Blog zawiera treści o związkach męsko-męskich i damsko-damskich. Jeżeli nie lubisz yaoi i yuri, to naciśnij czerwony krzyżyk i nie czytaj, zamiast obrzucać mnie błotem. Dziękuję za uwagę.

Polecany post

Reklama vol 3

Zespół: Kalafina, Nightmare, Ganglion, Band-Maid, CLOWD, Broken by the Scream Pairing: Ni~ya&Hikaru, Wakana&Keiko, Sagara&Oni, ...

niedziela, 18 lipca 2010

Biała Wstęga III

Zespół: Gazette&Nightmare
Pairing: Reita&Ni~ya
Dozwolone od: 14+
Gatunek tekstu: obyczajowy, romans, komedia
Ostrzeżenia: brak
Notka autorska: Niuniu. :D



Ni~ya stał na korytarzu i szukał wzrokiem... Tamtego tam wokalisty. Jak on miał? Ruki? Tak, chyba jakoś tak. Dobra, gdzie jest to małe, ale wyższe od Yomiego, wrzeszczące na scenie coś, schowane teraz za przeciwsłonecznymi okularami?
Zauważył go. Stał, patrząc przez okno, jakby się nad czymś zastanawiał.
 - Ruki-kun? - oby się nie pomylił.
 - Hm? - Ruki wyrwał się z zamyślenia. - O, Ni~ya-san. To do twojego pokoju wszedłem?
 - Tak, ale... - Ni~ya zaczął się zastanawiać, co ma teraz powiedzieć. Zakochałem się w twoim basiście? No jak to brzmi? - Dlaczego tu stoisz?
 - Bo się zgubiłem, a nie wziąłem telefonu z pokoju - odparł Ruki. - I nie wiem, gdzie mam iść.
 - Ach tak - zrozumiał Yuji.
 - O, Ruki, szukaliśmy cię! - usłyszał nagle Ni~ya. To był głos...
 - Reita, jak dobrze, że tu jesteś - zawołał Ruki. - Który numer ma mój pokój?
 - 205 - odpowiedział niedbale Reita. - Em, powiedz reszcie, że jestem zmęczony i poszedłem spać, okej?
 - Odprowadzić cię do pokoju? - zaproponował Ruki.
 - Nie, nie musisz - odparł Reita. Ruki zszedł po schodach.
Reita był bez makijażu, w rozpuszczonych włosach i bez opaski na nosie. To nie był Reita, tylko... No właśnie. Ciekawe, jak naprawdę ma na imię?
 - Co ty kombinujesz? - odezwał się w końcu Ni~ya.
 - Bo widzisz, nie po to musiałem wytężyć swój umysł, żeby wydobyć z twojego mało rozmownego perkusisty informacje, gdzie się zatrzymujecie, żeby tylko tak stać sobie na korytarzu - tłumaczył Reita, zbliżając się do Ni~yi. - Dałem mu za to jakąś komedię romantyczną, żeby sobie obejrzał z tym swoim Sakito.
 - To ty mu dałeś ten film? - zdziwił się Ni~ya.
 - Tak, taka łapówka - Reita podszedł jeszcze bliżej do Yujiego. Ni~ya poczuł nagle, że ma za sobą ścianę i nie za bardzo może uciec. - I nie po to namawiałem Kaiego, byśmy się tu zatrzymali, żeby teraz nie skorzystać z okazji, iż tu jesteś, Yuji.
 - Skąd znasz moje prawdziwe imię? - zdziwił się Ni~ya.
 - Oj, Yuji - Reita uśmiechnął się lekko lubieżnie. - Nie tylko adres hotelu wyciągnąłem od Ruki - oznajmił i pocałował go. Teraz fakt, że była za nim ściana, wcale a wcale mu nie przeszkadzał. Objął Reitę i odwzajemnił pocałunek. Po chwili odsunęli się od siebie.
 - Swoją drogą, jestem Suzuki - oznajmił Reita. - A ty masz bardzo piękne oczy.
 - Dziękuję - Ni~ya uśmiechnął się lekko. - Suzu, mógłbyś tak odsunąć się ode mnie? Bo widzisz, nie lubię być przypartym do ściany.
 - A to dlaczego?
 - Bo czuję się jak jakieś uke - odparł Ni~ya.
 - A kto powiedział, że pozwolę ci być seme?
 - Suzuki!
 - Niuniu, spokojnie - Reita uśmiechnął się lekko. - Po co te nerwy?
 - Niuniu? - Ni~ya spojrzał na niego z rozbawieniem. - Nawet ładnie.
 - To co, Yuji? - Reita uśmiechnął się lekko lubieżnie. - Idziemy do mojego pokoju, czy twojego?
 - W moim siedzi pewien piesek - odparł Ni~ya, który jednak usłyszał słowa Yomiego.
Reita spojrzał na niego ze zdziwieniem i złapał go za rękę, po czym poszedł z nim do swojego pokoju.

