Blog zawiera treści o związkach męsko-męskich i damsko-damskich. Jeżeli nie lubisz yaoi i yuri, to naciśnij czerwony krzyżyk i nie czytaj, zamiast obrzucać mnie błotem. Dziękuję za uwagę.

Polecany post

Reklama vol 3

Zespół: Kalafina, Nightmare, Ganglion, Band-Maid, CLOWD, Broken by the Scream Pairing: Ni~ya&Hikaru, Wakana&Keiko, Sagara&Oni, ...

sobota, 14 listopada 2020

Light shining through the Ice I

Uniwersum: Genshin Impact

Pairing: Kaeya&Lumine, w tle Jean&Lisa

Dozwolone od: 17+

Gatunek tekstu: fantasy, dramat, soft angst, hurt/comfort

Seria: "Light&Ice"

Ostrzeżenia: spoilery do gry, headcanony, opis cierpienia fizycznego i psychicznego

Notka autorska: Fanfik na ponad 8 tysięcy słów o postaciach ze znanej gry. Tak w dużym skrócie mogę to ująć. Z praktycznie kanonicznym shipem, ponieważ jest wiele scen w "Genshinie", gdzie Kaeya i MC flirtują ze sobą. W przypadku żeńskiego MC bardzo mi do siebie pasują, męskie MC wolę shipować z Ventim i prawdopodobnie kiedyś napiszę o nich fika (spokojnie, fanki Ventiego, mam już nawet pomysł). Na razie mam dla was tego i ostrzegam, że tu naprawdę jest mnóstwo dramy i headcanonów. Jako, że "Genshin Impact" nie jest grą zakończoną, prawdopodobnie będę edytować tego fika kilka razy, żeby usunąć niespójności z fabułą. Zamierzam również dopisać coś do serii po każdym akcie, albo po dwóch, bo historia opisana akurat w tym fiku dzieje się między prologiem i aktem I. To chyba tyle w temacie.

Ps. Myślę, że długość tego fanfika dobrze potwierdza fakt, iż potrzebuję przerwy od fanfików o muzyce.



- Lumine!

Kaeya wiedział, że ten moment kiedyś nadejdzie. Że kiedyś pociągnie podróżniczkę za ramię i odciągnie ją od lecących w jej stronę, najeżonych kolcami pnączy.

Przypuszczał również, że sam nimi oberwie. To było w sumie do przewidzenia, bo mimo wszystko, ludzie ruszają się wolniej niż działa magia.

Jedna z gałęzi rozcięła mu ramię. Druga dotkliwie poraniła skórę tuż pod żebrami.

Zasadnicze pytanie jednak brzmi: Dlaczego teraz krew spływała mu po ramieniu i nodze? Czemu aż tak desperacko usiłował uratować Lumine przed zostaniem szaszłykiem?

Odpowiedź jest zasadniczo bardzo prosta. Otóż, zdawałoby się, że zamarznięte serce Kaeyi, który do tej pory jedynie bawił się w przelotne romanse i na dłużej związał się jedynie raz, co wspomina jako najnudniejszy okres w swoim życiu, nie potrafi dla nikogo roztopić swojej lodowej bariery. A jednak Lumine miała w sobie coś, co sprawiło, że ta skorupa wręcz pękła, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.

Albo miecza Noelle, która właśnie rozłupała czaszkę Hilichurla, jakby to była jedynie gliniana waza.

- Krwawi pan, kapitanie - zauważyła odkrywczo Sucrose, odciągając go na bok. - Zostało ich tylko dwóch, więc...

- Spokojnie, nic mi nie będzie - Kaeya posłał jej jeden ze swoich firmowych uśmiechów, ale mała alchemiczka nie dała się na to nabrać.

Zwłaszcza, że obok nich zjawiła się Lumine. W jej wzroku Kaeya mógł wyczytać wszystko, prócz tego, czy w jakikolwiek sposób odwzajemnia jego uczucia.

- Usiądź, Kaeya - Lumine popchnęła go pod drzewo, jak nic używając do tego wizji Anemo. Inaczej nie wyszłoby jej to tak łatwo.

- Ale nic mi nie jest, rozchodzę to - mruknął Kaeya, usiłując wstać, ale Noelle go powstrzymała.

Jakim cudem taka mała kobietka ma tyle siły? To pewnie dlatego Jean tak bardzo się upierała, by pozwolono jej dołączyć do Rycerzy Favoniusa.

Kaeya westchnął. Chrzanić Magów Otchłani i ich potwory w maskach. A zwłaszcza tych cholernych Samachurlów.

- Uleczę ci to, kapitanie - stwierdziła Barbara, siadając przy nim.

Ach, tak. Barbara. Zupełnie już zapomniał, że z nimi była. Właściwie, to pośrednio ona ich zagnała w te rejony. Mieli jej pomóc naprawić jeden z posągów Barbatosa, który Hilichurle postanowiły przewrócić i mocno uszkodzić, głównie dla zabawy. A jako, że akurat oni byli pod ręką, Jean wysłała całą tę mieszaną drużynę razem.

