Uniwersum: Aoishiro
Pairing: Syouko&Migiwa
Dozwolone od: 17+
Gatunek tekstu: obyczajowy, soft angst
Ostrzeżenia: spoilery do gry
Notka autorska: Ending XXV (Migiwa's first normal ending).
Postanowiłyśmy uciec przed tajfunem. To było najrozsądniejsze wyjście z tej sytuacji.
W tym momencie jechałyśmy pociągiem. Yasumi przebudziła się i przetarła oczy dłonią.
- Zawacchi! Jak się spało?! - zawołała Momoko, gdy tylko zobaczyła, że Yasumi zabrała głowę z mojego ramienia.
- Dobrze - odpowiedziała Yasumi i przeciągnęła się.
Wyglądała w porządku.
- Myślicie, że dobrze robimy? - spytała Ayashiro.
- W sensie? - spojrzałam na nią z zaciekawieniem.
- No wiecie... - zaczęła Ayashiro. - Zostawiłyśmy tę dziewczynkę w śpiączce. Nie dowiemy się, kim jest i co w ogóle robiła w wodzie.
- Racja - przyznałam.
- Mam numer do Yuukaia... Znaczy, Suzuki-san dał mi swój numer, jak coś - oznajmiła Aoi-sensei. - Także jeśli ta dziewczynka się obudzi, na pewno da mi znać. Sama mogę go spytać, co się z nią dokładnie stało.
- Martwię się o nią - stwierdziła Yasumi.
- Migiwa też obiecała, że da nam znać, czy znaleźli jakąkolwiek informację - próbowałam ją uspokoić.
Migiwa.
Westchnęłam ciężko.
Trudno mi się było do tego przyznać, ale polubiłam ją.
Mimo tego, że znałam ją tak krótko...
- Ta dziewczynka... - zaczęła Yasumi, przebierając palcami. - Kojarzy mi się z moją starszą siostrą...
- Starszą siostrą? - zdziwiła się Momoko. - Byłam pewna, że jesteś jedynaczką, Zawacchi.
- Teraz jestem. Ale jak byłam mała, miałam siostrę bliźniaczkę. Dużo chorowała, aż w końcu... zmarła - wyjaśniła Yasumi, ściszając głos z każdym słowem.
- Och, Aizawa-san... - Aoi-sensei westchnęła z przejęciem.
Momoko przeskoczyła przez oparcie siedzenia i wtarabaniła się między mnie, a Yasumi.
- Zawacchi! To jest straszne, tak mi przykro! - Momoko przytuliła Yasumi do siebie.
- Jak miała na imię twoja siostra, Yasumi-san? - spytała Ayashiro. - Chyba, że nie chcesz odpowiadać na to pytanie...
- Tsunami - odpowiedziała Yasumi po chwili wahania. - Ta dziewczynka... Naprawdę skojarzyła mi się z Tsunami onee-chan. Nawet nie wiem, dlaczego. Może po prostu... Może to przez to, co się stało z mamą...
- Może to jakaś twoja krewna, o której nie wiesz? - przypuściłam. - Jak się obudzi, to na pewno powie o wszystkim i Suzuki-san nas o tym poinformuje. Ewentualnie zrobi to Migiwa. Nie przejmuj się.
Yasumi tylko nieznacznie kiwnęła głową.
Przez dalszą drogę siedziałyśmy w ciszy. Kiedy dojechałyśmy na miejsce, rodzice już czekali na mnie na dworcu.
Kolejne dni spędziłam w szkole, zastanawiając się, co się dzieje z Migiwą i tą dziewczynką. Właśnie jadłyśmy obiad w stołówce, kiedy moja komórka zaczęła wibrować w mojej kieszeni.
Wyciągnęłam ją i zobaczyłam, że dzwoni Migiwa. Odebrałam.
- Osa? - usłyszałam po drugiej stronie. - Słuchaj, wiesz cokolwiek o tej dziewczynce, którą Yasumin wyłowiła z wody?
- Nie - pokręciłam głową. Momoko spojrzała na mnie z zaciekawieniem.
- Obudziła się kilka dni temu, ale nie mówi. To prawdopodobnie jakaś wada genetyczna. Nazwaliśmy ją Ruri, bo nawet pisać nie potrafi, więc nie wiemy nic. Ale ma lazurowe oczy, to pomyśleliśmy, że pasuje.
- Och, to dobrze, że się obudziła - stwierdziłam. - Wiesz coś na temat tego... Ducha Kamelii?
- Tya, wiem - mruknęła Migiwa. - Nie interesuj się tym, Osa. Najlepiej będzie, jak zerwiemy kontakt, kiedy już opuszczę tę wyspę.
- Co, dlaczego? - byłam trochę zdezorientowana.
- Po prostu skasuj ten numer. I tak załatwię sobie inny - stwierdziła Migiwa. - To nic osobistego, Osa. Można powiedzieć, że taka moja praca. Dam ci znać, czy coś się wyjaśniło w temacie rodziny tej dziewczynki, ale na razie jedynie Suzuki-san stwierdził, że może ją adoptować, jeśli nikt się nie zgłosi. To cześć.
I rozłączyła się.
- Co się stało, Syouko-san? - spytała Ayashiro. - Wyglądasz na zmartwioną.
- Migiwa pisze, że Suzuki-san postanowił adoptować tę dziewczynkę, gdyby nie znaleźli jej rodziców - oznajmiłam. - Obudziła się i nazwali ją Ruri, bo nie mówi i nawet nie może im nic powiedzieć.
- To straszne - stwierdziła Yasumi.
- Przepraszam, Yasumi. Nie powinnam robić ci złudnej nadziei - pogłaskałam ją po ramieniu.
- Nic się nie stało, Syouko-senpai - powiedziała cicho, wracając do dziabania ryżu pałeczkami.
Mój humor był mniej więcej w takim samym stanie. Nie dość, że sprawa Ruri okazała się jeszcze bardziej skomplikowana, to jeszcze Migiwa...
Ech, niby nic osobistego, a jednak poczułam dziwne ukłucie w sercu, gdy to powiedziała.
Emocje są czasem skomplikowane...
The end