The end

sobota, 17 lipca 2010

Biała Wstęga II

Zespół: Gazette&Nightmare
Pairing: Reita&Ni~ya
Dozwolone od: 14+
Gatunek tekstu: obyczajowy, romans, komedia
Ostrzeżenia: brak
Notka autorska: Czyli dlaczego lepiej najpierw zapukać.





Ni~ya wszedł do pokoju hotelowego. Nie chciał tu być. To nie było jego przytulne mieszkanko, do którego tak bardzo chciał wrócić. Położył się na łóżku i próbował zebrać myśli. Dziwnie zachowujący się Reita, podejrzanie patrzący na siebie Yomi i Hitsugi i zakochani do bólu Sakito i Ruka... Zakochany Ruka... To było takie dziwne...
Pukanie do drzwi.
 - Tak? - Ni~ya otworzył drzwi. Spojrzał na dół. Stał przed nim Yomi.
 - Mogę tu chwilę posiedzieć? - zapytał Yomi. - Bo za moją ścianą wynajęli pokój jacyś napaleńcy, którzy chwili bez kochania się nie wytrzymają.
 - A nie możesz iść do Hitsugiego?
 - Nie, nie mogę - odparł Yomi i wszedł do pokoju, nie czekając na jakąkolwiek zgodę.
 - To idź do Sakito albo Ruki - zaproponował Ni~ya.
 - Oni by raczej chcieli być sami - odparł Yomi, bezkarnie rozkładając się na łóżku. - Ruka siedzi w pokoju Sakito i oglądają jakąś romantyczną komedię, co pewnie skończy się tak, jak za moją ścianą.
 - Yomi, bardzo grzecznie cię proszę, żebyś przestał mówić o tym, co robią twoi sąsiedzi - Ni~ya próbował zachować spokój. - I najlepiej, byś wyszedł z mojego pokoju, bo chcę pobyć trochę sam.
 - Ni~ya, ale ja cię tak ładnie proszę - Yomi zatrzepotał rzęsami. - Tak ładnie.
 - No dobra, jeśli chcesz - westchnął Ni~ya i usiadł na kanapie.
 - Ni~ya, dlaczego ty zawsze po NHK tak dziwnie się zachowujesz? - zapytał po chwili Yomi. Yuji spojrzał na niego ze zdziwieniem.
 - Czemu pytasz?
 - Bo zawsze, jak występujemy na NHK, to potem chodzisz nieobecny i zamyślony - odparł Yomi. - Zakochałeś się w kimś?
 - Czemu nie możesz iść do Hitsugiego? - odpowiedział pytaniem na pytanie Ni~ya. Yomi otworzył usta, jakby chciał coś powiedzieć, ale po chwili je zamknął. Na chwilę zapadła cisza.
Nagle drzwi się otworzyły. Stanęło w nich chude, małe coś w ciemnych okularach.
 - Pomyliłem pokoje? - odezwało się męskim głosem, spoglądając znad okularów. - Przepraszam - i zniknęło.
 - Czy to był wokalista Gazette, czy mi się zadawało? - zapytał Yomi.
 - To był wokalista Gazette - wyszeptał Ni~ya. Jeśli wokalista Gazette tu jest, to znaczy, że...
Ni~ya zerwał się na równe nogi.
 - Gdzie idziesz? - zdziwił się Yomi.
 - Nieważne, zostań - stwierdził Ni~ya i wybiegł na korytarz.
 - A co ja, pies? - oburzył się Yomi. Ni~ya jednak już go nie słyszał.

piątek, 16 lipca 2010

Biała Wstęga I

Zespół: Gazette&Nightmare
Pairing: Reita&Ni~ya
Dozwolone od: 14+
Gatunek tekstu: obyczajowy, romans, komedia
Ostrzeżenia: brak
Notka autorska: Pairing wymyśliłam pod wpływem dziwnego impulsu. Obaj są basistami i obu ich lubię.




