Blog zawiera treści o związkach męsko-męskich i damsko-damskich. Jeżeli nie lubisz yaoi i yuri, to naciśnij czerwony krzyżyk i nie czytaj, zamiast obrzucać mnie błotem. Dziękuję za uwagę.

Polecany post

Reklama vol 3

Zespół: Kalafina, Nightmare, Ganglion, Band-Maid, CLOWD, Broken by the Scream Pairing: Ni~ya&Hikaru, Wakana&Keiko, Sagara&Oni, ...

poniedziałek, 22 lutego 2021

Heart of the Abyss VII

Uniwersum: Genshin Impact

Pairing: Kaeya&Albedo

Dozwolone od: 17+

Gatunek tekstu: fantasy, dramat, soft angst

Seria: "Sun&Wind"

Ostrzeżenia: spoilery do gry, headcanony, sceny przemocy

Notka autorska: I koniec fika. Nie martwcie, mam ich jeszcze trochę w zapasie (za dużo).



Albedo wszedł do katedry i od razu poszedł do komnaty, w której leżał Kaeya. Barbara przekazała mu, że uleczyła drugiego z kapitanów, ale będzie osłabiony jeszcze przez jakiś czas. Ta nielegalna magia naprawdę blokowała jej wizję.

Kaeya siedział na łóżku, bawiąc się warkoczem, który zrobiła mu Klee. Wyglądał o wiele lepiej, niż wtedy, gdy Albedo stąd wyszedł.

- Klee mi go zaplotła, prawda? - Kaeya uśmiechnął się do niego.

- Musimy porozmawiać - powiedział Albedo, siadając na łóżku. - Poważnie.

- Coś się stało? - spytał Kaeya. - Mam wrażenie, czy płakałeś?

Albedo westchnął.

- Płakałem.

- Dlaczego?

- Bo prawie umarłeś - wyjaśnił Albedo. - Nie płakałem cały czas, jak tu leżałeś bez życia. Ale chyba nawet mi czasem puszczają emocje.

- Ale żyję.

- Ale wtedy powiedziałeś, że nie wrócisz ze mną do domu - szepnął Albedo. - Że musisz się pożegnać... Pocałowałeś mnie i rzuciłeś mną w resztę rycerzy!

Kaeya poczuł się zdezorientowany. Albedo rzadko podnosił głos, a krzyczącego usłyszał go chyba tylko raz. Wtedy, gdy Huffman usiłował go zabrać z pola bitwy.

- Wiedziałem, że tak to się może skończyć... - stwierdził Kaeya. - W sensie, wiesz. Nie wpadłem na to, że przeżyję. Jestem właściwie zaskoczony.

- To dlaczego kazałeś nam biec po osoby z wizją Pyro? - spytał Albedo. - Po co byli ci potrzebni?

- A jak byście wydostali moje zwłoki z tej lodowej łzy? Łupalibyście mieczami tak długo, aż byście się dokopali? - Kaeya spojrzał na niego z powątpiewaniem.

- Kazałeś zabrać Klee - zwrócił mu uwagę Albedo.

- Co? Kazałem ją zabrać? - spytał Kaeya, wyraźnie przerażony. - Ona ma dziesięć lat!

- Twoi podwładni twierdzili, że ją wymieniłeś.

- Ale zaznaczyłem, że mają ją wziąć ze sobą, jeśli skończy 14 lat! - zawołał Kaeya. - Co za bezmyślne półgłówki, zafundowaliby dziecku traumę do końca życia!

Albedo spojrzał na niego, jakby sam był bezmyślnym półgłówkiem. W sumie nie wiedział, co Kaeya planuje, ale wyszło na to, że różowa piżama Klee nadawała się tylko do wyrzucenia.

- Nie wzięliście jej ze sobą, prawda? - spytał Kaeya, a powietrze wokół zrobiło się chłodniejsze. - Albedo?

- Wzięliśmy... - powiedział Albedo powoli. - Nikomu nie powiedziałeś, co chcesz zrobić. Byłem pewien, że będzie bezpieczna. Nie wpadłem na to, że zastanę cię w formie szaszłyka.

Kaeya pobladł i pomasował skronie palcami.

- Zatłukę ich... - powiedział tylko. - Co za idioci...

- Spokojnie, mało pamięta - przyznał Albedo. Kaeya spojrzał na niego przez palce.

- Co zrobiłeś?

- Podałem jej eliksir.

- Albedo...

- Swoją drogą - zaczął Albedo, zmieniając temat. - Twój brat martwił się o ciebie. Venti twierdzi, że nawet się przez to upił.

Kaeya zamarł. Spojrzał na niego. Zmierzył go wzrokiem. Jego zamglone oko zalśniło.

