Uniwersum: Genshin Impact
Pairing: Kaeya&Lumine, w tle Jean&Lisa
Dozwolone od: 17+
Gatunek tekstu: fantasy, dramat, soft angst, hurt/comfort
Seria: "Light&Ice"
Ostrzeżenia: spoilery do gry, headcanony
Notka autorska: Opisywanie tej sielanki było nadzwyczaj przyjemne, co w sumie dziwne w moim przypadku...
Po tygodniu Kaeya czuł się już dobrze. Wiedział, że będzie musiał pić antidotum jeszcze przez kilka miesięcy i raczej powinien zająć się papierkową robotą...
...czego nie mógł nikomu obiecać...
...ale teraz już miał na tyle siły, by przynajmniej wrócić do swojego domu.
Służba odprowadziła go do drzwi. Lumine przyszła po niego razem z Paimon.
Diluc akurat był na zewnątrz i rozmawiał z jednym z pracowników. Gdy zobaczył Kaeyę, obrzucił go tylko chłodnym spojrzeniem.
- Wiesz, że nadal ci nie wybaczyłem - stwierdził.
- Wiem też, że nadal ci na mnie zależy - Kaeya uśmiechnął się zawadiacko.
- Ach, zamknij się - Diluc prychnął i wrócił do przerwanej rozmowy.
- Czyli wszystko wróciło do normy? - zrozumiała Lumine, idąc obok Kaeyi.
- Nie do końca - przyznał kapitan. - Zdaje się, że nie mogę już podrywać kobiet w Mondstadt.
- A chcesz się jednak nadziać na kolce?
- Lumine, proszę, grozisz mi tym mniej więcej tak często, jak Paimon wrzuceniem do zupy - Kaeya udał, że go ta groźba ruszyła.
- Paimon nie jest posiłkiem! - zawołała wróżka i odleciała kilka metrów od nich.
Kaeya zaśmiał się krótko.
- Będę musiała wyruszyć dalej - oznajmiła Lumine. - Muszę znaleźć brata.
- A ja mam swoje obowiązki - zauważył Kaeya. - Kiedy zamierzasz opuścić Mondstadt?
- Myślałam, że pojutrze - przyznała Lumine. - Jeśli chcę znaleźć Archona Geo, zanim wróci do Celestii...
- Rozumiem - Kaeya spojrzał w niebo. - Ale pozwól mi najpierw zagwarantować ci najlepszy dzień w Mondstadt, od kiedy się tu pojawiłaś.
- Oczywiście - Lumine uśmiechnęła się do niego czule. - Czy to moje nowe zadanie, kapitanie Kaeya?
- Tak i nawet dostaniesz nagrodę - Kaeya objął ją ramieniem i przyciągnął do siebie.
- A co będzie tą nagrodą? - spytała Lumine.
- Zobaczysz - Kaeya cmoknął ją w czubek głowy.
* * *
Dzień był wietrzny, więc Kaeya postanowił to wykorzystać. Po wizycie w Good Hunter zabrał Lumine na najwyższy budynek w Mondstadt. Zeskoczyli z niego i na skrzydłach oblecieli praktycznie całe miasto oraz okolice.
Widzieli Amber podczas patrolu i Noelle robiącą zakupy na targu. Jean i Lisę, oparte o siebie, siedzące na ławce i obserwujące niebo. Bibliotekarka im pomachała, jej ukochana chyba bardziej się załamała ich beztroską. Lecąc nad Wolvendom zauważyli Sucrose zbierającą zioła i Razora, który obserwował ją ukryty na drzewie.
Wiatr unosił ich za każdym razem, kiedy już prawie byli na ziemi. W pewnym momencie jednak, lecąc na jeziorem, mało co nie dotknęli wody stopami.
- O to się martw - stwierdził Kaeya i zamroził wodę wizją, przez co zaliczyli piękny ślizg po tafli jeziora i wylądowali wprost na małej wyspie.
Lumine jedynie wybuchnęła śmiechem, kiedy oboje potknęli się i upadli na trawę.
- To było zabawne - stwierdziła, siadając. - Więc, to jest randka, tak?
- Prawdopodobnie? - Kaeya spojrzał w bezchmurne niebo.
Dawno nie czuł się tak lekko.
- Na randce kobiety dostają kwiaty. Lisa tak mówi - Lumine zaśmiała się krótko i spojrzała z lekkim zaskoczeniem na Kaeyę, który za pomocą wizji stworzył astra z lodu. - Wow. Nie wiedziałam, że tak potrafisz.
- Potrafię wiele rzeczy - stwierdził Kaeya i usiadł. - Jak ci się podobał dzień?
- A już się skończył? - zdziwiła się Lumine.
