Uniwersum: Aoishiro
Pairing: Syouko&Yasumi
Dozwolone od: 17+
Gatunek tekstu: angst
Ostrzeżenia: spoilery do gry, śmierć postaci
Notka autorska: Ending VI (Yasumi's third bad ending).
Minął rok od powrotu z Unasaki, a ja wciąż czułam się tak samo.
Wolałabym umrzeć.
Co z tego, że mój ojciec darował mi życie, jeśli zapłatą było to należące do Syouko-senpai?
Nami okazała się jakąś boginką. Yasuhime. Co za ironia, że Aoi-sensei akurat o niej opowiadała w autobusie.
Pamiętam, jak podbiegłam do bezgłowego ciała Syouko-senpai. Jak je tuliłam, jak płakałam, jak przepraszałam moją ukochaną za to, że to przeze mnie ją to spotkało.
Żałowałam, że nigdy jej nie powiedziałam, co do niej czuję.
Ojciec podejrzewał, że będzie miał problemy, jeśli policja znajdzie ciało Syouko-senpai, dlatego wyrwał mi je z rąk i wrzucił do wody, a zaraz później zorganizowaliśmy poszukiwania osoby, o której dobrze wiedzieliśmy, że nie żyje.
Syouko-senpai nie żyła.
Umarła bezpowrotnie i to tylko moja wina.
To ja ją przyprowadziłam na tę wyspę. To ja chciałam znaleźć sposób na odzyskanie władzy nad ciałem. To ja chciałam żyć normalnie.
I co mi z tego przyszło?
Musiałam okłamać przyjaciółki z klubu kendo i biedną, zamartwiającą się Aoi-sensei.
Zwolniła się po powrocie. Wolała sama to zrobić, niż zostać wyrzucona z pracy, bo rodzice nie chcieli, by ich dzieci uczyła nauczycielka, która nie potrafiła przypilnować podopiecznych i jedna przez to dosłownie straciła głowę.
Wolałabym umrzeć.
Migiwa-san dopadła mnie kilka dni później. Złapała mnie za włosy i spojrzała mi prosto w oczy.
- Co się stało z Osą? - spytała. - Kto jej to zrobił?
I co miałam jej powiedzieć? Że nie wiem? Przecież i tak by mi nie uwierzyła.
Więc wyjaśniłam jej wszystko. Z każdym najmniejszym szczegółem.
Słuchała mnie w ciszy, jedynie coraz bardziej mrużąc oczy.
W końcu westchnęła i machnęła ręką, jakby jej to zupełnie nie obeszło.
- Wiedziałam, że ze znajomości z tobą nie wyjdzie nic dobrego - stwierdziła. - Jesteś anomalią, Yasumin, czy tego chcesz czy nie. I jak widać cała twoja rodzina to jakaś sekta. Gratuluję.
- Nie chciałam, by to się tak skończyło - powiedziałam cicho. - Nic nie wiedziałam o tych rytuałach...
- Jeśli dobrze myślę, to twój ojciec ci tak łatwo nie popuści - stwierdziła Migiwa-san. - Wiesz, dlaczego tak naprawdę darował ci życie, prawda?
Spojrzałam na nią zaszklonymi oczami.
- Jak on kopnie w kalendarz, ten cały onmyouji cię znajdzie - Migiwa-san rozłożyła bezradnie ręce. - Będziesz musiała urodzić małe bobo, co więcej - dwoje, żebyś mogła kontynuować tę tradycję.
Strach sparaliżował mnie od środka.
- Urodzić dziecko? - spytałam powoli. - Ale ja jestem... Ale...
- Lesbijką? - Migiwa-san uśmiechnęła się złośliwie. - Tak myślałam, wyczuwam swoje. Ale nic na to nie poradzisz. A później będziesz musiała to starsze zabić. No cóż.
Mój oddech przyspieszył.
Teraz już rozumiałam, czemu mój ojciec był taki stary.
Chciał jak najbardziej odwlec moment, kiedy będzie musiał zabić własne dziecko. Ale i tak to zrobił. Ściął Tsunami głowę, tak jak Syouko-senpai.
Westchnęłam ciężko, opierając głowę o poduszkę.
W tym momencie rozległo się pukanie do drzwi. Kamine, opiekunka z domu dziecka, zajrzała do mojego pokoju.
- Yasumi? Przyszedł jakiś pan do ciebie - oznajmiła.
- Jaki? - spytałam, siadając na łóżku.
- Mówi, że nazywa się Onichi Hougen - wyjaśniła Kamine. - I że jest przyjacielem twojego ojca.
Ach...
Więc kurtyna już poszła w górę. Przedstawienie czas rozpocząć.
Jak już mówiłam, wolałabym umrzeć. Ojciec skazał mnie na o wiele gorszy los niż śmierć.
The end