Blog zawiera treści o związkach męsko-męskich i damsko-damskich. Jeżeli nie lubisz yaoi i yuri, to naciśnij czerwony krzyżyk i nie czytaj, zamiast obrzucać mnie błotem. Dziękuję za uwagę.

Polecany post

Reklama vol 3

Zespół: Kalafina, Nightmare, Ganglion, Band-Maid, CLOWD, Broken by the Scream Pairing: Ni~ya&Hikaru, Wakana&Keiko, Sagara&Oni, ...

poniedziałek, 24 maja 2021

Ice breaking under the Light III

Uniwersum: Genshin Impact

Pairing: Kaeya&Lumine, w tle Zhongli&Xiao

Dozwolone od: 17+

Gatunek tekstu: fantasy, dramat, soft angst, hurt/comfort

Seria: "Light&Ice"

Ostrzeżenia: spoilery do gry, headcanony, opis przemocy i cierpienia psychicznego

Notka autorska: Być może znalazłam sposób na to, żeby pamiętać o tych fikach.



Kiedy Kaeya dotarł na miejsce, było już ciemno. Wjechał na piętro windą i stwierdził, że w Mondstadt też przydałaby się taka innowacja. Zwłaszcza w dzwonnicy. Wdrapanie się tam po chodach to koszmar...

Recepcjonistka nieco przysypiała przy blacie, na którym leniwie przeciągał się czarno-biały kot.

- Dobry wieczór - Kaeya podszedł do kobiety, a ona potrząsnęła głową, żeby się obudzić.

- Dobry wieczór - przywitała go. - Z daleka?

- Z Mondstadt.

- Na jedną noc?

- Na razie tak - Kaeya oparł się łokciami o blat. - Mam pytanie. Widziała może pani młodą kobietę z latającą wróżką?

- Tę podróżniczkę? - spytała recepcjonistka. - Tak, widziałam. Po co panu potrzebna ta informacja?

- Chciałem wiedzieć, czy jest bezpieczna - odparł Kaeya.

- W tym momencie jej nie ma - oznajmiła recepcjonistka. - Poprosiłam ją, żeby zajęła się Hilichurlami w pobliżu, ale jeszcze nie wróciła.

- Poczekam - odparł Kaeya, wyjmując z sakiewki morę. - Ile się należy za noc?

- 400.

Recepcjonistka wzięła od Kaeyi morę i wrzuciła do skrzynki. Podała mu klucz. Kaeya wszedł po schodach i kiedy otwierał drzwi od swojego pokoju, poczuł na sobie czyjś wzrok.

Odwrócił się, ale nikogo nie zobaczył. Jednak to niepokojące uczucie nie zniknęło. Wszedł do pokoju i odstawił torbę. Nie czuł już, że coś jest nie tak, ale spokoju mu nie dawał ten niepokój wcześniej.

Wyszedł z pokoju i znów to poczuł. Jakby go ktoś obserwował. To nie mógł być Diluc, jego brat nie był aż tak dobry w ukrywaniu się w cieniu.

Ten ktoś był w tym mistrzem.

Kaeya zacisnął palce na rękojeści miecza. Drugą dłonią nieco ochłodził powietrze. Zaczął widzieć swój oddech. I usłyszał, jak ktoś swój wstrzymuje.

- Kim... - zaczął, ale nie dokończył, bo coś ze świstem przeszyło powietrze.

Wyciągnął miecz i zderzył go z jadeitową włócznią. Złote oczy jej właściciela prześwidrowały go na wskroś.

To nie był człowiek. A na pewno nie do końca. Jego uszy były nieco spiczaste. Włosy dwubarwne, w odcieniach zieleni. Ramię ozdobione tatuażami.

Był niski, może trochę wyższy od Albedo, ale równie umięśniony, co alchemik. A siły miał więcej, o wiele więcej.

- Kim jesteś? - spytał Kaeya.

- To ja o to powinienem spytać - odparł ten dziwny, młody mężczyzna. - Dlaczego wypytujesz o Lumine?

- Xiao? Gdzie zniknąłeś? - rozległ się niski, bardzo spokojny głos. - Miałeś tylko coś sprawdzić, a nie ma cię...

Na schodach zjawił się wysoki, naprawdę wysoki, ciemnowłosy mężczyzna. Dobrze zbudowany, o lśniących, bursztynowych oczach i końcówkach włosów w zbliżonym odcieniu.

Kaeyę zamurowało. Widział już wiele razy taką osobę. Mógł sobie spokojnie wyobrazić, jakby ten mężczyzna wyglądał, jak to nazwał w myślach, w kolorystyce Ventiego.

"Góra postanowiła zostać jedynie głazem - wielkim, ale wciąż tylko głazem."

