Zespół: Kagrra,
Pairing: Isshi&Nao
Dozwolone od: 15+
Gatunek tekstu: romans, fantasy, AU
Seria: seria na podstawie "Night's Children"
Ostrzeżenia: zjawiska nadprzyrodzone
Notka autorska: "Night's Children" to moje opowiadanie, które czytały chyba tylko dwie czy trzy osoby. Najpierw będzie krótki wstęp, trzeba zaznajomić innych z realiami świata przedstawionego.
Wampiry, zwane Dziećmi Nocy, są normalnym zjawiskiem w Mito. Są dobre i złe wampiry, czyli takie, które posiadają sumienie i te, które je straciły. Wampir traci sumienie, gdy zabija niewinnego człowieka, czyli kogoś, kto nie jest mordercą.
Wampiry widzą aury. Aura to poświata okalająca człowieka, Pogromcę lub wampira. Pogromcy mają zieloną, wampiry z sumieniem - niebieską, wampiry bez sumienia - czerwoną, dobrzy ludzie - białą, a źli – czarną.
Istnieją też Pogromcy, którzy zwalczają plagę Dzieci Nocy. Zabijają jednak tylko te złe wampiry, bo ich kroków nie słyszą, a tych dobrych tak. Czują zimno, gdy zbliża się do nich wampir. W taki sposób odróżniają ich od ludzi.
Pogromcy mają siedzibę w tzw. Kryjówce. Dobre wampiry gromadzą się w klubie „Yoru”. Razem w końcu raźniej, prawda?
Zakazy. Świat niedługo zacznie opierać się tylko na nich. Nie wolno tego, tamtego i tego też nie możesz. Ty i ja, uwikłani w tę nienormalną rzeczywistość, złamiemy kiedyś wszystkie. Jeden po drugim.
Znów siedzę w oknie pokoju, który kiedyś należał do nas. Który teraz jest tylko twój. Najpierw ona, potem on. Dwoje durnych stworzeń nieludzkich, którzy pozbawili mnie życia i dali nowe. Jeśli to, co on mi dał, można nazwać życiem. To raczej wieczna, pozbawiona sensu i oświetlona blaskiem Księżyca marna egzystencja, nieprowadząca do niczego. To, co zabrała mi ona, było życiem. Czymś pięknym i wspaniałym, czym można było się cieszyć. A teraz? Teraz ja siedzę tutaj, na tym parapecie, wpatrując się w twoją twarz, uśpioną, bo chorą od jakiegoś czasu. Ten klimat za oknem i padający biały puch jak zwykle dały ci się we znaki. Jak zwykle.
Oddychasz niespokojnie, ale ty chociaż możesz wykonywać tę zwyczajną, lecz piękną czynność. Ciekawe, kiedy ktoś przyjdzie, żeby sprawdzić, czy z tobą wszystko w porządku, czy czujesz się lepiej, czy może czegoś ci potrzeba.
Dotykam twojego czoła. Jesteś rozpalony, jak zawsze, gdy dopada cię choroba. Niewiele myśląc, kładę się obok ciebie. Jak bardzo musisz być zmęczony chorobą, że nawet nie reagujesz? Jesteś Pogromcą, sam fakt, że jestem obok ciebie, powinien przyprawić cię o dreszcze. To moje przeklęte „zimno”, które nie wiadomo, po co czujesz. Moje... Tak dziwnie to brzmi.
Podoba mi się umiejętność wchodzenia po ścianie tylko dlatego, że mogę wejść niepostrzeżenie do twojego pokoju, tak jak teraz. Siła też jest nawet ciekawą sprawnością, przynajmniej niektórzy wiedzą, że nie można mnie ignorować. Ale po co ta szybkość, te poświaty wokół ludzi i innych nieludzkich stworzeń, durnych Dzieci Nocy? I reszta umiejętności, których nie pojmuję, nie rozumiem, nie chcę i nie potrafię zrozumieć. I te poziomy. Dlaczego muszę pozbawić kogoś życia tylko po to, by zachować swoje? Robię to, ponieważ jestem za słaby, by w końcu wyjść na to przeklęte Słońce. I nie chcę, bo jesteś ty. Gdybym to zrobił, to bym ciebie już nie ujrzał na oczy.
Czasem się zastanawiam, dlaczego zrozumiałem, że cię kocham, w chwili, jak oddałem za ciebie życie. Dlaczego wcześniej nie dotarło do mnie, iż nie opuszczasz tego pokoju z jakiegoś powodu? Zakochałeś się we mnie, a ja tego nie zauważyłem. Nawet jak kiedyś położyłeś głowę na mojej klatce piersiowej i zacząłeś ot tak wsłuchiwać się w bicie mego serca, stwierdziłem tylko, że chyba zwariowałeś. Co dziwne, byłeś wtedy chory, tak jak teraz.
Stukot obcasów o posadzkę wyrywa mnie z zamyślenia. Wychodząc przez okno, zastanawiam się, czy idzie do ciebie Hime czy może Chiyo. Nie jest to w tej chwili ważne. Za chwilę wstanie Słońce, a ja zamienię się w popiół, jeśli się nie pośpieszę.
