Zespół: Alice Nine&Kagrra,, wspomniane 168 -one sixty eight-
Pairing: Tora&Akiya, w tle Isshi&Nao, Izumi&Shin
Dozwolone od: 17+
Gatunek tekstu: romans, fantasy, dramat, AU
Seria: "Waiting for the Moon"
Ostrzeżenia: magia, sceny przemocy
Notka autorska: Jeśli ktoś myślał, że oni będą sobie tylko tak hasać między jednymi, a drugimi Drzwiami, to się mylił.
Wiesz co? Może przejdę teraz do trochę późniejszych czasów? A tak dokładniej do tych, gdy wszystko zaczęło się sypać.
A zaczęło się pewnego pięknego wieczoru, gdy siedzieliśmy sobie beztrosko na tarasie jednego z naszych miejsc zamieszkania. Odkąd zostałem Pomocnikiem minęło kilkadziesiąt lat. Gwiazdy tej nocy świeciły wyjątkowo jasnym blaskiem.
- Lubię tu siedzieć - stwierdził Akiya, przeciągając się leniwie. - To miejsce odpręża.
- Też tak myślę. Jest tu tak cicho i... - przerwałem, czując dziwny zapach. Wiśniowy? Nie wiem. W następnej chwili stałem przed chyba nieprzytomnym i na pewno ciężko rannym Isshim, który leżał u moich stóp. - ...spokojnie - dokończyłem, klękając obok naszego przyjaciela. To nie wyglądało dobrze.
- Tora, zajmij się nim! Ja, Izumi i Shin rozprawimy się z tą zgrają wampirów! - zawołał do mnie Akiya. Adori i jej nowy Pomocnik nie zostali wezwani. Yumi zginęła jakiś tydzień wcześniej, rozszarpana za Drzwiami przez stado wilkołaków.
Usiłowałem przetransportować Isshiego w bezpieczne miejsce, ale wtedy pojawiło się zwierzę, którego nigdy wcześniej nie widziałem. Było wielkie, miało ciało lwa i ogon węża, a całość była porośnięta fioletową łuską. Szczerze, to zamarłem ze strachu, a wtedy Isshi się ocknął i uchylił powieki. Spojrzał na potwora i drgnął, budząc się zupełnie.
- Chimera - powiedział tak poważnym głosem, że chyba nigdy aż tak nie brzmiał.
- Chimera? - zamrugałem. Gdzieś już słyszałem tę nazwę.
- Chimera - szepnął Aoi, uśmiechając się słabo. - Zabiłem ją. Udało mi się.
- Chimera zabiła Aoiego - powiedziałem cicho, wycofując się. - Akiya potem stwierdził, że powinien uciekać. Dlaczego Drzwi wtedy nie przysłały was?
- Aoi był przytomny, a ja zemdlałem. To jest twoja odpowiedź - odparł Isshi, przerażonym wzrokiem wpatrując się w zwierzę, które... biegło w naszą stronę. Isshi wstał, ledwo, ale wstał. - Uciekaj, ja je powstrzymam. Odwrócę uwagę albo coś w tym stylu.
- Chyba zgłupiałeś! - warknąłem. - Jesteś ranny i to poważnie, zginiesz!
- To jedyne wyjście, byście przeżyli - powiedział Isshi, po czym zachwiał się i upadłby pewnie, gdybym go nie złapał.
- Widzisz? Ledwo stoisz, a...
- Masashi!
- Shino!
Ocknąłem się dopiero po dłuższej chwili. Po policzku spływała mi jakaś ciecz. Nie wiedziałem, czy to pot, łzy, krew, czy coś innego. Otworzyłem oczy i wtedy go zobaczyłem. Nao, który już zamknął Drzwi, z rozpostartymi ramionami stojącego przed półleżącym Isshim. Przed Nao była tylko plama z zielonej substancji, pewnie krwi chimery, która już zniknęła i czerwonej, ludzkiej krwi.