Barbara wymamrotała kilka zaklęć, przejeżdżając dłonią po jego ramieniu i boku, po czym wstała i uśmiechnęła się promiennie.

- To naprawdę było niepotrzebne - Kaeya westchnął ciężko.

- Miło by było, gdybyś w końcu zaczął być poważny! - zawołała Amber, biorąc się pod boki. - Ty i to twoje zgrywanie twardziela, dostać szału z tym można...

- Ma trochę racji - Lumine podała mu dłoń i pomogła mu wstać.

- Oczywiście, że ma - pisnęła Paimon. - Paimon też uważa, że Kaeya jest niemiłosiernie wręcz lekkomyślny.

- Bez przesady... - Kaeya westchnął i zorientował się, że nadal trzyma Lumine za dłoń, więc natychmiast ją puścił. - Chodźmy lepiej, zanim wejdziemy na teren wilków.

- Najwyżej spotkamy Razora! - oznajmiła Amber, klaszcząc w dłonie. - Dawno go nie widziałam.

- Ja go widuję dość często - odezwała się cicho Sucrose, spuszczając wzrok. - Chodzę często do Wolvendom, żeby nazbierać składników do eliksirów...

- Czy ty się rumienisz? - Kaeya pochylił się do Sucrose. Jej policzki zrobiły się jeszcze bardziej czerwone, jedynie potwierdzając jego przypuszczenia.

- Co? Nie. Wcale. Kapitanie! - Sucrose naburmuszyła się jak mała dziewczynka. Kaeya jedynie się zaśmiał.

- Może ją pan zostawić w spokoju, kapitanie Kaeya - odezwała się swoim spokojnym, lekko bezemocjonalnym głosem Noelle. - Wystarczyło spytać mnie. Opowiedziałabym panu wszystko, co wiem o ich relacji.

- Wszyscy przeciwko mnie! - załkała Sucrose. Kaeya zaśmiał się, a Amber poklepała ją po ramieniu.

- Przed Kaeyą nie da się niczego ukryć, powinnaś już przywyknąć - stwierdziła i ruszyła do przodu. - Chodźcie! Bo inaczej będziemy musieli chodzić po lesie nocą.

- Paimon nie chce! - zapiszczała wróżka i pofrunęła za Amber.

Lumine spokojnie poszła za nią, oglądając się przez ramię na Kaeyę. Jego włosy lśniły w zachodzącym słońcu. Uchwycił jej wzrok i przez moment patrzyli na siebie, jakby czas się zatrzymał. Ale jak zwykle, odkąd tylko zjawiła się w Mondstadt, trwało to jedynie krótką chwilę, rozwiewając wszelkie jej nadzieje co do tego, że coś między nimi zaiskrzy.

* * *

Na początku Kaeyi wydawało się, że to tylko zmęczenie materiału, jak nazwał to w myślach. Cała jego lewa ręka zdrętwiała, jakby ją sobie nadwyrężył.

Ale z każdym oddechem czuł, że skóra pod żebrami stała się jakby napięta. I to dziwne uczucie przenosiło się na cały bok, trochę na brzuch i plecy.

Nadal tłumaczył to sobie nadwyrężeniem, aż w końcu odkrył, że w ogóle nie może ruszyć lewą ręką. Jedynie palce delikatnie mu się zginały i to wszystko. Pięści zacisnąć nie mógł.

- Lumine? - złapał ją za ramię i zatrzymał. - Obiecałem ci, że cię więcej nie okłamię, prawda?

Złote oczy podróżniczki skierowały się na jego twarz.

- Co się dzieje, Kaeya? - spytała.

- Nie mogę poruszyć ręką. Jakby przestała mnie słuchać - wyjaśnił Kaeya. - Nie chcę wywoływać paniki, więc mogłabyś...

Ale Kaeyi nie było dane dokończenie tego zdania. Tępe, drętwiejące uczucie w oka mgnieniu zmieniło się w palący od środka ból.

Upadł, prawie ciągnąc Lumine za sobą. W ostatniej chwili zreflektował się, żeby ją puścić.

Świat zawirował mu przed oczami. Słyszał głosy wołające jego imię. Usiłował nabrać powietrze w płuca. Udawało mu się to, ale tylko trochę. Jakby nie mógł ich napełnić do końca.

Wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna, leżący na trawie, otoczony przez same drobne kobiety i latającą wróżkę.

Widział ich zmartwione twarze. Chciał cokolwiek powiedzieć, ale głos ugrzązł mu w gardle.

Bolało. Cholernie bolało.

Jeśli miałby odpowiedzieć, co dokładnie, najprawdopodobniej jego rozmówca usłyszałby jedno słowo: Tak.