Zespół: Moran, w tle Matenrou Opera i Versailles
Pairing: Soan&Hitomi, w tle Ivy&Vivi, Sizna&Sono
Dozwolone od: 17+
Gatunek tekstu: romans, fantasy, AU
Seria: "Beauty and the Beast"
Ostrzeżenia: magia, sceny przemocy
Notka autorska: Kiedy przez przypadek budzisz w bestii uśpione człowieczeństwo... ^^"
Ocknąłem się w łóżku, czując na czole zimny okład.
- O, Si-san, Ki-san się chyba ocknął - usłyszałem głos Ivy'ego.
- Kirei jednak żyje! - zawołała Dura.
- Cicho, nie musi od razu boleć go głowa od samego powrotu do żywych - warknął Sono.
- Mówicie tak, jakby umarł - stwierdził Sizna. - A żyje. Oddychał cały ten czas, kiedy był nieprzytomny.
- No właśnie - przytaknął Vivi.
Otworzyłem oczy. Zobaczyłem nad sobą jedyną osobę, która się nie odzywała. A był nią Yajuu.
- Przepraszam - powiedział cicho, zdejmując szmatkę z mojego czoła i mocząc ją w misce stojącej na szafce. - To moja wina, że jesteś ranny. Jedyne, co robię, to zrażam do siebie ludzi...
- Nie jestem do końca człowiekiem - odparłem. Yajuu spojrzał na mnie z zaciekawieniem. - Mój ojciec był syrenem.
- Ach, więc jesteś kundlem - Yajuu uśmiechnął się lekko, przykładając łapę do mojego czoła. - W końcu spadła ci gorączka. Myślałem już, że bodaj jej nie zbiję.
- Dziękuję, że przepędziłeś te wilki - uśmiechnąłem się do niego.
- Nie lubię, kiedy się tu zapuszczają - odparł Yajuu. - Kirei, tak?
- Ale co?
- Masz tak na imię?
- Tak, Kirei.
- Wybacz mi, Kirei. Zapomniałem już, jak to jest być człowiekiem - uśmiechnął się przepraszająco.
- Byłeś człowiekiem? - zdziwiłem się.
- Byłem złym człowiekiem - odparł Yajuu. - Na tyle złym, że na podstawie mojego zachowania dano mi ten wygląd.
- Podejrzewam, że twoja służba też nie zawsze była gadającymi bibelotami.
- Kiedyś jadłem makaron! - zawołał Ivy. - Ale już go nigdy nie zjem - załkał.
- Jeszcze kiedyś zjesz makaron, mopsiku - Vivi poklepał go po ramieniu.
Westchnąłem.
- Yajuu?
- Tak?
- To klątwa, tak?
- Owszem.
- Jest sposób, by ją zdjąć?
- Jest - przyznał Yajuu. - Ale niestety ty nie możesz tego zrobić.
- Dlaczego?
- Jesteś mężczyzną. To może zrobić tylko kobieta - stwierdził Yajuu, wstając. - Chyba, że o czymś nie wiem.
- Jeśli chodzi ci o moją płeć, to niestety masz rację - przyznałem.
- Także nie pozostaje mi nic innego, jak na nią zaczekać - odparł Yajuu, kierując się do wyjścia. - Prześpij się, Kirei. Sen dobrze ci zrobi.
- Racja - ziewnąłem, przecierając oczy i okryłem się szczelniej kołdrą. - Dobranoc, Yajuu.
Zamarł w półkroku i westchnął.
- Dobranoc, Kirei - odpowiedział mi i wyszedł.
* * *
Kilka dni później, podczas których Yajuu był nawet miły, obudziłem się w środku nocy. Po chwili dotarło do mnie, że słyszę melodię. Ktoś grał na fortepianie.Wstałem, przeciągnąłem się i założyłem szlafrok. Wyszedłem na korytarz i kierowałem się dźwiękami muzyki. Było cicho. Bardzo cicho.
Melodia skierowała mnie do zachodniego skrzydła zamku. Wszedłem po schodach i otworzyłem drzwi do jednej z komnat.
Yajuu siedział przy fortepianie i grał. Wyglądał tak spokojnie, że wydawało mi się, iż na chwilę znów wróciło jego człowieczeństwo. Jego palce delikatnie dotykały klawiszy, jego oczy śledziły ich każdy ruch. W sumie... Piękne miał te oczy. Mimo bycia potworem, ten jeden szczegół jego wyglądu nie miał w sobie nic z bestii.
Melodia była melancholijna i smutna, przepełniona jakby tęsknotą. Zapewne do dawnych czasów, kiedy Yajuu nie wyglądał jak kreatura.
Yajuu zagrał do końca i westchnął, po czym zatrzasnął klapę i podniósł się sprzed fortepianu. Spojrzał na mnie i... speszył się, jakbym go na czymś nakrył.
- Ach, to ty - mruknął spłoszony. - Czasem gram... Wiesz, z nudów.
- To było piękne - odparłem, podchodząc do niego. - Naprawdę.
- Tak myślisz? - spytał. Kiwnąłem głową. - Dziękuję.
- Nauczyłbyś mnie? - zapytałem, na co Yajuu zamarł w bezruchu.
- Słucham?
- Grać na fortepianie. Zawsze chciałem się nauczyć, ale nie mieliśmy z mamą do tego warunków.
Yajuu zmierzył mnie wzrokiem, jakby chcąc się upewnić, że na pewno nie żartuję.
- Jutro możemy zacząć - Yajuu uśmiechnął się czule. - A teraz trzeba iść spać. Jak twoje rany?
- W porządku. Prawie się zagoiły - odparłem. Yajuu odwrócił się i machnął łapą.
- To dobrze. Dobranoc, Kirei - powiedział i skierował się w stronę łóżka.
- Dobranoc, Yajuu - odpowiedziałem, wychodząc z jego komnaty.
...którędy ja w sumie przyszedłem?
- Problem, Ki-san? - spytał Ivy, zjawiając się obok mnie.
- Nie pamiętam, jak tu się znalazłem.
- To bardzo źle - stwierdził Ivy. - Chodź, zaprowadzę cię.
Ivy odprowadził mnie do komnaty. Wskoczyłem do łóżka i zasnąłem dosyć szybko.