Dozwolone od: 14+
Gatunek tekstu: kryminał
Ostrzeżenia: sceny przemocy
Notka autorska: Ów twór jest napisany w tak dziwny sposób, bo taki był zamysł. I nie mam pojęcia, co też ta dziewczyna mu zrobiła. I dlaczego. Fakt faktem, domyślcie się sami, o kim to. Podpowiedzi są wszędzie.
Nienawiść w jej oczach. Niezrozumienie. Komórka rozdeptana obcasem. I okropny ból. Przeszywający. Krew na palcach. Powoli oddalające się kroki. Krzyk przechodnia. I głos. Głos tak dobrze znany i kochany.
- Nie umieraj.
Perfumy. Te same, które o poranku budzą go ze snu, gdy wchodzi do studia. A teraz usypiają, gdy ogarnia go ciemność.
Jasne światło jarzeniówki. Biały sufit. Maska tlenowa na ustach. Jasnobrązowe włosy rozsypane na poduszce. Palce zaciśnięte na jego dłoni. Ręka ściągająca maskę z ust. Ciemnobrązowe włosy rozsypane na kołdrze. Zamknięte oczy i sen. Sen niespokojny, pełen strachu. Delikatne, długie palce gładzące ciemnobrązowe włosy. Otwarte oczy. I zaspany uśmiech.
- Obudziłeś się.
- Tak. Gdzie ja jestem?
- W szpitalu. Ktoś cię napadł.
- Nie. Ktoś próbował mnie zabić.
Przerażenie w oczach. Niezrozumienie. Niewiedza.
- Dlaczego?
- Sam chciałbym wiedzieć.
- Lekarze mówią, że z tego wyjdziesz. Wszystko będzie dobrze.
- Wiem.
- Skąd?
- Przecież jesteś tu ze mną.
Uśmiech. I pocałunek. Bo nawet w obliczu tragedii, miłość pozostaje.
The end