Zespół: THE KIDDIE
Pairing: Sorao&Yuudai
Dozwolone od: 16+
Gatunek tekstu: romans, obyczajowy, komedia
Ostrzeżenia: brak
Notka autorska: Coś mi w tym fiku umknęło, ale nie wiem, co. Fakt faktem, miłego czytania.
Następnego dnia perkusista znów jako pierwszy przekroczył próg sali prób. Zrobił to, co potrzeba, usiadł na kanapie i zamknął oczy. Z niewiadomego powodu miał ochotę się rozpłakać. Położył się. Był tak beznadziejnym przypadkiem, tak okropnie beznadziejnym. Niby lider, a tak głupio zakochany w basiście własnego zespołu, który ma wszystkich gdzieś i o nikogo nigdy się nie martwi...
- Yuudai? Coś się stało? - głos Sorao przerwał jego przemyślenia na temat bezduszności wyżej wspomnianego basisty. Yuudai spojrzał na niego. Sorao patrzył na niego z obojętnością wypisaną na twarzy, lecz z jakąś swoistą troską w oczach.
- Nie, po prostu oczy mnie bolą - odparł Yuudai, siadając na kanapie. - Dlaczego wczoraj cię nie było?
- Źle się czułem - Sorao wstał i podszedł do stolika. - Ale przyniosłem wam ciasto z rodzynkami na przeprosiny.
- Przyniosłeś nam ciasto za to, że nie było cię na próbie? - zdziwił się Yuudai. - Jakby Yuusei tak robił, to byśmy się turlali.
Sorao zaśmiał się krótko.
- Nie, chodzi mi raczej o fakt, że nie mogę wam powiedzieć, co było powodem mojej nieobecności - oznajmił. - No i za to, że byłem taki oschły.
- Rozumiem - Yuudai wstał i przeciągnął się. - Zaraz, chwila. Ty zawsze taki jesteś.
- Naprawdę? - Sorao spojrzał na niego ze zdziwieniem. - Dla ciebie też?
- Dla mnie zwłaszcza - Yuudai usiadł przy stoliku i ukroił sobie ciasta. - Nigdy się nie witasz. Nigdy nie żegnasz. Nigdy nie rozmawiasz, zanim nie przyjdzie reszta. Nie martwisz, nie słuchasz, nie rozumiesz. Ignorujesz mnie.
- Yuudai, ja nie wiedziałem, że to tak wygląda - Sorao uśmiechnął się smutno.
- Nie przejmuj się, mam swoje powody, by mnie to bolało aż tak mocno - stwierdził Yuudai. - Dobre to ciasto. Gdzie kupiłeś?
- Składniki kupiłem w sklepie, a książkę kucharską miałem w domu - odparł Sorao, uśmiechając się lekko. Yuudai prawie się zakrztusił.
- Upiekłeś to ciasto?
- Tak. Chcesz mleka? - zapytał Sorao. - Też przyniosłem.
- Też sam zrobiłeś? - Yuudai zaśmiał się krótko, na co Sorao przewrócił oczami.
- Nie jestem kobietą - basista westchnął przeciągle. - I w sumie w tym jest cały problem... Hide, co ja gadam, zamknij się.
- Dlaczego to jest problem? - zaciekawił się Yuudai, kończąc jeść ciasto.
- Nieważne - odparł Sorao, nalewając mleka do szklanki. - Proszę.
- Dziękuję - Yuudai napił się mleka, lecz nadal miał sucho w ustach. - Dlaczego nie byłeś wczoraj na próbie, Sorao?
- Nie mogłem.
- Dlaczego?
- Źle się czułem.
- Dlaczego?
- Wkurzasz mnie.
- Dlaczego? - Yuudai uśmiechnął się złośliwie.
- Bo jesteś strasznie dociekliwy, ot co - odparł Sorao.
- Jestem liderem, muszę wiedzieć, co się dzieje w moim zespole - oznajmił Yuudai.
- Chcesz wiedzieć, co było powodem mojej wczorajszej nieobecności? - Sorao wstał. - Naprawdę chcesz to wiedzieć?
- Tak, chcę - Yuudai pokiwał głową, po czym zamarł w bezruchu, gdy Sorao podniósł go za koszulę i pocałował. Basista odsunął się od niego po krótkiej chwili.
- Właśnie dlatego - oznajmił Sorao. - Dlatego, że jesteś głupim, heteroseksualnym liderem, który uważa, że jestem nieczułym egoistą. A ja mam uczucia! I wczoraj pół dnia przeleżałem w łóżku z zerową chęcią do życia, a drugie pół robiłem to ciasto. Nie chcesz wiedzieć, jak wygląda moja kuchnia. No, to tyle mam do powiedzenia, możesz mnie uderzyć i iść z jakąś dziewczyną na randkę.
Yuudai zamrugał. Serce biło mu jak oszalałe. Sorao. Go. Pocałował. Wyłapał z jego wywodu tylko to, że basista ubzdurał sobie dużo nieprawdziwych rzeczy i że robił ciasto pół dnia.
- Słabo mi - stwierdził tylko, opadając na krzesło. - Chyba zaraz zemdleję.
- Bo co? Bo facet cię pocałował? - zapytał sucho Sorao.
- Nie - Yuudai pokręcił głową. - Bo pocałowałeś mnie ty.
- I to cię tak zaskoczyło?
- Tak - odparł Yuudai, uspokajając się w końcu.
- Dlaczego?
- Ponieważ od dawna chciałem zrobić to samo - Yuudai wstał i pocałował go delikatnie. Sorao objął go ramieniem i przyciągnął mocniej do siebie, odwzajemniając pocałunek.
- Nareszcie, jeszcze kilka tygodni z ich skrywanymi uczuciami i bym postradał zmysły - stwierdził Yusa, zaglądając przez dziurkę od klucza. - No dobrze, widok półnagiego Yuudaia to nie moje marzenie, czas wracać do domu.
Wokalista odwrócił się i wysłał do Juna wiadomość, że próby nie ma i zadzwonił do Yuuseia.
- Kto mnie budzi? - mruknął Yuusei przez sen, sięgając po komórkę. - Yusa?
Yuusei zerwał się momentalnie, budząc się natychmiast.
- Co się stało? - zapytał.
- Powiedzmy, że Yuudai odwołał próbę - wyjaśnił Yusa.
- Dlaczego? - Yuusei przetarł oczy. - Chory jest?
- Nie, raczej rozbierany - odparł Yusa.
- Yusa, ja aż tak przytomny jeszcze nie jestem - westchnął Yuusei, po czym otworzył szeroko oczy. - No nie gadaj.
- Tak, właśnie - Yusa uśmiechnął się lekko.
- Yusa?
- Tak?
- Pójdziemy na lody?
Yusa wybuchnął śmiechem.
- Ty to zawsze będziesz dzieckiem - stwierdził. - Jasne, że z tobą pójdę.
- Na malinowe? Albo nie, waniliowe. Albo nie, jedne i drugie - Yuusei zachichotał jak pięciolatek.
- Ja to chyba wolę truskawkowe - oznajmił Yusa. - Zbieraj się, czekam na ciebie przed blokiem za pół godziny.
- Biegnę! - Yuusei wstał gwałtownie, po czym potknął się o swojego psa. - Nic mi nie jest.
- To dobrze - Yusa uśmiechnął się i rozłączył. - I jak go tu nie kochać? Ach, żebym to ja jeszcze miał odwagę mu to powiedzieć.
Yusa westchnął ciężko i podszedł do samochodu. Kiedyś w końcu będzie musiał porozmawiać z Yuuseiem. Kiedyś. W dość odległej przyszłości.
THE END