Ni~ya siedział w garderobie. Mieli zagrać kilka piosenek na NHK, potem mogli jechać do domu. O tak. Dom. Wrócić z tego gąszczu zespołów, z których połowy nie zna, a drugiej połowy nie lubi. Choć jeden zespół nie dawał mu spokoju. Chłopaki grali ciężko, ale ich wygląd do nich kompletnie nie pasował. Ni~ya uśmiechnął się, co zaowocowało zaciekawieniem na twarzach kolegów z zespołu. No bo przecież ten opis pasował też do Nightmare. Ale Naitomea nie miała... No właśnie. Czego? Ni~ya dobrze wiedział, czego brakowało mu w jego zespole. A raczej kogo.
Swoją drogą, miłość cały czas wisiała w powietrzu. Najpierw Ruka i Sakito, z których to pierwszy z nich wyszedł piętnaście minut temu zapalić i nie wracał, ogłosili, że są razem. Teraz Yomi i Hitsugi co jakiś czas podejrzanie na siebie patrzyli, ale tak, by ten drugi tego nie zauważył. No i pozostawała jeszcze kwestia tej osoby, której Ni~yi tak bardzo tu brakowało. Kwestia osoby, której świat schowany był za białą wstęgą. A może to ona chroniła go przed światem? Gdyby tak ją zdjąć...
 - „Yuji, a ty znowu zatapiasz się w myślach, które powodują, że robi ci się gorąco, a przed występem to może powinieneś się uspokoić, co?” - strofował sam siebie w myślach.
Ni~ya wstał i nic nikomu nie mówiąc, wyszedł z garderoby. Po chwili usłyszał głos. Głos kogoś, kto nie powinien się odzywać w jego towarzystwie, kto w ogóle nie powinien w jego pobliżu być.
 - Ni~ya-san, a ty co tak chodzisz sam? Bez zespołu?
Ni~ya odwrócił się. Stał przed nikt inny, jak Reita, basista the GazettE.
 - Witaj, Reita-kun - wydusił w końcu Ni~ya, próbując zachować spokój. Jaki spokój?! Przecież stał przed nim Reita! I Ni~ya widział te jego piękne dłonie i głębokie, czarne oczy. I jak zachować spokój przy kimś, kto jest tak seksowny?
 - Coś się stało? - Reita podszedł do niego i przeplótł między palcami kosmyk jego włosów.
 - N-nie - wydukał Ni~ya i odsunął się na bezpieczną odległość.
 - Ładny masz kolor włosów - stwierdził Reita.
 - Dziękuję - odpowiedział Ni~ya.
 - To ja już pójdę - oznajmił Reita. - Powodzenia. Do zobaczenia później.
I odszedł, zostawiając biednego Yujiego w kompletnym osłupieniu.

czwartek, 15 lipca 2010

Mitsukai - epilog, czyli jak Shin radzi sobie z natrętnymi wokalistami

Zespół: ViViD&SuG
Pairing: Shin&Mitsuru
Dozwolone od: 14+
Gatunek tekstu: obyczajowy, romans, komedia
Ostrzeżenia: brak
Notka autorska: Jak w tytule.