- Yamiyo - szepnął Isshi, łapiąc Nao, gdy ten w końcu upadł. - Yamiyo? Yamiyo?! YAMIYO!
Wstałem, podniesiony przez Akiyę, który do mnie dobiegł. Cieczą na moim policzku okazała się krew. Ładną mam tę bliznę, prawda? Charakteru mi dodaje.
- Co się stało? - zapytałem, słysząc tylko wołanie Isshiego.
- Chimera się na was rzuciła tuż po tym, jak Nao zamknął Drzwi. Osłonił on Isshiego i zaczął ją atakować różną bronią. Ale i tak go... przebiła.
- Przebiła?
- Na wylot. Łapą. Ich ulubiony sposób zabijania - Akiyi zadrżał głos.
Podbiegliśmy do Isshiego i Nao. A raczej jego cienia.
- Shino, nie płacz - Nao uśmiechnął się słabo, ocierając łzy z policzka Isshiego. - Przecież jeszcze mnie zobaczysz.
- Ale...
- Kocham cię, Shino. Poczekam na ciebie w niebie. I przyjdę, jak się zamienisz w kwiaty wanilii, dobrze?
- Yamada...
- Tak?
- Dlaczego to zrobiłeś? - zapytał Isshi.
- Shinohara, ale ty jesteś dociekliwy i mało domyślny - Nao westchnął ciężko. - Już mówiłem, kocham cię, głuptasie. Powtarzam ci to od kilkuset lat. Taki powód nie wystarczy?
- Ale to ja powinienem się poświęcić! To ja miałem cię chronić! - Isshi przytulił Nao do siebie. Na to wszystko jeszcze zaczął padać deszcz.
- Shino...
- Kocham cię, Yamiyo. Nie potrafię sobie wyobrazić, że cię nie będzie - powiedział Isshi, na co ja objąłem już drżącego od tłumionego szlochu Akiyę. Shin nie ukrywał tego, że płacze. Izumi tulił go do siebie, głaszcząc go po głowie. Jemu też łzy spływały ciurkiem po policzkach.
- Zabawne, że wciąż masz taki sam tok myślenia, jak pięćset lat temu - Nao uśmiechnął się lekko i pocałował Isshiego. - Będziesz dobrym Kluczem, Shinohara.
Silny podmuch waniliowej energii prawie zmiótł mnie z nóg. W powietrzu unosiły się kwiaty wanilii, oplatając duszę Nao. Isshi spojrzał na niego i wyciągnął ku niemu rękę.
- Uśmiechnij się do mnie, Shinohara - stwierdził Nao.
Isshi zamknął na chwilę oczy i, gdy je otworzył, już się uśmiechał. Może trochę sztucznie, może przez łzy, ale dla Nao. Tylko dla niego.
Nao odwzajemnił uśmiech, odwrócił się na pięcie i przeszedł kilka kroków, po czym zniknął.
Przestałem czuć zapach wanilii Nao. Poczułem ostrzejszy zapach, też waniliowy, ale nie aż tak łagodny. I cynamon. Inny, gdzieś w mieście.
- Isshi, nie ruszaj się, jesteś ranny, pamiętasz? - zapytał Izumi, podbiegając do niego. Nowy Klucz spojrzał na Pomocnika Shina i zaśmiał się słabo.
- Jestem beznadziejny - powiedział, po czym zemdlał.
I tak właśnie wszystko zaczęło się sypać.
Blog zawiera treści o związkach męsko-męskich i damsko-damskich. Jeżeli nie lubisz yaoi i yuri, to naciśnij czerwony krzyżyk i nie czytaj, zamiast obrzucać mnie błotem. Dziękuję za uwagę.
Polecany post
Reklama vol 3
Zespół: Kalafina, Nightmare, Ganglion, Band-Maid, CLOWD, Broken by the Scream Pairing: Ni~ya&Hikaru, Wakana&Keiko, Sagara&Oni, ...