Blog zawiera treści o związkach męsko-męskich i damsko-damskich. Jeżeli nie lubisz yaoi i yuri, to naciśnij czerwony krzyżyk i nie czytaj, zamiast obrzucać mnie błotem. Dziękuję za uwagę.

Polecany post

Reklama vol 3

Zespół: Kalafina, Nightmare, Ganglion, Band-Maid, CLOWD, Broken by the Scream Pairing: Ni~ya&Hikaru, Wakana&Keiko, Sagara&Oni, ...

wtorek, 4 lipca 2023

The Day the Mourning Flowers Bloomed IV

Uniwersum: Genshin Impact

Pairing: Al-Haitham&Kaveh, w tle Cyno&Tighnari, Kaeya&Lumine, Dehya&Kandake

Dozwolone od: 17+

Gatunek tekstu: fantasy, dramat, soft angst, hurt/comfort

Seria: "Light&Ice"

Ostrzeżenia: spoilery do gry, headcanony, opis przemocy i cierpienia fizycznego oraz psychicznego

Notka autorska: Nie cierpię tego angielskiego zapisu imienia Candace, brrr.



- Nie wiedziałem, że człowiek może mieć tyle kości złamanych naraz - stwierdził Tighnari, bandażując lewą dłoń Al-Haithama. - I to przeżyć.

- Może on rzeczywiście jest jakimś robotem? - Cyno podał Collei kolejne pudełko plastrów. - Przecież normalna osoba dawno by nie żyła.

- Myślicie, że kiedykolwiek odzyska pełną sprawność? - spytał Kaeya, kładąc dłoń na ramieniu Lumine.

- Zacznijmy od tego, czy się w ogóle obudzi - mruknął Tighnari, ucinając bandaż.

Kaveh, stojący cały czas pod ścianą, tylko na niego spojrzał.

- Był przytomny, kiedy go znaleźliśmy - oznajmiła Lumine.

- Co się stało potem? - spytał Tighnari.

- Zabraliśmy go do miejsca, w którym zostawiłem Eisblumen - odpowiedział Kaeya.

- Eisblumen?

- Moją klacz - wyjaśnił Kaeya. - Dziewczęta pomogły mi go wciągnąć na grzbiet Eisblumen. Collei złapała za lejce, bo ja musiałem pilnować, żeby wasz przyjaciel nie spadł i żeby jeszcze bardziej się nie uszkodził. Paimon i Ararycan zabrali Lumine na szczyt góry i nim się obejrzeliśmy, lecieli obok nas. Dotarliśmy tutaj i to jest cała historia. Ale tak, jak go znaleźliśmy, to był przytomny.

- To, że jest się świadomym, gdy nie ma się nadziei na ratunek, nie oznacza, że gdy znajdziemy się w bezpiecznym miejscu, nadal będziemy kontaktować - powiedziała cicho Collei. - Adrenalina przestaje działać i...

- Przestań - głos Kaveh brzmiał wręcz nienaturalnie. - Wszyscy przestańcie. Przecież to nie tak, że nie ma nadziei, prawda? To tylko kilka połamanych kości i dziesiątki mniejszych i większych ran. Nic wielkiego.

- Dwadzieścia dziewięć. A niektóre narządy to ja nawet nie wiem, jak w ogóle jeszcze funkcjonują - poprawił go Tighnari.

Kaveh jedynie rzucił mu mordercze spojrzenie i prychnął.

- Mógłbyś chociaż próbować mnie pocieszyć - mruknął po chwili.

- Czyli się martwisz?

- On jest ledwie żywy! Martwiłbym się nawet o Azara!

Lumine spojrzała na Kaeyę. Widziała już kiedyś kogoś, kto zachowywał się w ten sposób. Kaeya kiwnął głową.

Nawet broni używali tych samych w walce.

I tak samo jak Diluc, Kaveh nawet na Al-Haithama nie patrzył, jak gdyby bojąc się, że zobaczy jego śmierć, gdy tylko to zrobi.

* * *

- Naprawdę jest aż tak źle? - spytała Dehya, opierając głowę na dłoni. Kandake spojrzała na nią z wyrzutem.

- Dzieciak jest strzępkiem nerwów, a ty się głupio pytasz.

- Jesteśmy mniej więcej w tym samym wieku, nie nazywaj go dzieciakiem.

- Ale kiedy jest taki słodki i uroczy jak taki dzieciak.