Shin wszedł do sali prób, nucąc sobie „Precious” pod nosem. Reszta zespołu spojrzała na niego ze zdziwieniem.
 - A ty co taki wesoły? - zapytał Ryoga. Shin uśmiechnął się lekko.
 - Powiedzmy, że trafiłem do nieba - odparł przenośnie.
 - Zaraz trafisz do piekła, jeśli nie zaczniemy próby - stwierdził Reno.
 - Wątpię, żebym na to pozwolił - oznajmił Mitsuru, stając w drzwiach.
 - A...a...ale...to...to...Mitsuru? - wydukał Reno, nie za bardzo wiedząc, gdzie się podziać.
 - Mitsuru jest twoim Aniołem? - zdziwił się Ko-ki, który do teraz przysypiał za perkusją. Iv chyba znowu zaparzył mu jakąś herbatkę.
 - Owszem - Shin uśmiechnął się po raz kolejny. - Może tu zostać, prawda?
 - Jeśli nie będzie cię rozpraszał - Reno wzruszył ramionami. Mitsuru usiadł na kanapie, nie spuszczając wzroku z Shina.
W tym momencie drzwi otworzyły się na oścież. Takeru bez pytania wszedł do pomieszczenia.
 - Mitsuru, ty jednak żyjesz. Ale fajnie - Takeru uśmiechnął się lekko lubieżnie. Mitsuru skulił się, jakby tym sposobem chciał się ochronić.
 - Takeru, wynoś się stąd - Shin podszedł do Takeru i spojrzał na niego z góry.
 - Shin, co się tu dzieje? - Reno zupełnie nie rozumiał sytuacji.
 - Twój głupi wokalista przywłaszczył sobie moją własność - odparł Takeru.
Shin westchnął, odwrócił się, jakby chciał odejść, a potem z całej siły przyłożył Takeru z pięści. Wokalista SuGa zachwiał się i upadł na podłogę, po chwili dotykając zranionej wargi. Mitsuru zerwał się na równe nogi i podbiegł do Shina, który wciąż był zdenerwowany, a reszta ViViD zamarła ze zdumienia.
 - Mitsuru nie jest twoją własnością - wycedził Shin. - To nie przedmiot, to żywy człowiek. Zacznij w końcu szanować cudze uczucia. A teraz, jak już mówiłem, wynoś się stąd.
 - A...a...a...już - Takeru wstał pośpiesznie i wybiegł tak szybko, że o mało co nie stratował drzwi. Shin westchnął głęboko i uśmiechnął się lekko złośliwie.
 - Coś mi mówi, Mitsukai, że Takeru nie będzie się już do ciebie zbliżać - zwrócił się do Mitsuru. - To co? Zaczynamy tę próbę?
Reno tylko kiwnął głową.

The end

wtorek, 13 lipca 2010

Mitsukai II

Zespół: ViViD&SuG
Pairing: Shin&Mitsuru
Dozwolone od: 14+
Gatunek tekstu: obyczajowy, romans, komedia
Ostrzeżenia: brak
Notka autorska: Mówiłam, że nic mu nie będzie.


Shin poczuł, jak oplatają go czyjeś ramiona, a potem z ich właścicielem przeturlał się aż do samego chodnika. Zamrugał. Zobaczył nad sobą parę przerażonych czarnych oczu należących do nikogo innego, jak do jego Anioła. Auto, które prawie go przejechało, nawet się nie zatrzymało.
 - Mitsukai? - zdziwił się Shin, siadając na chodniku.
 - Mógłbyś trochę bardziej uważać, Shin? - zapytał Anioł dość niskim głosem. - I mnie tak nie straszyć?
 - Ty cały czas się mnie boisz - stwierdził Shin.
 - To nie tak - zaprzeczył Mitsukai. - Boję się, że jeśli ktokolwiek z PSC mnie zobaczy, powie Takeru, że nie wyjechałem z miasta i on znowu przyjdzie do mojego domu. I znowu będzie chciał... No wiadomo, co chce ten napaleniec, prawda? A on nie jest delikatny, uwierz mi. Dlatego właśnie odszedłem z zespołu. Żeby się od tego padalca uwolnić.
