Blog zawiera treści o związkach męsko-męskich i damsko-damskich. Jeżeli nie lubisz yaoi i yuri, to naciśnij czerwony krzyżyk i nie czytaj, zamiast obrzucać mnie błotem. Dziękuję za uwagę.

Polecany post

Reklama vol 3

Zespół: Kalafina, Nightmare, Ganglion, Band-Maid, CLOWD, Broken by the Scream Pairing: Ni~ya&Hikaru, Wakana&Keiko, Sagara&Oni, ...

wtorek, 20 grudnia 2011

Strach

Opowiadanie
Dozwolone od: 9+
Gatunek tekstu: metafora
Ostrzeżenia: brak
Notka autorska: Mam nadzieję, że ktoś zrozumie tę metaforyczną historyjkę.



Była sobie dziewczynka. Miała na imię Chou.
Chou szła kwietniowym popołudniem ze szkoły i zobaczyła za płotkiem małego domku kotka. Przyglądała mu się przez chwilę i poszła.
Któregoś dnia szła tym razem do szkoły i zobaczyła znowu tego samego kotka. Znów mu się przyjrzała i poszła.
Był początek września. Chou szła do babci. Zobaczyła kotka. Tym razem leżał przed płotkiem i wylegiwał się na słońcu. Chou podeszła do niego i pogłaskała go. Kotek podrapał dziewczynkę. Chou uciekła z płaczem do domu.
W październiku zobaczyła tego kotka znowu za płotkiem. Przestraszyła się i przyspieszyła kroku. Kotek odprowadził ją smutnym wzrokiem. Tak, jakby wcale nie chciał jej wtedy podrapać.
Był grudzień. Chou szła do przyjaciółki, która złamała nogę. Kotek siedział przed płotkiem i patrzył na Chou tęsknym wzrokiem. Chou poczuła strach. Kotek zaczął zbliżać się do dziewczynki. Chou zamknęła oczy. Strach sparaliżował ją od środka. Nagle poczuła, jak coś ociera się o jej nogę. Uklęknęła i pogłaskała kotka.
Kotek usiadł na śniegu i spojrzał na Chou.
 - Czy to było aż takie straszne, moja droga? Pogłaskać mnie raz jeszcze? Przecież ja wcale nie chciałem cię wtedy podrapać.
Chou spojrzała ze zdziwieniem na kotka. On mówi! Ale za to jaki ma ładny głos.
The end

środa, 7 grudnia 2011

Pukanie do drzwi... z zaświatów

Zespół: Alice Nine&Kagrra,, w tle Kra
Pairing: Tora&Akiya, w tle Isshi&Nao, Izumi&Shin i Keiyu&Mai
Dozwolone od: 15+
Gatunek tekstu: obyczajowy, niektórzy twierdzą, że horror
Seria: "Life with a Ghost"
Ostrzeżenia: zjawiska paranormalne
Notka autorska: Fik napisany po to, by inni też wiedzieli.




