Blog zawiera treści o związkach męsko-męskich i damsko-damskich. Jeżeli nie lubisz yaoi i yuri, to naciśnij czerwony krzyżyk i nie czytaj, zamiast obrzucać mnie błotem. Dziękuję za uwagę.

Polecany post

Reklama vol 3

Zespół: Kalafina, Nightmare, Ganglion, Band-Maid, CLOWD, Broken by the Scream Pairing: Ni~ya&Hikaru, Wakana&Keiko, Sagara&Oni, ...

sobota, 1 lipca 2023

The Day the Mourning Flowers Bloomed I

 Uniwersum: Genshin Impact

Pairing: Al-Haitham&Kaveh, w tle Cyno&Tighnari

Dozwolone od: 17+

Gatunek tekstu: fantasy, dramat, soft angst, hurt/comfort

Seria: "Light&Ice"

Ostrzeżenia: spoilery do gry, headcanony, opis przemocy i cierpienia fizycznego oraz psychicznego

Notka autorska: Okej, dawno tego nie robiłam, ale mój Haitham brainrot ma się dobrze i no. Przepraszam, że znowu moja ulubiona postać będzie cierpieć, ale no. Miłego czytania.




I znowu gdzieś sobie poszedł. Gdzie? A kto go tam wie, nigdy nic nikomu nie mówi i nikogo i tak to nie obchodzi, bo kto w ogóle lubi tego faceta? Nikt. Absolutnie nikt. No dobrze, może Kusanali i Traveler. I Cyno. I Tighnari. I Nilou prawdopodobnie, ale ona lubi wszystkich. I jakimś trafem Dehya...?

Kaveh walnął głową w stół i zaklął. Chyba zrobił to trochę za mocno, bo czuł, jak go boli teraz czoło. Co. Za. Idiota.

Al-Haitham znowu kupił jakiś durny, brzydki, okropny obraz, który w ogóle nie pasował do wystroju. I jeszcze go przykleił do ściany klejem kupionym od kupca z Fontaine, żeby nie dało się go przewiesić. Krzywo przykleił. A ramka była pęknięta.

Za co go to wszystko spotyka?

Al-Haitham pewnie by stwierdził, że to wszystko dlatego, iż jest za miły. Pff, no jasne. Dla takiego kogoś jak Al-Haitham to każdy jest za miły. Poprzeczka zbyt wysoko nie jest powieszona, jeśli ten zadufany w sobie skryba robi za skalę.

Wstał od stołu i podszedł do okna. Serio, gdzie ten bufon znowu polazł? Kaveh westchnął i próbował rozmasować czoło, bo dalej go bolało.

Może Dori coś wie? Chwila, co go to w ogóle obchodzi? Niech sobie chodzi, gdzie chce i niech najlepiej nie wraca, bo po co miałby wracać? Do niego? Do swojego irytującego współlokatora, którego nie wiadomo po co trzyma w tym swoim głupim domu?

Znaczy, w sumie... Al-Haitham nigdy mu tego nie powiedział. W sensie, że ma się wynosić czy coś. Zawsze się jedynie kłócili, jak to określił Cyno, "jak stare, dobre małżeństwo". Tighnari go wtedy mało nie zabił wzrokiem, ale Kaveh nie bardzo wiedział, dlaczego strażnik lasu w ogóle tak zareagował.

Małżeństwo... Kto by chciał być żoną tego zimnego jak lód człowieka? Kto by chciał wiązać się z kimś, kto potrafi się uśmiechać tylko, jak jakiś jego skomplikowany plan idzie po jego myśli? Kto by chciał...

Kaveh potknął się o dywan, kolejną okropną rzecz, którą Al-Haitham kupił bez jego wiedzy, i tym razem rąbnął twarzą w podłogę. Cudownie, będzie wyglądał jak ofiara przemocy domowej. Fizycznej, bo psychicznie to on już jest tak pokiereszowany przez te niegustowne dekoracje, że gorzej być nie może.

Odwrócił się na plecy i spojrzał w sufit. Kto by chciał? To takie głupie pytanie, że odpowiedź może być tylko jeszcze bardziej idiotyczna.

On by chciał. Bo dlaczego niby aż tak by się na Al-Haithama wkurzał za to, jaki jest, gdyby nie chciał? Może wyrobił w sobie jakiś syndrom, co to sprawił, że zakochał się w swoim oprawcy, ale taka była prawda. Bo Al-Haitham w całym byciu tym zadufanym w sobie bucem jednocześnie miał dużo zalet, przez które się o wadach kompletnie zapominało, a nawet zaczynało uczyć kochać je tak samo jak zalety.