Oni znowu patrzą na mnie, pytają, gdzie byłem. Po co, dlaczego, w jakim celu zadają te pytania? I smutna twarz Shitsune, która tęskni za tym zdrajcą, który mnie przemienił. Zdaję sobie sprawę, że mi też zaczyna go brakować.
Minął tydzień. Siedzę na parapecie, wpatrując się w Księżyc. Jest pełnia. Nawet nie zauważam, kiedy otwierasz okno, a ja, jak w jakiejś słabej komedii, wpadam do pokoju i wpatruję się w twoje oblicze z zakłopotaniem.
- A co ty tu robisz, Shinohara? - pytasz spokojnie, pomagając mi wstać. Nic nie mówię, patrzę tylko na ciebie. Wzdychasz. Też chciałbym westchnąć, ale nie mogę.
Popychasz mnie na łóżko i kładziesz się obok mnie, wczepiając palce w delikatną tkaninę, z której wykonany jest mój płaszcz. Leżymy tak przez moment, wsłuchując się w ciszę panującą w okół.
- Gdzie są wszyscy? - pytam po chwili.
- Na misjach. Ja im wmówiłem, że dalej jestem chory - odpowiadasz.
- Po co?
- Bo wiedziałem, że przyjdziesz - wyjaśniasz. - To takie dziwne nie słyszeć twojego serca.
- Naoki...
- Nie nazywaj mnie Naoki - stwierdzasz. Zaczynam się więc zastanawiać nad dobrym zdrobnieniem twojego imienia.
- A mogę mówić na ciebie Yamiyo? - pytam. Uśmiechasz się lekko.
- Shino, możesz nawet nazywać mnie Yami-chan. Możesz po prostu wszystko.
Zastanawiam się, czy to, co przed chwilą zrobiłeś, nie jest zakazane. Ale przecież w tych czasach, w których żyjemy... Nie, nie żyjemy. W których ty żyjesz, a ja istnieję, świat opiera się tylko na zakazach. Więc zetknięcie naszych ust w pocałunku nie jest aż tak straszne. I w końcu złamaliśmy ten pierwszy zakaz. Doprowadziliśmy do spotkania naszych ciał pod białą pościelą.
Za oknem świeci Księżyc. Zaczyna padać śnieg. Ty i ja istniejemy w tej nienormalnej rzeczywistości. Dobrze chociaż, że jesteśmy w niej razem.
Pairing: Isshi&Nao
Dozwolone od: 15+
Gatunek tekstu: romans, fantasy, AU
Seria: seria na podstawie "Night's Children"
Ostrzeżenia: zjawiska nadprzyrodzone
Notka autorska: "Night's Children" to moje opowiadanie, które czytały chyba tylko dwie czy trzy osoby. Najpierw będzie krótki wstęp, trzeba zaznajomić innych z realiami świata przedstawionego.
Wampiry, zwane Dziećmi Nocy, są normalnym zjawiskiem w Mito. Są dobre i złe wampiry, czyli takie, które posiadają sumienie i te, które je straciły. Wampir traci sumienie, gdy zabija niewinnego człowieka, czyli kogoś, kto nie jest mordercą.
Wampiry widzą aury. Aura to poświata okalająca człowieka, Pogromcę lub wampira. Pogromcy mają zieloną, wampiry z sumieniem - niebieską, wampiry bez sumienia - czerwoną, dobrzy ludzie - białą, a źli – czarną.
Istnieją też Pogromcy, którzy zwalczają plagę Dzieci Nocy. Zabijają jednak tylko te złe wampiry, bo ich kroków nie słyszą, a tych dobrych tak. Czują zimno, gdy zbliża się do nich wampir. W taki sposób odróżniają ich od ludzi.
Pogromcy mają siedzibę w tzw. Kryjówce. Dobre wampiry gromadzą się w klubie „Yoru”. Razem w końcu raźniej, prawda?
Zakazy. Świat niedługo zacznie opierać się tylko na nich. Nie wolno tego, tamtego i tego też nie możesz. Ty i ja, uwikłani w tę nienormalną rzeczywistość, złamiemy kiedyś wszystkie. Jeden po drugim.
Znów siedzę w oknie pokoju, który kiedyś należał do nas. Który teraz jest tylko twój. Najpierw ona, potem on. Dwoje durnych stworzeń nieludzkich, którzy pozbawili mnie życia i dali nowe. Jeśli to, co on mi dał, można nazwać życiem. To raczej wieczna, pozbawiona sensu i oświetlona blaskiem Księżyca marna egzystencja, nieprowadząca do niczego. To, co zabrała mi ona, było życiem. Czymś pięknym i wspaniałym, czym można było się cieszyć. A teraz? Teraz ja siedzę tutaj, na tym parapecie, wpatrując się w twoją twarz, uśpioną, bo chorą od jakiegoś czasu. Ten klimat za oknem i padający biały puch jak zwykle dały ci się we znaki. Jak zwykle.
