Zespół: D
Pairing: Asagi&Ruiza
Dozwolone od: 14+
Gatunek tekstu: obyczajowy, romans, komedia
Ostrzeżenia: brak
Notka autorska: Druga część.
Ruiza stał na tarasie i patrzył na scenę. Nie był tam jeszcze potrzebny, techniczni musieli ustawić sprzęt. A jemu wciąż dźwięczało w głowie jego imię. „Yoshiyuki”. Dlaczego Asagi go tak nazwał? Nigdy nie mówił do niego po imieniu, jak już, to nazywał go „Rui-chan”. Ruiza nie rozumiał też tego, dlaczego wokalista przyszedł akurat do jego pokoju. Bo jeśli jest lunatykiem, to jego podświadomość kazała mu przyjść właśnie do pokoju Ruizy. Gdy tak się nad tym zastanawiał, usłyszał znajomy głos.
- Co tu tak stoisz? - Tsunehito podszedł do niego i oparł się o barierkę. - Tak sam, bez nikogo.
- Do czego dążysz? - Ruiza zmierzył go wzrokiem.
- Do pewnej Błękitnej Róży - odparł tajemniczo Tsunehito. Ruiza jednak zrozumiał, o co mu chodziło. A raczej o kogo.
- Dlaczego akurat do niego? - zapytał gitarzysta, patrząc ze zdziwieniem na basistę. Tsune uśmiechnął się lekko.
- Ruiza, ja nie jestem ślepy - oznajmił. - Widzę, co się dzieje. I widzę też, że się nie wysypiasz. Zrób coś z tym, bo w końcu zemdlejesz nam na scenie. Tak jak twoja Różyczka.
- Jakby to było takie łatwe - westchnął Ruiza. Nie było. Było strasznie trudne.
- To ja już pójdę. Trzymaj się - Tsunehito uśmiechnął się lekko i odszedł, zostawiając gitarzystę samego ze swoimi myślami.
Asagi stał przy ścianie i liczył rysy na suficie. Musiał jeszcze załatwić mnóstwo spraw, a w głowie cały czas tylko siedział mu Ruiza, jego pokój i jego łóżko. Lunatykował od zawsze, gdy tylko chciał zrobić coś, a nie miał odwagi. Przez sen to robił, ot tak sobie. W pewnym momencie poczuł szturchnięcie w ramię.
- Co tak stoisz? - zapytał Hiroki. - Nie musisz przypadkiem czegoś załatwić?
- Tak, muszę - przytaknął Asagi.
- Ale znów zamyśliłeś się o naszej Księżniczce, prawda? - zapytał Hiroki, uśmiechając się lekko.
- Księżniczce? - zdziwił się Asagi. Nigdy nie wpadłby, żeby tak nazwać Ruizę.
- Tak, nasza Księżniczka z gitarą zawróciła ci w głowie. Asagi, tylko głupi by nie zauważył, co się dzieje, uwierz mi. Nie ubliżając Ruizie, który chyba jest jedyną osobą niewiedzącą o całej sytuacji. Znam cię troszeczkę i widzę, że cały czas wodzisz za nim wzrokiem. Powiedz mu, on się przecież nie obrazi.
- Ale to nie jest takie łatwe - oznajmił Asagi.
- Poradzisz sobie - Hiroki poklepał go po ramieniu i odszedł, zostawiając Asagiego samego. Wokalista spojrzał jeszcze ze zdziwieniem na oddalającą się sylwetkę perkusisty i wrócił do wpatrywania się w sufit.
Pairing: Asagi&Ruiza
Dozwolone od: 14+
Gatunek tekstu: obyczajowy, romans, komedia
Ostrzeżenia: brak
Notka autorska: Druga część.
Ruiza stał na tarasie i patrzył na scenę. Nie był tam jeszcze potrzebny, techniczni musieli ustawić sprzęt. A jemu wciąż dźwięczało w głowie jego imię. „Yoshiyuki”. Dlaczego Asagi go tak nazwał? Nigdy nie mówił do niego po imieniu, jak już, to nazywał go „Rui-chan”. Ruiza nie rozumiał też tego, dlaczego wokalista przyszedł akurat do jego pokoju. Bo jeśli jest lunatykiem, to jego podświadomość kazała mu przyjść właśnie do pokoju Ruizy. Gdy tak się nad tym zastanawiał, usłyszał znajomy głos.
- Co tu tak stoisz? - Tsunehito podszedł do niego i oparł się o barierkę. - Tak sam, bez nikogo.
- Do czego dążysz? - Ruiza zmierzył go wzrokiem.
- Do pewnej Błękitnej Róży - odparł tajemniczo Tsunehito. Ruiza jednak zrozumiał, o co mu chodziło. A raczej o kogo.
- Dlaczego akurat do niego? - zapytał gitarzysta, patrząc ze zdziwieniem na basistę. Tsune uśmiechnął się lekko.
- Ruiza, ja nie jestem ślepy - oznajmił. - Widzę, co się dzieje. I widzę też, że się nie wysypiasz. Zrób coś z tym, bo w końcu zemdlejesz nam na scenie. Tak jak twoja Różyczka.
- Jakby to było takie łatwe - westchnął Ruiza. Nie było. Było strasznie trudne.
- To ja już pójdę. Trzymaj się - Tsunehito uśmiechnął się lekko i odszedł, zostawiając gitarzystę samego ze swoimi myślami.
Asagi stał przy ścianie i liczył rysy na suficie. Musiał jeszcze załatwić mnóstwo spraw, a w głowie cały czas tylko siedział mu Ruiza, jego pokój i jego łóżko. Lunatykował od zawsze, gdy tylko chciał zrobić coś, a nie miał odwagi. Przez sen to robił, ot tak sobie. W pewnym momencie poczuł szturchnięcie w ramię.
- Co tak stoisz? - zapytał Hiroki. - Nie musisz przypadkiem czegoś załatwić?
- Tak, muszę - przytaknął Asagi.
- Ale znów zamyśliłeś się o naszej Księżniczce, prawda? - zapytał Hiroki, uśmiechając się lekko.
- Księżniczce? - zdziwił się Asagi. Nigdy nie wpadłby, żeby tak nazwać Ruizę.
- Tak, nasza Księżniczka z gitarą zawróciła ci w głowie. Asagi, tylko głupi by nie zauważył, co się dzieje, uwierz mi. Nie ubliżając Ruizie, który chyba jest jedyną osobą niewiedzącą o całej sytuacji. Znam cię troszeczkę i widzę, że cały czas wodzisz za nim wzrokiem. Powiedz mu, on się przecież nie obrazi.
- Ale to nie jest takie łatwe - oznajmił Asagi.
- Poradzisz sobie - Hiroki poklepał go po ramieniu i odszedł, zostawiając Asagiego samego. Wokalista spojrzał jeszcze ze zdziwieniem na oddalającą się sylwetkę perkusisty i wrócił do wpatrywania się w sufit.