 - Ty jesteś Mitsuru? - zdziwił się Shin. Teraz już wiedział, dlaczego wydawał mu się znajomy.
 - No tak, jesteś z ViViD, więc nie znałeś mnie dość długo - zauważył Mitsuru
 - Uciekałeś przede mną, dlatego, że jestem z PSC? - dotarło to dopiero do Shina. - Takeru jest kompletnym idiotą, w życiu bym cię nie wydał! Zresztą, że jest większym napaleńcem niż Ko-ki, to też wiem. Myślisz, że tylko ciebie namawiał?
 - Domyślam się - oznajmił Mitsuru. - Dobrze, że nie dałeś się namówić, żałowałbyś. Spędziłem z nim jedną noc, a ten od razu myśli, że jestem jego własnością.
 - To ja się nie dziwię, że odszedłeś z zespołu - stwierdził Shin. - Przejdziesz się ze mną po parku?
 - Jeśli chcesz - Mitsuru uśmiechnął się lekko i podał Shinowi rękę, by pomóc mu wstać.
Szli już kilka minut, lecz dopiero po kilku minutach pierwszy odezwał się Mitsuru.
 - Dlaczego tak bardzo chciałeś ze mną porozmawiać? - zapytał. Shin spojrzał na niego z zakłopotaniem.
 - A ty byś się nie zastanawiał, czemu ktoś przed tobą ucieka? - odpowiedział pytaniem na pytanie.
 - W pewnym momencie pewnie bym zaczął - stwierdził Mitsuru.
 - W pewnym momencie to ty przestałeś uciekać, gdy byłem sam - zauważył Shin. - Dzisiaj uciekałeś przed Ivu, prawda?
Mitsuru przystanął. Spojrzał ze zdziwieniem na Shina i uśmiechnął się lekko.
 - Wiesz, tak naprawdę sam chciałem do ciebie podejść - oznajmił i zaczął znowu iść. - Ale bałem się, że powiesz o mnie Takeru.
 - Takeru jest idiotą - powtórzył swoje słowa Shin. - Ciebie trzeba traktować łagodnie, jak najdelikatniejszy skarb.
 - Skarb? - zdziwił się Mitsuru. - Co ty chcesz przez to powiedzieć?
 - Że odkąd zobaczyłem cię po raz kolejny w tym sklepie, zacząłeś odwiedzać mnie w snach - odparł Shin i spojrzał Mitsuru prosto w oczy. - Wystarczy ci tyle, czy mam dodać też coś o twojej anielskiej urodzie?
Stanęli. Wiatr wzmógł się i rozwiał włosy spokojnego Shina i zdumiałego Mitsuru.
 - Mitsukai, ty jednak istniejesz i stoisz przede mną - wyszeptał Shin, przytulając się do Mitsuru. - Masz na imię Mitsuru i byłeś perkusistą SuGa. Tak dawno o tobie wiedziałem, a dopiero teraz los w końcu złączył nasze drogi.
 - Słychać, że jesteś wokalistą - stwierdził również szeptem Mitsuru. - Ale czy ja na pewno mam na imię Mitsuru?
 - Mam nadzieję, że dowiem się tego niedługo - Shin przeplótł włosy perkusisty między palcami. Uśmiechnął się lekko i delikatnie go pocałował. Mitsuru objął Shina w pasie i odwzajemnił pocałunek. Odsunął się na chwilę od niego i patrząc mu prosto w oczy, tym razem on pocałował jego.
Gdy już obaj leżeli na kanapie w domu Shina i obaj bawili się włosami swojego koi*, zapomnieli zupełnie, że kilka godzin temu nie znali jeszcze swoich prawdziwych imion, a wokalista nawet nie wiedział, kim był jego Anioł.





