Pairing: Soan&Hitomi, w tle Ivy&Vivi, Sizna&Sono
Dozwolone od: 17+
Gatunek tekstu: romans, fantasy, AU
Seria: "Beauty and the Beast"
Ostrzeżenia: magia, sceny przemocy
Notka autorska: ...zupełnie zapomniałam o wstawianiu tego fanfika. Przepraszam. XD"
Obudziłem się, słysząc tupot stóp. Zdążyłem tylko zauważyć, że ktoś przykrył mnie kocem, kiedy usnąłem, zanim czyjaś dłoń nie zacisnęła się na mojej koszuli i nie uderzyłem o ścianę obok kominka.
- Kim jesteś i co ty tu robisz?! - wrzasnął... potwór, który mnie trzymał.
Przepraszam za używanie tak dobitnych słów, ale jak widzi się tuż po przebudzeniu dwumetrowe, pokryte czarnym futrem monstrum z rogami, ogonem i szponami jak u dzikiego kota, to jak je inaczej nazwać?
- Ukryłem się tutaj przed ludźmi, którzy chcieli mnie zamordować - oznajmiłem, usiłując zachować spokój.
- Zamorduję to cię ja - warknęła bestia, mierząc mnie wzrokiem. - Gadaj, po co tu przyszedłeś.
- Mówiłem już, że tylko się schroniłem.
- Nie wierzę ci.
- A po co miałbym przychodzić do zamku jakiegoś potwora? - spytałem, a ten momentalnie mnie puścił, po czym złapał za nogę i zaczął ciągnąć w nieznanym mi kierunku. - Co ty wyprawiasz?!
- Nie pozwolę na to, by ktokolwiek nazywał mnie potworem - odparła bestia.
- Więc powiedz mi, jak masz na imię - stwierdziłem. - Ja jestem Kirei.
- Skromne imię, nie zaprzeczę - prychnęła bestia. - Na imię mam Yajuu. A ty posiedzisz sobie w celi - oznajmił, wrzucając mnie do jakiejś klitki i zamykając kratę. - Dobranoc.
- Dobranoc - odpowiedziałem, gdy ten odwrócił się na pięcie i poszedł.
Osunąłem się po ścianie. Z deszczu pod rynnę, jak to mówią. Nic dziwnego, że Sono tak dramatyzował.
Westchnąłem ciężko. Ciekawe, czy kiedyś mnie wypuści?
Położyłem się na podłodze w pozycji embrionalnej. Gdy tylko pomyślałem, że mi zimno, dostałem w głowę kocem.
Podniosłem wzrok. Yajuu obrzucił mnie złowrogim spojrzeniem i znowu poszedł.
Owinąłem się kocykiem i usiłowałem zasnąć. Udało mi się to dopiero po jakimś czasie, bo było mi zbyt niewygodnie.
- Stuk puk - usłyszałem nagle, budząc się momentalnie. Za kratami stał Ivy, uśmiechając się przyjaźnie. - Widzę, że Ya-san nie był za bardzo zadowolony z twojej wizyty, Ki-san.
- Oj nie - usiadłem. - Można nawet powiedzieć, że był bardzo niezadowolony.
- Cóż, taki jego urok - Ivy wspiął się po szczebelkach kraty i wskoczył na dźwignię, ciągnąc ją. Krata otworzyła się momentalnie. - Idziemy?
- I przyjdzie Yajuu i znowu mnie tu wrzuci?
- Nie no, bez przesady - Ivy zaśmiał się, zeskakując na podłogę. - Tylko odradzam powtarzania twojego wyczynu.
- Wyczynu?
- Nie nazywaj go "potworem" - wyjaśnił Ivy. - Nie lubi tego.
- Zauważyłem... - mruknąłem, idąc za nim.
Ivy zaprowadził mnie do komnaty. Miałem rację z tym, że zamek wyglądał jak opuszczony. Bo był. Oprócz Yajuu i tych żywych bibelotów nie widziałem tutaj żadnego człowieka.
