Pairing: Yue&Lime, w tle Kyonosuke&Reiki
Dozwolone od: 17+
Gatunek tekstu: obyczaj
Ostrzeżenia: oparte na faktach
Notka autorska: Zainspirowała mnie pewna autentyczna sytuacja sprzed roku.
Właściwie, zawsze to ty się nami opiekujesz. Jesteś taką zespołową mamusią, która o wszystkich dba, troszczy się i najlepiej by nam jeszcze przygotowywała śniadania w pudełkach, żebyśmy dobrze się odżywiali.
Także wydawało mi się, że kiedy tego marcowego dnia nasze nogi zaprowadziły nas na jedną ze sklepowych promocji, nic złego się nie wydarzy, bo przecież ty zawsze czuwasz. Mimo, że to ja jestem liderem.
- Raimu. Raimu. Raimu. Raimu. Raimu - Reiki dźgał mnie w ramię, w kółko powtarzając mój przydomek.
- Reiki, zrób tak jeszcze raz, to przysięgam, że zwiążę cię strunami od twojej... - zostałem dźgnięty w policzek. - ...gitary. Reiki!
- No co? - spytał, ciągnąc mnie za włosy.
Przysięgam, że nie wytrzymam.
- Reiki, zostaw go... - Kyonosuke oparł się o niego ramieniem. - Bo nie dostaniesz biszkoptów.
- Co?! Jak śmiesz?! - zawołał oburzony Reiki, krzyżując ramiona na klatce piersiowej.
- Tak, jestem najstarszy - podsumowałeś krótko całą naszą dyskusję, roztrzepując jednocześnie mi i Reikiemu włosy.
Miałem delikatne wrażenie, że dzisiaj twoje oczy były jakieś przygaszone. Jakby coś ci było.
- Yue? - podniosłem rękę i położyłem ci na czole. - Wszystko okej?
Nie było ciepłe, ale wręcz trochę za zimne.
- Zimno ci? - spytałem.
- Trochę - odparł Yue. - Ogólnie nieco niewyraźnie się dzisiaj czuję.
- Może chcesz usiąść? - zaproponowałem, ale pokręciłeś głową.
- Dam sobie radę - uśmiechnąłeś się promiennie, a ja ci uwierzyłem. Nie powinienem, ale nie jesteś mną i zazwyczaj mówisz, gdy coś ci jest.
Chociaż miałem wrażenie, że nawet ty nie wiedziałeś, iż to doprowadzi do takiej sytuacji.
- Ale jak coś będzie się działo, to daj mi znać - poprosiłem cię. Kiwnąłeś głową na znak, że rozumiesz.
- Kyono! - odwróciłem się w stronę reszty zespołu.
Jak zwykle nic nie zauważyli, zajęci swoimi przekomarzankami i wygłupami.
- Też czuję, że jestem od nich starszy - stwierdziłem, a ty zaśmiałeś się perliście.
To było tuż przed sesją zdjęciową. Poprawiałem sobie akurat rękawy przy marynarce, kiedy poczułem twoją dłoń na ramieniu.
- Chyba mi słabo... - zdążyłeś tylko powiedzieć...
...zanim byłem zmuszony cię złapać, gdy nagle ugięły się pod tobą nogi i upadłeś na podłogę zupełnie bez jakiejkolwiek gracji, która zazwyczaj ci towarzyszyła.
Co z tego, że podczas tego manewru obtłukłem sobie kolana?
- Yue?! - usłyszałem głos Reikiego, zanim do mnie dotarło, że to naprawdę nie jest żart i serio trzymam cię nieprzytomnego w ramionach, klęcząc na tej zimnej i twardej podłodze.
A później wszystko działo się jednocześnie powoli i szybko. Czułem się jak w transie. Obrazy przesuwały się w zwolnionym tempie, a ludzie mówili strasznie niewyraźnie.
Wszystko było za mgłą. Ty byłeś za mgłą i to ty bezwładnie spoczywałeś w moich ramionach.
I wtedy po raz pierwszy to usłyszałem. Ten cichy głosik pytający mnie, dlaczego właściwie tak bardzo się martwię.
Ocknąłeś się po dłuższej chwili, kiedy Kyonosuke podniósł twoje nogi, a ja to samo zrobiłem z rękami. Reiki przyniósł ci wody.
Musieliśmy odwołać sesję zdjęciową. Musieliśmy też zawieźć cię do szpitala. A ja musiałem zacząć uciszać ten głosik, który przez następne pół roku cały czas mówił mi o tobie. Z każdym twoim uśmiechem, gestem, miłym słowem stawał się głośniejszy i głośniejszy, hucząc mi w uszach i powodując sny, których nie rozumiałem.
Aż w końcu musiałem zaakceptować to, że się zakochałem. Chociaż nie chciałem. Ani trochę. Wkurzał mnie fakt, że mój umysł chce czegoś, czego ja nie chcę i nie potrzebuję i...
...i nawet Kazuki się ze mnie śmiał.
Rozumiesz? Kazuki. Śmiał się.
Więc nie akceptowałem tej rzeczywistości. Tej, w której byłem tak beznadziejnie w tobie zakochany i w której Reiki wieszał się na moim ramieniu po każdej próbie, pytając mnie, kiedy ci to w końcu powiem.
Dopóki nie spytałeś mnie, czy wolę cierpieć w samotności, czy z tobą.
Wybrałem to drugie.
I teraz obaj możemy się troszczyć o siebie nawzajem.
The end