Zespół: DIV
Pairing: Chobi&Chisa, w tle Satoshi&Shougo
Dozwolone od: 17+
Gatunek tekstu: obyczajowy
Ostrzeżenia: brak
Notka autorska: Dawno nie napisałam tak długiego fika, by wyszły mi cztery części.
Chisa wszedł do mieszkania i zapalił światło. Chobi stanął w drzwiach i przyglądał się wokaliście przez dosyć długą chwilę. Za długą.
- Chobi? W porządku? - zapytał Chisa, który już zdążył ściągnąć kurtkę i buty. - Wyglądasz, jakbyś zobaczył ducha. Ewentualnie zombie z mózgiem w ręce.
- Co? - Chobi otrząsnął się z zamyślenia. Chyba dawno się tak nie zagapił.
- Mówię do ciebie - Chisa trącił go w ramię. - Ogarnij się i chodź do kuchni. Chcesz herbaty czy kawy?
- Kawę - odpowiedział Chobi. Nie, zdecydowanie musi coś zrobić ze swoimi uczuciami, bo takie sytuacje są ostatnio za częste.
Chisa postawił przed Chobim niebieski kubek w kotki, a sam wziął zielony ze szczeniaczkiem i usiadł na blacie.
- Przestraszyłeś się dzisiaj, co? - zapytał Chisa, popijając herbatę. Chobi podniósł na niego wzrok.
- No nie był to widok, za którym można tęsknić - Hiroki westchnął ciężko i upił łyk kawy. Nie lubił akurat tej firmy, ale nie chciał już się odzywać.
- Jak byłem dzieckiem, było tak codziennie - odezwał się Chisa po chwili milczenia. Chobi spojrzał na niego z uwagą. - Często trafiałem do szpitala, bo ataki były zbyt silne, by w tamtych czasach można było sobie z nimi poradzić w domu. Jak poszedłem do szkoły, było już lepiej, ale i tak przez pierwsze trzy lata byłem zwolniony z zajęć gimnastycznych. Ale wiesz co?
- Co?
- I tak wspominam ten okres mojego życia z uśmiechem. Nieważne, że choroba często odbierała mi oddech. Co z tego? Ważne, że teraz tutaj jestem i się nie poddałem, prawda?
- To chyba najgorsze, co można zrobić. Pozwolić chorobie wygrać - stwierdził Chobi.
- Dokładnie - Chisa zamyślił się na moment. - A ty się kiedyś poddałeś?
- Kilka razy. Ale zawsze chodziło o tę samą sprawę - odparł Chobi.
- Jaką?
- O miłość - wyjaśnił Chobi. - To trudne, gdy musisz powiedzieć ukochanej osobie, że ci na niej zależy.
- No w sumie - Chisa zaśmiał się krótko. - Wiesz, Chobi, jak zaczynałem karierę muzyka, to myślałem, że już zawsze będę w rękach trzymał bas. Ale gdy Reia odszedł i przez bardzo długi czas nie mogliśmy znaleźć nikogo innego, postanowiliśmy, że musimy poszukać wokalisty wśród nas. Padło na mnie. Dlaczego? Tego do dzisiaj nie wiem. Fakt faktem, uznałem, że czuję się w tej roli lepiej, niż będąc basistą. I mimo astmy, na przekór wszystkim i wszystkiemu postanowiłem zostać wokalistą. I tego się trzymam. Bo widzisz, Chobi, czasem wystarczy bardzo niewiele, by spełnić swoje marzenie. Trzeba wziąć głęboki wdech, wyciągnąć rękę i złapać je. Nawet jeśli za pierwszym razem muśnie się je tylko opuszkami palców, to już jest jakiś sukces. Najgorsze, co można zrobić, to biernie się przyglądać, jak ono nam ucieka.
- A jeśli nie można go złapać, bo palce przez nie przenikają?
- Marzenia nigdy nie są duchami, Chobi. To ciała stałe, które można złapać i schować do kieszeni - Chisa uśmiechnął się czule, dopił herbatę i odstawił kubek do zlewu. - Co masz ochotę porobić?
- Ja? Ja proponuję, byś TY poszedł spać - oznajmił Chobi. - Bo TY, mój drogi, jesteś ostatnio przemęczony i dlatego CIEBIE częściej łapią te ataki.
- Toć muszę cię jakoś ugościć, nie mogę tak sobie... - Chisa przerwał, gdy Hiroki położył mu palec na ustach.
- Pójdziesz spać. Ja też pójdę. Obaj jesteśmy zmęczeni i mieliśmy za dużo wrażeń przez ostatnie kilka dni. Także należy nam się trochę odpoczynku - Chobi uśmiechnął się lekko, na co Chisa tylko kiwnął głową.