Uniwersum: Genshin Impact
Dozwolone od: 17+
Gatunek tekstu: fantasy, angst, drama, komedia?
Seria: "Light&Ice"/"Sun&Wind"
Ostrzeżenia: spoilery do gry, headcanony, manipulacja
Notka autorska: Napisałabym, że biedny Kaeya, ale on tak kanonicznie jest biedny.
Pokój Diluka był wielki. Kaeya pomyślał, że dokładnie tak samo duży był cały jego dom, jak ta jedna izba.
Diluc znowu wytarł dłoń o spodenki i zaczął przeszukiwać swoją garderobę.
- Tu masz białą koszulkę, tu taka fajna, granatowa kamizelka jest, o a tu masz takie portki jak ja mam, mam ich dużo. O i skarpetki, wełniane, ciepłe, milusie...
Kaeya popatrzył na skarpety i próbował sobie przypomnieć, kiedy ostatni raz miał jakieś na nogach.
Trzy lata temu?
- Buty ci jeszcze jakieś jutro znajdziemy, bo te... - Diluc zmierzył wzrokiem rozlatujące się obuwie Kaeyi. - No, w dużym skrócie, w dobrym stanie nie są.
- Mówiłeś, że będę mógł sobie wybrać ubranka, tymczasem wybrałeś je sam - zauważył Kaeya.
Diluc zmieszał się nieco.
- E, to, no... - wbił wzrok w podłogę. - Pomyślałem, że ci się spodobają i no... Wybacz...
- W porządku - Kaeya uśmiechnął się do niego przyjaźnie. - Pokażesz mi, gdzie mogę się wykąpać?
- Oczywiście. Podejrzewam, że tata już poprosił Henriette, żeby zagotowała wody czy coś - Diluc popatrzył w jego oczy. - Kojarzą mi się z lodem, wiesz?
- Co?
- Twoje oczy. Mają taki mroźny kolor - Diluc uśmiechnął się promiennie. - Naprawdę masz dziwne te źrenice. A teraz chodź już.
Diluc pociągnął Kaeyę za rękę i zaprowadził go do łaźni. Kaeya zamknął prawe oko na chwilę.
"Dobrze sobie radzisz, synu. Tylko naucz się asertywności, do cholery!"
Kaeya westchnął. Co to znaczy "asertywność"? Ojciec zawsze używał przy nim takich trudnych słów, że większość czasu Kaeya spędzał przy przeglądaniu ukradzionego z biblioteki słownika...
* * *
Kaeya wyszorował się dokładnie i założył ubrania, które dał mu Diluc. Dziwił się jedynie, że ta woda była taka ciepła. Nie wiedział, że woda do kąpieli może być ciepła.
Że w ogóle woda może być ciepła.
Pokojówki rozczesały jego splątane i mokre włosy. Spojrzał w lustro. Wyglądał jak jakiś młody panicz.
- Ładnie - Crepus stanął za nim i położył mu dłonie na ramionach. - Nadal jesteś głodny?
Był. I to okropnie. Ale wolał się nie odzywać, bo po tylu zjedzonych słodkich bułkach wzięliby go za obżartucha.
- Trochę... - powiedział cicho. - Dlaczego pan pyta?
- Zaraz będzie wieczerza - wyjaśnił Crepus. - Chodź, mały. Nie możesz iść spać głodny.
Kiedy Kaeya wszedł do jadalni, pomyślał, że umarł i trafił do tego lepszego miejsca, co mama Diluka. Ten siedział już przy stole i pałaszował tosta z pomidorami.
- Kaeya! - pomachał do niego i wypuścił tosta. - Na boga wiatru, tato, on wygląda jak moja kopia! Tylko w innych kolorach...
- Diluc.
- No dobrze, dobrze... - Diluc podniósł ze stołu pomidora, który spadł mu z tosta.
- Bierz, co chcesz - stwierdził Crepus, siadając naprzeciwko Diluka. - Kaeya?
Kaeya patrzył na całą tę górę jedzenia w pełnym szoku. I nagle, ni stąd, ni zowąd, zaczął płakać.
Dlaczego ci ludzie są dla niego tacy dobrzy? Jego ojciec chce, żeby ich śledził, ale powiedział, że wszyscy w Mondstadt są źli! Nie rozumiał, co się wokół niego dzieje.
Usiadł na podłodze. Miał zamknięte oczy, więc widział prawym, jak jego kompletnie pijany ojciec bazgrze niedbale na kartce coś o tym, by przestał beczeć jak zapchlona owca. Czy coś w tym stylu.
Poczuł, jak ktoś go przytula. Otworzył oczy i spojrzał na Crepusa, który usiadł obok niego na podłodze i właśnie delikatnie zaczął głaskać go po głowie.
Diluc podszedł do nich, trzymając w ręce jakiś placuszek.
- Czemu płaczesz? - spytał, podając mu placuszek. - Powiedzieliśmy z tatą coś złego?
Kaeya pokręcił głową.
Kiedy właściwie ostatnio płakał? Pomijając oczywiście to, jak się rozkleił tam, na tej głupiej drodze, pod tym głupim drzewem...
Jego ojciec nie lubił, jak Kaeya płakał. Ogólnie jak zawracał mu głowę. Dlaczego tutaj wszyscy nagle biegną mu na pomoc i się o niego martwią? Dlaczego dają mu ładne ubrania, pozwalają kąpać się w ciepłej wodzie i karmią smacznym jedzeniem?
Placuszek był przepyszny, mimo, że smakował również łzami. Ale Kaeya pomyślał, że może to jest powód, dlaczego powinien przestać w końcu płakać. Żeby w pełni poznać smaki tego miasta, które w tym właśnie momencie pokochał całym sercem.
Nawet, jeśli będzie musiał je zniszczyć w końcu od środka...