- Dzień tak. Zaczyna zmierzchać - sprecyzował Kaeya. - Ale wieczór i noc przed nami.
- Zamierzasz mnie tak trzymać do rana? - Lumine spojrzała na niego ze zdumieniem.
- Znasz mnie od wczoraj czy co? - Kaeya zaśmiał się i spojrzał jej prosto w oczy. - Zatrzymałbym cię nawet na całe życie, ale wiem, że musisz odszukać brata.
Lumine ujęła jego twarz w dłonie i pocałowała go.
- Nie martw się. Jak tylko go odnajdę, wrócę.
- Nie zamierzasz dalej podróżować po wymiarach?
- Nie zamierzam - przyznała Lumine. - Nie wiem, jaka jest szansa, że odzyskam moce. A nawet jeśli, przyda nam się długi odpoczynek po wszystkich tych kłopotach tutaj.
- Racja - Kaeya przeplótł jej włosy między palcami. - Czy tam, skąd pochodzisz, wszyscy ludzie są tacy piękni?
- Nie musisz mnie już podrywać, Kaeya.
- Ale ja cię nie podrywam. Ja stwierdzam fakt - Kaeya zaśmiał się i oparł czoło o czoło Lumine.
Panował półmrok. Latarnie w Mondstadt zaczęły się powoli zapalać.
- Obiecaj, że będziesz na siebie uważać, szukając Aethera - szepnął Kaeya. - Nie mogę nawet myśleć o tym, że miałabyś nigdy nie wrócić.
- O to się nie martw - Lumine pogłaskała go po głowie i położyła się obok niego. - Martw się o siebie.
- Antidotum działa. Nawet mam buteleczkę w kieszeni na wszelki wypadek - stwierdził Kaeya.
- Ja mam w plecaku sunsettie i jabłka, gdybyśmy zgłodnieli - odparła Lumine.
- Tylko sunsettie i jabłka?
- I słodkie szaszłyki.
- I dopiero teraz mi to mówisz?!
Lumine trzepnęła go w ramię.
- Łakomczuch.
- Ej no, potrzebuję więcej składników odżywczych od ciebie, drobniutka dziewczynko - Kaeya zaśmiał się krótko.
- Nie jestem dziewczynką - Lumine nachyliła się do niego.
- Wyglądasz na dziewiętnaście lat - odparł Kaeya. - No, minimum siedemnaście. Bo chyba nie jesteś młodsza, co?
Lumine zachichotała i wyszeptała mu na ucho swój prawdziwy wiek. Kaeya zamarł na chwilę, a potem odetchnął z ulgą.
- Będę musiał to przetrawić, ale przynajmniej nie łamię prawa - stwierdził, głaszcząc ją po policzku.
Zanim zjedli owoce i zanim Lumine stoczyła wygraną bitwę o ostatni słodki szaszłyk z Kaeyą, zrobiło się zupełnie ciemno. Na niebie pojawiły się gwiazdy.
- Jak byłem dzieckiem, siadaliśmy tak z tatą i Dilukiem - przyznał Kaeya i wgryzł się w ostatnią sunsettię.
- Nie wiedziałam, że mały Diluc lubił patrzeć na gwiazdki - stwierdziła Lumine.
- Nie lubił. Ale siedział z nami i czytał jeden z tych swoich podręczników - odparł Kaeya. - Nie potrafiłem zapamiętać wszystkich szczegółów, które podawał tata. I podejrzewam, że trochę nie chciałem. Byłem lekkomyślny. Nie był rycerzem, więc dlaczego miałbym myśleć, że coś mu się stanie? Że umrze, jak będziemy mieli z Dilukiem po osiemnaście lat?
- Przykro mi - szepnęła Lumine.
- Nasza relacja z Dilukiem od tamtego czasu jest, krótko mówiąc, beznadziejna - stwierdził Kaeya. - Wiem, jak to jest stracić brata. Dlatego chcę, byś ty swojego odnalazła. Mój jest tuż za rogiem. Siedzi w swojej tawernie i nalewa wina miejscowym pijaczkom. A czuję się czasem tak, jakby był gdzieś bardzo, bardzo daleko. Jakby on pozostał w Mondstadt, a ja był znowu w Khaenri'ah. Sam. Ze swoimi myślami i wiecznie knującym ojcem.
Kaeya przeciągnął się i strzelił palcami.
- Nie wiem, dlaczego ci to mówię. Zazwyczaj milczę na takie tematy. Zwłaszcza, że jak wszystko wyjawiłem Dilukowi... To sama wiesz, jak to się skończyło.
- Bo mi ufasz - Lumine uśmiechnęła się do niego.
- I nie tylko - odparł Kaeya i położył jej dłonie na policzkach, przyciągając ją do pocałunku.
I kolejnego.
I jeszcze wielu tej nocy.