Zespół: DIV
Pairing: Chobi&Chisa, w tle Satoshi&Shougo
Dozwolone od: 17+
Gatunek tekstu: obyczajowy
Ostrzeżenia: brak
Notka autorska: Ten fik jest dziwny. Z jednej strony mamy dramę, z drugiej komedię, a na to wszystko prawdy życiowe Adawinry Chou Kurineko wygłaszane przez bohaterów. Aczkolwiek mam nadzieję, że się wam spodoba.
Czasem trudno złapać oddech, gdy jest się początkującym muzykiem w młodym zespole. Ten tydzień był ciężki dla całego DIV, które ganiało trzeci dzień z rzędu po mieście, załatwiając różne sprawy, a że akurat był to okres przed wypłatą, to nikt nie miał pieniędzy, by jeszcze zapłacić za paliwo do samochodu Satoshiego bądź Shougo.
- To gdzie teraz? - zapytał Chobiego Shougo, opierając się o barierkę przy drodze.
- Jeszcze musimy iść do studia i spróbować uporządkować to, co nagraliśmy na nowy singiel - oznajmił Chobi. - Bo jak znowu odbiorę telefon od tego marudnego menadżera, to wyjdę na ulicę i zacznę strzelać.
- Ja jestem za tym, żeby go zwolnić - stwierdził Satoshi. - Ewentualnie następnym razem zakrzątnąć do załatwiania spraw na mieście naszych roadie. Postawiłoby się im później piwo i byłoby dobrze.
- Oni się za ciebie nie podpiszą na dokumentach, Ouji - mruknął Chisa i drgnął na dźwięk dzwoniącego telefonu. - Tak, słucham? Tak, zapłacimy za czynsz, ale w przyszłym tygodniu, Yamamoto-san. W przyszłym. Nie, nie możemy zapłacić teraz, bo jesteśmy przed wypłatą. Shougo, weź z nim pogadaj, ja nie mam już siły, a on cię zawsze jakoś lubił, zanim wyprowadziłeś się do Satoshiego.
Shougo wziął od Chisy komórkę i usiłował wytłumaczyć panu Yamamoto, że Chisa i Yoshi naprawdę nie mają z czego zapłacić. Zajęło mu to całą drogę do studia.
- Nie, Yamamoto-san. Dobrze, przekażę. Tak. Do widzenia - Shougo rozłączył się i oddał Chisie komórkę. - Kazał ci powiedzieć, że jesteś bezczelnym dzieciakiem.
- Cały on - westchnął Chisa, po czym zdziwił się, gdy znów ktoś do niego zadzwonił. - Nie, tylko nie ona. Tak, Kumiko? Czy ja ci wyglądam na kogoś, kto ma czas? Nie, nie mam. Teraz idę do studia i nie chcę sobie zdzierać gardła, krzycząc na ciebie, bo jestem wokalistą, tak tylko delikatnie ci przypominam. Nie skarż się ciotce na to, że próbuję pracować. Pa.
- Kto to był? - zapytał Chobi, gdy Chisa schował telefon do kieszeni.
- Moja kuzynka. Od tygodnia zawraca mi głowę, bym się z nią spotkał, bo niedawno urodziła i po prostu MUSI pokazać mi swoje dziecko, bo ono MUSI znać całą rodzinę - wyjaśnił Chisa. - To nie tak, że noworodki jeszcze dobrze nie widzą, a co dopiero mówić o zapamiętywaniu twarzy...
- Jak się na coś uprze, to wydzwania do niego tak mniej więcej pięć razy dziennie - dodał Shougo. - Beznadziejny przypadek.
- To ja mam pomysł - stwierdził Chobi, klaszcząc w dłonie. - Zróbmy, co mamy zrobić, a potem złóżmy się na pizzę.
- A stać nas? - zapytał Shougo.
- Na jedną pizzę na pewno. Z mięskiem - Chobi uśmiechnął się promiennie. - Może to poprawi jakoś Chisie humor.
- Dzięki, Chobi - Sachi poklepał go po ramieniu. - Ale myślę, że dwa kawałki pizzy nie sprawią, że przestaną do mnie wydzwaniać kuzynka, ciotka, facet od wynajmu, menadżer, a pani Tohomiko spod trójki nagle stanie się przemiłą babcią, której nie przeszkadza, że mam farbowane włosy i noszę spodnie w słoneczniki.
- Kiedy ja po prostu nie mogę patrzeć na to, jak jesteś taki smutny i poddenerwowany - stwierdził Chobi. - W ogóle masz oczy podkrążone. Ty sypiasz w ogóle?
- Przez ostatnie noce? Prawie wcale - odpowiedział Chisa.
- Przepracujesz się - powiedział Shougo zmartwionym głosem. - Chobi, weź mu coś powiedz, ciebie posłucha.
- Aż tak źle na pewno nie jest - stwierdził spokojnie Chobi, choć miał ochotę nakrzyczeć na Chisę, że psuje sobie zdrowie, a z drugiej strony chciał mu powiedzieć, że się o niego zamartwia, bo mu na nim zależy bardziej niż na przyjacielu. Od dawna. - Zabierzmy się do pracy, to może to skończymy, zanim zrobi się zupełnie ciemno.
Kiedy byli już w połowie drogi do osiągnięcia zaplanowanego celu, do studia wpadł ich menadżer. Muzycy nasłuchali się, jacy to są niekompetentni, leniwi oraz aroganccy, a w tym tempie single zaplanowane na luty wydadzą dopiero w sierpniu przyszłego roku. Menadżer na sam koniec swojej tyrady, którą Chobi jako lider próbował jakkolwiek przerwać, tupnął nogą, kazał im posprzątać bałagan, odwrócił się na pięcie i wyszedł, grożąc im wywiadem z najbardziej wścibską dziennikarką z "Rock and Read", jeśli nie zabiorą się w końcu do pracy.
- Mógłby przestać traktować nas jak dzieci - mruknął Shougo. - Nie jesteśmy licealistami.
- Spokojnie, Shougo - Chobi westchnął przeciągle, choć sam miał jeszcze bardziej zepsuty humor. Nie dość, że nie zdążą przed zmrokiem, to jeszcze widok zestresowanego Chisy działał na niego jak płachta na byka. Najchętniej dogoniłby tego menadżera i rozkwasił mu nos prawym sierpowym. Ten dzieciak miał już dostatecznie dużo zmartwień, by jeszcze jakiś niespełniony artysta, któremu udało się jedynie zostać menadżerem, mu ich dostarczał.
I tak, nazwał Chisę "dzieciakiem". Zdawał sobie sprawę z faktu, że jest od niego siedem lat młodszy. I że psychika Sachiego nie jest jeszcze aż tak zahartowana przez życie, jak jego.
- Chodźcie. Zrobimy, co każe, bo przecież się od nas nie odczepi - stwierdził Chobi, choć miał ochotę posadzić Chisę na kanapie i kazać mu poczekać, aż posprzątają we trzech, ale wiedział, że wokalista jest zbyt uparty i nic to nie da. I tak im pomoże, czy będą tego chcieli, czy nie. Sachi nigdy nie lubił być traktowany jak jajko.