Blog zawiera treści o związkach męsko-męskich i damsko-damskich. Jeżeli nie lubisz yaoi i yuri, to naciśnij czerwony krzyżyk i nie czytaj, zamiast obrzucać mnie błotem. Dziękuję za uwagę.

Polecany post

Reklama vol 3

Zespół: Kalafina, Nightmare, Ganglion, Band-Maid, CLOWD, Broken by the Scream Pairing: Ni~ya&Hikaru, Wakana&Keiko, Sagara&Oni, ...

czwartek, 13 lipca 2023

The Day the Mourning Flowers Bloomed VII

 Uniwersum: Genshin Impact

Pairing: Al-Haitham&Kaveh

Dozwolone od: 17+

Gatunek tekstu: fantasy, dramat, soft angst, hurt/comfort

Seria: "Light&Ice"

Ostrzeżenia: spoilery do gry, headcanony, opis przemocy i cierpienia fizycznego oraz psychicznego

Notka autorska: Ja totalnie... Zapomniałam to dodawać. Przepraszam, chyba jest za gorąco ostatnio.



Był środek nocy. Kaveh szkicował właśnie projekt dla klienta, gdy zobaczył, jak Al-Haitham idzie do kuchni.

- A ty co, zgłodniałeś? - spytał Kaveh, wchodząc do pomieszczenia.

Al-Haitham nie odpowiedział, jedynie nalał sobie wody do kubka i oparł się plecami o stół.

I chyba dopiero wtedy Kaveh zauważył, bo aż upuścił naczynie na podłogę. Cóż, kubek tego nie przeżył.

- Jejku, to tylko ja - Kaveh westchnął, zirytowany. - Chwila, ty się przestraszyłeś? Chyba nie rozumiem.

- Nic nowego - powiedział Al-Haitham dziwnie pustym głosem.

Jakby...

Próbował się nie popłakać?

- Ej, Haitham, co się dzieje? - Kaveh podszedł do niego, ignorując rozbity kubek na podłodze. - Ty drżysz, co się stało?

- Nic ważnego - Al-Haitham kucnął i zaczął zbierać kawałki kubka z podłogi. - Nie musisz wszystkiego wiedzieć.

- Miałeś koszmar? - spytał Kaveh, przez co Haithamowi jeden z odłamków wymsknął się z ręki i przeciął mu skórę na palcu.

- Zwykły zły sen - odparł Al-Haitham, przytykając palec do ust. - Nic poważnego.

- I dlatego zrywasz się w środku nocy, robisz bałagan i wyglądasz, jakbyś jednak był zdolny do odczuwania emocji?

- Po prostu śniło mi się, że nadal jestem w tym lesie - odparł Al-Haitham, wyrzucając odłamki do kosza. - Naprawdę to nie jest nic, co trzeba roztrząsać.

- Ale ty już jesteś roztrzęsiony - Kaveh położył mu dłoń na ramieniu.

- Powiedziałem, że nie chcę o tym mówić! - Al-Haitham strącił ją, odwracając się gwałtownie.

Patrzyli na siebie przez chwilę, dopóki Haitham w końcu nie usiadł na nadal mokrej podłodze i nie schował twarzy w swoich dłoniach.

Kaveh usiadł obok niego i przytulił go, próbując zrozumieć, co się właśnie stało.

- Co było takie straszne, Haitham? - spytał po chwili, kiedy jego współlokator przestał w końcu drżeć.

- Śmierć nie jest niczym niezwykłym, prawda? - Haitham wczepił palce w jego koszulę. - Wszyscy w końcu umrzemy. Czemu więc... Dlaczego czułem strach? Ja przecież...

Al-Haitham zamilkł nagle i westchnął.

- Nieważne...

- Długo się niczego nie bałeś, co? - spytał Kaveh.

- Coś w tym stylu.

- Nic dziwnego, że jesteś taki przerażony. Nie wiesz, czy bardziej masz traumę po tym, co się wydarzyło, czy po samym fakcie, że nie udało ci się zachować zimnej krwi w obliczu śmierci - stwierdził Kaveh.

- Głupoty gadasz.

- Ja nie mam problemu z okazywaniem emocji.

- Emocje tylko przeszkadzają w logicznym rozumowaniu.

- I dlatego nie masz empatii.

- Przynajmniej nie jestem na poziomie inteligencji fungusa.

