Pairing: Soan&Hitomi, w tle Ivy&Vivi i Sizna&Sono
Dozwolone od: 17+
Gatunek tekstu: AU, fantasy, romans
Seria: "The Liitle Mermaid"
Ostrzeżenia: sceny przemocy
Notka autorska: Luzik, psu nic nie będzie.
- To był Yuuji - oznajmił Tomofumi, kiedy przypłynąłem się z nim spotkać. - Mój irytujący kuzyn. Ma obsesję na punkcie syren. Nie odpuści tak łatwo.
- Rozumiem - kiwnąłem głową. Spojrzałem na Tomofumiego. Coś go gryzło. Było to po nim widać. - Coś się stało?
- Myślałem, że już cię nie zobaczę - przyznał. - Że się przestraszyłeś i już nigdy tu nie przypłyniesz.
- Przepraszam, że cię zmartwiłem - powiedziałem. - Nie gniewasz się chyba, co?
- Nie. Rozumiem cię. Sam bym pewnie spanikował - zaśmiał się lekko histerycznie. - To by było do mnie podobne.
- Jesteś panikarzem?
- I to jakim! - zawołał. - W zasadzie, już się bałem, że coś ci się stało.
- Dlaczego? - nie rozumiałem zbytnio jego toku myślenia.
- Przyjaźnimy się, prawda? - Tomofumi uśmiechnął się czule. - Nie chciałbym stracić z tobą kontaktu z tak błahego powodu jak mój kuzyn.
- Racja - uśmiechnąłem się do niego, choć w głębi duszy martwiłem się niezmiernie, ponieważ wiedziałem, że Yuuji jeszcze przysporzy nam kłopotów.
* * *
Nasza przyjaźń z Tomofumim rozwijała się jak kwiaty na wiosnę. Chyba jakoś tak. Dobrze użyłem tego porównania? W każdym razie, czułem się, jakbym znał królewicza od zawsze. I pragnąłem jego przyjaźni, bliskości i, prawdę mówiąc, jego samego też.Zakochiwałem się w nim coraz bardziej, coraz mocniej. Uwielbiałem jego delikatny uśmiech, głębokie i pełne blasku oczy oraz ten niski, przeszywający na wskroś głos. Mógłbym go słuchać godzinami, nawet jakby mi czytał tylko jakąś instrukcję obsługi.
I był też jego kuzyn. Zjawiał się na plaży, wypatrując mnie, gonił i usiłował porwać. Raz nawet mnie złapał, ale wyrwałem mu się, a narwany arystokrata dostał od Tomofumiego z pięści w twarz. Próbowałem nawet na spokojnie z kuzynem królewicza porozmawiać, ale jedyne, co osiągnąłem, to przekonanie się na własnej skórze, że ludzie rzeczywiście mają inne priorytety od nas.
* * *
Wracałem właśnie ze spotkania z Tomofumim, gdy usłyszałem plusk. Podniosłem wzrok i rozejrzałem się. Zobaczyłem Maa-kuna, który nieprzytomny spadał na dno oceanu. Musiał wypaść zza burty i stracić przytomność podczas uderzenia o taflę wody!Podpłynąłem do niego i wziąłem na ręce, a wtedy wokół mnie podniosły się tabuny kurzu. Poczułem, jak coś mnie oplata i po chwili, trzymając kurczowo Maa-kuna przyciśniętego do klatki piersiowej, zrozumiałem, że jestem w sieci.
Zostałem wyrzucony na pokład statku rybackiego wraz z psem, który odzyskał przytomność i zaczął charczeć i warczeć.
- Ten przygłup wrzucił mnie do morza! - Maa-kun otrzepał się z wody. - Pan zrobi mu mielonkę z twarzy.
- Przygłup? - on chyba nie mówi o...
- Wspaniale - usłyszałem głos, a po chwili podszedł do mnie nie kto inny, jak Yuuji. Arystokrata złapał mnie za podbródek i nakazał na siebie spojrzeć. - Wiedziałem, że złapiesz przynętę.
- Nie dotykaj go! - Maa-kun rzucił się na łydkę Yuujiego, ale załoga go odciągnęła. - Puśćcie mnie, muszę rozszarpać mu tętnice!
- Głupi pies - mruknął Yuuji.
- A ty specjalnie ryzykowałeś jego życie, by mnie pojmać?! - zawołałem już naprawdę oburzony.
- To tylko zapchlony kundel - Yuuji wzruszył ramionami.
- Nie mam pcheł! - zawołał Maa-kun.
- Zawracamy, panowie! - rozkazał Yuuji. - Cała wstecz! Zadanie wykonane!
- Tak jest, panie kapitanie!
No to pięknie...