Pairing: Soan&Hitomi, Ivy&Vivi
Dozwolone od: 17+
Gatunek tekstu: komedia
Ostrzeżenia: zrypany humor autorki
Notka autorska:
- Nie, nie wiem - odpowiedziała Adawinry, gdy kolejna osoba zapytała jej, czy wie, skąd ma takie oryginalne poczucie humoru. - Wiem jedynie, że nie wszystkim mogą się moje żarty podobać. Jedni się pewnie uśmieją, a drudzy nazwą wariatką i wyłączą stronę.
Hitomi otulił się szczelniej kołdrą. Od tygodnia byli w trasie, a już dwa razy został obudzony przez Siznę - lunatyka, który w czasie chodzenia we śnie przychodził do pokoju któregoś z kolegów z zespołu i wyrywał go ze snu. A to trzaśnięciem drzwiami, a to wpadł na jakiś mebel, a to jeszcze co innego. Hitomi przysnął, ale ocknął się, czując czyjąś obecność.
Otworzył oczy i zobaczył przerażający, złowieszczy uśmiech tuż przed swoją twarzą. Wrzasnął przeraźliwie, przeturlał się przez łóżko i spadł z głuchym łupnięciem na podłogę. Dopiero po chwili oparł się rękami o łóżko i spojrzał na uśmiechającego się psychodelicznie Siznę, który siedział po drugiej stronie.
- Sizna - warknął, wstając i wskakując na łóżko. Przeszedł przez nie i zeskoczył na podłogę. - Ty durny, śpiewający dla swojego kota gitarzysto!
Złapał Siznę za rękę i wyprowadził na korytarz.
- Ja cię zamorduję! - wściekły Hitomi nie zwracał uwagi na to, że słyszy go cały hotel. Obudził tym Soana, który wyjrzał ze swojego pokoju zaciekawiony.
- Hito-chan? - popatrzył na swoje uke, które ciągnęło za sobą Siznę, stawiając kroki tak ciężko, jakby ważyło tyle, co słoń. - Znów cię przestraszył?
- Ja cię przywiążę do tego łóżka! - kontynuował swój monolog Hitomi, nie zwracając uwagi na Soana. Drzwi do pokoju Ivy'ego uchyliły się lekko i widać było tylko oko basisty.
- Hi-san się wkurzył - stwierdził Ivy, gdy ten przemknął mu przed oczami, a nadal lunatykujący Sizna ledwo dotrzymywał kroku wokaliście.
- Ja cię do tego łóżka po prostu przykuję! - nie, Hitomiemu nie skończyły się groźby rzucane w kierunku właściciela przekarmionego kota, gdy mijał pokój Viviego. Młody gitarzysta obserwował go jedynie przez dziurkę od klucza, bojąc się, że może oberwać rykoszetem.
- Siedź tu i śpij! - wrzasnął Hitomi, otwierając drzwi od pokoju Sizny, wrzucił go do pomieszczenia, sprzedał mu kopniaka w żebra, by się cofnął, i zatrzasnął drzwi, po czym obrócił się na pięcie i rozpoczął drogę powrotną przez korytarz. Nigdy nie był tak wściekły.
Vivi odetchnął z ulgą, gdy Hitomi minął jego pokój bez zaglądania do niego. Wokalista był zazwyczaj oazą spokoju, człowiekiem do rany przyłóż, z bardzo dobrym serduszkiem, ale jak się go zdenerwowało, to lepiej było dla reszty ludzkości, by nikt nie wchodził mu wtedy w drogę.
- Hi-san wraca - mruknął Ivy, widząc Hitomiego z grobową miną przechodzącego obok jego pokoju. - A ja pójdę spać, bo jeszcze gotów zajrzeć do mnie i zapytać, czy mi też jest życie niemiłe.
Ivy zrzucił z siebie szlafrok i wskoczył pod pierzynę. Tak, Hitomiemu lepiej nie podpadać, gdy jest w takim stanie, bo może pogryźć. Dosłownie.
- Hito-chan - Hitomi drgnął, gdy wciąż stojący w drzwiach Soan złapał go za rękę. - Chodź, Hito-chan. Uspokoję cię.
- Co ty... - Hitomi urwał, tracąc równowagę, gdy Soan wciągnął go do pokoju i namiętnie pocałował. - T-Tomofumi...
Perkusista zamknął za nimi drzwi, uśmiechając się lubieżnie.
