Pairing: Soan&Hitomi, w tle Ivy&Vivi i Sizna&Sono
Dozwolone od: 17+
Gatunek tekstu: AU, fantasy, romans
Seria: "The Liitle Mermaid"
Ostrzeżenia: brak
Notka autorska: Ostatnia część~
Wbiegłem nieporadnie po schodach, co chwilę się przewracając i prawie spadając. Obtłukłem sobie nieźle kolana, ale musiałem uratować Tomofumiego.
- To ty! - usłyszałem głos Toshiego. - Vivi, to ta syrenka!
- Ma nogi - zauważył Vivi.
- I niezbyt sobie z nimi radzi. Chodź, pomożemy mu - Toshi podbiegł do mnie i zabrał ode mnie Tomofumiego. Przerzucił jego rękę przez moje ramiona, a moją przez swoje.
- Vivi, złap go z drugiej strony, szybko - polecił. Vivi kiwnął głową.
- Gdzie biegniemy? - spytał.
- Do morza - odparłem.
Pobiegliśmy. Przytrzymując się Toshiego, było mi o wiele łatwiej.
* * *
Na plaży zobaczyłem mojego tatę, który też miał nogi i też biegł. Gdy mnie dostrzegł, zatrzymał się gwałtownie.- Na Posejdona, Hitomi! - zawołał i podbiegł do mnie. Wziął ode mnie rannego królewicza i sprawdził mu puls. - Nadal żyje. Cholera, straciłem dwie godziny na suszenie tego ogona! Idziemy, już. A, jeszcze wy - spojrzał na Toshiego i Viviego. - Przekażcie królowi i królowej, że zabieram ich syna na jakiś czas pod wodę. Ludzie go nie ocalą.
- A wy potraficie? - spytał Toshi.
- Oczywiście, to drobnostka - tata uśmiechnął się promiennie, kładąc Tomofumiego na brzegu morza. - Słyszysz mnie, królewiczu? Mrugnij, jeśli tak.
Tomofumi mrugnął.
- Dobrze. Możesz się trochę dziwnie poczuć, ale to chwilowe - przestrzegł go tata i przesunął dłonią po jego nogach.
Trach! Spodnie Tomofumiego szlag jasny trafił.
Królewicz miał ogon. Tak jasny błękit, że aż prawie biały.
Nasze też powróciły w momencie, jak dotknęliśmy wody. Nawet tego nie zauważyłem.
- Mówiłem ci, Vivi! Syreny! - zawołał uradowany Toshi.
- Mózg mi wypłynął... - stwierdził Vivi.
- Do zobaczenia - zasalutowałem im i wskoczyłem wraz z tatą i Tomofumim pod wodę.
* * *
Tomofumi siedział w łóżku, czytając jedną z naszych książek. Podpłynąłem do niego, niosąc mu obiad.- Dziwne - stwierdził, biorąc sałatkę z tuńczyka.
- Co jest dziwne? - spytałem. - Nie lubisz tuńczyka? Może mam przynieść coś innego?
- Nie - pokręciłem głową. - Tylko zawsze mi się wydawało, że, no wiesz. Syreny nie jedzą ryb, skoro dolna połowa ich ciała to właśnie ryba.
- Stereotypy - zaśmiałem się. - Smakuje ci w ogóle nasza kuchnia?
- Smakuje - przyznał. - Chociaż przyznam, że to prawie tak, jakbym ciągle jadł sashimi. Ale mi to nie przeszkadza.
Usiadłem obok niego na łóżku.
- Tomofumi?
- Hm?
- Skąd wiedziałeś, gdzie jestem?
- Maa-kun mnie tam zaciągnął - wyjaśnił Tomofumi. - Wrócił cały mokry do zamku i biegał jak pomylony po holu. Aż tata chciał wzywać weterynarza.
- A twoja mama?
- Egzorcystę.
Obaj wybuchnęliśmy śmiechem.
Na moment zapadła cisza.
- Dlaczego mnie osłoniłeś? - spytałem po chwili.
- Doprawdy? - Tomofumi odstawił miskę na szafkę. - Ja rozumiem, że kobiety są niedomyślne. Ale drugi mężczyzna? Błagam cię.
- Chyba nie mówisz, że...
- Zakochałem się w tobie, mała syrenko - Tomofumi zaśmiał się krótko. - Mogę być twoim księciem Erykiem, Arielko.
- Ariel to imię mojego taty...
- Żartujesz.
- Nie.
- O Neptunie - Tomofumi złożył na moich ustach krótki pocałunek. - Nigdy nie przestaniesz mnie zaskakiwać, Hitomi. I jeszcze jedno.
- Tak?
- Nie chcę wracać na górę - oznajmił. - Chyba, że z tobą.
- Na razie musisz zostać tutaj - przypomniałem mu, łącząc swoje palce z jego. - A później zobaczymy.
Tomofumi uśmiechnął się czule, przez co zrozumiałem jedno - cokolwiek postanowimy, będzie nam dobrze wszędzie. Byle razem.
The end