Akiya rzucił smycz Chibiego na szafkę, włożył płytę do odtwarzacza i usiadł na łóżku. Tory nie było w domu. Był sam. Nawet Chibi poszedł spać, a Chikin schowała się w miejscu, gdzie nie można jej było znaleźć. A jeszcze rok temu tego dnia nie czuł się tak samotny.
To był dzień, jak każdy inny w roku. Ale miał określony schemat - albo Kagrra, świętowała urodziny Isshiego w jego domu albo w klubie, który akurat był pod ręką, jeśli byli w trasie. Ale teraz nie ma ani Kagrry, ani Isshiego.
Nie ma Isshiego. Słowa, które prowadzą do tego, że Akiya ma ochotę walić głową w ścianę. Po pierwsze dlatego, że to on go znalazł i to on nie wyczuł pod palcami pulsu na jego nadgarstku. Po drugie dlatego, że Isshi był jednym z najlepszych przyjaciół Akiyi i gitarzysta za nic nie mógł się z jego śmiercią pogodzić. A po trzecie dlatego, że Nao przez półtora miesiąca praktycznie cały czas płakał. Przed kamerą - spokój. Gasło czerwone światełko, Nao zaczął histeryzować, nie można było go uspokoić, a wszyscy niewtajemniczeni nie rozumieli, co się dzieje. Histeria Nao polegała na tym, że kładł się na ziemi, podłodze, tam, gdzie akurat stał i zaczynał się trząść oraz szlochać, co trwało do momentu, kiedy tak się zmęczył, że zasypiał. Dlatego takiego trzęsącego się Nao trzeba było najlepiej zanieść do samochodu, zawieźć do domu i położyć do łóżka. I tak przez jakiś miesiąc. Potem trochę się uspokoił, ale wystarczyło, że gdzieś usłyszał coś o Isshim albo zobaczył żółtą rzecz (to mógł być nawet szalik Shina czy kubek Izumiego) i przedstawienie zaczynało się od nowa. Dopiero gdzieś tak na początku września Nao w końcu się pozbierał. Chyba...
Akiya drgnął. Usłyszał bowiem dziwny dźwięk. Jakby czajnik zagotował wodę. Wstał i wszedł do kuchni. Na szafce stała zaparzona herbata. Świeżo zaparzona i gorąca, dodajmy. Akiya zajrzał do kubka. To była jego ulubiona herbata. Tora nie mógł jej zaparzyć, bo on nie pamięta nawet, kiedy Hiroto czy Shou mają urodziny, a zresztą, nie było go przecież w domu. Akiya znał jedną osobę, która takie rzeczy zapamiętywała od razu. Tyle, że ta osoba od miesięcy...
Akiya wrócił do pokoju, gdy usłyszał jakiś szmer. Na łóżku leżał jego aparat i zdjęcie. Zdjęcie, na którym go nie było, ale przez niego zostało zrobione. Zdjęcie, za które dostał najpierw tak wielki ochrzan, jak nigdy w życiu, a za które potem dwóch jego kolegów dziękowało mu prawie na kolanach. Tylko, że to zdjęcie nie powinno być u niego.
Akiya zorientował się, że muzyka ucichła. Podniósł wzrok. Numerki na wyświetlaczu zmieniały się tak szybko, jakby ktoś stał przy wieży i cały czas naciskał przycisk przewijania. Pilot się zepsuł, więc był to jedyny sposób.
Z głośników popłynęła melodia. Nie jakaś tam zwykła pioseneczka. To była "Sakura ~saikai no hana~ Kagrry,. Ulubiona piosenka...
Akiya prawie wylał herbatę, gdy rudy kot przemknął mu koło nogi, goniony przez Chibiego. Wszystko obserwowała Chikin, która wyłoniła się zza sztucznego kwiatka stojącego na segmencie. Rudzielec wskoczył na szafę i usiadł obok kotki, a Chibi ujadał dość głośno jak na swoje lata. Chikin zmierzyła drugiego kota wzrokiem, zwinęła się w kłębek i poszła spać. Doszła chyba do wniosku, że jeśli jej konkurenta może pogonić Chibi, to Otaki, bo tak właśnie się kot nazywał, żadnym zagrożeniem dla niej nie jest.
Otaki był kotem Isshiego, który pamiętał daty urodzin i ulubione rzeczy swoich przyjaciół, typu kolor, herbata czy kwiaty, kochał utwór wciąż lecący w głośnikach i widniał na zdjęciu trzymanym teraz przez zdumionego Akiyę.
 - Shinohara? - zaryzykował Akiya, rozglądając się wokół. - Wiesz, ja nie wierzę w duchy, ale chyba zacznę. Jesteś tu, prawda?
Akiya poczuł, jak ktoś kładzie mu dłoń na ramieniu. Znał dotyk tej dłoni. Tyle razy przed koncertami kładł na niej swoją.
 - To dlatego Nao jest znów taki radosny - Akiya uśmiechnął się lekko, łapiąc za dłoń spoczywającą na jego ramieniu i odwrócił się. Isshi wyglądał tak, jakby wcale nie umarł. Jedyną różnicą było to, że jego ubrania stały się białe.
 - Przepraszam - powiedział Isshi, patrząc Akiyi w oczy. - Nie chciałem, żebyś mnie znalazł. Ja tylko...
 - Nie chciałeś być sam, ale też nie chciałeś, by Nao cię widział w takim stanie, wiem - przerwał mu Akiya.
 - Skąd? - zdziwił się Isshi.
 - Znam cię - odpowiedział Akiya po chwili. - Zresztą, ja bym zrobił tak samo.
 - Nie sądzę - stwierdził Isshi. - Ty byś raczej powiedział Torze od razu, on by panikował przez dwa lata, aż w końcu umarłbyś w jego ramionach. Nie jesteś mną, Akki.
 - Myślisz, że składanie ci życzeń jest dobrym pomysłem? - zapytał Akiya. Isshi uśmiechnął się lekko.
 - Jeśli Yamiyo traktuje mnie tak, jakbym dalej żył, to myślę, że wy też możecie - stwierdził Isshi.
 - Jak bardzo uznaje cię za żywego? - spytał Akiya.
 - Tak bardzo, jak myślisz - odparł Isshi.
 - To w takim razie, zamiast składać ci życzenia, mam prośbę - oznajmił Akiya. - Zostań tutaj tak długo, jak będziesz mógł. Nao nie wytrzyma bez ciebie ani dnia ani nocy.
 - Obiecuję, że zostanę z nim do momentu, kiedy będzie mógł do mnie dołączyć - odparł Isshi.
W tym momencie drzwi wejściowe się otworzyły. Stanął w nich Tora.
 - Chyba dalej jestem w autobusie i śpię - stwierdził Tora. Isshi uśmiechnął się lekko.
 - Przepraszam - powiedział, po czym zwrócił się do Akiyi. - Akki, puść moją rękę.
Akiya wypuścił dłoń Isshiego, który momentalnie zniknął. Zdezorientowany Tora drgnął, kiedy wokalista pojawił się obok niego.
 - Wracam do Yamiyo. Może kiedyś przyjdę - Isshi uśmiechnął się lekko i rozpłynął się w powietrzu. Otaki zeskoczył z segmentu i wybiegł przez wciąż otwarte drzwi.
 - Akiya, co to, do jasnej, było? - zapytał zszokowany Tora.
 - Isshi - Akiya wzruszył ramionami, usiadł na łóżku i spokojnie dopił herbatę. Tak, jakby to był normalny dzień.
* * *
 - Tak, słucham? - Akiya odebrał następnego dnia telefon od Izumiego.
 - Sakura, herbata, kot - rzucił trzy hasła perkusista.
 - Izumida, oddaj mi lepiej tę komórkę, bo nasz Aki cię raczej nie zrozumie - stwierdził Shin. - No chyba, że jesteś jakimś medium, Akiya.
 - Medium widzą duchy, które przyprowadzają kota, zmieniają utwory w odtwarzaczu i parzą herbatę? - zapytał Akiya. Po drugiej stronie słuchawki nastała cisza.
 - Sądząc po minie Shina, do ciebie też przyszedł, prawda? - zapytał trzeci głos.
 - Tak, Mai. Do mnie też - odparł Akiya, patrząc na Torę, który nadal próbował zrozumieć, co się wczoraj stało. - Co robi twój wokalista?
 - Mój wokalista? Schował się pod stołem i powiedział, że nie wyjdzie, dopóki zmarli przyjaciele nie przestaną go odwiedzać - wyjaśnił Mai. - Czy uke potrafią lepiej zrozumieć zjawiska paranormalne, czy mi się tylko wydaje?
 - Chyba tak - poparł go Akiya. - Idź lepiej do łóżka, a nie mi tu dychrasz.
 - Jak Kousuke, po prostu jak Kousuke. Pasujecie do siebie. Powinniście ze sobą być - załamał się Mai, po czym się rozłączył.
 - To co, Aki? Zaczynamy szukać medium? - zapytał Tora, siadając obok niego.
 - Nie, Amano - zaprzeczył Akiya po chwili. - Jeśli Nao jest szczęśliwy, to powinniśmy tę dziwną sytuację zostawić taką, jaka jest.
Tora zamyślił się przez moment, po czym kiwnął głową. Doszedł do wniosku, że woli już duchy niż Nao wijącego się po podłodze z rozpaczy.

The end

sobota, 3 grudnia 2011

Uśmiech utraconych wspomnień III

Zespół: D=OUT
Pairing: Reika&Hikaru
Dozwolone od: 15+
Gatunek tekstu: romans, obyczajowy, komedia?
Ostrzeżenia: brak
Notka autorska: Mówiłam, że będzie dobrze?


