Blog zawiera treści o związkach męsko-męskich i damsko-damskich. Jeżeli nie lubisz yaoi i yuri, to naciśnij czerwony krzyżyk i nie czytaj, zamiast obrzucać mnie błotem. Dziękuję za uwagę.

Polecany post

Reklama vol 3

Zespół: Kalafina, Nightmare, Ganglion, Band-Maid, CLOWD, Broken by the Scream Pairing: Ni~ya&Hikaru, Wakana&Keiko, Sagara&Oni, ...

niedziela, 10 stycznia 2021

Bitter-sweet scent of flowers IV

Uniwersum: Genshin Impact

Pairing: Zhongli&Xiao, Zhongli&Guizhong (one-sided)

Dozwolone od: 17+

Gatunek tekstu: fantasy, hurt/comfort, angst with happy ending

Seria: "Sun&Wind"/"Light&Ice"

Ostrzeżenia: spoilery do gry, headcanony, cierpienie fizyczne i psychiczne

Notka autorska: Ostatnia część i w sumie... Trochę humoru? Specyficznego, ale coś tam jest. XD



Ochroniliśmy Liyue. Ningguang poświęciła swój dom. Ludzie byli bezpieczni. Mogliśmy wrócić do normalnego życia.

Tylko jak, jeśli jego nie ma w pobliżu? Jeśli nie mogłem się z nim nawet pożegnać? Miało go nie być miesiąc, a nie do końca świata...

Usłyszeliśmy kroki. Madame Ping odwróciła się, a ja wraz z nią. Zobaczyliśmy piękną kobietę w lazurowym kimonie. Miała włosy do ramion, których końce tonęły gdzieś w szalu zarzuconym na jej szyję.

- Kim jesteś? - oburzyła się Cloud Retainer. - Tutaj nie wolno wchodzić.

- To teren adeptów, jak się tutaj dostałaś? - spytał Moon Craver.

- Na imię mam Lazuli - oznajmiła, idąc powoli w naszą stronę. - Chcę jedynie podzielić się z wami informacjami na temat Rex Lapisa.

- Rex Lapis nie żyje - przypomniał jej Mountain Shaper. - Idź stąd.

- Pozwólcie mi mówić, a pójdę - powiedziała spokojnie.

Znałem jej głos, ale rozsądek podpowiadał mi, że to nie jest możliwe. Zhongli nie żył. Nie mógł zjawić się właśnie w tym momencie w postaci kobiety, by z nami porozmawiać o sobie.

- Usiądź, dziecko drogie - Madame Ping uśmiechnęła się do kobiety i wskazała jej ławkę. Lazuli usiadła i spojrzała na nas uważnie.

Jej oczy lśniły. Były bursztynowe.

Nie...

To tylko przypadki, Xiao. Tylko pragnienia twojego rozkruszonego serca.

- Rex Lapis był zmęczony - oznajmiła. - Pragnął emerytury. Dlatego zaplanował wszystko dokładnie. Postanowił oddać Tsaritsie swoje gnosis w zamian za unieważnienie wszystkich kontraktów, które w przeszłości zawarli. Umowy te bowiem zagrażały Liyue.

- Więc to Tsaritsa zabiła Moraxa?! - zawołała Cloud Retainer.

- Nie - zaprzeczyła Lazuli. - Oddał jej gnosis dobrowolnie. Lecz przed tym musiał się upewnić, czy będziecie w stanie ocalić Liyue sami, bez jego pomocy. Oczywiście, gdyby wam się to nie udało, wkroczyłby w pełni swego majestatu i pokonał wszystkie przeciwności losu.

- Nie zrobiłby tego. Został zamordowany i nawet, gdyby chciał... - zaczął Mountain Shaper, ale Lazuli mu przerwała.

- W którym momencie powiedziałam, że Rex Lapis nie żyje? - spytała, wstając. Ściągnęła szal i naszym oczom ukazały się bursztynowe końcówki jej włosów.

Poczułem, że zaschło mi w ustach.

- Ty... żyjesz? - spytała Cloud Retainer.

- Ale twoje ciało... - zaczął Moon Craver.

- Wylinka - wyjaśnił krótko Zhongli i powoli podszedł do mnie i do Madame Ping.

- Domyśliłam się w momencie, kiedy poprosiłeś tę słodką, blondwłosą osóbkę o to, żeby przyniosła ci dzwonek - Ping uśmiechnęła się do niego promiennie. - Ale nie byłam pewna, czy powinnam mówić o tym reszcie.

