Blog zawiera treści o związkach męsko-męskich i damsko-damskich. Jeżeli nie lubisz yaoi i yuri, to naciśnij czerwony krzyżyk i nie czytaj, zamiast obrzucać mnie błotem. Dziękuję za uwagę.

Polecany post

Reklama vol 3

Zespół: Kalafina, Nightmare, Ganglion, Band-Maid, CLOWD, Broken by the Scream Pairing: Ni~ya&Hikaru, Wakana&Keiko, Sagara&Oni, ...

niedziela, 22 listopada 2020

Light shining through the Ice VI

Uniwersum: Genshin Impact

Pairing: Kaeya&Lumine, w tle Jean&Lisa

Dozwolone od: 17+

Gatunek tekstu: fantasy, dramat, soft angst, hurt/comfort

Seria: "Light&Ice"

Ostrzeżenia: spoilery do gry, headcanony, opis cierpienia fizycznego i psychicznego

Notka autorska: Znęcanie się osiągnęło szczyt. Pewnie jakiś w Liyue, tam ich dużo.

Nie zwracajcie na mnie uwagi, mam zamrożony mózg.




Kaeya obudził się, ale jego ciało coraz mniej chciało go słuchać. Do tego, że nie może poruszyć lewą ręką, już przywykł. Ale obie nogi i prawe ramię też odmawiały mu posłuszeństwa.

Ten wilczy chłopiec przyniósł mu napar. Trochę pomagał. Pozwalał zachować trzeźwość umysłu. Nieco zmniejszał ból. Ale poza tym nic. Zwykłe ziółka, które miały przytrzymać go przy życiu, dopóki nie znajdzie się antidotum.

Razor pomógł mu usiąść i podał mu kubek. Był ledwie ciepły, czy po prostu temperatura ciała Kaeyi była aż tak wysoka?

- Zrób coś... dla mnie... - szepnął tak cicho, że gdyby to był ktoś inny niż Razor, to pewnie by go nie usłyszał. - Lumine...

- Iść po nią? - spytał Razor, wstając. Kaeya nieznacznie kiwnął głową. Razor wyszedł, zostawiając go z kubkiem naparu.

Kaeya przymknął oczy. Czuł, że jego umysł zaczyna się poddawać. Że ten ból doprowadza go do szaleństwa.

- Kaeya? - Lumine weszła do pokoju. - Razor mówił...

Spojrzał na nią. Podeszła do niego powoli, mając ochotę płakać.

Włosy Kaeyi były roztrzepane, w totalnym nieładzie. Jego oczy wciąż załzawione. Prawa dłoń delikatnie mu drżała. Lewa ręka pozostawała nieruchoma, bezwładnie zwisając wzdłuż tułowia. Lumine miała nawet wrażenie, że Kaeya kilka razy przygryzł dolną wargę do krwi, bo widziała, że jest popękana.

- Lumine... - Kaeya odstawił niedbale kubek z naparem. Resztka rozlała się na kołdrę, wypełniając pokój ziołowym zapachem.

Kaeya położył prawą dłoń na ramieniu Lumine, pochylił się, cmoknął ją w usta i opadł z powrotem na poduszki.

Lumine zamrugała.

On naprawdę to zrobił?

- Kaeya... - zaczęła, patrząc na jego zamknięte powieki. - Dlaczego...

Chciał jej odpowiedzieć, ale jedynie poruszył ustami. Jego głos go zawiódł.

Mimo to, Lumine zrozumiała, co powiedział.

- Ja ciebie też - Lumine pochyliła się i pocałowała go w spierzchnięte usta.

Gdyby to była baśń, to uleczyłoby Kaeyę i wszyscy żyliby długo i szczęśliwie. Ale tak nie było.

I mimo pocałunku księżniczki, książę zapadł w naprawdę długi sen.

* * *

Adelinde otworzyła drzwi, kiedy usłyszała uporczywe pukanie. W progu zobaczyła Jean i Lisę.

- Dzień dobry, szanowna pani Jean. Witam, pani Liso - Adelinde uśmiechnęła się sztucznie.

- Dzień dobry, Adelinde - Lisa odwzajemniła uśmiech, choć jej był prawdziwy. - Przyszłyśmy...

- Jeśli do Kaeyi, to nie macie już po co - stwierdził Diluc, zjawiając się z kieliszkiem wina.

