Blog zawiera treści o związkach męsko-męskich i damsko-damskich. Jeżeli nie lubisz yaoi i yuri, to naciśnij czerwony krzyżyk i nie czytaj, zamiast obrzucać mnie błotem. Dziękuję za uwagę.

Polecany post

Reklama vol 3

Zespół: Kalafina, Nightmare, Ganglion, Band-Maid, CLOWD, Broken by the Scream Pairing: Ni~ya&Hikaru, Wakana&Keiko, Sagara&Oni, ...

niedziela, 23 maja 2021

Ice breaking under the Light II

Uniwersum: Genshin Impact

Pairing: Kaeya&Lumine, w tle Albedo&Sucrose

Dozwolone od: 17+

Gatunek tekstu: fantasy, dramat, soft angst, hurt/comfort

Seria: "Light&Ice"

Ostrzeżenia: spoilery do gry, headcanony, opis przemocy i cierpienia psychicznego

Notka autorska: Istnieje legenda, że zacznę pamiętać o dodawaniu tych fików. XD



Noelle upiła łyk herbaty z jagodami. Kaeya siedział naprzeciwko niej, wpatrując się w swoją filiżankę.

- Iluzja? - powtórzył raz jeszcze. - Co chcesz przez to powiedzieć?

- Razor był nią zaintrygowany, bo Sucrose ma geny Katzlein - wyjaśniła Noelle. - A ona odbierała jego intencje jako zainteresowanie... Jako nią.

- Czyli dostała kosza? - zrozumiał Kaeya.

- Nie do końca - Noelle odłożyła filiżankę na spodek. - Po prostu pragnęła bliskości. Bliskości kogoś innego, tak dokładniej. Chciałam, żeby jej wyszło z Razorem. Żeby się wyleczyła. Ale jak widać Razor woli naszego pechowego chłopca. A ona jak zawsze była, tak nadal jest zakochana w tej samej osobie.

Kaeya połączył kropki.

- W Albedo.

- Oczywiście - Noelle wzruszyła ramionami, kładąc dłonie na kolanach. - To była jedynie iluzja. Chęć pozbycia się niechcianych uczuć. Sama chciała w to wierzyć. Ale przestała, kiedy spędziła z Razorem więcej czasu.

- Rozumiem - Kaeya wypił herbatę do końca.

Tu pojawiał się jeden poważny problem. Kaeya wiedział, skąd jest Albedo i po co został przysłany do Mondstadt. W ciągu ostatnich kilku miesięcy miał zdecydowanie zbyt dużo czasu, by zająć się tą sprawą na poważnie. Niby odciął się od Khaenri'ah tak jak on, ale jaką Kaeya miał pewność?

Obaj stali przed tym samym dylematem. Ale może jeśli Albedo będzie miał w Mondstadt kogoś, do kogo przywiąże się nie dlatego, że to praktycznie jego rodzina jak Klee, to nie popełni żadnego błędu...

- Dziękuję za herbatę - Kaeya odstawił filiżankę na spodek i uśmiechnął się nieco sztucznie.

- Nie ma za co, kapitanie Kaeya - Noelle odwzajemniła uśmiech, odprowadzając Kaeyę wzrokiem. Ten wyszedł z jej komnaty, pogrążony w myślach o najgorszym scenariuszu, który mógłby ich czekać.

Ostatnie, co było potrzebne Mondstadt, to Dainsleif wchodzący przez bramę miasta w pełni swojego majestatu i uśmiercający zdziczałego alchemika na oczach prawdopodobnie poważnie rannych mieszkańców.

O ile zabiłby tylko Albedo...

* * *

- Sucrose?

- Twoja asystentka - wyjaśnił Kaeya, głaszcząc klacz, na której jechał, po głowie.

W normalnych okolicznościach byłaby to Eisblumen. Ale ją oddał Albedo, nie do końca wprawionego w jeździe konnej. Schnee prawie zrzuciła go z grzbietu i wolał nie ryzykować, że któryś z innych koni zrobi to samo.

Poza tym, opiekował się śnieżnobiałą klaczą, odkąd Diluc opuścił Rycerzy Favoniusa. Czasem, kiedy ktoś inny brał ją na ekspedycję, przypominał sobie, jak jeszcze jako podwładny swojego brata, jechał obok niego. Jak walczyli ramię w ramię. Jak obiecali sobie w dzieciństwie, że będą się sobą nawzajem opiekować, razem walczyć i razem umrą.