- Wiedziałaś?! - oburzyła się Cloud Retainer.

Madame Ping jedynie wzruszyła ramionami.

- Xiao? - Zhongli spojrzał na mnie uważnie. - Jesteś zły, prawda?

- Nie - skłamałem. - Mógłbyś przybrać postać mężczyzny?

- Dlaczego?

- Ponieważ cię o to proszę - powiedziałem, z trudem powstrzymując złość.

Zhongli zamknął oczy. Błysk bursztynowego światła oświetlił na chwilę okolicę. Przemienił się. Jego strój również wyglądał zupełnie inaczej.

Czyli dokładnie tak, jak go zapamiętałem.

- Cudownie. Kobiecie bym tego nie zrobił - stwierdziłem, łapiąc go za ramię i rzucając nim o drzewo.

- Xiao! - oburzył się Moon Craver. - Co ty najlepszego robisz, to jest bóg!

Zhongli powstrzymał go gestem dłoni. Chyba był na to przygotowany. Zresztą, nawet nie próbował się bronić, kiedy w pięknym stylu nim rzuciłem. W normalnych okolicznościach pewnie wykręciłby przeciwnikowi rękę.

- Xiao, posłuchaj. Powiedziałbym ci, ale nie byłem pewien, czy potrafiłbyś... - Zhongli przerwał, kiedy wbiłem mu włócznię w udo. Syknął i skrzywił się. Chyba go zabolało. Nie wiem, dlaczego tak twierdzę.

- Guizhong miała rację. Jesteś głupi - warknąłem, pochylając się nad nim. - Jak mogłeś nam to zrobić?! Jak mogłeś oszukać w taki sposób nawet mnie?!

- Xiao...

- A teraz zjawiasz się tutaj, jak gdyby nigdy nic! Jakbyśmy nagle mieli przejść do porządku dziennego, że nasz przyjaciel nas okłamał w tak okrutny sposób!

- Xiao.

- Przestań powtarzać moje imię!

- Nadałem ci je. Mogę je powtarzać - powiedział Zhongli spokojnie.

Westchnąłem ciężko.

- Dobrze wiesz, jak to jest stracić kogoś, kogo się kocha - zauważyłem. - Więc dlaczego skazałeś na to mnie? Na cierpienie w taki sam sposób, jak ty po śmierci Guizhong?

- O czym ty mówisz, Xiao? - spytał Mountain Shaper.

Zignorowałem go. Niech im Madame Ping wyjaśni.

- Właśnie dlatego - odpowiedział Zhongli powoli. - Ponieważ obawiałem się, że nie będziesz potrafił udawać tego smutku, który znam z doświadczenia.

- Myślałem, że cię straciłem! - wbiłem włócznię jeszcze głębiej. Jęknął, ale nawet się nie poruszył. - Że już nigdy cię nie zobaczę! Nawet się ze mną nie pożegnałeś! Nie zrobiłeś nic, żeby zapewnić mi choć odrobinę komfortu! Żebym nie czuł się tak bezradny...

Upadłem na kolana. Emocje targały mną na wszystkie strony. Zhongli złapał mnie za ramiona i przyciągnął do siebie, choć próbowałem mu się wyrwać.

- Przepraszam - szepnął, głaszcząc mnie po włosach. - Po dwóch tysiącach lat chyba powinienem cię przynajmniej jakoś przygotować, zanim wdrożyłem mój plan w życie.

- Jesteś głupi - mruknąłem, wczepiając palce w jego płaszcz. - Już ta wróżka ma więcej rozumu od ciebie.

- Paimon?

- Nie obchodzi mnie, jak ma na imię - szepnąłem, wdychając intensywny zapach słodko-gorzkich kwiatów.

Byłem zmęczony. Oczy same mi się zamykały.

Za dużo emocji. Za dużo walk w ostatnich dniach. Za dużo wysiłku...

- Xiao?

- Czego znowu chcesz, głupi Boże Kontraktów?

- Wiem, że lubisz tak zasypiać, ale nadal mam twoją włócznię w nodze i to trochę boli... - powiedział Zhongli wręcz zakłopotanym głosem.

...kompletnie o tym zapomniałem.

Chyba ten słodko-gorzki zapach kwiatów sprawił, że mój mózg skamieniał do reszty.

Dosłownie.

The End