Położyłem się na łóżku i spojrzałem w sufit. Powinienem zwiać. Tylko gdzie ucieknę? Z powrotem do wioski? Nie ma takiej opcji.
Zamknąłem oczy. To łóżko było takie wygodne...
- Herbatki? - usłyszałem nagle i podniosłem się. Zobaczyłem Siznę i Durę.
- Tato, on chyba chciał iść spać - zauważyła Dura.
- W ubraniu? - zdziwił się Sizna. - Kirei, może jednak się przebierzesz? Vivi, znajdź mu no jakąś ładną piżamę.
- Oczywiście - Vivi otworzył szafę i wyciągnął z niej arystokratyczną koszulę nocną. Podniosłem ją i kiedy wszyscy wyszli, założyłem ją na siebie.
Położyłem się z powrotem. W końcu mogłem iść spać.
* * *
Obudziłem się rano. Podszedłem do okna i zobaczyłem, że pada śnieg.- Ładna pogoda, prawda? - spytał Sono, podchodząc do mnie. - Chociaż Yajuu jej nienawidzi.
- Nie lubi zimy?
- Nienawidzi - powtórzył Sono. - Ivy mówił, że chce cię oprowadzić po zamku. Ale najpierw chodź na śniadanie.
Przebrałem się i poszedłem posłusznie za Sono na dół do jadalni. W sumie byłem głodny. Nie jadłem nic, odkąd skończył mi się prowiant przygotowany przez mamę.
Usiadłem przy stole i zabrałem się za pałaszowanie śniadania, kiedy poczułem na sobie czyjś wzrok. Spojrzałem w górę i zobaczyłem Yajuu.
- Co ty u licha tutaj robisz? - spytał, chyba usilnie próbując mnie nie zabić.
- Sono mnie tu przyprowadził - odparłem.
- Kto cię wypuścił?
- Ivy.
- Zamorduję go - Yajuu pomachał z rozgoryczeniem głową i pociągnął mnie za rękę. - Idziemy.
- Ale zaczekaj! - zawołałem. - Ja... Chciałem cię przeprosić.
- Że nazwałeś mnie potworem, czy że włamałeś mi się do zamku? A może za to, że jadłeś śniadanie zrobione przez mojego kucharza przy moim stole? Czy też za to, że spałeś w mojej komnacie na jednym z łóżek, które należy do mnie?
- Za dużo zaimka dzierżawczego "moje" w twojej wypowiedzi - stwierdziłem.
- Za dużo to ty tutaj spędziłeś czasu - warknął Yajuu. - Albo stąd natychmiast się wyniesiesz, albo wracasz do celi.
- W takim razie wolę odjechać w siną dal w nieznanym kierunku - oznajmiłem, wyrywając się Yajuu i biegnąc w kierunku wyjścia.
- Ki-san, czekaj! - Ivy próbował mnie dogonić na tych swoich krótkich, świecznikowych nóżkach. - Ki-san, stój!
Ale ja go już nie słyszałem. Wsiadłem na swojego konia i pojechałem w tym kierunku, w którym podążałem, zanim zatrzymałem się w zamku.
Zaczął padać śnieg.
I wtedy zrozumiałem, czemu Ivy próbował mnie zatrzymać.
Wilki.
Za zamkiem musiały mieć swoje terytorium. A było ich z dziesięć.
- Horase, zawracamy - powiedziałem do konia. - No już!
Pognałem przed siebie. Śnieg sypał coraz mocniej.
Słyszałem szczekanie.
Podjechałem do bramy zamku Yajuu i potrząsnąłem nią.
Za nic nie chciała się otworzyć.
- Ivy! - zawołałem, a w tym momencie jeden z wilków złapał mnie za ramię i ściągnął z konia. - Niech ktoś otworzy tę bramę!
Kopnąłem tego wilka, a potem kolejnego. Było ich za dużo.
- Won! - usłyszałem razem z otwierającą się bramą. Wilki zamarły. - No już, won!
Wilki popatrzyły na mnie i zwiały. Spojrzałem na Yajuu stojącego w bramie i straciłem przytomność.