Reika leżał na łóżku i wpatrywał się w sufit. Hikaru już kilka dni u niego mieszkał i wciąż nic a nic nie mógł sobie przypomnieć. Nie pamiętał ani ich, ani nut, ani swojego życia sprzed wstąpieniem do D=OUT, ani nawet swojego imienia, choć Reika starał się na niego tak mówić, ale i tak gitarzysta nie reagował.
 - Ria-san, zrobisz mi herbaty? - zapytał Hikaru, wchodząc do pokoju. - Nie pamiętam, gdzie jest...
 - Reika - mruknął Reika i wstał. - Zrobię ci herbaty. Poczekaj chwilę.
Hikaru odprowadził basistę wzrokiem i wszedł do pokoju. Usiadł na brzegu łóżka i zauważył album ze zdjęciami leżący na szafce. Podniósł go i zaczął przeglądać zdjęcia. W tym momencie wrócił Reika.
 - Hikaru, co ty robisz? - zapytał, odstawiając kubek na szafkę. - Hikaru?
 - Oglądam sobie zdjęcia, Rei-san - wyjaśnił Hikaru. Reika westchnął.
 - Reika - poprawił gitarzystę, siadając obok niego. - Ale ten album jest mój. Powinieneś najpierw zapytać.
 - Zapytać - powtórzył Hikaru. - Reia-san, a kto to jest? - Hikaru wskazał na Ibukiego.
 - Jestem Reika - oznajmił Reika. - A to jest Ibuki.
 - A to? Kto to, Rika-san? - Hikaru dźgnął palcem zdjęcie Koukiego.
 - Reika - Reika schował twarz w dłoniach. - To jest Kouki.
 - A to, Reka-san? - Hikaru odgiął palce od oczu Reiki i podstawił mu pod nos zdjęcie Minase.
 - Reika - basista położył się na plecy. - Minase. Nasz perkusista.
 - A to kto? - Hikaru wyjął jedno zdjęcie z albumu i pomachał basiście przed nosem. - Kto to?
Reika otworzył oczy. Na zdjęciu widniała uśmiechnięta twarz Hikaru.
 - Ty - odparł Reika, z powrotem zamykając oczy.
 - Kim oni dla ciebie są? - zapytał Hikaru.
 - Przyjaciółmi - odparł krótko Reika.
 - Ja też? - zapytał Hikaru. - Czy ja też jestem dla ciebie przyjacielem, Reika-san?
 - Re... - Reika urwał. Uświadomił sobie dwie rzeczy. Hikaru się nie pomylił. I ten sam Hikaru zadał mu pytanie, na które basista wolałby odpowiedzi nie udzielać. Jeszcze.
 - No powiedz mi, Reika-san. Jestem twoim przyjacielem? - drążył temat Hikaru. Reika otworzył oczy. Hikaru pochylał się nad nim. Jego twarz była tak blisko. Tak niebezpiecznie blisko.
 - Hikaru... - szepnął Reika.
 - Jestem dla ciebie tylko przyjacielem, Reika-san? - zapytał Hikaru. Reika popatrzył na niego ze zdziwieniem.
 - Ty... Ja... Nie - zaprzeczył Reika. - Nie jesteś tylko przyjacielem. Jesteś kimś więcej niż przyjacielem. Ale nie pamiętasz ani mnie, ani niczego, co mogłoby cię do mnie przekonać. A teraz pewnie uciekniesz z krzykiem do Minase albo państwa spóźnialskich, bo kto normalny z amnezją zostałby z kimś, kto mu miłość wyznaje. No kto niby?
 - To zależy, czy ten ktoś naprawdę stracił pamięć, Minoru - oznajmił Hikaru.
 - Co? Ale że... - Reice nie dane było dokończyć zdania. Hikaru bowiem pochylił się jeszcze bardziej i pocałował go lekko. Basista zamrugał. Co to miało być?
 - Hikaru? - Reika zmierzył wzrokiem gitarzystę. - Co ty... Jak ty... Hikaru!
 - Tak? - Hikaru się uśmiechał. Tak jak zawsze.
 - Powiedz mi, że choć przez chwilę naprawdę straciłeś pamięć - westchnął Reika. - Przez chwilę.
 - Nie chcę kłamać - odparł Hikaru.
 - Kto to wymyślił? - zapytał Reika.
 - Ja i Minase - wyjaśnił Hikaru. - Bo ty taki skryty jesteś, Minoru. Nic człowiek nie zauważy, dopóki się martwić nie zaczniesz. Minase do mnie dzwonił, jak poszedłeś do sklepu wczoraj. Tylko Kouki się domyślił. Ale on jest wokalistą. Oni widzą więcej.
 - Ty naprawdę przez ten cały czas udawałeś? - Reika podniósł Hikaru za ramiona i usiadł, wpatrując się w jego roześmiane oczy.
 - Tak, od samego początku - odparł Hikaru i uśmiechnął się promiennie.
 - Ty jesteś diabłem wcielonym - stwierdził Reika. Hikaru roześmiał się.
 - Ale twoim, Minoru - odparł Hikaru, przytulając się do basisty. - Tylko twoim.

The end

wtorek, 29 listopada 2011

Uśmiech utraconych wspomnień II

Zespół: D=OUT
Pairing: Reika&Hikaru
Dozwolone od: 15+
Gatunek tekstu: romans, obyczajowy, komedia?
Ostrzeżenia: brak
Notka autorska: Jak już mówiłam, nie martwić się, nie panikować, ogólnie nie. Będzie dobrze.


Reika liczył kafelki na posadzce w poczekalni. Ibuki bujał się na krześle obok, a Kouki pisał coś w swoim czerwonym notesiku, który wszędzie zabierał. Z Hikaru w gabinecie został tylko Minase. Przerażenie w oczach basisty spowodowało, że perkusista nawet nie miał najmniejszego zamiaru go tam wpuścić, a co dopiero pozwolić zostać.
 - Będzie dobrze - mruknął bezemocjonalnie Kouki. Ibuki wstał, mówiąc pod nosem, że musi zapalić, bo zaraz zwariuje i poszedł.
 - Nie będzie - zaprzeczył Reika.
 - Będzie - upierał się przy swoim Kouki. - Zobaczysz, że będzie.
 - Mówię, że nie będzie.
 - A ja mówię, że tak.
 - Kouki, przestań, to i tak nie ma sensu - westchnął Reika. - Nie będzie dobrze, bo on nic nie pamięta. A jak nie pamięta nawet swojego imienia, to nie pamięta też mnie. A jak nie pamięta mnie...
 - To nigdy się nie dowiesz, czy cię kochał - mruknął Kouki, zamykając notes. - Tak, ja nie potrafię pocieszać. Przykro mi. Nie jestem Hikaru.
 - Ale za to dodatkowe dołowanie ludzi wychodzi ci znakomicie - odparł Reika.
W tym momencie drzwi gabinetu się otworzyły.
 - Nic - Minase pokręcił głową, ale jego twarz przybrała już normalny kolor. - Kompletna pustka.
 - Nienawidzę mieć racji - westchnął Reika. Kouki położył mu dłoń na ramieniu, ale basista ją strącił.
 - I co? - zapytał Ibuki, wracając do reszty.
 - Lekarz powiedział, że może za parę dni mu ta pamięć powróci - wyjaśnił Minase. - Ale bardziej prawdopodobne jest to, że albo przypomni sobie wszystko za kilka lat albo wcale.
 - Następny, który nie potrafi pocieszać - warknął Reika.
 - Teraz trzeba się naszym zagubionym malcem zająć - oznajmił Minase. - Kouki i Ibuki się raczej do tego nie nadają, bo potrafią się zajmować wyłącznie sobą nawzajem...
 - Sobą nawzajem? - zdziwił się Hikaru.
 - Nieważne - westchnął Minase. - A ja mam własnego gitarzystę, którym się muszę opiekować. Reika?
 - Co? - Reika podniósł zaczerwienione oczy ku Minase.
 - Zajmiesz się Hikaru? - zapytał perkusista.
 - Sadysta - stwierdził Reika. - Tak, oczywiście, że się zajmę.
 - Masochista - odgryzł się Minase i położył Hikaru dłonie na ramiona. - Zostaniesz z Reiką, tak, Hikaru?
 - Dobrze - zgodził się Hikaru.
Reika wniósł walizki Hikaru do swojego domu. Blondwłosy gitarzysta spojrzał na niego z zaciekawieniem, zamykając za sobą drzwi.
 - Gdzie jesteśmy, Ra-san? - zapytał.
 - Reika - poprawił go Reika. - W moim domu.
 - A dlaczego w twoim, Ri-san? - spytał Hikaru.
 - Reika - westchnął Reika. - Dlatego, że muszę się tobą opiekować.
 - A dlaczego, Re-san? - Hikaru zadał kolejne pytanie.
 - Reika - załamał się Reika, opierając się o ścianę. - Ponieważ nic nie pamiętasz. Dlatego.
 - Aha - zrozumiał Hikaru.
Reika wprowadził Hikaru do pokoju gościnnego. Ściany były pomalowane na beżowo, meble były utrzymane w brązowych kolorach, a łóżko było dość duże, choć dwie osoby raczej by się nie zmieściły.
 - Gdybyś coś chciał, jestem w kuchni, która znajduje się za ścianą. W każdej chwili możesz przyjść - oznajmił Reika. Hikaru lekko się uśmiechnął.
 - Dziękuję, Rea-san - powiedział cicho.
 - Reika - basista poprawił go raz jeszcze i wyszedł. Hikaru usiadł na łóżku i spojrzał na figurkę aniołka stojącą na segmencie.
 - Daleko mi do niego - stwierdził, uśmiechając się zawadiacko.