- Xiao, opuść włócznię - mężczyzna położył dłoń na ramieniu młodzieńca. - Nie wypada atakować gości.

- Wypytywał Verr Goldet o Lumine - odparł Xiao. - Ma przepaskę na oku i wydaje się podejrzany. Nie ufam mu. Poza tym, spójrz na jego źrenicę. Nie mówi ci to czegoś, Zhongli?

- Opuść włócznię - powtórzył Zhongli, kompletnie ignorując pytanie Xiao.

Ten, po chwili wahania, wykonał jego polecenie.

- Czego od Liyue chce Khaenri'ah? - spytał Zhongli, zupełnie zmieniając ton głosu.

Kaeya schował miecz.

- Jestem z Mondstadt - powiedział spokojnie.

- Mieszkańcy Mondstadt nie mają diamentowych źrenic.

- Ludzie nie mają kolorowych końcówek włosów.

- Ty... - Xiao chciał znowu przystawić mu włócznię do gardła, ale Zhongli go powstrzymał.

Podszedł do Kaeyi i spojrzał mu prosto w oczy.

- Zawrzyjmy kontrakt - powiedział. - Ja nic nie powiem o tym, kim ty jesteś, a ty nie będziesz dociekać, kim jestem ja.

- Piję co tydzień wino z Lordem Barbatosem. Naprawdę nie musisz mi grozić, żebym wiedział, iż wolicie zachowywać waszą tożsamość w tajemnicy - odparł Kaeya.

- Chwileczkę - Zhongli odsunął się od niego. - Znasz Barbatosa?

- Tak.

- I Lumine.

- Tak.

Zhongli odwrócił się do Xiao. Ten wyglądał na kompletnie zdezorientowanego.

- Kim jesteś? - spytał Zhongli.

- Nazywam się Kaeya Alberich, jestem kapitanem kawalerii Rycerzy Favoniusa i przyjechałem odwiedzić naszą Honorową Panią Rycerz - odparł Kaeya. - Ale nie spodziewałem się, że spotkam przy tym boga i...

- Adepta - wyjaśnił Xiao. - Jeśli wiesz, kim są Adepci.

- Wiem. Lumine opisała mi was w liście. Miło mi poznać jednego z nich. Dwóch, bo z tego, co pamiętam, Bóg Kontraktów też zawsze był za niego uznawany - Kaeya uśmiechnął się do nich przyjaźnie. - Jeśli już przestaliśmy grozić sobie bronią, to może coś zjemy? Zgłodniałem po podróży i z przyjemnością napiję się waszego wina.

- Och, mogę ci opowiedzieć nawet, w jaki sposób to wino powstało i w jakich czasach - Zhongli uśmiechnął się przyjaźnie. Xiao szturchnął go pod żebra.

- Ufasz mu?

- Dopóki ktoś nie planuje zatopić Liyue, ufam każdemu - odparł Zhongli, a jego oczy błysnęły złowieszczo.

Tak. Kaeya zdecydowanie wolałby nie być drugim Tartaglią.

* * *

- ...i wtedy właśnie właściciel winiarni zaoferował mi stworzenie receptury specjalnie dla Liyue - opowiadał Zhongli. - Był niski i miał taki zabawnie wysoki głos. Nieco pulchny. Pamiętam jego ojca. Wysoki, przystojny, umięśniony, z niesamowicie głębokim głosem. Ale charaktery mieli identyczne. Właściwie kilka pokoleń Ragnvindrów, zaczynając od tego pierwszego, było takie samo. Zbyt ambitne, żądne przygód i porywcze. Trochę to się zmieniło w momencie, kiedy Khaenri'ah... Dobrze wiesz, co się tam stało, nie będę ci opowiadał. Teraźniejszy właściciel Dawn Winery jest strasznie...

- Opryskliwy, nazwał Barbatosa przeklętym bogiem i wydaje mu się, że jest ponad nami - wtrącił Xiao. - Miałeś opowiadać o Liyue.

- Ach, racja - Zhongli wrócił do tematu.

Kaeya słuchał go z zainteresowaniem. Nie spodziewał się przy okazji dwugodzinnej opowieści o Liyue usłyszeć wzmianki o Mondstadt. I to o rodzie, który tak dobrze znał.

Od środka.

- Zhongli! Xiao! - usłyszeli nagle piskliwy głos Paimon. Wróżka podleciała do nich i wyglądała na naprawdę przejętą. - Lumine... Kaeya?

Paimon podleciała do niego i złapała go za koszulę.

- Lumine jest w niebezpieczeństwie! Szybko!

Uczucie niepokoju ścisnęło serce Kaeyi ze strachu.