Uniwersum: Genshin Impact
Pairing: Thoma&Ayato
Dozwolone od: 17+
Gatunek tekstu: fantasy, dramat, soft angst, hurt/comfort
Seria: "Sun&Wind"
Ostrzeżenia: spoilery do gry, headcanony, opis cierpienia fizycznego oraz psychicznego
Notka autorska: Naprawdę myśleliście, że napiszę fika w Inazumie bez Miko? Lol.
Miko wyglądała, jakby na niego czekała, co ani trochę go nie zdziwiło. Stała do niego tyłem, ale gdy tylko przekroczył próg Świątyni, odwróciła głowę w jego stronę i obserwowała go, aż nie dołączył do niej pod Świętą Sakurą.
- Witaj, Ayato - powiedziała spokojnie, wracając do patrzenia na to magiczne drzewo. - Ostatnio podobno wezwałeś medyków. Coś ci się stało?
- Twierdzą, że brakuje mi świeżego powietrza, więc poszedłem na spacer - odparł Ayato. - Poza tym, mam wrażenie, że ktoś mnie podtruwa.
- Tak? - Miko spojrzała na niego uważnie. - Opowiedz mi o tym.
- Żyjesz trochę dłużej ode mnie, więc pewnie spotkałaś się już z trucizną, która sprawia, że wypluwa się płatki kwiatów - wyjaśnił Ayato. - Podejrzewam, że to może mieć coś wspólnego z Dendro. Może Kirara będzie wiedzieć?
- Płatki kwiatów... - Miko zamyśliła się przez chwilę. - Ayato, słyszałeś kiedyś historię o poecie i kwiaciarce?
- Nie - Ayato pokręcił głową. - Ale chętnie posłucham.
- Przejdźmy się więc. Podobno potrzebujesz spacerów - Miko uśmiechnęła się do niego.
Zaczęli iść w stronę wyjścia ze Świątyni.
- Poeta był z dobrego domu. Wszyscy oczekiwali, że wybierze jedną z pięknych panien, których rodzice byli tak samo bogaci, jak on - zaczęła Miko, splatając ręce za plecami. - Ale jego serce biło dla młodej, biednej kwiaciarki. Nie była nawet piękna, miała jednak złote serce. I to właśnie go w niej urzekło. Lecz ona widziała w nim jedynie pyszałka, egoistę i bogacza, który mógł jej zaoferować dużo, ale nic, co miałoby dla niej jakąkolwiek wartość. Nie obchodziło jej bogactwo, oddała więc swoje serce równie biednemu pastuszkowi. Żyli skromnie, ale szczęśliwie, sprawiając, że poecie świat się zawalił.
- Co to ma wspólnego z moją sytuacją, Lady Guuji? - spytał Ayato.
- Zaraz do tego przejdziemy, spokojnie - Miko znów się uśmiechnęła i przystanęła na chwilę. - Poeta pisał o niej wiersze, nawet całe długie historie, które wydawał w formie książek. Często porównywał swoją miłość do kwiatów rosnących w jego płucach, nie pozwalających mu oddychać pełną piersią, blokujących jego drogi oddechowe. Wszyscy myśleli, że to tylko przenośnia, dopóki poeta nie umarł, dusząc się przez korzenie kwiatów, które rozrosły się w jego oskrzelach.
- Chcesz powiedzieć, że kwiaty rosną mi w płucach? - Ayato zamrugał. - Lady Guuji, z całym szacunkiem, ale ta teoria nie ma za jedną morę sensu.
- Ach tak? - Miko spojrzała na niego z wyczekiwaniem. - Więc nie ukrywasz przed nikim swoich uczuć, o wielki Kamisato Ayato, dziedzicu jednego z ważniejszych rodów Inazumy?
Ayato wstrzymał oddech, po czym zakaszlał. Ku jego przerażeniu, płatki astrów znów zalśniły od krwi na jego rękawiczce.
- Hanahaki - mruknęła Miko, zamykając dłoń Ayato. - To jest nazwa tej choroby. Widziałam ją wiele razy i bardzo rzadko kończyło się to dobrze.
- Jest na to jakieś lekarstwo? - spytał Ayato.
- Dwa - przyznała Miko. - Musisz powiedzieć tej dziewczynie, co czujesz, bez względu na to, jak bardzo się boisz mezaliansu. Jeśli ona też cię kocha, to wyzdrowiejesz. My już wszystko załatwimy w temacie ewentualnego ślubu. Ważne, żebyś przeżył.
- To nie takie proste - Ayato potarł skronie. - A druga metoda?
- Ta metoda jest zbyt okrutna nawet dla mnie - odparła Miko. - Polega na wycięciu kwiatów z płuc, ale konsekwencje są nie do pomyślenia. Nikomu bym tego nie życzyła.
- Jakie są te konsekwencje? - spytał Ayato.
- Zapomnisz wszystko związane z tą dziewczyną - wyjaśniła Miko. - Każdy moment, każdą chwilę, każde zdanie, słowo, myśl, uczucie, cokolwiek. Wszystkie informacje, które dostałeś właśnie od niej. To jest wręcz wycięcie kawałka twojego życia. Jeśli rozmawiałeś z nią o czymkolwiek związanym ze swoją Komisją Yashiro, konsekwencje mogą być jeszcze gorsze.
