Blog zawiera treści o związkach męsko-męskich i damsko-damskich. Jeżeli nie lubisz yaoi i yuri, to naciśnij czerwony krzyżyk i nie czytaj, zamiast obrzucać mnie błotem. Dziękuję za uwagę.

Polecany post

Reklama vol 3

Zespół: Kalafina, Nightmare, Ganglion, Band-Maid, CLOWD, Broken by the Scream Pairing: Ni~ya&Hikaru, Wakana&Keiko, Sagara&Oni, ...

sobota, 11 października 2014

Czekając na Księżyc V

Zespół: Alice Nine&Kagrra,, wspomniane 168 -one sixty eight- i Migimimi sleep tight
Pairing: Tora&Akiya, w tle Isshi&Nao, Izumi&Shin, wspomniane Ao&Ryohei
Dozwolone od: 17+
Gatunek tekstu: romans, fantasy, dramat, AU
Seria: "Waiting for the Moon"
Ostrzeżenia: magia, sceny przemocy
Notka autorska: Ostatnia część bez dramy.


Obudziłem się rano, czując ciepłe promienie słońca na swojej twarzy. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że jestem nagi i powinienem chyba coś na siebie włożyć.
Zamrugałem. Obok mnie spał Akiya, okryty kołdrą i piękny jak zawsze. W sumie od kiedy ja go kochałem? Od pierwszego spotkania? Pewnie tak.
Kosmyki włosów opadały mu na twarz, palce miał zaciśnięte na poduszce, jakby coś mu się śniło. Stwierdziłem, że spróbuję zajrzeć w jego myśli. Byłem ciekawy, co mu się śni, a ćwiczenie umiejętności zawsze się przyda.
O dziwo, udało mi się. Byłem Akiyą i stałem w jakimś pustym domu, rozglądając się wokół.
 - Shinobu, chodź już, bo musimy się pospieszyć - oznajmił. Aoi mu się śnił? Dlaczego?
Akiya wszedł do jakiegoś pokoju. Stało w nim łóżko, a pod białą pościelą leżały dwie osoby. Aoi i jakaś... Jakiś... Wiesz, w tamtym momencie nie miałem zielonego pojęcia, jakiej ta osoba była płci.
 - SATOU SHINOBU, WSTAWAJ Z ŁÓŻKA, BO CIĘ Z NIEGO SAM WYKOPIĘ! - wrzasnął Akiya. Aoi i ta druga osoba pospadali z wyżej wspomnianego mebla, zaliczając bardzo bolesny upadek na podłogę.
 - Aki, nie mogłeś jakoś delikatniej nas obudzić? - zapytał Aoi. On to się chociaż kołdrą okrył, tamten, jak się okazało, chłopak nie miał takiej opcji, więc zasłonił się prześcieradłem, ale zrobił to tak wolno, że w końcu określiłem jego płeć.
 - Zawsze, jak się wyprowadzamy, to Ryohei i Yumi przybiegają tutaj już trzy dni wcześniej, potem ty i on nie wychodzicie z łóżka przez trzy noce i tak w kółko - westchnął Akiya. Aoi pokręcił głową.
 - Zobaczymy, co zrobisz, jak się zakochasz - zaśmiał się Aoi. Ryohei mu zawtórował i wtedy...
...poczułem uderzenie w policzek.
 - Zaglądasz mi do snów? Naprawdę? - Akiya zmierzył mnie wzrokiem.
 - Zbereźne masz te sny - rozmasowałem sobie bolące miejsce.
 - To akurat było wspomnienie. Nie wiem, czemu mi się przypomniało - odparł Akiya, siadając.
 - Kim jest Ryohei? - zapytałem. Akiya uśmiechnął się smutno.
 - Ryohei był Kluczem. Poświęcił się, chroniąc swoją Pomocnicę, gdy dowiedział się, że Aoi nie żyje. Gdyby Shinobu przeżył, pewnie by znalazł inny sposób, by ją uratować. Ale tak chciał być po prostu z ukochanym - wyjaśnił Akiya. - Może przyśniło mi się to właśnie z powodu słów, które wypowiedział Aoi?
 - Może - wzruszyłem ramionami. - Izumi i Shin się spóźniają, co nie?
 - Nie, nie spóźniamy się! - zza drzwi dobiegł nas głos Izumiego. - Ale jak was szukaliśmy, to niestety znaleźliśmy was w momencie, gdy było wam chyba gorąco i się odkryliście. Nie pozostaje wam nic innego, jak tylko kupić Hashidaniemu herbatkę na uspokojenie. No chyba, że taką macie, to bardzo proszę o wskazanie mi miejsca, w którym ją trzymacie, bo nie mogę jej znaleźć od godziny, choć przeszukałem wszystkie szafki.
Tak w skrócie, moja droga - Shin był najbardziej nieśmiałą, płochliwą i peszącą się osobą, którą znałem. Shinichirou Izumidę i Shina Hashidaniego poznałem na jednej z misji, gdy przylazło do nas tyle złych stworzeń, że sami sobie nie dawaliśmy rady, więc Drzwi przysłały nam pomoc w postaci właśnie ich oraz Isshiego i Nao. Yumi i Adori były chyba trochę zajęte, bo ich Drzwi nie teleportowały.
Uwierz mi, mina Nao, gdy znalazł się na środku placu w fioletowym fartuszku ufafranym mąką, była bezcenna. Drzwi musiały wyciągnąć go z kuchni. Ciekawe, co by było, jakby akurat się kąpał?
Przestań się śmiać! Nie jestem taki zboczony, jak ci się wydaje... A może jestem?
