Blog zawiera treści o związkach męsko-męskich i damsko-damskich. Jeżeli nie lubisz yaoi i yuri, to naciśnij czerwony krzyżyk i nie czytaj, zamiast obrzucać mnie błotem. Dziękuję za uwagę.

Polecany post

Reklama vol 3

Zespół: Kalafina, Nightmare, Ganglion, Band-Maid, CLOWD, Broken by the Scream Pairing: Ni~ya&Hikaru, Wakana&Keiko, Sagara&Oni, ...

poniedziałek, 29 września 2014

Czekając na Księżyc I

Zespół: Alice Nine&Kagrra,
Pairing: Tora&Akiya
Dozwolone od: 17+
Gatunek tekstu: romans, fantasy, dramat, AU
Seria: "Waiting for the Moon"
Ostrzeżenia: magia, sceny przemocy
Notka autorska: To AU zaczęłam pisać w zeszłym roku i skończyłam dopiero w tym. Wstawiam je teraz, bo stwierdziłam, że może już czas podzielić się tym wymysłem. W późniejszych częściach pojawią się kolejne pairingi.



 - Uświadomiłem sobie, że nigdy ci o nim nie opowiadałem. Nie dlatego, że nie chciałem, byś o nim wiedziała coś więcej, niż powinnaś. Chyba po prostu wspomnienia były zbyt świeże. Lecz teraz, leżąc tutaj i czując, jak kropla wody spływa z mojego czoła, muszę w końcu sprawić, byś ty też poznała tę historię.
To był zwyczajny dzień, bardzo podobny do tych, które znałem wcześniej. Wstałem, zjadłem śniadanie, poszedłem do pracy. Klienci jak zwykle narzekali, na co tylko się dało, do spółki z moim szefem. Byłem do tego tak przyzwyczajony, że mnie to nudziło.
Spojrzałem na zegarek. Nawet nie wiedziałem, kiedy czas tak szybko minął.
 - Za chwilę się ściemni - mruknąłem pod nosem, wycierając blat przy barze.
Nie śmiej się. Tak, byłem barmanem. I to w podrzędnej knajpie, do której przychodzili zazwyczaj tylko żule albo inne niedojdy życiowe, a ci bardziej rozgarnięci klienci traktowali mnie jak psychologa. A czasem nawet psychiatrę.
Któremuś klientowi szklanka przewróciła się na stół, inny potknął się o krzesło, wywracając się na podłogę. Norma.
W tym momencie otworzyły się drzwi i nagle poczułem coś dziwnego. Słodki zapach wanilii rozlał się po moim ciele. Podniosłem wzrok i zamarłem.
W drzwiach stał dwudziestoparoletni mężczyzna o delikatnych rysach twarzy... Wróć, on cały był delikatny i myślę, że gdyby ubrać go w sukienkę, to po paru drobnych zabiegach z użyciem makijażu i innych cudów dzisiejszego świata, mógłby robić za kobietę.
Rozejrzał się, a ja nadal wgapiałem się w niego jak w obrazek. Przestań się śmiać, nie widziałaś go nigdy! Dobrze wiesz, że jestem biseksualny, więc racz się uciszyć. Choć na chwilę.
Wracając do mojej opowieści. On zupełnie nie pasował do tego miejsca. Był elegancki, poruszał się z gracją i nie wyglądał jak 90% moich klientów. Zastanawiałem się, co on tu robi.
Pokręcił z dezaprobatą głową, podchodząc do baru. Usiadł na krześle i zaczął, jakby to było normalne w jego wieku, machać beztrosko nogami.
Tak, teraz możesz się śmiać.
 - Coś podać? - zapytałem bezemocjonalnym tonem, którego nauczyłem się przez lata pracy tutaj. Uwierz mi, taki żulik bardziej bał się braku emocji, niż ich nadmiaru. Mogę nawet stwierdzić, że byłem tajną bronią mojego nadpobudliwego szefa.
Spojrzał na mnie i uśmiechnął się. Nogi się pode mną ugięły, ale stwierdziłem, że muszę się opamiętać.
 - A co pan proponuje? - to pytanie zbiło mnie z tropu. Zazwyczaj po słowach "Coś podać?" padało stwierdzenie "Sake, debilu, ty nie wiesz, jakie ja mam zrypane życie". Potem następował monolog na temat braku pieniędzy, żony, dzieci, pracy, dobrych układów z ludźmi, przerywany tylko pytającymi spojrzeniami w moim kierunku, na które ja odpowiadałem zwięźle, krótko i na temat.
 - Wie pan, przez 10 lat pracy tutaj nie usłyszałem tego pytania - zaśmiałem się, pierwszy raz od dawna ukazując w pracy emocje. Stali klienci spojrzeli na mnie jak na idiotę, tak samo patrzyli zresztą od kilku minut na mojego rozmówcę.
 - Ach tak - uśmiechnął się, opierając głowę na dłoni. - Jaka praca, tacy rozmówcy, jak widać.
Spojrzał na resztę klientów z pogardą w oczach. To był jego błąd.
 - Nie będzie mi tu jakiś księżulek na mnie krzywo patrzył! - odezwał się Kaoru, klient, który chyba był tu od zawsze. Dwóch innych kolesi dosłownie zerwało mojego rozmówcę z krzesła i rzuciło nim o podłogę. A to, moja droga, był ich błąd.
Woń wanilii, którą wciąż czułem, nagle stała się jeszcze bardziej intensywna. Banira Ouji, jak zacząłem go w myślach nazywać, przyłożył jednemu z próbujących przywalić mu facetów i wstał. Pominę drobny fakt, że tamten żulik wylądował na drugim końcu baru, dobrze? Teraz ważniejsze jest to, że Banira Ouji, niczym Bruce Lee czy inny Chuck Norris, powalił każdego menela, który próbował dobrać mu się do skóry. Porządniejsi klienci uciekli, ale żuliki nie dawały za wygraną. Banira Ouji wskoczył więc na... Nie, nie na stół. Na sufit. Tak, na sufit. Stamtąd zeskoczył na Kaoru, któremu, jak się później okazało, złamał tym wyczynem bark. Wszyscy rozbiegli się, a Banira Ouji tylko otrzepał się, odgarnął włosy i usiadł z powrotem przy barze.
 - Na czym skończyliśmy naszą rozmowę? - uśmiechnął się lekko, ale ja wciąż pozostawałem w niemym szoku.
Przychodził do tej knajpy przez kilka kolejnych dni. Kaoru leżał w szpitalu, wszyscy bali się nawet podejść do Oujiego. Wyczyn z sufitem pamiętałem tylko ja, reszta obecnych była wtedy albo zbyt pijana, albo uznała to za pijackie wizje.
Ach i zapomniałbym. W końcu się sobie przedstawiliśmy.
Miał na imię Akiya.