Blog zawiera treści o związkach męsko-męskich i damsko-damskich. Jeżeli nie lubisz yaoi i yuri, to naciśnij czerwony krzyżyk i nie czytaj, zamiast obrzucać mnie błotem. Dziękuję za uwagę.

Polecany post

Reklama vol 3

Zespół: Kalafina, Nightmare, Ganglion, Band-Maid, CLOWD, Broken by the Scream Pairing: Ni~ya&Hikaru, Wakana&Keiko, Sagara&Oni, ...

niedziela, 16 lipca 2023

The Day the Mourning Flowers Bloomed VIII

Uniwersum: Genshin Impact

Pairing: Al-Haitham&Kaveh

Dozwolone od: 17+

Gatunek tekstu: fantasy, dramat, soft angst, hurt/comfort

Seria: "Light&Ice"

Ostrzeżenia: spoilery do gry, headcanony, opis przemocy i cierpienia fizycznego oraz psychicznego

Notka autorska: Tak, jest definitywnie za gorąco, bo znowu zapomniałam dodać części.

Na całe szczęście ostatnia. XD

Enjoy.



Kaveh przespał pół dnia, więc następną noc też postanowił spędzić nad projektem. Jednak tym razem wziął ze sobą skoroszyt i, upewniając się, że Al-Haitham już śpi, postawił krzesło pod ścianą przy jego pokoju. Jeśli skryba nie zamierza mu nic powiedzieć, sam się musi upewnić, że wszystko jest w porządku.

Całą noc nasłuchiwał jakiegokolwiek dźwięku dochodzącego zza zamkniętych drzwi. Wymyślił tyle wzorów okien, że jego klientka musiałaby być naprawdę wybredna, by żadnego z nich nie wybrać.

- Mogę wiedzieć, co tu robisz? - usłyszał głos Al-Haithama, poprzedzony cichym skrzypnięciem drzwi.

- Szukam inspiracji - odparł Kaveh.

- Przy moim pokoju?

- Tutaj jeszcze nie rysowałem.

- Jesteś beznadziejnym kłamcą, Kaveh, ale udam, że ci wierzę, bo nie chce mi się tracić czasu na dyskusję, która ma tak mało sensu - stwierdził Al-Haitham, otwierając książkę. - Jakbyś mnie szukał, to będę w kuchni. Mógłbyś w sumie pójść ze mną. Przydałbyś się do czegoś i zaparzył nam kawę, czy coś.

Kaveh westchnął z irytacją w głosie. I on naprawdę martwi się o tego buca?

* * *

Tak, martwi się. Dlatego właśnie drugą noc siedział pod ścianą obok drzwi do jego pokoju. Wczoraj Al-Haitham czytał książkę przy śniadaniu, przeprowadził z nim dyskusję, którą oczywiście wygrał i wszystko było po staremu. Ale Kaveh musiał się upewnić, że naprawdę tamten koszmar to tylko pojedynczy przypadek i nic złego się nie dzieje.

Projektował właśnie kolejne drzwi, kiedy usłyszał dziwny dźwięk. W tej kompletnej, nocnej ciszy był on bardzo wyraźny, choć pewnie za dnia Kaveh nawet nie zwróciłby na to uwagi, o ile w ogóle by to zauważył.

Dźwięk powtórzył się i Kaveh zdał sobie sprawę, co to było.

Uchylił drzwi do pokoju Al-Haithama i tak, jak myślał, jego współlokator drapał materac, szepcząc coś pod nosem.

Kaveh usiadł na brzegu łóżka i położył dłoń na ramieniu Haithama.

- Obudź się - powiedział spokojnie. - Jesteś w domu, nie w lesie. Musisz się tylko obudzić.

Al-Haitham drgnął i otworzył powoli oczy. Spojrzał na niego i westchnął ciężko, znów je zamykając.

- Mówiłem, że nie umiesz kłamać.

- Ty też nie.

- Obudziłem się, możesz iść.

- Nie.

Al-Haitham usiadł i wziął z szafki nocnej szklankę z wodą.

- Zastanawia mnie, jaka jest tego przyczyna - powiedział jeszcze bardziej wyzutym z emocji głosem niż zwykle. - Przecież przyznałem ci się do tego, czego się boję, prawda? Dlaczego więc dalej mam te… sny?

- To nie zawsze działa, Al-Haitham - stwierdził Kaveh. - Ludzkie emocje nie są logiczne.

- Po co więc istnieją?

- Nie mam pojęcia - Kaveh wzruszył ramionami. - Potrzebujesz czegoś?

- Ciszy i spokoju - odparł Al-Haitham, odstawiając pustą szklankę na szafkę.