niedziela, 27 listopada 2011

Uśmiech utraconych wspomnień I

Zespół: D=OUT
Pairing: Reika&Hikaru
Dozwolone od: 15+
Gatunek tekstu: romans, obyczajowy, komedia?
Ostrzeżenia: brak
Notka autorska: Oczywiście mam nadzieję, że wszyscy już wiedzą, że jeżeli coś się komuś w moich fikach dzieje, to potem zawsze z tych kłopotów wychodzi (na przykład Shin w "Mitsukai" czy Isshi w "Yume"). Tak więc, nie martwić się, nie panikować, ogólnie nie. Będzie dobrze.



Reika siedział na próbie i wpatrywał się w skaczącego z nogi na nogę Hikaru, który z niewiadomego powodu miał dobry dzień po raz setny z rzędu. Basista zastanawiał się, jak to możliwe, że ta mała, chuda, krucha i pełna pozytywnej energii istotka jeszcze nie zdenerwowała losu podchodzeniem do wszystkiego z optymistycznym uśmiechem na pół twarzy. Jedynym znanym mu większym optymistą był do niedawna inny muzyk, ale pewne okoliczności sprawiły, że Hikaru wysunął się na pierwsze miejsce.
Był jeszcze jeden mały szczegół w urodzie, delikatności i pozytywnym nastawieniu Hikaru, który dla Reiki był dość ważny - ten jego słodki, nieznikający uśmiech był czymś, co basista chciałby oglądać o wiele częściej. Tak, powiedzmy, siedem dni w tygodniu, dwadzieścia cztery godziny na dobę. Tak, tyle by mu wystarczyło.
Hikaru zajął się szukaniem struny do swojej gitary, bo stwierdził, że jedna jest "jakaś chyba popsuta, bo zaraz pęknie, a on i tak jej nie nastroi". Biegając tak po sali, bo przecież młody gitarzysta powoli to potrafi... No, przyznajmy, nic nie potrafi zrobić powoli. Tak więc, Hikaru w radosnym nastroju poszukiwał jakiejś struny, która będzie dała się nastroić i nie zauważył czegoś dość istotnego - kabla od wzmacniacza na podłodze. Kabel zrobił więc mały psikus Hikaru i gitarzysta zahaczył o niego nogą, po czym dość zabawnie machając rękami, wpadł między głośniki.
Reika już zupełnie zapomniał, że bas się stroi i że on powinien to zrobić z jakieś dwadzieścia minut temu, zamiast patrzeć na blondwłosego gitarzystę. Zamiast zabrać się w końcu do tej jakże nudnej czynności, podbiegł do Hikaru i pomógł mu wstać.
 - Nic ci nie jest? - spytał, a przy nim zjawiła się reszta zespołu. Może nie byliby tak zmartwieni, gdy Hikaru nie był... poważny.
 - Głowa mnie boli - odparł Hikaru po dłuższej chwili. - Gdzie ja jestem?
 - Na próbie, która jeszcze się nie zaczęła, a powinna jakieś piętnaście minut temu, tylko że niektórzy - tu Minase spojrzał na Koukiego i Ibukiego - bardzo lubią się spóźniać razem, a tobie struna dobrze nie grała.
 - Dziękuję za wyjaśnienie, ale mam trochę inne pytanie - oznajmił Hikaru. - Kim pan jest?
W tym momencie Minase pobladł, Kouki i Ibuki spojrzeli na siebie z przerażeniem, a Reika wyglądał, jakby miał zaraz zemdleć.
 - Hikaru, co się dzieje? - zapytał Ibuki, kładąc mu dłonie na ramionach i patrząc prosto w oczy młodszego kolegi.
 - Hikaru? Kim jest... - Hikaru nie dokończył swojej wypowiedzi, ponieważ Reika gwałtownie pociągnął go za rękę i ruszył w stronę drzwi.
 - Jedziemy do szpitala. Natychmiast - zadecydował basista. Reszta zespołu w popłochu zebrała swoje rzeczy i wyszła za nim z sali.

poniedziałek, 21 listopada 2011

Czternaście płatków wiśni

Zespół: Kagrra,
Pairing: Isshi&Nao
Dozwolone od: 15+
Gatunek tekstu: romans, obyczajowy, komedia, angst?
Seria: "Life with a Ghost"
Ostrzeżenia: alkohol, zjawiska paranormalne, śmierć
Notka autorska: Miałam ochotę napisać właśnie taką dialogówkę.





