Pairing: Chobi&Chisa
Dozwolone od: 17+
Gatunek tekstu: romans, fantasy, AU
Seria: "Beauty and the Beast"
Ostrzeżenia: magia, sceny przemocy
Notka autorska: Wejście małego smoka. XD
Obudziłem się gwałtownie, słysząc hałas.
- Włamanie! Włamanie! - wołał Tsukasa, biegając wokół mojego łóżka. - Paniczu, wstawaj, włamanie!
Naciągnąłem tylko na siebie spodnie i pobiegłem sprawdzić, co się dzieje. Kto był na tyle głupi, by się włamywać do zamku potwora? Przecież dzięki czarnoksiężnikowi wszyscy w wiosce, z której pochodziła Meiko, wiedzieli, że w zamku obok mieszka taka kreatura jak ja!
Wbiegłem do kuchni. Okno było otwarte, a nasz włamywacz siedział na posadzce z garnkiem na głowie, cały utytłany mąką.
- To ty! - zawołał, usiłując się podnieść, ale przewrócił się i udało mu się to dopiero za drugim razem. Odrzucił garnek i rzucił się na mnie z nożem. - Gadaj, gdzie moja siostra, bestio!
W sumie powiedziałbym mu to, ale jako, że na mnie usiadł, zabrał mi na chwilę możliwość oddychania, co skończyło się tak, że moje ciało samo postanowiło utrzymać ten stan.
- Te, potworku? Żyjesz? - no żeby włamywacz, który przed chwilą chciał mnie zadźgać, zlitował się nade mną, bo dostałem ataku astmy... Serio?!
Kuchnia była daleko od mojej komnaty. A ja nie wziąłem inhalatora ze sobą. Świetnie...
Odpłynąłem po krótkiej chwili, choć ten chłopak próbował mnie jednak utrzymać przytomnego.
* * *
- Em, bestyjko? Ziemia do bestyjki, odbiór - usłyszałem, budząc się. Zobaczyłem włamywacza, który siedział przy moim łóżku. We włosach nadal miał trochę mąki. - E, wybacz za całe zamieszanie. Meiko już mi wyjaśniła, że jestem idiotą. W ogóle jak coś, to ten twój in-coś-tam stoi na szafce. Imbryk kazał mi ci to podać, to podałem i wow, odzyskałeś oddech. Futrzaki tak mają?Matko, ile on gada...
- To tylko astma - odparłem. Spojrzał na mnie z zaciekawieniem.
- To choroba?
- Tak.
- Odbiera ci oddech?
- Tak.
- Niedobrze - mruknął włamywacz. - A, właśnie. Kirei, brat Meiko, miło mi. Jeszcze raz przepraszam za zamieszanie.
Uśmiechnąłem się lekko.
- Na imię mi Yajuu - odparłem.
- Fajnie. Słuchaj, bo... - zaczął powoli. - Dzięki za uratowanie Meiko. A w ogóle to wysoki jesteś, zarąbista sprawa, no nie? Ile masz, dwa metry? Ja też bym tyle chciał mieć, ale matka natura mnie nienawidzi.
- Chyba nawet nie dobiłeś do metra sześćdziesiąt, co nie? - spytałem, na co Kirei prychnął.
- Dobiłem! Znaczy, dwóch centymetrów mi brakuje... - podrapał się po głowie i odwrócił wzrok.
Zaśmiałem się.
- Nie śmiej się, jesteś wysoki jak brzoza - mruknął.
- To tylko przez klątwę - odparłem.
- Klątwę? - zdziwił się Kirei.
Chciałem mu wyjaśnić, o co chodzi z klątwą, ale poczułem wtedy tak okropny ból, że zgiąłem się w pół. Kolce róży powbijały się głębiej w moje ciało.
Niech tego czarnoksiężnika coś zje, błagam...
- Ej, Yajuu? W porządku? - Kirei położył dłoń na moim policzku. - Żyjesz, stary?
- Ledwo - mruknąłem. - Chyba nie możemy rozmawiać o tej klątwie.
- To nie rozmawiajmy - stwierdził Kirei. - Jeśli ma się dziać coś takiego, to nie ma sensu.
Westchnąłem ciężko.
- Chodź. Znajdę ci komnatę do spania - stwierdziłem, ciągnąc go za rękę.
Kiedy już się pożegnaliśmy, zdałem sobie sprawę, że on mnie widzi. A potrafił mnie dotknąć, zmartwić się i prawdopodobnie przytachać z kuchni do komnaty.
Dlaczego on jest taki miły dla takiego potwora jak ja...?