Blog zawiera treści o związkach męsko-męskich i damsko-damskich. Jeżeli nie lubisz yaoi i yuri, to naciśnij czerwony krzyżyk i nie czytaj, zamiast obrzucać mnie błotem. Dziękuję za uwagę.

Polecany post

Reklama vol 3

Zespół: Kalafina, Nightmare, Ganglion, Band-Maid, CLOWD, Broken by the Scream Pairing: Ni~ya&Hikaru, Wakana&Keiko, Sagara&Oni, ...

poniedziałek, 28 grudnia 2020

Breath of the Sun V

Uniwersum: Genshin Impact

Pairing: Aether&Venti, w tle trochę Razor&Sucrose i Kaeya&Albedo

Dozwolone od: 17+

Gatunek tekstu: fantasy, komedia, hurt/comfort?

Seria: "Sun&Wind"

Ostrzeżenia: spoilery do gry, headcanony

Notka autorska: Ostatnia część. Miałam dodać wczoraj, ale nie ustawiłam sobie przypomnienia i zapomniałam. Brawo ja.



Wysłanie Paimon w poszukiwaniu świetlików na całą noc było idealnym pomysłem, to Aether musiał Ventiemu przyznać. Leżeli teraz w kompletnej ciszy i spokoju na kocu, przykryci peleryną Boga Wolności i wpatrywali się w gwiazdy.

- Lubię na nie patrzeć - stwierdził Venti, chrupiąc jabłko. - I lubię zapach nocnego powietrza.

- Coś w tym jest - przyznał Aether, przyciągając go mocniej do siebie. - Co dokładnie zażyczył sobie Dvalin za naszą małą przejażdżkę na smoku dzisiaj?

- Cokolwiek to było, nie musisz się tym przejmować, to sprawa między nim a mną - stwierdził Venti. - Aether?

- Hm?

- Kiedy właściwie zamierzasz wyruszyć do Liyue? Wiesz, Morax nie będzie w mieście przez wieczność. Jak...

- Wiem, wiem - przerwał mu Aether. - Jutro? Może pojutrze.

- Szybko - Venti westchnął cicho. - Już mnie boli serce.

- Venti...

- Masz rację, przesadziłem z tą metaforą - Venti zaśmiał się, ale jakoś tak pusto.

- Boisz się, że nie wrócę - Aether bardziej stwierdził, niż spytał.

- Tak - przyznał Venti. - Wiesz. Nie wiem, czy w ogóle będziesz chciał. Jak znajdziesz siostrę, to co wtedy? Nie będziecie już podróżować po wymiarach?

- Nie martw się. Jak tylko ją odnajdę, wrócę - przyznał Aether. - Nie wiem, jaka jest szansa, że odzyskam moce. A nawet jeśli, przyda nam się długi odpoczynek po wszystkich tych kłopotach tutaj.

- Ale...

- Poza tym, kocham cię, głuptasie - Aether pogłaskał go po głowie. - Przestań się martwić na zapas, to cię do niczego dobrego nie doprowadzi.

Venti zamyślił się na chwilę.

- Dlaczego w ogóle się we mnie zakochałeś? W sensie... Coś musiało cię skłonić do tego, że zacząłeś do mnie coś czuć, prawda? A wiem, że zazwyczaj to jest wygląd, a ja...

- Przemień się - uciął jego wypowiedź Aether.

- ...co? - Venti usiadł i spojrzał na niego ze zdziwieniem. - W co mam się przemienić?

- W tę twoją pierwotną postać - wyjaśnił Aether.

Venti uśmiechnął się czule.

- Byłem tylko małym duszkiem, Aether.

- Wiem. Mówiłeś. Przemień się.

Venti kiwnął głową. Jasne, turkusowe światło rozbłysło i Bóg Wolności pojawił się w swojej prawdziwej postaci przed Aetherem. Ten złapał go i podniósł.

- Nadal jesteś słodki i uroczy - Aether cmoknął go w czubek głowy. - Kocham cię za twoją osobowość, Venti. Wygląd naprawdę się nie liczy.

- Naprawdę? - głos Ventiego był nieco bardziej delikatny w tej formie. - Więc w takim razie, czy muszę kombinować?

- Kombinować?

