Uniwersum: Genshin Impact
Pairing: Aether&Venti, w tle trochę Razor&Sucrose i Kaeya&Albedo
Dozwolone od: 17+
Gatunek tekstu: fantasy, komedia, hurt/comfort?
Seria: "Sun&Wind"
Ostrzeżenia: spoilery do gry, headcanony
Notka autorska: Druga część, Venti nadal nie wytrzeźwiał. Hehe.
Venti był właściwie dziwnie lekki jak na fakt, że był mniej więcej wzrostu Aethera. Albo to zasługa tego, że mimo wszystko to Archon Wiatru, albo po prostu jego forma nie miała w ogóle mięśni. Albo jedno i drugie.
- Aether, a mógłbyś mnie postawić? - spytał Venti. - Mogę iść sam...
- Jesteś pijany - mruknął Aether.
- Ale Aether...
- Nie.
- Aether...
- Nie postawię cię.
Venti westchnął.
- A jak powiem, że mnie mdli?
- To będę wiedział, że to tylko wymówka.
- A jak nie?
Aether zastanowił się przez chwilę, po czym postanowił jednak spełnić prośbę Ventiego. Ten znowu zachichotał.
- Zadowolony? - spytał Aether. Venti kiwnął głową.
- Tak - przyznał i zaczął iść w stronę mostu. - Chodź pod Windrise.
- Czemu pod Windrise?
- To proste - odparł Venti, uśmiechając się promiennie. - Ponieważ tak chcę.
Aether potarł skronie palcami.
- Venti, zostawiłem Sucrose w namiocie z Paimon...
- To cudownie! - zawołał Venti. - Chociaż trochę smutne, że nic jej od wczoraj nie zjadło...
- Venti.
- Albo że ty jej nie zjadłeś.
- Venti.
- Ale tak się właśnie zastanawiałem, czemu nie słyszę tego irytującego, piskliwego głosiku, wtrącającego się w każdą naszą rozmowę - kontynuował Venti, wchodząc na murowaną balustradę przy moście.
- Venti, zejdź stamtąd, jesteś pijany! - zawołał Aether, łapiąc boga wiatru za nogę. Ten spojrzał na niego rozbawiony.
- Najwyżej się zmoczę. To tylko Jezioro Cydrowe, nie utopię się tu.
- Pijany możesz się utopić nawet w misce dla psa - zauważył Aether.
- Ach tak? - Venti spojrzał na jezioro. - To dziwne. Cały czas mi się wydawało, że mam ponad dwa tysiące sześćset lat i dobrze wiem, na ile mogę sobie pozwolić.
Aether zamrugał. Venti stał na balustradzie, nie patrząc na niego. Wiatr powiewał jego peleryną i warkoczami.
- Uraziłem cię? - spytał Aether.
- Nie - odparł Venti. - Ale dziwię się, że jesteś wobec mnie aż tak nadopiekuńczy. Wiem, jak wyglądam. Ale jakbym chciał, zmieniłbym się w smoka. Nie tak wielkiego, w jakiego potrafi Morax, ale mógłbym w ten sposób znaleźć się w Liyue w jakiś kwadrans. Ewentualnie pół godziny, jeśli nie musiałbym się spieszyć.
Aether wdrapał się na balustradę i stanął obok Ventiego.
- Czyli przesadzam - stwierdził Podróżnik.
- Troszeczkę - Venti położył mu dłoń na ramieniu. - Ale nie szkodzi. Lubię, jak się o mnie troszczysz. Nawet, jeśli trochę się zapędzasz i zapominasz, kim jestem.
Aether spojrzał na Ventiego z uwagą. Patrzyli na siebie tak przez dłuższą chwilę, nim Bóg Wolności zorientował się, że wciąż trzyma dłoń na ramieniu Podróżnika. Zabrał ją pospiesznie i zeskoczył z balustrady, jakby zrobił coś naprawdę złego.
I to gorszego od wkurzenia Diluka jakieś pół godziny temu.
I prawdopodobnie Albedo.
- Chodźmy pod to Windrise - stwierdził Venti, idąc nieco chwiejnym krokiem przed siebie.
Aether zszedł z balustrady i ruszył za nim.
Po pierwsze, musi go pilnować. Nawet jeśli Venti jest trochę zdegustowany jego nadopiekuńczością.
Po drugie, prawdopodobnie poszedłby za nim wszędzie.
Chyba, że kazałby mu wykraść jedzenie z Dawn Winery.
Znowu.