- Teraz to na pewno obudzą cały hotel - mruknął Ivy w poduszkę, po czym usłyszał zduszony jęk Hitomiego i ciche skrzypnięcie łóżka. - Czyli nie muszę jeszcze spać. Na czym to ja skończyłem tę mangę? W sumie zjadłbym makaron...
Ivy usiadł i zaczął szukać w szufladzie zupki chińskiej. Wiedział, że tamci dwaj tak szybko nie skończą.
Następnego ranka Sizna obudził się na podłodze z okropnym bólem w żebrach. Usiadł i zastanawiał się, jak on w sumie znalazł się na podłodze.
- Au - jęknął gitarzysta, masując sobie żebra. - Boli.
Wyjrzał z pokoju. Zobaczył Ivy'ego w dresach, który skocznym krokiem szedł w stronę schodów.
- O, Si-san, żyjesz? - Ivy podszedł do kolegi z zespołu. - Hi-san cię wczoraj nie zabił?
- W sumie to bolą mnie żebra... - mruknął Sizna, a obok nich pojawił się Vivi w szlafroku, popijający kawę. - Vivi, czemu Hitomi miałby mnie zabić?
- Poczekaj - Ivy wyjął Viviemu kubek z rąk i podał Siznie.
- Co ty robisz? - zapytał Vivi.
- Ty będziesz Sizną, a ja Hitomim - Ivy złapał go za rękę.
- A, okej - Vivi uśmiechnął się lekko. - Chropsiu, mam psychodeliczny uśmiech, jak lunatykuję, chropsiu.
- Tak więc - Ivy usiłował nie zareagować histerycznym śmiechem na talent aktorski Viviego i zaczął go ciągnąć za rękę po korytarzu. - Ja cię zamorduję! Przywiążę do łóżka! Przykuję! Oddam twojego kota do schroniska! Albo zrobię z niego kisiel!
- Czyli znowu go obudziłem? - zrozumiał Sizna, upijając łyk kawy z kubka Viviego.
- No tak jakby - przyznał Ivy. - Ale So-san go uspokoił.
- Tak, aż u mnie było słychać ten spokój w głosie Hitomiego - zachichotał Vivi.
- Hej, chłopaki! - obok nich zjawił się rozpromieniony Hitomi w za luźnej piżamie. - Sizna, nie bolą cię żebra?
- Bolą - odparł Sizna. - Skąd wiesz?
- Bo tak jakby w złości cię w nie kopnąłem... - szepnął Hitomi, kompletnie się przy tym pesząc. - Chodź, pójdziemy kupić ci leki przeciwbólowe.
Hitomi ujął delikatnie Siznę za nadgarstek i zbiegł z nim ze schodów.
- Poczuł się do odpowiedzialności - zauważył Vivi, popijając kawę, którą odzyskał.
- Hej, So-san - Ivy pomachał Soanowi, który w samych spodniach i powiewnej podomce pojawił się obok nich. - Jak tam uspokajanie Hi-sana?
- A dobrze, tylko trochę spać mi się chce - Soan zabrał zdezorientowanemu Viviemu kawę i upił kilka łyków. - Ale żeby go uspokoić, trzeba być mną.
- No, cały hotel was chyba słyszał - stwierdził Ivy, na co Soan zakrztusił się kawą i oddał Viviemu kubek.
- Gdzie Hitomi? - zapytał.
- Poszedł z Sizną do apteki - odparł Vivi.
- Hito-chan, czekaj na mnie! - Soan zbiegł ze schodów tak szybko, że prawie połamał sobie nogi.
- Wiesz co, Miyako? - zaczął Ivy. - Tak szczerze, gdybym nie był z tobą, a on nie miałby Hi-sana, to bym się z nim przespał. Tak z czystej ciekawości.
Vivi wybuchnął perlistym śmiechem.
* * *
Sizna przebudził się, czując, jak ktoś łapie go za rękę. Zobaczył Hitomiego, który szybkim ruchem przykuł go do ramy łóżka.- Dobranoc - rzucił krótko wokalista, wychodząc z pokoju.
- Hitomi? - Sizna szarpnął ręką. - Hitomi, wracaj tutaj!
Soan, Ivy i Vivi stali przy drzwiach do pokoju Hitomiego, jakby na niego czekając.
- I co? - zapytał Soan.
- Przykułem go. Wyśpimy się - oznajmił Hitomi, uśmiechając się złośliwie, na co pozostali trzej wybuchnęli śmiechem i rozeszli się do swoich pokoi.
The end