 - Shin, herbata uspokajająca jest w szafce w łazience - oznajmił Akiya, ściągając biały szlafrok z krzesła i zakładając go na to prawie idealne ciało. - No co tak patrzysz?
 - Nic, po prostu nie mogę wyjść z podziwu - odparłem, przeciągając się leniwie. Akiya pokręcił z dezaprobatą głową i poszedł poszukać jakichś jeszcze nie spakowanych rzeczy.
Już wykąpani i ubrani zasiedliśmy do śniadania, które zrobił Izumi. Ach, te naleśniki Izumiego. Tak strasznie mi ich brakuje.
Shin na nas nie patrzył do momentu, jak Akiya nie dźgnął go widelcem. Spojrzał na nas i momentalnie oblał się rumieńcem, wywołując u mnie wybuch śmiechu, u Akiyi reakcję na zasadzie uderzenia się ręką w twarz, a u Izumiego lekki uśmiech i pokręcenie głową z bezsilności.
W sumie to oni byli swoim kompletnym przeciwieństwem. Izumi całkowicie otwarty, zawsze uśmiechnięty i trochę przy sobie, Shin nieśmiały, często poważny i chudy jak szkielet. Tylko wzrostu byli podobnego, więc patrzyłem na nich z góry.
 - Dobrze, że w końcu się zeszliście - stwierdził Izumi, nalewając sobie herbaty do błękitnego kubka. - Już zaczęliśmy z Isshim robić zakłady, który z was pierwszy zginie, zanim w końcu wyznacie sobie uczucia.
Czy wspominałem, że to Shin był Kluczem i dlatego trzymał się bardziej z Nao i Akiyą? No i z Yumi, byłą Pomocnicą Ryoheia.
 - Isshi pewnie stawiał na to, że ja zginę pierwszy, prawda? - zapytałem, upijając łyk herbaty.
 - Owszem - Izumi kiwnął głową, nakładając kawałek naleśnika na widelec. - Ale nie dlatego, że nie lubi ciebie, tylko dlatego, że chyba po prostu bardziej lubi Akiyę. No i...
Izumi westchnął ciężko. Spojrzałem na niego z zaciekawieniem, bo nie miałem pojęcia, co teraz chciał powiedzieć.
 - I?
 - Nie tylko Akiyi brakuje Aoiego, Tora - odezwał się Shin. - Wiesz, wszyscy myśleli, ba, byli pewni, że to Aki zginie pierwszy. To Klucz powinien ginąć przed Pomocnikiem, nie na odwrót. To był pierwszy taki przypadek od kilkuset lat.
 - Klucz przed Pomocnikiem... - powtórzyłem i uświadomiłem sobie coś przerażającego. - Akiya... Ty umrzesz przede mną, prawda?
Akiya przez chwilę miał oburzoną minę, bo pomyślał, że ja się upewniam o swoje życie, ale potem uświadomił sobie, iż chodzi mi o jego egzystencję na tym marnym świecie, a tak dokładniej o jej koniec.
 - Masashi... - szepnął tak cicho, że ledwo go usłyszeliśmy.
Na jednej misji przygarnęliśmy chowańca. Rozumiesz? Klucz i Pomocnik przygarniający chowańca - kotka, który zamienia się w małą dziewczynkę. Normalnie byliśmy jak rodzinka. Potem pojawił się chowaniec - piesek. Isshi i Nao mieli ich w pewnym momencie chyba z osiem. Pięć psów i trzy koty, jak dobrze pamiętam. Izumi i Shin mieli chyba mysz. A Yumi i Adori to miały tyle "ludu" u siebie, że tego się zliczyć nie da. To było takie urocze. Jakbyśmy bawili się w rodzinę, której nie mogliśmy mieć.
Pamiętam, jak na jakiejś misji Akiya został zaatakowany po tamtej stronie. U nas akurat nikogo nie było, więc siedziałem przed nim. Wyobraź sobie to - siedzisz spokojnie, patrzysz na ukochanego pozostającego w stanie półsnu, a tu nagle jego koszula się rozrywa na ramieniu, a krew tryska ci na twarz. To było tak dziwne i straszne jednocześnie, że przestałem na chwilę oddychać.
 - Akiya! - oprzytomniałem w końcu, próbując go obudzić. Zapomniałem, że to nic nie da, jeśli on sam nie wróci. Potem po prostu go przytuliłem i siedziałem tak przerażony, że bałem się ruszyć.
Czułem, jak po palcach płynie mi krew. Więc to tak ginęli zazwyczaj Klucze? Zaatakowani z tamtej strony. Bez szansy na pomoc. My mieliśmy ich bronić tylko tutaj, tam musieli radzić sobie sami.
 - Masashi, ja nie mam siły wrócić - usłyszałem nagle. - Musisz mi przekazać więcej energii.
 - Więcej?
 - To przytulanie mi pomogło, choć nawet ci o tym nie wspominałem - widziałem oczami wyobraźni, jak Akiya się uśmiecha. - Pocałuj mnie.
 - Tyle da się zrobić - odparłem, odsuwając się na chwilę od niego. Ująłem jego twarz w dłonie i pocałowałem go.
Po chwili wrócił. Spojrzał na mnie przepraszająco i osunął się w moje ramiona. Był ranny, ale nie aż tak, jak ja teraz. Po kilku dniach doszedł do siebie. Od tamtej pory jednak wiedziałem już, co robić, gdy ktoś go zaatakuje z tamtej strony i jak sprawić, by mógł wrócić.