Kaveh nie zwracał na nie uwagi. Nie wiedział właściwie, jak źle jest. Nie był w stanie iść do szpitala, by znowu zobaczyć Al-Haithama w tym stanie. Ledwie oddychającego. Wyglądającego bardziej jak mumia. Z włosami przyklejonymi do twarzy mokrej od potu, bo przy tej ilości ran naprawdę nietrudno o zakażenie.

Collei zdawała mu ciągłe relacje, choć nie chciał tego słuchać. Ale co innego miał do roboty między usilnymi i nieudanymi próbami zaprojektowania domu dla klienta, a układaniem książek Al-Haithama w porządku alfabetycznym?

Niech ma, niech się cieszy. Jak wróci do domu, to przynajmniej może mu podziękuje.

Kaveh zaśmiał się słabo.

Wróci do domu...

Już prędzej on ożeni się z Laylą albo Faruzan.

- Hej, Kaveh, ale nie płacz - usłyszał głos Kandake, a jej delikatna dłoń otarła mu policzek. - Widzisz, Dehya? Właśnie dlatego nazwałam go dzieciakiem.

- Czyli nie mogę zafundować mu drinka?

- Nie spędzaj tyle czasu z Cyno - stwierdziła Kandake. - Poza tym, jeszcze się upije na smutno, i co wtedy?

- Bardziej przybity być nie może - nagle przy ich stoliku zjawił się Kaeya, kładąc Kaveh dłoń na ramieniu, a drugą ręką podstawiając mu szklankę z drinkiem pod nos. - Masz. Poczujesz się lepiej.

- Zrobicie z niego pijaka! - oburzyła się Kandake. - Nie można topić smutków w alkoholu.

- Dlaczego? - spytali Kaeya i Dehya jednocześnie.

- Bo nauczą się pływać - odparła Kandake, chcąc zabrać Kaveh szklankę, ale ten już zdążył wszystko wypić. - Czyś ty zwariował?

- Nie wiem. Ja już nic nie wiem - stwierdził Kaveh, kładąc się na stole i łapiąc się za głowę. - Przecież go nie cierpię, dlaczego więc...

- Diluc i Eula też tak mówili - Kaeya poklepał go po ramieniu.

- Kto? - zaciekawiła się Dehya.

- Mój brat i jego dziewczyna - wyjaśnił Kaeya. - Swoją drogą, jesteś pewien, że nie chcesz się z nim zobaczyć? Jak Lumine go znalazła, to powiedział tylko jedno słowo, wiesz?

Kaveh zerknął na niego z ukosa.

- Jakie? "Odejdź"?

- Nie, twoje imię - Kaeya uśmiechnął się zawadiacko. - Chyba zmylił go jej kolor włosów.

Kaveh zamrugał.

Przecież Kaeya go nie zna.

Jak więc tak szybko się domyślił?

* * *

Kaveh odetchnął głęboko i wszedł do sali, gdzie leżał Al-Haitham. Nadal był nieprzytomny, ale wyglądał teraz nawet trochę lepiej. Miał bardziej zaróżowione policzki i chyba nawet gorączka mu spadła.

Kaveh położył mu dłoń na czole. Tak, definitywnie miało normalną temperaturę.

Westchnął cicho i usiadł na krześle obok łóżka. Może jednak jakaś nadzieja nadal była?

Nawet nie zauważył, kiedy zasnął. Obudził się w momencie, gdy usłyszał głos Nilou.

- Wszystko w porządku? - spytała. - Kołdra odbiła ci się na policzku.

Kaveh zaśmiał się słabo. Nic nie było w porządku.

- Oczywiście, jedynie się zdrzemnąłem, jak widać - stwierdził, wstając. - Idę do domu. Tylko nie mów nikomu, że tu byłem.

- Nie powiem - obiecała Nilou.

Ale kiedy Kaveh zrobił krok, poczuł, jak ktoś ciągnie go za rękaw.

- Co? - odwrócił się w stronę Nilou, ale ona wzrok miała utkwiony w zabandażowanej ręce Al-Haithama, który w tym momencie miał lekko uchylone powieki.

- Zos-tań - powiedział tak słabym głosem, że Kaveh aż się wzdrygnął.

A potem delikatnie odczepił wręcz bezwładne palce Al-Haithama od swojego ubrania i poszedł powiadomić lekarzy.

I wyszedł, zostawiając wszystko na głowie Nilou, samemu próbując opanować mętlik w swojej własnej.

"Zostań"?

I dlaczego obudził się akurat w jego obecności, skoro odwiedził go po raz pierwszy?