Isshi
Nao
Akiya
Shin
Izumi
Hiroto

Pierwszy płatek
- Nao, znalazłem nam wokalistę. To jest Isshi, graliśmy razem w poprzednim zespole. Isshi, to jest Nao, mój dobry przyjaciel ze szkoły.
- Miło mi cię poznać, Nao-san.
- Mi ciebie również, Isshi-san.
Drugi płatek
- Ikkun, co robisz?
- Piszę.
- Co?
- Tekst.
- Jaki?
- Nao, czy ty już dawno nie poczułeś, jak bolą zęby po uderzeniu w nie pięścią?
- No ale...
- Dobra, siedź. Tylko się nie odzywaj.
Trzeci płatek
- A może być "Kagrra"?
- Co?
- Myśleliście nad nową nazwą zespołu, to podaję przykład.
- Nao, nikt nie będzie potrafił tego wymówić.
- Tak, najlepiej się pokłóćcie. Macie rację. To tak spaja zespół.
- Izumi, ty się na lidera nadajesz.
- Kto jest za tym, żeby Izumi był liderem?
- I tak tu rządzi, więc to głosowanie nie ma sensu. A ta nazwa mi się nawet podoba. Czasem trzeba trochę ludziom życie utrudnić.
- Jesteś w tym specjalistą. Fani już nie potrafią odczytywać twoich tekstów.
- Shin, bądźże cicho, nie poprawiasz sytuacji.
- Ale Izumi...
- Słuchaj lidera, Shin.
Czwarty płatek
- Ikkun, a dlaczego ty masz takie długie włosy?
- Do czego zmierzasz?
- Mogę ci zapleść warkoczyki?
- Nao, ja cię proszę...
- I tak ci je zrobię.
- Przecież wiem.
Piąty płatek
- Ikkun, a jak ty to robisz, że tak ładnie śpiewasz?
- Nao, wypiłeś dzisiaj za dużo.
- Ale ty ładnie śpiewasz. Jak taki... Jak taka syrenka.
- Nao, idź już spać.
- Ale naprawdę. Fanów ściągasz śpiewem niczym ta syrena marynarzy.
- Akiya, zabierz go stąd.
- Że ja? To najpierw ten pokój zatrzymaj, bo się kręci i kręci i kręci...
- Kami-sama...
Szósty płatek
- Zauważyłeś, jak Nao dziwnie się ostatnio zachowuje?
Shin spojrzał na Izumiego ze zdziwieniem, zastygając z łyżeczką w połowie drogi do ust.
- Tak? Jakoś nie. Chociaż jak się tak dobrze zastanowić, to masz rację.
- Isshi jest dla niego miły.
- Co?
- Jest miły. Tylko dla Nao.
- Akiya, czy ty sugerujesz, że...
- Tak. Że jeden i drugi czują do siebie dokładnie to samo. Tylko oczywiście tego nie zauważają.
Siódmy płatek
- Ikkun, a nie cieszysz się, że jesteśmy major?
- Nie.
- Dlaczego?
- Mam pewne powody.
- Ale popatrz. Dostawiliśmy sobie przecinek do nazwy, w większych salach gramy...
- Dali nam pod opiekę jakieś małe dzieci z ADHD. Rzeczywiście, jest cudownie.
- Hę?
- No hę, hę.
- ALICE DESU!!!
- Przykład numer jeden, Nao. Mała wiewiórka o imieniu Hiroto.
Ósmy płatek
- Jak myślisz, o czym Shin i Akiya rozmawiali wtedy w autokarze?
- Podejrzewam, że o nas.
- Dlaczego?
- Ponieważ na nas patrzyli. To logiczne.
- Dla ciebie logiczne. Dla mnie nie.
- Yamada, ty rzadko myślisz logicznie. Częściej robisz coś spontanicznie, a dopiero potem zauważasz wady twojego postępowania.
- Muszę kupić słownik.
- Dlaczego?
- Chociaż wątpię, czy gdzieś można znaleźć słownik wokalistowo-japoński.
- Sugerujesz, że mówię zbyt zawile?
- To delikatne określenie, Shinohara.
- Nawet kiedy psujesz mi humor, to i tak nie potrafię się na ciebie gniewać.
- Też cię kocham.
Nao roześmiał się.
Dziewiąty płatek
- A jednak potrafisz się denerwować.
- To ty się denerwowałeś, Yamada.
- Ale okazało się, że przepraszać umiesz.
- Tak, potrafię. Sam się zdziwiłem.
- Nie sądzisz, że rozgwieżdżone niebo jest piękne?
- Ciemna noc jest piękniejsza. Wtedy można sobie wyobrazić gwiazdy. A wyobraźnia daje nam nieograniczone możliwości.
- Ciemna noc piękniejsza od gwiazd. To bardzo ciekawe, Shino.
- Ty też jesteś piękniejszy od gwiazd na niebie...
Isshi szeroko otworzył oczy.
- Yamiyo.
- Co?
- Od dwóch tygodni zastanawiałem się nad zdrobnieniem twojego imienia. Yamiyo. Jest idealne.
- Melodyjne.
- I tak świetnie do ciebie pasujące.
Dziesiąty płatek
- Shino! Dlaczego ściąłeś włosy?!
- A dlaczego ty swoje prostujesz?
- Dobra, już się nie czepiam.
- Jak małżeństwo.
- Ja ci zaraz dam małżeństwo, Akiya, to się nie pozbierasz.
- A moglibyście, no nie wiem, tak zacząć pracować?
- Izumi, czego ty od nich wymagasz? Chodź, zaparzę ci lepiej herbaty.
Jedenasty płatek
Akiya zasnął na dwóch zestawionych krzesełkach, z których spadł.
- Ty to masz coś do tego spadania zaraz po obudzeniu.
- Nao!
- Co? O co chodzi?
- Nie chcesz wiedzieć, Shino.
- Nie musisz znać naszych wszystkich tajemnic.
- Tajemnice? To wy macie jakieś tajemnice? Przede mną?
- Tak, zwłaszcza przed tobą.
- Bardzo śmieszne, Akiya, naprawdę. Wprost bajecznie zabawne, Tygrysia Lilio.
Dwunasty płatek
- Zabrałeś mnie tu, ponieważ?
- Ponieważ chcę cię zabrać na przejażdżkę.
- Samochód został na parkingu.
- A czy ja mówię o samochodach?
Isshi posadził Nao przed sobą i złapał za lejce.
- A ja myślałem, że żartujesz, jak powiedziałeś, że potrafisz jeździć konno.
- Oj, Yamiyo. Czasem naprawdę cię nie pojmuję. Trzymaj się.
Nao złapał Isshiego za ręce i zamknął oczy. To wszystko zdawało się być złudną iluzją.
Trzynasty płatek
- Yamiyo?
- Tak?
- A co byś zrobił, gdyby mnie zabrakło?
- Odrzuciłbym laskę i zrobiłbym użytek z naszego balkonu.
- Jaką laskę? Jaki balkon?
- No wiesz, jak będę miał te sześćdziesiąt parę lat, to już pewnie samodzielnie nie będę potrafił się poruszać. A bez ciebie to ja nie potrafię żyć. Więc bym się zabił.
- Nawet tak nie mów. Nie wolno ci.
- Dlaczego?
- Ponieważ...
Nao pierwszy raz w życiu widział, żeby Isshiemu zabrakło słów.
- Muszę napisać list.
Czternasty płatek
- Shino?
- Tak?
- A dlaczego ty tu dalej jesteś?
- Nie rozumiem.
- Dlaczego nie przeszedłeś na drugą stronę?
- Ponieważ tam nie ma ciebie, Yamiyo.


The end




*Kami-sama - Panie Boże
**Alice desu - Jesteśmy Alice (Nine)


sobota, 12 listopada 2011

Banira no ame

Zespół: Alice Nine&Kagrra,
Pairing: Tora&Akiya
Dozwolone od: 15+
Gatunek tekstu: romans, obyczajowy, komedia
Ostrzeżenia: brak
Notka autorska: Wycięte (i poprawione) z mojego starego fika, który usunęłam, bo nie dało się go czytać.


