nie wiem, gdzie jestem, ale jest tu strasznie ciemno, a mnie boli nawet najmniejsza część mojego ciała. Otwieram oczy, choć praktycznie nie mam sił. Nie jest jednak tak ciemno, jak mi się zdawało. W końcu odszukuję cię wzrokiem. Leżysz jakieś dwa metry ode mnie. Nie wiem, czy żyjesz, czy jesteś nieprzytomny, wiem tylko tyle, że muszę się do ciebie dostać. Gdy w końcu mi się to udaje, choć przysporzyło mi to wiele bólu i wysiłku, łapię cię w panice za rękę. Drgnąłeś, to dobry znak. Znaczy, że żyjesz. Otwierasz powoli oczy i patrzysz na mnie takim martwym wzrokiem. Leżymy tak przez chwilę i, być może, wyobrażamy sobie tylko swój obraz, bo wątpię, żebyśmy wyglądali tak, jak siebie widzimy. Wiem, że na pewno jesteś ciężko ranny, poobijany i pokaleczony, ale tego nie widzę. Ty na pewno też nie widzisz moich ran. Siły w końcu mnie opuszczają, więc kładę głowę na ziemi i zamykam oczy. Po chwili czuję, jak uścisk twojej ręki rozluźnia się. Słyszę, jak twój oddech zwalnia, aż w końcu ustaje. A ja czuję straszne zmęczenie i silny ból. W końcu poddaję się. Ogarnia mnie błogi spokój, potem otacza ciemność. I nagle widzę światło. Piękne, śnieżnobiałe światło. I ciebie wyciągającego do mnie rękę.
- Chodź - mówisz takim spokojnym, ciepłym głosem, uśmiechając się przy tym lekko.
Wyciągam rękę i chwytam twoją dłoń. Wtedy do mnie dociera – umarliśmy. A ty na mnie poczekałeś. I teraz zostaniemy razem. Na zawsze.
The end