- W takim razie mam nadzieję, że zaśniesz bez problemu - Kaveh chciał wstać, ale jego współlokator złapał go za nadgarstek i zatrzymał.

Przez chwilę byli cicho, dopóki Al-Haitham w końcu się nie odezwał.

- Zostań - powiedział dziwnie słabym głosem.

- Mam poczekać, aż zaśniesz?

- Podobno jesteś inteligentny, Kaveh. Nie każ mi odpowiadać na to pytanie.

- I w takich chwilach przypominam sobie, że jesteś ode mnie młodszy.

- Jeśli już przestałeś się śmiać z mojej chwili słabości, to możesz zdecydować, co chcesz zrobić dalej - stwierdził Al-Haitham.

- Tym razem zostanę - powiedział Kaveh łagodnym, choć stanowczym tonem.

Wślizgnął się pod kołdrę i przymknął oczy.

- O to ci chodziło? - spytał i drgnął, kiedy Al-Haitham przytulił go do siebie.

Słyszał, jak jego serce bije nienaturalnie szybko i jak dziwnie przerywany jest jego oddech, ale nie powiedział nic na ten temat.

Ogólnie wolał się już nie odzywać.

Jeszcze by tylko pogorszył sytuację.

Zwłaszcza, że Al-Haitham wtulił twarz w jego włosy i bardzo starał się udawać, że nie płacze.

* * *

Kiedy Al-Haitham wrócił do pracy, zachowywał się, według Kaveh, przynajmniej dziwnie. Architekt znowu miał wrażenie, że jego współlokator coś przed nim ukrywa, ale nie miał pojęcia, co. Miał tylko nadzieję, że to nie ma nic wspólnego z ratowaniem Sumeru po raz kolejny. I skrupulatnie pilnował, gdzie Al-Haitham chodzi, jeśli szedł gdzieś sam.

- Idę tylko do biblioteki, jeśli chcesz wiedzieć - oznajmił Al-Haitham, stając przed Kaveh, który leżał na kanapie ze szkicownikiem na twarzy, próbując zmusić swój mózg do myślenia.

- Leć, jak musisz - mruknął, kiedy poczuł, że jego twarz została odkryta i otworzył oczy.

Al-Haitham trzymał szkicownik w dłoni i patrzył na niego uważnie.

- Co znowu? - jęknął Kaveh, już widząc oczami wyobraźni Al-Haitham robiącego mu o coś wyrzuty.

- I tak mnie nienawidzisz, więc w sumie bez znaczenia, czy dasz mi na to pozwolenie - Al-Haitham pochylił się nad nim i pocałował go w usta.

...

...CO ZROBIŁ?!

Kaveh zamrugał, nadal leżąc bez ruchu, jak gdyby wpadł w jakiś stupor.

- To tak w ramach podziękowania za opiekę nade mną. Nawet za te okropne zupy, które mi przemycałeś do szpitala - Al-Haitham odwrócił się w stronę drzwi. - Możesz wracać do swoich szkiców węglem.

Kaveh usiadł gwałtownie i spojrzał na niego z wyrzutem.

- A gdzie ty niby teraz idziesz, co?!

Al-Haitham zerknął przez ramię.

- Mówiłem, że do biblioteki.

- Wiesz dobrze, że nie o to mi chodzi - Kaveh wstał i podszedł do niego. - Skoro wiedziałeś, że się wkurzę, to dlaczego w ogóle to zrobiłeś?

- Uznałem, że to jedyna okazja, bo przecież... - Al-Haitham uśmiechnął się lekko... histerycznie?

- Przecież co?

- Nie jestem zdolny do uczuć, więc dlaczego miałbyś uwierzyć, że jakieś do ciebie żywię? - spytał Al-Haitham, próbując nie patrzeć Kaveh w oczy.

I wtedy architekt pojął, że Tighnari miał rację.

Te należące do skryby rzeczywiście były magiczne.

- Teraz to ty nie rozumiesz - stwierdził Kaveh, dźgając Haithama palcem z każdym słowem. - Naprawdę myślisz, że mieszkałbym tutaj, gdybym cię nie lubił chociaż w jednej setnej procenta? Przecież bym zwariował!

- Cały czas powtarzasz, że nie jesteśmy przyjaciółmi - odparł Al-Haitham. - Więc kim dla ciebie jesteśmy?

- Kochankami, głąbie - stwierdził Kaveh i tym razem to on pocałował jego.

I nagle emocje wydały się Haithamowi wcale nie takie złe.

Chociaż te Kwiaty Melancholii, które rozkwitły w ich włosach, Kaveh naprawdę mógł sobie darować.

The end