  Krople deszczu powoli spadały na ziemię, tworząc kałuże o rozmaitych kształtach. Tora, z głową opartą o szybę, siedział w busie i zastanawiał się, czym Hiroto zostanie zabity przez Sagę, gdy ten obudzi się jako właściciel dwóch dziewczęcych warkoczyków. Shou popijał mleczko sojowe, uśmiechając się lekko. Najprawdopodobniej śmieszyła go sytuacja, w której znalazło się jego seme. Nao pisał kolejnego posta na bloga, uśmiechając się przy tym pod nosem. Tora zupełnie go nie rozumiał. Perkusista w pewnym momencie podniósł wzrok znad laptopa i spojrzał na Hiroto, po czym roześmiał się, widząc, co robi. Nawet ten głośny, liderowy śmiech nie obudził śpiącego basisty.
Kiedy Tora znalazł się przed swoim domem, a raczej domem Akiyi, deszcz padał coraz mocniej. Tora nienawidził końca jesieni. Jedynym marzeniem gitarzysty było znaleźć się w ciepłym pomieszczeniu z herbatą w dłoniach i przytulić się do Akiyi. Jeszcze tylko kilka stopni, jeszcze tylko drzwi, drugie schody i drugie drzwi. Tora w myślach przeklinał architekta, gdy znalazł się w ciemnym przedsionku. Drugich drzwi nie musiał otwierać. Zrobił to Akiya, ubrany w biały szlafrok, na który kapała woda z mokrych włosów gitarzysty.
 - Witaj w domu - Akiya uśmiechnął się czule.
Tora radośnie wbiegł na górę i zamknął za sobą drzwi.
W domu pachniało waniliowym płynem do kąpieli. Amano postawił parasolkę na podłodze, zdjął kurtkę i buty, po czym wszedł do kuchni. Akiya akurat zalewał herbatę wodą.
 - Zimno, prawda? - zapytał Akiya tajemniczym tonem.
 - Leje jak z cebra, a temperatura chyba zaraz spadnie poniżej zera i będziemy mieli niezłe widowisko na drogach - westchnął Tora, wpatrując się w okno. Po chwili przeniósł wzrok na Akiyę i doszedł do ciekawego wniosku. - Aki, ja mam pytanie.
 - Jakie? - zapytał Akiya, opierając się tyłem o szafkę.
 - Masz na sobie szlafrok, nie?
 - Tak - Akiya kiwnął głową. - Do czego dążysz?
 - Kocham, jak ty się tak ze mną bawisz - stwierdził Tora. - Ty masz na sobie tylko szlafrok, prawda?
 - A chcesz sprawdzić? - zapytał Akiya, uśmiechając się zalotnie.
Amano podszedł do Akiyi i jedną ręką przyciągnął go do pocałunku, a drugą zdjął pasek od jego podomki.
Tak, jak zwykle miał rację.



The end

piątek, 11 listopada 2011

Sweet home

Zespół: Kagrra,
Pairing: Isshi&Nao
Dozwolone od: 15+
Gatunek tekstu: komedia, miniaturka
Ostrzeżenia: brak
Notka autorska: Nao nie powinien kręcić biodrami, bo przychodzi mi do głowy coś takiego.




 - Yamada! Na kwitnące wiśnie, co ty wyprawiasz?!
 - Ja? Ależ nic.
 - A doprowadzanie mnie na scenie do stanu kompletnej nieużywalności umysłowej to nic?
 - Shinohara, nie filozofuj.
 - Będę filozofował. Scena to nie dom.
Nao westchnął i zarzucił Isshiemu ramiona na szyję.
 - Ale z tobą to ja się czuję wszędzie jak w domu.
 - Yamada...
Isshi uśmiechnął się czule i delikatnie pocałował Nao.
 - To ciekawe, że czujemy się dokładnie tak samo obok siebie, mój ukochany.



The end

sobota, 15 października 2011

Forbidden light, forbidden love II - Vampire's Dilemma

Zespół: Kagrra,
Pairing: Isshi&Nao
Dozwolone od: 15+
Gatunek tekstu: romans, fantasy, AU
Seria: seria na podstawie "Night's Children"
Ostrzeżenia: zjawiska nadprzyrodzone
Notka autorska: Druga część "Forbidden light, forbidden love".
Jeśli ktoś nie wie, o co chodzi, odsyłam do tej pierwszej.
A rzecz dzieje się przed "White light, white love".


Siedzę na parapecie, opisując w zeszycie krajobraz za oknem. Miałem ostatnio tyle na głowie, że nawet nie mogłem cię odwiedzić. Czyści to zła rzecz, jeszcze gorsi siewcy śmierci od normalnych.
Choć mam teraz chwilę czasu i mogę iść do Kryjówki, muszę najpierw wymazać z umysłu twarze tych wszystkich ludzi. Zabijam ich, by móc dalej istnieć, a oni prześladują mnie przez praktycznie cały czas. Gdybym stracił sumienie, nie miałbym tego problemu, ale nie miałbym też ciebie.
Dzwoni telefon. Mój telefon. Żadnego innego tu nie ma. To jedyna zaleta mieszkania w zamku - nikt nie wtrąca się w moje sprawy, a nawet o nich po prostu nie wie.
Odbieram telefon. Po drugiej stronie odzywa się głos, którego raczej nie spodziewałem się usłyszeć.
 - Isshi, Naoki wyszedł z Kryjówki, choć słania się na nogach. Martwię się o niego - oznajmia Izumi.
 - Dlaczego dzwonisz akurat do mnie? - dziwię się.
 - Ponieważ ty go znasz najlepiej - odpowiada Izumi. - Wiesz, gdzie mógł pójść?
 - Mam dziwne wrażenie, że do parku - oznajmiam, a moja wyobraźnia tworzy coraz to nowe, czarne wizje.
 - Idź po niego - nalega Izumi.
Rozłączam się, zrywam się z miejsca i wyskakuję przez okno. Trzeba się spieszyć.
Leżysz pod najpiękniejszą wiśnią w parku. Twoja blada aura zniknęła, zanim zdążyłem do ciebie podejść. Wiedziałem, że coś jest nie tak. Ale nie myślałem, że aż w takim stopniu.
Co ja mam teraz zrobić, Yamiyo? Bez ciebie nie wytrzymam nawet dnia, jeśli w każdym momencie nie będę mógł pobiec do Kryjówki i złapać cię, kiedy rzucasz mi się w ramiona. Owszem, ostatnio nie miałem czasu, ale wiedziałem chociaż, że ty tam jesteś i czekasz. I to mi wystarczyło.
I co ja mam teraz zrobić, Yamiyo? Na myśl przychodzi mi tylko jedno, ale czy jestem w stanie cię tak ukarać? Czy jestem aż tak samolubny? Czy to oznaka mojego egoizmu, czy może wielkiej miłości? Jak to z nami jest, Yamiyo?
To dziwne uczucie, kiedy blaszka drży. Nie zwracam na to większej uwagi, mam teraz inne problemy. Jednym z nich jest dziwny posmak twojej krwi. Czuć w niej taką nieskalaną śmiertelnym grzechem niewinność.
Yamiyo, nie byłbym sobą, gdybym przemienił cię normalnie. Dlatego teraz klęczę na zielonej trawie, z tobą w ramionach, z własną krwią w ustach przyciśniętych do twoich warg.
Czy ty zdajesz sobie sprawę z tego, jak bardzo cię kocham?
Kiedy się budzisz, jesteś tak słodko zdezorientowany, że aż mnie rozczulasz.
 - Witaj, Yamada - mówię spokojnie, a ty dziwisz się jeszcze bardziej. Kocham to zakłopotanie w twoich oczach.
Jak myślisz, ile razy w ciągu następnych kilkuset lat zobaczę cię z podobną miną na twojej ślicznej twarzy?


~~The end~~

czwartek, 13 października 2011

White light, white love

Zespół: Kagrra,
Pairing: Izumi&Shin
Dozwolone od: 15+
Gatunek tekstu: romans, fantasy, AU
Seria: seria na podstawie "Night's Children"
Ostrzeżenia: zjawiska nadprzyrodzone
Notka autorska: Wymyśliłam tytuł, bardzo się z tego faktu cieszę. Mogę jutro wstawić drugą część "Forbidden...". A ja lubię tego fika. Lubię ten pairing. Czasem mam nawet wrażenie, że bardziej od Tory i Akiyi... Ale tylko czasem.
Ostatnia część trylogii. Niewtajemniczonym radzę przeczytać najpierw "Forbidden light, forbidden love" i, jeśli chcecie "Moon light, moon love". Choć tego drugiego nie musicie. 