Oddychasz niespokojnie, ale ty chociaż możesz wykonywać tę zwyczajną, lecz piękną czynność. Ciekawe, kiedy ktoś przyjdzie, żeby sprawdzić, czy z tobą wszystko w porządku, czy czujesz się lepiej, czy może czegoś ci potrzeba.
Dotykam twojego czoła. Jesteś rozpalony, jak zawsze, gdy dopada cię choroba. Niewiele myśląc, kładę się obok ciebie. Jak bardzo musisz być zmęczony chorobą, że nawet nie reagujesz? Jesteś Pogromcą, sam fakt, że jestem obok ciebie, powinien przyprawić cię o dreszcze. To moje przeklęte „zimno”, które nie wiadomo, po co czujesz. Moje... Tak dziwnie to brzmi.
Podoba mi się umiejętność wchodzenia po ścianie tylko dlatego, że mogę wejść niepostrzeżenie do twojego pokoju, tak jak teraz. Siła też jest nawet ciekawą sprawnością, przynajmniej niektórzy wiedzą, że nie można mnie ignorować. Ale po co ta szybkość, te poświaty wokół ludzi i innych nieludzkich stworzeń, durnych Dzieci Nocy? I reszta umiejętności, których nie pojmuję, nie rozumiem, nie chcę i nie potrafię zrozumieć. I te poziomy. Dlaczego muszę pozbawić kogoś życia tylko po to, by zachować swoje? Robię to, ponieważ jestem za słaby, by w końcu wyjść na to przeklęte Słońce. I nie chcę, bo jesteś ty. Gdybym to zrobił, to bym ciebie już nie ujrzał na oczy.
Czasem się zastanawiam, dlaczego zrozumiałem, że cię kocham, w chwili, jak oddałem za ciebie życie. Dlaczego wcześniej nie dotarło do mnie, iż nie opuszczasz tego pokoju z jakiegoś powodu? Zakochałeś się we mnie, a ja tego nie zauważyłem. Nawet jak kiedyś położyłeś głowę na mojej klatce piersiowej i zacząłeś ot tak wsłuchiwać się w bicie mego serca, stwierdziłem tylko, że chyba zwariowałeś. Co dziwne, byłeś wtedy chory, tak jak teraz.
Stukot obcasów o posadzkę wyrywa mnie z zamyślenia. Wychodząc przez okno, zastanawiam się, czy idzie do ciebie Hime czy może Chiyo. Nie jest to w tej chwili ważne. Za chwilę wstanie Słońce, a ja zamienię się w popiół, jeśli się nie pośpieszę.
Oni znowu patrzą na mnie, pytają, gdzie byłem. Po co, dlaczego, w jakim celu zadają te pytania? I smutna twarz Shitsune, która tęskni za tym zdrajcą, który mnie przemienił. Zdaję sobie sprawę, że mi też zaczyna go brakować.
Minął tydzień. Siedzę na parapecie, wpatrując się w Księżyc. Jest pełnia. Nawet nie zauważam, kiedy otwierasz okno, a ja, jak w jakiejś słabej komedii, wpadam do pokoju i wpatruję się w twoje oblicze z zakłopotaniem.
- A co ty tu robisz, Shinohara? - pytasz spokojnie, pomagając mi wstać. Nic nie mówię, patrzę tylko na ciebie. Wzdychasz. Też chciałbym westchnąć, ale nie mogę.
Popychasz mnie na łóżko i kładziesz się obok mnie, wczepiając palce w delikatną tkaninę, z której wykonany jest mój płaszcz. Leżymy tak przez moment, wsłuchując się w ciszę panującą w okół.
- Gdzie są wszyscy? - pytam po chwili.
- Na misjach. Ja im wmówiłem, że dalej jestem chory - odpowiadasz.
- Po co?
- Bo wiedziałem, że przyjdziesz - wyjaśniasz. - To takie dziwne nie słyszeć twojego serca.
- Naoki...
- Nie nazywaj mnie Naoki - stwierdzasz. Zaczynam się więc zastanawiać nad dobrym zdrobnieniem twojego imienia.
- A mogę mówić na ciebie Yamiyo? - pytam. Uśmiechasz się lekko.
- Shino, możesz nawet nazywać mnie Yami-chan. Możesz po prostu wszystko.
Zastanawiam się, czy to, co przed chwilą zrobiłeś, nie jest zakazane. Ale przecież w tych czasach, w których żyjemy... Nie, nie żyjemy. W których ty żyjesz, a ja istnieję, świat opiera się tylko na zakazach. Więc zetknięcie naszych ust w pocałunku nie jest aż tak straszne. I w końcu złamaliśmy ten pierwszy zakaz. Doprowadziliśmy do spotkania naszych ciał pod białą pościelą.
Za oknem świeci Księżyc. Zaczyna padać śnieg. Ty i ja istniejemy w tej nienormalnej rzeczywistości. Dobrze chociaż, że jesteśmy w niej razem.
The end