Ayato skrzyżował ręce na klatce piersiowej.
- Rozmawiam z tą osobą prawie codziennie - przyznał Ayato. - Radzę się jej. Zapomnienie tego wszystkiego byłoby jak... Przejście na emeryturę bez nauczenia Ayaki, co powinna zrobić, gdy mnie zabraknie.
Miko spojrzała na niego uważnie, po czym przeniosła wzrok na wodę.
- Jest jeszcze gorzej, niż myślałam - stwierdziła, napełniając nią dłonie. - Zakochałeś się w mężczyźnie, prawda?
Ayato nie wiedział, co ma odpowiedzieć. Skłamać? Da się w ogóle?
Ale jak powie prawdę... Równie dobrze mógłby stanąć teraz przed Miko nago. Byłoby to tak samo upokarzające.
Miko spokojnie czekała z wodą wciąż w jej dłoniach. Krople spadały jedna po drugiej na chodnik i rozpryskiwały się u jej stóp.
- Widzisz, jak szybko zniknęła? - spytała nagle Miko, podsuwając mu dłonie pod nos. - Tak samo zmarnujesz swoje życie, jak teraz tę wodę, jeśli nie powiesz Thomie, co do niego czujesz.
Ayato mało nie usiadł. Ta wszystkowiedząca kitsune jak zwykle przejrzała go na wylot.
- Ludzie nie zostawią ani mnie, ani Ayaki, ani tym bardziej Thomy w spokoju, jeśli do czegoś między nami dojdzie - oznajmił Ayato. - Nie ma mowy, żebym mu powiedział. Ani tym bardziej, żebym dał sobie wyciąć te kwiaty.
- Więc co planujesz? - spytała Miko.
- W tej chwili? Swój pogrzeb - odparł Ayato, opuszczając Świątynię.
Miko patrzyła na jego oddalającą się sylwetkę. Westchnęła ciężko. Dlaczego każdy Kamisato musi unosić się dumą w takich sytuacjach?
* * *
Ayato udawał, że wszystko jest w porządku. Szło mu całkiem nieźle, patrząc na to, że absolutnie nikt nic nie zauważył.
Uczył Ayakę coraz więcej o tym, co dokładnie dzieje się w Komisji Yashiro. Wiedział, że ma na to mało czasu. Kiedy rozmawiał z Miko po raz drugi o jego hanahaki, głównie dlatego, że kitsune na to nalegała, dowiedział się, że to tylko kwestia miesięcy.
Było mu coraz ciężej oddychać. Miał jeszcze mniej energii niż zwykle. Temperatura jego ciała spadała, jakby zamarzał od środka.
Płatków kwiatów było coraz więcej. Czasem wypluwał nawet małe i większe pączki. Krwi też tracił zdecydowanie za dużo przez to kwieciste zapalenie płuc.
Kiedy jednak patrzył w lustro, wyglądał zupełnie normalnie. Co najwyżej jakby się nie wyspał. I tylko tyle. Żadnej utraty apetytu, żadnej zmiany na ciele. Nic. Jedynie zmęczenie wymalowane wielkimi literami na jego twarzy.
Miko wysyłała do niego coraz więcej swoich kapłanek, szpiegów i nawet tę wiecznie śpiącą Sayu. Kokomi też wiedziała, przyszła raz do niego, kiedy spędzał popołudnie z Itto. Miko nie powiedziała jej, o kim pisała do niej w listach, ale kapłanka Watatsumi sama się domyśliła. Była zbyt inteligentna, by nie skojarzyć faktów.
Ale czy ktokolwiek zdołał przekonać Ayato do zmiany decyzji? Nie. Nawet Itto, który może nie pojmował powagi sytuacji, ale zrozumiał tyle, że "Mój ziom Ayato jest chory i nie chce się leczyć". I nazwał go durniem, co z jego ust brzmiało przynajmniej komicznie.
Oczywiście Ayaka i Thoma w końcu zauważyli, że coś jest nie tak, ale Ayato zawsze ich zbywał. Przemęczenie, obowiązki, parne noce, łowcy skarbów, ronini i kairagi pałętające się wokół Rezydencji Kamisato. Tak. To były powody, dlaczego nawet podczas zwykłego spaceru musiał często przystawać na moment, żeby złapać oddech.
Dokładnie tak. Nie żadne kwiaty rosnące w jego płucach, które powoli go zabijały.
Nie jego własna duma, która nie pozwalała mu się przyznać do uczuć.
- Nii-san?
Ale wszystko ma swoje granice. Nawet mistrzowskie aktorstwo Ayato. Zwłaszcza, jak padnie się na kolana, bo nie może się złapać oddechu.
- Nii-san!
Ayaka była przerażona. Jej szaroniebieskie oczy zaszły momentalnie łzami, kiedy próbowała uzyskać od niego jakąkolwiek reakcję.
Ale jedyne, co osiągnęła, to poplamione krwią kimono, kiedy dwa zakrwawione astry spadły na delikatny, błękitny materiał, a Ayato, nadal się krztusząc, upadł obok niej na ziemię.