Wampiry przeniosły się do zamku Asagiego. Biały jest kolorem niewinności, która jednak często jest tylko iluzją.
Zastanawiam się, jak wyobrażają sobie twój charakter ludzie, kiedy cię widzą. Pewnie myślą, że jesteś niewinny, bezkonfliktowy i uległy. No cóż, trochę się mylą.
Jak się uprzesz, to można cię związać i torturować łaskotkami, a i tak nic to nie da. Tak, kiedyś próbowałem. Dawno temu, jak mieliśmy po dziewięć lat. Wtedy nauczyłem się, że lepiej nie wchodzić ci w drogę.
Konflikty pojawiają się tylko między tobą a wampirami, kiedy któryś rozkruszy ci kołek. Bardzo tego nie lubisz, bo struganie kołków to nie twoja pasja.
Co do niewinności, to w połowie mają rację. W połowie, ponieważ przy ludziach czy tych dobrych wampirach, jesteś cichą, speszoną pensjonarką, jak to kiedyś określił Isshi. Kiedy idziemy na misję, złe wampiry nie mają z tobą szans.
A teraz siedzę i patrzę, jak twoje drobne palce zawiązują mi bandaż na ręce. Mi to jednak zawsze musi się coś stać. Chociaż tobie chyba częściej coś się dzieje. Gdyby tak zacząć wymieniać...
 - Słuchasz mnie? - pytasz nagle. To ty coś mówiłeś?
 - Zamyśliłem się - odpowiadam szczerze.
 - Często się zamyślasz - stwierdzasz, wstając i podajesz mi rękę. Łapię ją i staję obok ciebie.
 - A powtórzysz, co mówiłeś? - pytam, patrząc w twoje czarne oczy, w których odbija się białe światło Księżyca.
 - Żebyś na siebie uważał, bo nie chcę cię stracić - odpowiadasz po chwili.
Dobra, takich rzeczy mi się nie mówi. Dlaczego, dobrze wiesz. A nie, nie wiesz, bo nie mam odwagi ci wyjaśnić. Możemy zmienić temat?
 - Będę uważał - obiecuję. Zatrzymujesz się.
 - Ale ja nie chcę stracić ciebie - wyjaśniasz. - O ciebie się martwię, a ty zamartwiasz się o mnie. Zorientowałeś się chyba, że...
Całuję cię lekko, byś nie musiał się wysilać, bo mam dziwne wrażenie, że zaraz zaplączesz się w swoich zeznaniach.
Mija tydzień. Właśnie wracamy z misji.
 - Nie zastanawiałeś się czasem, dlaczego akurat my musieliśmy urodzić się Pogromcami? - pytasz w pewnym momencie.
 - Wiesz, teoretycznie nie musieliśmy udawać się do Kryjówki, tylko zacząć pracować w sklepie albo założyć jakiś zespół - stwierdzam. - Nikt nas nie zmuszał.
 - Jak zatrudnimy się w sklepie, to nikt nas nie zabije - zauważasz.
 - To Mito, Hashi. Tu co chwilę ktoś ginie - przypominam ci.
Jak ja kocham, kiedy czuję to zimno. Zwłaszcza, jeśli przede mną staje pięciu czystych i wtedy nie wiadomo, co robić.
 - Nienawidzę czystych - mruczę pod nosem, zabijając kolejnego. Widzę, jak dwóch z nich biegnie w twoją stronę. - Hej, zajmijcie się mną, zostawcie Hashiego!
Żałuję swoich słów w momencie, gdy czuję silne uderzenie w brzuch. Tak, to nie był dobry pomysł.
 - Izumida! - twój krzyk jest ostatnim, co słyszę.
Ciemność. Potworna ciemność. I światło na końcu tunelu. Iść, czy nie iść? Dlaczego widzę śpiących ludzi? A nie, to dusze wampirów. To ich dusze nie znikają?
Budzę się gwałtownie. Leżę przy jakimś budynku, z którego ściany obsypał się tynk.
 - Izumi? - ciszę przerywa głos Naokiego. Podnoszę się z ziemi. Tak, ten wampir tu siedzi. Tak, świeci się. Tak, trochę dalej stoi Isshi. A obok niego ty.
 - Ty mnie nie słuchasz - mówisz, podchodząc do mnie bardzo szybko i kładąc mi dłonie na ramionach. - Ty mnie w ogóle nie słuchasz. Kiedy mówię, że masz uważać, to masz uważać, a nie odciągać ode mnie wampiry, które cię zabijają, Izumida. Dlaczego ty mnie nie słuchasz?
 - Hashi... - przytulam cię do siebie, a ty wybuchasz płaczem. No to pięknie.
W życiu nie słyszałem, żeby Akiya tak wrzeszczał. W życiu nie widziałem go takiego wściekłego. W życiu nie, teraz go nie posiadam.
 - Amano, nie masz przypadkiem jakichś spraw do załatwienia w innym państwie? - pyta Akiya, uspokajając się powoli. - Bo ja bardzo chętnie się z tobą zabiorę.
Następnego dnia już ich nie ma. Gdzie wyjechali, to tylko oni wiedzą. A Akiya jest jakiś przewrażliwiony...
Mija kilka miesięcy. Jak wybijemy wszystkich czystych, będzie spokój. Co oni w ogóle chcą zrobić? Zapanować nad światem, jak każdy zły w beznadziejnych, amerykańskich filmach? Ach, zapomniałbym. Akiya i Tora dalej nie wrócili.
Siedzę na podłodze i rozmyślam. Nagle dzwoni telefon. Dzwonisz ty.
 - Jeśli powiem, że ja i młody Pogromca mamy kłopoty, to przyjdziesz do "Ayame", czy zostaniesz w zamku? - pytasz, a w tle słyszę jakieś wrzaski.
 - Gdzie dokładnie jesteś? - dopytuję.
 - Przy moście. Wiesz, którym - odpowiadasz.
Po chwili biegnę przez most, wciąż pamiętający bohatersko przelaną, szkarłatną krew, spływającą na śnieg. Kiedy dobiegam na miejsce, dźgasz jakiegoś czystego kołkiem. Ten młody Pogromca jest po przeciwnej stronie placu. Nie obchodzi mnie to. Żadnych wampirów już nie ma, a ty w tym momencie upadasz na śnieg.
 - Dlaczego znowu jest zima? - pytam cicho, łapiąc cię.
 - Luty to miesiąc zimowy - odpowiadasz słabym głosem, oddychając ciężko.
 - Ale w lutym powinniśmy się cieszyć, Hashidani - stwierdzam, chcąc wstać, lecz ty mnie powstrzymujesz.
 - Powinniśmy być szczęśliwi przez cały rok - szepczesz, a ja wycieram strużkę krwi, która spływa ci po policzku. - Przemień mnie, Izumida.
Nigdy nie wyobrażałem sobie, że ktokolwiek umrze w moich ramionach. Oczywiście to musiałeś być ty, prawda?
 - Izumi-san? - ten młody podchodzi do mnie, chyba nie wiedząc, co się stało. - Izumi-san?
 - Yuusei, idźże stąd - mówię sucho. - Zadzwoń po Nao i idź sobie.
Yuusei odbiega gdzieś daleko, a ja zostaję z tobą sam na sam. A raczej ja i ten nakaz z serca, by dać ci nowe życie.
Wchodzimy do zamku. Na moje nieszczęście, bo ja przecież zawsze muszę mieć pecha, Akiya wrócił.
 - IZUMI!!!
Zarządzam natychmiastową ewakuację, łapiąc cię za twoją drobną dłoń i wybiegając z zamku.
 - Musimy uciec gdzieś daleko, Hashidani - stwierdzam, słysząc tupot nóg Akiyi za nami.
 - Za tobą pobiegnę wszędzie, Izumida - oznajmiasz.
Obaj się uśmiechamy. Mam nadzieję, że Akiya nas nie zabije, bo jeszcze te kilkaset lat chcę z tobą spędzić.