- Wiesz... - Aether miał wrażenie, że Venti się lekko zarumienił. - Bogowie nie mają płci. Ogólnie nie są nam potrzebne niektóre części ciała. I zastanawiam się, czy muszę kombinować.

- Czy ty mówisz o seksie? - spytał Aether bez ogródek i teraz był pewien, że Venti naprawdę może się zarumienić w tej postaci.

- Tak - przyznał Bóg Wolności. - Pytam, bo znam parę osób, które tego nie potrzebują. Niektórzy są ze sobą od dwóch tysięcy lat i ani razu nie spletli się ze sobą.

- A ty byś tego chciał? - spytał Aether, łapiąc Ventiego za skrzydełko i robiąc nim piruecik.

- Co? Może... Trochę? - Venti zamyślił się na chwilę. - Nie mam zbyt dużego doświadczenia w tym temacie. Wiesz, zawsze musiałem przyjmować jakąś inną postać, bo inaczej wszyscy się bali konsekwencji, albo w ogóle nie brali mnie na poważnie, gdy usiłowałem ich poderwać.

- Nie dziwię się - stwierdził Aether. Venti zachichotał.

- A tobie jaka postać by pasowała bardziej?

- Jestem biseksualny, jeśli o to pytasz - odparł Aether. - Więc, w dużym skrócie, jak ci wygodniej.

- To zależy, czy chcesz być na górze.

- Chcę. O ile mi pozwolisz.

- W takim razie mam pełne pole do popisu - Venti przybrał wygodniejszą dla siebie postać i pocałował Aethera wręcz zachłannie.

A to był dopiero początek tej nocy.

* * *

Aetherowi trudno było pożegnać się z mieszkańcami Mondstadt. Z Jean i z Lisą. Z Noelle, Razorem i Sucrose. Nawet z wiecznie naburmuszonym Dilukiem. Kaeyi i Albedo nie zastał i gdy spytał, gdzie są, dowiedział się, że wysłano ich na misję i raczej długo nie wrócą.

Ale najbardziej nie mógł się pogodzić z tym, że musi rozstać się na zapewne długi czas z Ventim. I może ten lekko dramatyzujący Archon Anemo miał wcześniej rację.

Bo rzeczywiście trochę bolało go serce. Zwłaszcza, że jego też nigdzie nie mógł znaleźć.

- Barbara coś wspominała, że Grace mówiła, iż widziała was na posągu Barbatosa, jak się całujecie - stwierdziła Amber, która akurat szła na obchód, więc postanowiła go trochę odprowadzić. - Ale machnęłam na to ręką. Przecież nie poderwałeś tego zniewieściałego barda, prawda?

Aether uśmiechnął się tajemniczo.

- Spokojnie, ludzie w Mondstadt nie wierzą w coś nawet, jak zobaczą to na własne oczy - stwierdził Podróżnik. Amber wyglądała na nieco zdezorientowaną.

- Owszem - usłyszeli głos i spojrzeli w górę. Venti siedział na drzewie i patrzył na nich z uwagą.

- Gdzie byłeś? - spytał Aether.

Venti zeskoczył na ziemię.

- Załatwiałem sprawę z Dvalinem - odparł i Aether zauważył, że nieco utyka. - Ale spokojnie, nie panikuj, bo widzę, że już zacząłeś. Pójdę pod Windrise i sobie to wyleczę.

Venti położył mu dłonie na ramionach.

- Obiecaj mi, że będziesz na siebie uważać - poprosił Venti. - Masz tutaj wrócić cały i zdrowy, rozumiesz?

- Rozumiem - Aether spojrzał na Amber i Paimon, a potem, nie zwracając uwagi na ich zaskoczone miny, pocałował Ventiego.

Mocno i czule jednocześnie.

Jako pożegnalny prezent.

Ale najtrudniejsze było dla niego puszczenie jego dłoni. Jak gdyby bał się, że już nigdy jej nie złapie.

I Aether nie mógł tego wiedzieć, ale kiedy zniknął już Ventiemu z oczu, ten również zaczął się o to bać.

Ponieważ powietrze naprawdę pachniało inaczej. Jak gdyby przynoszony codziennie przez wiatr ostatni oddech słońca był każdego wieczoru coraz chłodniejszy.

The end