* * *

To było właściwie ciekawe doświadczenie. W jednej chwili siedział na pieńku i tłumaczył znalezione w tajemniczej skrzyni notatki, a już moment później wszystkie kartki były porozrzucane wokół, a on stał na samej krawędzi klifu i bronił się przez atakującymi go Hilichurlami. Tyle, że o swoim położeniu nie za bardzo wiedział, bo miał inne sprawy na głowie niż sprawdzanie, czy ma możliwość zrobienia kroku w tył.

A powinien, bo takowej opcji nie posiadał, choć i tak to zrobił.

Zachwiał się i próbował odzyskać równowagę, ale Hilichurle wykorzystały jego chwilę nieuwagi. Właściwie nie był pewien, czym został uderzony, ale wiedział jedno - upadł na twarz i zsunął się z klifu, zanim zdążył odzyskać świadomość.

Kiedy otworzył oczy, był już na dole. Żył i czuł, że żył, bardzo dobrze. Bolało go dokładnie wszystko, a z ust ciekła mu krew.

Spróbował usiąść i udało mu się to, ale dopiero po dłuższej chwili. Miał wrażenie, że jego połamane kości ocierają się o siebie. Prawą ręką nie mógł w ogóle ruszyć, aby nie czuć choć najmniejszego bólu. Dobrze, że jest oburęczny. Nogę też miał złamaną, prawdopodobnie nawet w więcej niż jednym miejscu.

Z jak wysoka spadł?

Rozejrzał się. Nikogo tutaj nie było.

Położył się z powrotem. Musi wstać, inaczej nie uzyska pomocy. Musi się przemóc. Ale jak na razie trudno mu było oddychać, a co dopiero mówić o chodzeniu.

Musi odpocząć. Przynajmniej chwilę.

Zamknął oczy, lewą rękę zaciskając kurczowo na rękojeści miecza. W co ty się znowu wpakowałeś, Haitham? Dobrze, że chociaż komukolwiek powiedziałeś, gdzie idziesz, prawda?

Ach, no tak. Nikt tego nie wie. Wspaniale, Haitham, wspaniale. Al-Haitham, skryba Akademiyi, a taki głupi. I gdzie to robienie wszystkiego po swojemu i samotnie cię w końcu doprowadziło?

Uchylił powiekę. Od kiedy Kaveh był głosem jego myśli?

...

O nie, musi wstać, musi wrócić do domu, przecież Kaveh został tam sam, ten spłukany, przewrażliwiony i zbyt miły tłumok sam sobie nie poradzi, a co dopiero mówić o płaceniu czynszu!

...aczkolwiek nie powinien zrywać się do siadu tak gwałtownie, bo jak widać kończy się to zwymiotowaniem krwią.

Tak.

To nie był dobry pomysł.

Upadł z powrotem na trawę. Obaj są kompletnymi idiotami.

* * *

- Trzy dni go nie ma - mruknął Kaveh, pijąc wino w towarzystwie Cyno i Tighnariego. - Znaku życia nie daje. Nikt go nie widział, nikt nic nie wie. Normalnie człowiek-widmo. Rozpłynął się w powietrzu.

- Przecież go znasz - stwierdził Cyno. - Zawsze taki był.

- Niby tak, ale... - Kaveh oparł głowę o dłoń. - Mam jakieś złe przeczucia.

- Może znowu dał się porwać Eremitom, bo taki miał wspaniałomyślny plan? - przypuścił Tighnari. - Na dwa tygodnie wtedy zniknął, a potem wrócił jak gdyby nigdy nic i jeszcze trzeba było z niego wyciągnąć siłą, gdzie był i co robił.

- Można powiedzieć, że Al-Haitham zapuścił gdzieś korzenie - Cyno wzruszył ramionami. - Bo wiecie, ma wizję Dendro, a zniknął gdzieś na trzy dni.

- Uduszę cię - Tighnari rzucił mu mordercze spojrzenie.

- A to nie będzie przemoc domowa?

- Cyno!

- No bo jesteśmy razem i...

- Zrozumiałem żart, ale na Kusanali, przestań.

- Niech ci będzie - Cyno machnął ręką. - Nie przejmuj się, Kaveh. W końcu się znajdzie i jeszcze będzie się z ciebie śmiał, że panikowałeś.

Kaveh tylko mruknął coś w odpowiedzi. Łatwo mu było mówić. Nie był w sytuacji, kiedy znowu ktoś mu bliski gdzieś przepadł.