*koi - kochanek, kochanie (coś w tym rodzaju)

poniedziałek, 12 lipca 2010

Mitsukai I

Zespół: ViViD&SuG
Pairing: Shin&Mitsuru
Dozwolone od: 14+
Gatunek tekstu: obyczajowy, romans, komedia
Ostrzeżenia: brak
Notka autorska: Do napisania fika zainspirowała mnie piosenka "Precious" ViViD. Fakt, jak oni wyglądają w PV... No dobra, to PV mnie zainspirowało, nie sama piosenka.
Ps. Jakby co, to Shiniemu nic nie będzie, spokojnie. Naprawdę.




Zaczęło się tak, że spotykał ją każdego dnia. W sklepie, jak szedł do studia, sali prób, gdziekolwiek. Zbieg okoliczności? Czy może przeznaczenie? Chyba raczej to drugie, bo po którymś spotkaniu zaczął widzieć ją w snach. Ale zawsze znikała, gdy tylko chciał się do niej zbliżyć, więc dopiero za którymś razem stwierdził, że to nie ona, tylko on. Tak, śliczny, młody chłopak. Nazwał go Mitsukai*, ponieważ w snach najczęściej objawiał mu się jako anioł. Koledzy z zespołu twierdzili, że Mitsukai nie istnieje, ponieważ nigdy nie mogli go zobaczyć, tak szybko znikał. Shin też miał często właśnie takie wątpliwości. Ale raz Ryoga przez przypadek zauważył Anioła. Lecz ten równie szybko się zmył, jak zawsze. Od tamtej pory zaczęli się zastanawiać, dlaczego on się ich boi. Zwłaszcza tych muzyków z grupy major. Jak kiedyś Shin przez przypadek minął na ulicy Kaiego, Mitsukai mało co sobie nóg nie połamał, uciekając przed nimi. A w sklepie, gdy wokalista spotkał Takeru, przewrócił stos puszek z zupą pomidorową, rzucił kasjerce prawie całą zawartość portfela i już go nie było. Zrobił to tak szybko, że wokalista SuGa nawet tego nie zauważył i wciąż trajkotał o głupotach, typu Tęczowy Królik z jakiejś bajki, albo Tęczowa Hulajnoga Tęczowego Królika. Shin pozbył się szybko Takeru, ale już Anioła nie dogonił.
Pewnego wieczoru szedł do domu i znów go zobaczył. Mitsukai jak zwykle miał swoje czarne włosy związane w pocieszną kitkę, a czarne oczy spoglądały gdzieś w dal, gdy szedł po drugiej stronie ulicy. Shin stwierdził, że w końcu ma okazję, żeby złapać Anioła i zapytać się chociaż, jak ma na imię. I istniało jeszcze to dziwne uczucie, że już gdzieś go widział. Przeszedł na drugą stronę ulicy. Mitsukai odwrócił się, słysząc kroki i jego oczy zabłysły uczuciem strachu.
 - Nie, czekaj, ja chcę tylko porozmawiać! - zawołał Shin, lecz Mitsukai zerwał się już do biegu. Shin westchnął i zaczął go gonić, ale to nic nie dało, znowu go zgubił.
Przystanął. Spojrzał w gwiazdy. Ta osoba denerwowała go swoją nieuchwytnością. Po chwili poczuł czyjąś obecność.
 - Shin, a ty co tu robisz? - zapytał Iv, podchodząc do lekko zdyszanego kolegi. - Znowu goniłeś tego swojego Anioła?
 - Tak - odparł Shin i odwrócił się w stronę basisty. - Dlaczego on się mnie boi?
 - On się boi wszystkich z PSC - oznajmił Iv. - To jest naprawdę dziwne.
 - Gdzie Ko-ki? Zazwyczaj się nie rozdzielacie - zauważył Shin.
 - Zaparzyłem mu herbatki usypiającej - odparł Iv.
 - I co? - wokalista uspokoił się w końcu. - Zasnął?
 - Tak, zasnął - Iv odetchnął głęboko. - Mam spokój choć na jeden wieczór. Wiesz, taka herbatka bardzo pomaga, jak się jest z kimś tak napalonym, jak Kouki.
 - Czasem mnie przerażasz - stwierdził Shin.
 - Tak, wiem - Iv uśmiechnął się lekko. - Odprowadzić cię do domu?
 - Nie, przejdę się do parku - odparł Shin. Iv skinął głową i pomachał mu na do widzenia. Wokalista poszedł w swoją stronę.
Gdy był już blisko parku i by do niego dotrzeć, musiał przekroczyć tylko przejście dla pieszych, usłyszał nagle czyjś głos.
 - Shin, uważaj! - zawołał ów ktoś. Wokalista został wyrwany z zamyślenia i rozejrzał się, by odnaleźć źródło głosu, ale zobaczył tylko przerażające światła jadącego samochodu...





*mitsukai - anioł

niedziela, 11 lipca 2010

Sen Błękitnej Róży III

Zespół: D
Pairing: Asagi&Ruiza
Dozwolone od: 14+
Gatunek tekstu: obyczajowy, romans, komedia
Ostrzeżenia: brak
Notka autorska: Za chwilę się dowiecie, czy Ruiza mógł się w końcu wyspać, a Asagi przestał lunatykować. Miłego czytania.


Północ. Światło Księżyca wpadało przez otwarte okno. Ruiza leżał na łóżku. Miał zamknięte oczy, ale nie spał. W głowie wciąż kołatało mu się jego imię wypowiadane przez Asagiego. Po chwili usłyszał skrzypnięcie zawiasów w drzwiach, a potem kroki. Różniły się jednak od tych, które słyszał wczoraj. Były niepewne. W pewnym momencie kroki ustały, a gitarzysta poczuł na sobie czyjś wzrok. Nie otworzył jednak oczu. Łóżko ugięło się delikatnie pod ciężarem czyjegoś ciała, ale Ruiza wciąż udawał twardy sen. Nie wiedział jednak, po co. Może ze strachu, że ten ktoś to nie Asagi? Tylko ktoś inny? Ktoś, na komu mu nie zależy? Czekał więc, aż domniemany Asagi otuli się kołdrą, a on będzie mógł już wtedy upewnić się, czy to on i zasnąć. I w końcu się wyspać, bo jest przecież po północy. A wokalista znów rano obudzi się w nieswoim pokoju, dziwiąc się, co on tu robi. Ale kołdra wciąż leżała nieruchomo, tak jak osoba obok Ruizy. Lecz nagle ręka tej osoby odgarnęła mu włosy z twarzy. To już nie było zwyczajne. A bardziej niezwykły był pocałunek złożony na jego ustach. Ruiza otworzył oczy i objął Asagiego, odwzajemniając pocałunek.
 - Nie spałeś - wydyszał Asagi, odsuwając się od Ruizy, by zaczerpnąć oddechu.
 - Nie mogłem zasnąć bez ciebie, ty moja Różyczko - odparł Ruiza. Asagi uśmiechnął się lekko i przyciągnął swoje koi* do kolejnego pocałunku. Marzenia czasem jednak się spełniają.
Hide-zou wpadł do pokoju Hirokiego, u którego siedział już Tsunehito.
 - Asagi poszedł do Ruizy - oznajmił.
 - No nie, przegrałem zakład - załamał się Tsunehito.
 - Pamiętaj, kupujesz mi piwo - przypomniał mu Hiroki. - A następnym razem musisz być bardziej przekonywujący.
 - Ha ha. Bardzo śmieszne - Tsune szturchnął go w ramię i wszyscy trzej wybuchnęli śmiechem.