To nie był dobry znak. Diluc rzadko pił. Właściwie, nie pił w ogóle. Nie lubił smaku alkoholu i miał słabą głowę. Wszyscy mu to wypominali, bo w końcu był właścicielem winiarni.

- O czym ty mówisz? - Jean była przerażona.

Spóźniła się?

- Nie obudził się od dawna - Diluc upił łyk wina. - I obawiam się, że się już nie obudzi.

Diluc odwrócił się na pięcie i odszedł, mamrocząc coś pod nosem, ale tego Jean i Lisa już nie usłyszały.

- Paimon nie podoba się ta sytuacja... - Lisa zerknęła w kierunku, z którego to usłyszała. Mała wróżka była smutna i wyraźnie zrezygnowana.

Jean weszła do środka. Amber i Noelle spały oparte o siebie na kanapie. Razor zwinął się w kłębek na podłodze. Ktoś przykrył go kocem, pewnie któraś z pokojówek.

- Paimon, skarbie, gdzie jest Lumine? - spytała Lisa.

- Lumine jest na górze. Paimon chciała z nią zostać, ale Lumine stwierdziła, że chce być z Kaeyą sama. Biedny Kaeya śpi i się nie budzi i tak dużo płakał przed tym, jak zasnął... - Paimon objęła się drobnymi ramionami. - Paimon nie podoba się ta sytuacja...

Jean weszła na górę i zapukała do drzwi od pokoju gościnnego. Nie usłyszała jakiejkolwiek odpowiedzi, ale weszła do środka.

Lumine siedziała na krześle obok łóżka, trzymając Kaeyę za rękę. Ten spał na boku, oddychając płytko

- W jednym ze światów, które odwiedziłam, tak kładli nieprzytomnych ludzi - wyjaśniła Lumine, nawet nie patrząc na Jean. - Ostatni raz ocknął się trzy godziny temu. Próbowaliśmy go z Dilukiem obudzić, ale z zerowym rezultatem.

- Diluc próbował...

- Tak. A potem miałam wrażenie, że bardzo próbuje się nie popłakać i od tamtego czasu chyba zupełnie się poddał - odparła Lumine i dopiero teraz spojrzała na Jean, dzięki czemu Dmuchawcowa Pani Rycerz mogła ją w pełni zobaczyć.

Twarz Lumine była nieco spuchnięta od stresu i niewyspania. Oczy miała zaczerwienione i była blada jak ściana. Lumine puściła dłoń Kaeyi i schowała twarz we własne.

Lisa weszła do środka. Spojrzała najpierw na Lumine, potem na Kaeyę i westchnęła żałośnie.

- Moje biedne słoneczka... - jęknęła, wyciągając chustkę z kieszeni. - Moje biedne...

Jean usiadła obok Kaeyi i złapała go za jego szorstkie dłonie. Nawet się nie poruszył.

Lisa przytuliła Lumine, która dopiero teraz wybuchnęła płaczem. Wszystkie emocje znalazły z niej ujście w tym właśnie momencie.

- Kochasz go, prawda, rybko? - spytała Lisa, ocierając jej oczy swoją chustką.

Jean spojrzała na nią ze zdziwieniem. O czym jej ukochana mówi?

Lumine jednak nie odpowiedziała Lisie tak, jak się bibliotekarka spodziewała.

- On mnie też - wyznała.

I w tym momencie Lisa zrozumiała, że mogłaby być na jej miejscu, a na łóżku mogła leżeć Jean. I to ją przeraziło do tego stopnia, że sama się rozpłakała.

Jean spojrzała na uśpioną twarz Kaeyi.

Czy to możliwe, by jeden z dzielniejszych i inteligentniejszych mężczyzn, którego zna, miał umrzeć tak po prostu?

Usłyszała gwałtownie otwierające się na dole drzwi. Wstała sprawdzić, co się dzieje.

Widziała, że łupnięcie obudziło zarówno dziewczęta, jak i Razora i ululanego winem Diluka.

W progu stały Sucrose i Barbara. Obie spojrzały na Jean.

- Znalazłyśmy antidotum, szanowna pani Jean - oznajmiła Sucrose.

Uczucie ulgi jak miód rozpłynęło się w sercu Dmuchawcowej Pani Rycerz.