Uniwersum: Aoishiro
Pairing: Syouko&Migiwa
Dozwolone od: 17+
Gatunek tekstu: obyczajowy, soft angst
Ostrzeżenia: spoilery do gry
Notka autorska: Ending XXXI (Migiwa's third normal ending).
Onmyouji zabrało ten przeklęty miecz, więc Migiwa postanowiła zostać dłużej na wyspie. Jednakże ja byłam nieco przeszkodą. Złapała mnie więc pod ramię i zaprowadziła tam, skąd przyszłam.
- Poradzisz sobie z przejściem na drugą stronę, czy mam ci pomóc? - spytała Migiwa.
- Wolałabym, żebyś wróciła ze mną - odparłam. - Tu jest zbyt niebezpiecznie.
- Nie przesadzaj, Osa - mruknęła. - Ale może i masz rację. Odprowadzę cię, żebyś mi się jeszcze nie utopiła.
- I kto to mówi? - położyłam sobie dłonie na biodra.
- Chodź, nie ma czasu - stwierdziła Migiwa, ciągnąc mnie za rękę.
- A poszukasz przy okazji Nami? - spytałam, idąc za nią.
- Tak. Zacznę od tego sanktuarium, skoro to onmyouji mówiło coś o dziewczynce śpiącej tam - oznajmiła Migiwa. - A teraz nie traćmy energii na gadanie.
Podróż na Unasakę zajęła nam dość długo, ale nie było czasu na odpoczynek. Gdy znalazłam się na plaży, Migiwa uśmiechnęła się do mnie i poklepała mnie po ramieniu.
- Nie przejmuj się ani mną, ani tą martwą kenki. Ona i tak już nie była człowiekiem - stwierdziła.
- Niby tak, ale...
- Uwierz mi, tak było dla niej lepiej - Migiwa spojrzała na Urashimę i westchnęła. - Ech, będę musiała znowu łazić po tych kamlotach...
- To nie ma sensu, powinnaś chociaż odpocząć - stwierdziłam.
- Osa...
- Proszę - złapałam ją za rękę.
Zmrużyła oczy.
- Niech ci będzie - zgodziła się i ruszyłyśmy razem do Shoushinji.
Opowiedziałyśmy tyle, ile mogłyśmy i rozeszłyśmy się do pokojów. Futon Nami był pusty. Co stało się z tą dziewczynką?
Ayashiro wydawała się martwić o nią najbardziej. A ja drżałam na samą myśl, że Migiwa miała znowu ryzykować swoje życie w ramach misji.
Spałam niespokojnie. Słyszałam, jak Ayashiro łka w poduszkę. Mogłam też przysiąc, że Yasumi mówi coś albo przez sen o Nami, albo do siebie, myśląc, że nikt nie słyszy. Jedynie Momoko chrapała i nie zwracała na nic uwagi.
Kiedy rano się obudziłam, poszłam do pokoju Migiwy. Ta szykowała się do kolejnej misji, zakładając swój specjalny strój i przygotowując sprzęt.
- Migiwa? - zamknęłam za sobą drzwi. - Naprawdę musisz już iść?
- Nie zaczynaj znowu, Osa - stwierdziła Migiwa, zakładając rękawiczki. - Nie jestem taką amatorką, na jaką wyglądam, wiesz?
- Podejrzewam. Inaczej nie byłabyś wybrana do tego zadania - stwierdziłam. - Uważaj na siebie, co?
Migiwa zmierzyła mnie wzrokiem, po czym podeszła do mnie i nachyliła się do mnie.
- Słuchaj, Osanai Syouko - powiedziała poważnie jak na nią. - Jestem onikiri. Nie potrzebuję romansów.
- Co? - zamrugałam. - Ja nie...
- Oczywiście, że ty nie. Ja wiem, że mam anielską twarz, szmaragdowe oczy, płomiennorude włosy, nienaganną sylwetkę, obfity biust i diabelski charakter, ale uwierz mi, nie chcesz wiązać się z onikiri - stwierdziła, klepiąc mnie po twarzy. - Przestań się o mnie martwić, bo to ty tu jesteś małą dziewczynką, która płacze po swojej "Natsu Nee-san" od ośmiu lat, a nie ja.
- Nie mów o niej takim tonem - warknęłam.
- Ta kobieta jest martwa. A teraz nawet podwójnie - stwierdziła, prostując się. - Twoje łzy nie przywrócą jej życia. A ja nie potrzebuję związku. Żegnaj, Osa.
I wyszła, zostawiając mnie samą w jej pokoju.
Najgorsze było to, że musiałam przyznać jej rację.
We wszystkim, co powiedziała.
The end