~~The end~~

niedziela, 18 września 2011

"Chcesz usłyszeć słowa, to sam je sobie wymyśl"

Zespół: Kagrra,
Pairing: Isshi&Nao, przyszłe Tora&Akiya
Dozwolone od: 15+
Gatunek tekstu: komedia
Ostrzeżenia: brak
Notka autorska: Pozytywny fik. Mam nadzieję. A przyszedł mi do głowy przy słuchaniu Eski Rock. Tytuł to cytat z piosenki zespołu Hey.





Isshi miał wielu rzeczy dość. Rozhisteryzowanych fanek wysyłających do niego tysiące fan maili, Izumiego robiącego próby zbyt często, Shina upierającego się zawsze przy swoim i ich managera, który im mówił, co muszą jeszcze zrobić, choć wiedzieli o tym od dawna. Denerwował go nawet Nao, którego kochał całym sercem, lecz czasem po prostu nie rozumiał, o co mu chodzi.
Ale jeden człowiek irytował go od tygodnia. Akiya. Cały czas chodził za nim, pytając, kiedy w końcu napisze tekst do nut, które mu dał dwa tygodnie temu. Dlaczego mu tak na tym zależy? Isshi mógł zrozumieć, że pracują teraz nad nowym albumem i święty Aki musi mieć wszystko zapięte na ostatni guzik, ale bez przesady. On nawet nie jest liderem. A ich dialogi wyglądały ostatnio tak:
 - Napisałeś słowa?
 - Nie.
 - Dlaczego?
 - Nie miałem czasu.
Albo:
 - Napisałeś tekst?
 - Nie.
 - Dlaczego?
 - Nie miałem weny.
Lub też:
 - Napisałeś coś w końcu?
 - Nie.
 - Dlaczego?
 - Dlatego, że ponieważ.
Ile można pytać o to samo? Jak najdzie go wena, to napisze. A teraz miał ważniejsze sprawy na głowie, jak na przykład, co kupić Nao na urodziny, które były za DWA dni.
 - Isshi!
 - Nie, nie, nie - Isshi pokręcił głową i przyspieszył kroku. - Tylko nie on.
 - Isshi, no zaczekaj - Akiya podbiegł do niego. - Hej. Na...
 - NIE! - wrzasnął Isshi tak głośno, że Mai, który akurat wchodził do swojej sali prób, obejrzał się, by zobaczyć, co się stało. - Nie napisałem tego tekstu, Akiya. Chcesz usłyszeć słowa, to sam je sobie wymyśl. I przestań za mną chodzić, jak taki cień, Śpiąca Królewno, bo naprawdę marnie skończysz.
Po czym odszedł, pozostawiając Akiyę oszołomionego na środku korytarza.
Kilka dni później, Isshi przyszedł wcześniej na próbę, praktycznie jak zwykle. Nao dalej smacznie spał w łóżeczku, kiedy wokalista nalewał sobie kawy z automatu. I wtedy coś zauważył. Kartkę złożoną na kilka części, leżącą na stoliku.
 - Nie będę tego czytał, nie będę. To nie jest w porządku - Isshi pokręcił głową i jeszcze raz zerknął na stolik. - Nie, to nie jest... A dobra, co mi tam, nikogo tu nie ma.
Wokalista postawił kubek na blacie stołu i rozwinął kartkę. Zgrabnym pismem pyzatego gitarzysty na górze był napisany jeden znak kanji. Kwiat lotosu (Ren).
 - Nie wierzę - szepnął Isshi, wpatrując się w... tytuł. - Nie wierzę.
Przeczytał szybko treść zapisaną czerwonym długopisem na białym papierze i prawie wypuścił kartkę z ręki.
 - Tak właśnie myślałem - Isshi klepnął się ręką w czoło. - Akiya się zakochał. Tylko w kim? W kimś, kogo spotyka rzadko, prawda? Czyżby... Nie, przecież to nie możliwe.
Schował tekst do kieszeni i wyszedł z sali prób. Musiał pomyśleć o tym na zewnątrz.
Jak na złość, zepsuła mu się zapalniczka. I co on ma teraz zrobić?
 - Cześć, Isshi-san - usłyszał nagle głos. Podniósł wzrok. Jego oczom ukazał się Tora.
 - Cześć, Tora-kun - jak on oficjalnie, to Isshi też. Wtedy coś mu przyszło do głowy. - Lubisz kwiaty lotosu, Tora-kun?
Tora zatrzymał się na chwilę, bacznie obserwując wokalistę Kagrry,.
 - To moje ulubione kwiaty - powiedział bardzo powoli. - Skąd o tym wiesz?
 - Nie powiem ci. Sam się dowiesz - odparł Isshi, uśmiechając się promiennie. Odpowiedź Tory była dokładnie taka, jak podejrzewał.
Akiya wszedł do sali prób, po raz pierwszy od dawna się nie spóźniając. Zobaczył Isshiego, siedzącego wygodnie na kanapie i trzymającego w dłoniach... jego tekst.
 - No witaj, Aki - Isshi uśmiechnął się lekko. - Spotkałem dzisiaj pana Amano. Podobno lotos to jego ulubiony kwiat. Wiesz coś o tym?
Akiya zamarł. Powinien kupić sobie tabletki na pamięć.
 - Wiesz, jak powiedziałem, że masz napisać tekst, to była tylko drobna złośliwość - oznajmił Isshi. - Ale jeśli chcesz, możemy to dodać do twojej pioseneczki, Królewno. Może to otworzy twojemu Tygryskowi oczy?
Akiya stwierdził, że naprawdę musi przejść się do apteki i najlepiej kupić cyjanek.
 - To taka moja mała zemsta za podsłuchiwanie mnie za drzwiami - oznajmił Isshi. - Siadaj. Reszta pewnie zaraz się zjawi. Izumi się ucieszy, że po raz pierwszy od kilkunastu miesięcy nie będzie musiał do ciebie dzwonić. A dlaczego tak szybko przyszedłeś?
 - Zapomniałem wziąć kartki i chciałem ją zabrać, zanim ktoś ją znajdzie - powiedział cicho Akiya, ale Isshi i tak go usłyszał, po czym wybuchnął śmiechem.
 - No to coś ci nie wyszło, Królewno - zauważył Isshi.
W tym momencie do sali wszedł Izumi.
 - Akiya? Nie zaspałeś?! - zdziwił się perkusista, na co Isshi znowu się roześmiał.


The end