- Ja cię tu próbuję pocieszać, jeśli nie zauważyłeś.

- To rób to w ciszy.

Kaveh westchnął ciężko i przyciągnął Haithama bliżej do siebie.

- Sam jesteś głupi - stwierdził, głaszcząc go delikatnie po głowie.

- Miałeś być cicho - zauważył Al-Haitham.

- Przepraszam - powiedział Kaveh i zamilkł.

Według Al-Haithama, nareszcie.

* * *

Od tamtej nocy Kaveh spał płytko, podświadomie nasłuchując kroków na korytarzu. Może był nieco przewrażliwiony, ale nie chciał, żeby Al-Haitham znowu próbował sobie poradzić z koszmarem sam. Pomijając drobny fakt, że jego współlokator pewnie właśnie wolałby nikomu nic nie mówić.

Po kilku dniach zauważył jednak coś, co go zaniepokoiło. Al-Haitham raz był wyspany, witał go w kuchni z kubkiem kawy w dłoni, a raczej próbował ignorować, dopóki Kaveh się do niego nie odezwał. Jak zwykle.

Ale kilka razy wyglądał na zmęczonego na tyle, że nawet nie czytał przy kawie książki, jedynie patrzył pustym wzrokiem przez okno i ignorował Kaveh mimo, że ten próbował przeprowadzić z nim jakąkolwiek dyskusję. Architekt podejrzewał, że Al-Haitham, jako że naprawił swoje słuchawki, po prostu go wygłuszył. Ale to było do niego niepodobne, a przynajmniej nie rano. Ich kłótnie na sam początek dnia były taką normą, że Kaveh miał wrażenie, iż wpisują się w rutynę tego lubiącego nudne życie skryby.

Następną noc architekt postanowił spędzić zatem nad projektem. W domu panowała absolutna cisza, słyszał jedynie skrobanie swojego pióra. Al-Haitham nie wstał do kuchni, nie rozbijał kubków, nie miał więc koszmarów.

Prawda?

Rano Kaveh poszedł napić się herbaty przed snem. Al-Haitham siedział z kubkiem kawy w dłoni, ale bez książki w drugiej.

- Cześć - powiedział Kaveh, ale skryba nawet nie drgnął.

Architekt westchnął ciężko i ściągnął mu słuchawki z głowy. Al-Haitham zamrugał i spojrzał na niego, zdezorientowany.

- Mogę wiedzieć, co tak właściwie robisz? - spytał, upijając łyk kawy.

- Sprawdzam, czy w ogóle jesteś obecny umysłem - stwierdził Kaveh. - Trapi cię coś?

- Dlaczego miałoby?

- Byłeś dwa miesiące w szpitalu, a zaraz po powrocie miałeś zły sen - odparł Kaveh.

- Dramatyzujesz jak zwykle - Al-Haitham zabrał mu swoje słuchawki.

Zapadła chwilowa cisza.

- Przepraszam, że wtedy z tobą nie zostałem - powiedział nagle Kaveh.

Al-Haitham podniósł na niego wzrok.

- Kiedy?

- W szpitalu. Byłem… - Kaveh westchnął ciężko. - Przerażony. Nigdy nie widziałem cię w takim stanie. Tak słabego. Leżącego w tym łóżku jak w jakiejś białej, miękkiej trumnie. Poza tym, pomyślałem, że Nilou będzie dla ciebie lepszym towarzystwem.

- Znowu dramatyzujesz - mruknął Al-Haitham. - Sam byłem wtedy zamroczony. I sam nie wiem, czemu to powiedziałem. Także nie przejmuj się czymś, co kompletnie nie miało znaczenia. I idź spać, bo nawet się dzisiaj w nocy nie położyłeś. No chyba, że przysnąłeś z głową na biurku.

Kaveh zmarszczył się nieco.

- Skąd wiesz, że nie spałem? - spytał.

- Bo wyglądasz jak trup na wakacjach - odparł Al-Haitham. - Jakbyś miał jeszcze jakieś bezsensowne pytania, to będę na kanapie czytać książkę. Nie daję jednak gwarancji, że otrzymasz odpowiedź, bo ja prawdopodobnie nie usłyszę twojego irytującego głosiku.

Po czym wstał i, nadal kulejąc, wyszedł z kuchni.

Kaveh westchnął ciężko. Ani trochę mu nie wierzył.