The end



*koi - kochanek, kochanie (coś w tym rodzaju)


poniedziałek, 5 lipca 2010

Sen Błękitnej Róży II

Zespół: D
Pairing: Asagi&Ruiza
Dozwolone od: 14+
Gatunek tekstu: obyczajowy, romans, komedia
Ostrzeżenia: brak
Notka autorska: Druga część.


Ruiza stał na tarasie i patrzył na scenę. Nie był tam jeszcze potrzebny, techniczni musieli ustawić sprzęt. A jemu wciąż dźwięczało w głowie jego imię. „Yoshiyuki”. Dlaczego Asagi go tak nazwał? Nigdy nie mówił do niego po imieniu, jak już, to nazywał go „Rui-chan”. Ruiza nie rozumiał też tego, dlaczego wokalista przyszedł akurat do jego pokoju. Bo jeśli jest lunatykiem, to jego podświadomość kazała mu przyjść właśnie do pokoju Ruizy. Gdy tak się nad tym zastanawiał, usłyszał znajomy głos.
 - Co tu tak stoisz? - Tsunehito podszedł do niego i oparł się o barierkę. - Tak sam, bez nikogo.
 - Do czego dążysz? - Ruiza zmierzył go wzrokiem.
 - Do pewnej Błękitnej Róży - odparł tajemniczo Tsunehito. Ruiza jednak zrozumiał, o co mu chodziło. A raczej o kogo.
 - Dlaczego akurat do niego? - zapytał gitarzysta, patrząc ze zdziwieniem na basistę. Tsune uśmiechnął się lekko.
 - Ruiza, ja nie jestem ślepy - oznajmił. - Widzę, co się dzieje. I widzę też, że się nie wysypiasz. Zrób coś z tym, bo w końcu zemdlejesz nam na scenie. Tak jak twoja Różyczka.
 - Jakby to było takie łatwe - westchnął Ruiza. Nie było. Było strasznie trudne.
 - To ja już pójdę. Trzymaj się - Tsunehito uśmiechnął się lekko i odszedł, zostawiając gitarzystę samego ze swoimi myślami.
Asagi stał przy ścianie i liczył rysy na suficie. Musiał jeszcze załatwić mnóstwo spraw, a w głowie cały czas tylko siedział mu Ruiza, jego pokój i jego łóżko. Lunatykował od zawsze, gdy tylko chciał zrobić coś, a nie miał odwagi. Przez sen to robił, ot tak sobie. W pewnym momencie poczuł szturchnięcie w ramię.
 - Co tak stoisz? - zapytał Hiroki. - Nie musisz przypadkiem czegoś załatwić?
 - Tak, muszę - przytaknął Asagi.
 - Ale znów zamyśliłeś się o naszej Księżniczce, prawda? - zapytał Hiroki, uśmiechając się lekko.
 - Księżniczce? - zdziwił się Asagi. Nigdy nie wpadłby, żeby tak nazwać Ruizę.
 - Tak, nasza Księżniczka z gitarą zawróciła ci w głowie. Asagi, tylko głupi by nie zauważył, co się dzieje, uwierz mi. Nie ubliżając Ruizie, który chyba jest jedyną osobą niewiedzącą o całej sytuacji. Znam cię troszeczkę i widzę, że cały czas wodzisz za nim wzrokiem. Powiedz mu, on się przecież nie obrazi.
 - Ale to nie jest takie łatwe - oznajmił Asagi.
 - Poradzisz sobie - Hiroki poklepał go po ramieniu i odszedł, zostawiając Asagiego samego. Wokalista spojrzał jeszcze ze zdziwieniem na oddalającą się sylwetkę perkusisty i wrócił do wpatrywania się w sufit.

sobota, 3 lipca 2010

Sen Błękitnej Róży I

Zespół: D
Pairing: Asagi&Ruiza
Dozwolone od: 14+
Gatunek tekstu: obyczajowy, romans, komedia
Ostrzeżenia: brak
Notka autorska: O tak, moje kochane Taiyątka. Wróciła moja wena.