Teraz tylko ta trzecia część była najbardziej prawdopodobna.

- Sucrose jest moją przyjaciółką - oznajmił Albedo, zaciskając palce na lejcach. - Nie tylko asystentką.

- Przyjaciółką? - powtórzył Kaeya. - A nie myślałeś, żeby przeciągnąć waszą relację na wyższy poziom?

- Wyższy poziom? - Albedo zmarszczył się nieco.

- Wiesz. Romantyczne wycieczki nad jezioro, kolacje przy świecach, może ją nawet narysujesz jak jedną ze swoich dziewcząt z Fontaine? - Kaeya uśmiechnął się do niego zawadiacko.

Albedo zmarszczył brwi.

- Sugerujesz, że mam się z nią związać?

- Owszem.

- Kapitanie Kaeya - oho, poważny ton. - Chcę delikatnie przypomnieć ci, kim jestem. Nie mogę wiązać się ze zwykłymi ludźmi, jakby to było coś normalnego.

- Kapitanie Albedo - zaczął Kaeya. - Jestem byłym szpiegiem Khaenri'ah. I wiem, że kiedyś będę musiał wybrać między moją ojczyzną a miastem, które mnie wychowało. Ciebie też to czeka. Ale ostatnio doszedłem do wniosku, że najgorsze, co można zrobić, to wmawiać sobie, że musisz iść przez swoje dylematy sam.

- Lumine ci to uświadomiła?

- Oczywiście, że tak - Kaeya spojrzał na niego przyjaźnie. - Co właściwie myślisz o Sucrose?

- Jest pracowita - odparł Albedo. - Skrupulatna. Miła. Skora do pomocy. Ale nie jestem pewien, czy chciałbym przekroczyć tę linię przyjaźni między nią a mną.

- Nie zaszkodzi próbować - Kaeya uśmiechnął się do niego. - Mam nadzieję, że wiesz, iż jej uczucia do Razora...

- Wiem. Studiuję zachowanie ludzi od dawna - przyznał Albedo. - Swoją drogą, Kaeya...

- Hm?

- Nie masz wrażenia, że ktoś nas śledzi? - spytał Albedo przyciszonym głosem.

Kaeya jedynie się zaśmiał.

- Od trzech dni. Zastanawiałem się, kiedy to zauważysz.

- Trzech dni?! - Kaeya po raz pierwszy od dawna usłyszał, żeby Albedo podniósł głos. - Dlaczego mi nie powiedziałeś?

- Bo to tylko mój nieufający nam brat - odparł Kaeya. - Nie jedziemy zniszczyć Liyue, Mistrzu Diluc. Możesz zejść z tego drzewa, bo wyglądasz komicznie.

Diluc zeskoczył na dół w stroju, który zazwyczaj miał, kiedy działał jako Darknight Hero. Nawet założył tę głupią maskę, która u Kaeyi wywoływała jedynie chichot.

- Kiedy się domyśliłeś? - spytał.

- Słyszałem szelest liści - odpowiedział Kaeya. - Ale kiedy zaczęliśmy z Albedo rozmawiać, ucichł. Przerwałem dyskusję, choć chciałem pociągnąć temat i szelest znów był słyszalny. A później ucichł. I tak w kółko.

- To nie wyjaśnia, skąd wiedziałeś, że to ja - Diluc zmarszczył brwi.

- A kto inny mógłby nie ufać na tyle kapitanom Rycerzy Favoniusa, z których jeden i drugi nosi na swych ubraniach symbole z Khaenri'ah? - spytał Kaeya, zeskakując ze Schnee. - Wsiądź na nią. Stęskniła się.

- A ty? - spytał Albedo.

- A ja zostanę tutaj - odparł Kaeya, wskazując na zarys budynku majaczący na horyzoncie. - Nikt nie powiedział, że będę jechać z tobą do samego Liyue Harbor.

- To jest jakiś kilometr stąd - zauważył Albedo.

- Trochę spacerku mi nie zaszkodzi - Kaeya ruszył w swoją stronę. - Nie pozabijajcie się po drodze, gdybyście byli tak mili.

Peleryna Kaeyi zafalowała na wietrze, gdy równie mocno zdezorientowani Albedo i Diluc odprowadzali go wzrokiem.