- Diluc jest abstynentem. Ma zbyt słabą głowę, by pić. Kiedyś upił się jednym kieliszkiem wódki ze Snezhnayi i leżał z kacem przez trzy dni.

- Przez szklankę wina zasnął z głową na blacie i został okradziony.

Kaeya zamrugał.

- Diluc się o mnie martwi - powiedział cicho, a Albedo miał wrażenie, że w jego oczach zalśniły łzy. - Albedo... Powinienem ci powiedzieć to, co jemu. Ale obiecaj mi, że mnie nie znienawidzisz.

- Obiecuję - powiedział Albedo, łapiąc go za dłonie.

Wysłuchał Kaeyi do końca. Potwierdził swoje przypuszczenia na temat tego, kto tak naprawdę włamał się do jego pracowni. Większość rzeczy, które Kaeya mu opowiadał, wiedział, ale nie chciał mu przerywać.

- I tak to właśnie wygląda - zakończył Kaeya. - Kiedy Diluc się dowiedział, wydziedziczył mnie. Tak w dużym skrócie. I próbował zabić, a ja dostałem wizję.

- Ale odciąłeś się, tak? - spytał Albedo.

- Tak.

Albedo spojrzał na dłonie Kaeyi, które wciąż trzymał w rękach.

- Czyli jesteśmy tacy sami - stwierdził.

Kaeya zamrugał.

- Słucham?

- Pewnie wiesz, że nie jestem z Mondstadt - Albedo uśmiechnął się lekko. - Jak myślisz, skąd tak naprawdę pochodzę i dlaczego nikt tego nie wie?

Kaeya zamarł.

- W dużym skrócie, jestem w stanie zniszczyć Mondstadt jednym pstryknięciem - powiedział cicho Albedo. - Jeśli stracę kontrolę nad mocą.

Kaeya zmarszczył brwi.

- Wiem, że ta magia była twoja. To było typowe zaklęcie z Khaenri'ah, jedno z najpotężniejszych, ale również najprostszych do zapamiętania - Albedo podniósł na niego wzrok. - Ty przynajmniej jesteś człowiekiem.

- Co... - zaczął Kaeya, ale się rozmyślił. - Mów.

I Albedo wyjaśnił mu wszystko.

Dokładnie wszystko.

Kaeya westchnął ciężko.

- Miałem rację - stwierdził. - Z tobą związek nie będzie nudny.

- Związek? - powtórzył Albedo. - Ach. Mówisz o miłości, tak?

- Jesteś w stanie ją czuć? - spytał Kaeya.

- Jestem - przyznał Albedo. - Myślałem, że nie, ale doszedłem do wniosku, że naprawdę cię kocham. I nie obchodzi mnie, co było w przeszłości. Liczy się teraźniejszość. A teraźniejszy Kaeya uratował nas wszystkich, bo nie chcę nawet myśleć, co by się stało, jakby ci strażnicy ruin dostali się do miasta. I sądząc po tym, że mnie pocałowałeś na, jak to ująłeś, pożegnanie, też coś do mnie czujesz.

- Tak - Kaeya położył mu dłonie na policzkach. - Jak cię nie było, dokładnie się wyszorowałem i umyłem ząbki. Czułem się brudny.

- Czemu mi to mówisz? - spytał Albedo.

- Żebyś się nie bał tego, co zrobię - odparł Kaeya i pocałował go.

I tym razem alchemik mógł oddać pocałunek bez obawy, że zostanie złapany za ramiona i rzucony w ich podwładnych.

Odsunęli się od siebie po chwili. Albedo wtulił się w Kaeyę, przymykając oczy.

- Kaeya?

- Hm?

- Przeszłość mnie nie obchodzi - powtórzył Albedo. - Ale musimy się zastanowić nad przyszłością.

- W sensie?

- Po której stronie zamierzasz stanąć? - spytał Albedo.

- Zadaję sobie to pytanie od kilkunastu lat - odparł Kaeya.

- I wiesz już?

- A jak myślisz?

Albedo odsunął się od Kaeyi i spojrzał mu prosto w jego niebiesko-liliowe oczy.

- Myślę, że nieważne, po której stronie staniesz, nie mam zamiaru walczyć przeciwko tobie - oznajmił. - Dla mnie nie ma strony Khaenri'ah czy Mondstadt. Jest tylko twoja.

Kaeya pochylił się i przytknął czoło do czoła Albedo.

- Obiecuję, że cię poprowadzę, mój Kredowy Książę - powiedział cicho, splatając ich dłonie.

Albedo przymknął oczy.

Poszedłby za nim nawet, gdyby ich jedynym celem okazałaby się śmierć.

Ale tym będą martwić się później.

The end