Takahiro Ogawa – osoba, która każdego dnia przyprawiała Ruizę o dreszcze emocji. Jego czarne włosy, równie czarne oczy i smukła sylwetka nie dawały spać biednemu gitarzyście. Leżał więc na łóżku, myśląc o nim cały czas. Tak, Asagi był jego marzeniem, niespełnionym, odległym marzeniem, nie do zdobycia. Tak mu się przynajmniej wydawało.
Wyszedł na balkon. Musiał odetchnąć świeżym powietrzem. Wiatr rozwiał mu włosy. Było po trzeciej w nocy, a on wciąż nie mógł zasnąć. Po chwili usłyszał dźwięk uchylanych drzwi i kroki. Odwrócił się. Pośrodku pokoju stał Asagi, patrząc w dal nieobecnym wzrokiem.
 - Asagi? - Ruiza podszedł do niego i pomachał mu ręką przed oczami. Wokalista nie zareagował. - Asagi, co się dzieje? Odezwij się, proszę.
Wokalista stał jednak i nie ruszał się ani nie odzywał, tylko patrzył w dal. Wtem odwrócił się i położył się do łóżka, otulając się kołdrą i tym samym wprawiając Ruizę w totalne oszołomienie. Gitarzysta stał jeszcze przez chwilę, gdy nagle go olśniło – Asagi lunatykuje! Jest lunatykiem! On śpi! Ale jak go obudzić? I czy w ogóle go budzić, czy może skorzystać z okazji, że wokalista sam wpakował mu się do łóżka? Możliwość spędzenia nocy u boku Asagiego wywołała uśmiech na twarzy Ruizy. Gitarzysta wślizgnął się pod kołdrę i niemal natychmiast zasnął.
Obudziło go mocne szarpanie za ramiona. Gdy trochę oprzytomniał, doszedł do wniosku, że znajduje się w pozycji siedzącej, a to, co boleśnie wbijało mu się w ramiona, okazało się być palcami zdezorientowanego Asagiego.
 - Co ty tu robisz? - zapytał wokalista. Ruiza spojrzał na niego z udawanym zdziwieniem.
 - Śpię - odparł. - To raczej ja się powinienem zapytać, co ty robisz tutaj. To mój pokój, Asagi.
 - Twój? - zdziwił się Takahiro i rozejrzał się po pokoju. Po chwili zrobił tak speszoną i niewinną minę, że Ruizie skojarzył się z Shinem z Kagrry,.
 - Tak, Asagi. To mój pokój - powtórzył Ruiza, uśmiechając się lekko. - I moje ramiona, w które wbijasz swoje szanowne palce.
 - Wybacz - Asagi wstał pośpiesznie i poszedł w stronę balkonu. - Zostawiłem otwarte drzwi balkonowe, więc mogę się dostać bezpiecznie do pokoju.
 - Niby jak? - zdziwił się Ruiza. Zegar na ścianie wskazywał piątą. Spał gdzieś półtorej godziny. To i tak dłużej niż zwykle.
 - Przejdę z twojego balkonu na mój - odparł Asagi.
 - A nie możesz wyjść drzwiami? - zdziwił się Ruiza.
 - A myślisz, że co pomyślą ci detektywi od siedmiu boleści, gdy tak po prostu wyjdę sobie z twojego pokoju, Yoshiyuki? - zapytał Asagi i zamarł na chwilę, bo uświadomił sobie, że powiedział do Ruizy po imieniu.
 - Że lunatykowałeś i przez przypadek trafiłeś do mojego pokoju? - zaproponował prawdziwą wersję Ruiza, próbując się uspokoić, bo jego imię wypowiadane przez Asagiego wciąż brzmiało mu w uszach.
 - Skąd wiesz, że jestem lunatykiem? - zdziwił się Asagi.
 - Nie wiedziałem, ale dziękuję za informację - skłamał Ruiza i uśmiechnął się lekko. Asagi znów się speszył i wrócił do swojego pokoju, przechodząc na swój balkon.